piękny Twój wpis, nastrojowy.
Też pamiętam i miałem kontakt z tamtą koleją żelazną. Mieszkałem 100metrów od stacji PKP Starogard Gdański Przedmieście. Obok stacji osobowej był wielki plac rozładunkowy. Opisałem to w mojej książce “Moje miasto. Doświadczenie i kara” (czeka na lepsze czasy – może moje dzieci ją wydadzą kiedyś..)
Pamiętam też kontrolę osób dorosłych, czy pociąg jedzie planowo. Zresztą każdy z nas wiedział, która jest godzina właśnie po tych kilku pociągach do południa i czterech po południu i późnym wieczorem.
Pamiętam doskonale nasze przejażdżki na gapę w kierunku Jabłowa (tam było nasze jezioro, i z powrotem) i ganianie się z konduktorami po dachach wagonów pociągu, na bardzo długo przed filmem o Indianie Jones… Nikomu takich praktyk dziś nie polecam.
Ten zapach i odgłos rozgrzewającej się lokomotywy.
Ech, to jednak – obok pewnych przykrych doświadczeń – były wspaniałe chwile
Też nie przepadam za zetką i tymi panami po pomadzie
Merlocie
piękny Twój wpis, nastrojowy.
Też pamiętam i miałem kontakt z tamtą koleją żelazną. Mieszkałem 100metrów od stacji PKP Starogard Gdański Przedmieście. Obok stacji osobowej był wielki plac rozładunkowy. Opisałem to w mojej książce “Moje miasto. Doświadczenie i kara” (czeka na lepsze czasy – może moje dzieci ją wydadzą kiedyś..)
Pamiętam też kontrolę osób dorosłych, czy pociąg jedzie planowo. Zresztą każdy z nas wiedział, która jest godzina właśnie po tych kilku pociągach do południa i czterech po południu i późnym wieczorem.
Pamiętam doskonale nasze przejażdżki na gapę w kierunku Jabłowa (tam było nasze jezioro, i z powrotem) i ganianie się z konduktorami po dachach wagonów pociągu, na bardzo długo przed filmem o Indianie Jones… Nikomu takich praktyk dziś nie polecam.
Ten zapach i odgłos rozgrzewającej się lokomotywy.
Ech, to jednak – obok pewnych przykrych doświadczeń – były wspaniałe chwile
Też nie przepadam za zetką i tymi panami po pomadzie
MarekPl -- 05.02.2010 - 04:31