rzeczywiście cyrk się zrobił prawdziwie radziecki, a jako że nie jestem wielbicielem tego rodzaju sztuk, to odpuściłem sobie i ten spektakl.
Ale swoją, a jakże, prostą diagnozę postawiłem.
Nie jet to żadne starcie mainstreamu z alternatywą – jak chcą niektórzy.
Bo przy całej sympatii dla przestrzeni wirtualnej, daleko jej jeszcze do mediów profesjonalnych.
Nie ta infrastruktura; środki, źródła, metodyka, pieniądze i powiązania. I co za tym idzie, nie te możliwości.
A wiedza przeciętnego wyborcy opiera się na mediach elektronicznych; telewizji, radiu oraz w coraz większym stopniu necie. Bo przekaz tu jest lekki, łatwy i przyjemny i do tego tani. Bo kto płaci abonament?
A prasy się nie czyta, bo drogo i męcząco.
Nasza post polityczna władza akwizytorów doskonale sobie z tego daje sprawę.
Proszę zwrócić uwagę, że na oficjalnej stronie PO poleca się blog naszej Pani Renaty – a to jest dopiero poziom astralny.:)
Według mnie, cała sprawa Kataryny to element doraźnej gry politycznej. Próba spacyfikowania tego niezależnego i na wpół amatorskiego medium. Kataryna jako najsłynniejsza jego reprezentantka i do tego nieustanny krytyk establishmentu nadaje się doskonale.
Telewizje i radia w zasadzie po nastaniu nowej władzy oślepły i ogłuchły, a prasa jakby złagodniała.
Został niepokorny internet, gdzie wyczytać czasami można bardzo nieprzyjemne rzeczy. A po co to komu? Jak rząd twierdzi, że globalny kryzys nas nie dotyczy, to znaczy,że nie dotyczy!
Po co babcie denerwować? Babcia lubi jak jest spokój i miło.
A nie żeby jakaś Kataryna kasandrzyła.
I stąd, zdawać by się mogło, zupełnie absurdalne, bez podstaw merytorycznych i prawnych, domaganie się przez młodego Czumę ujawnienia danych Kataryny,
bowiem ogólnie wiadomo, że to jej czuły punkt.
Teraz już nawet wiemy z jakiego powodu.
Dziennik to tylko narzędzie, to tylko ciąg dalszy tych działań.
Za zmianą rozkłady dnia Kataryny pójdzie też utrata ostrości jej spojrzenia.
Bowiem w myśl prawa prasowego, dziennikarz zobowiązany jest do wykonywania poleceń swego naczelnego.
Tak to widzę, jak zwykle po swojemu i jednostronnie, co niejednokrotnie zarzucają mi błyskotliwsi następcy Kataryny.:)
Wuju,
rzeczywiście cyrk się zrobił prawdziwie radziecki, a jako że nie jestem wielbicielem tego rodzaju sztuk, to odpuściłem sobie i ten spektakl.
Ale swoją, a jakże, prostą diagnozę postawiłem.
Nie jet to żadne starcie mainstreamu z alternatywą – jak chcą niektórzy.
Bo przy całej sympatii dla przestrzeni wirtualnej, daleko jej jeszcze do mediów profesjonalnych.
Nie ta infrastruktura; środki, źródła, metodyka, pieniądze i powiązania. I co za tym idzie, nie te możliwości.
A wiedza przeciętnego wyborcy opiera się na mediach elektronicznych; telewizji, radiu oraz w coraz większym stopniu necie. Bo przekaz tu jest lekki, łatwy i przyjemny i do tego tani. Bo kto płaci abonament?
A prasy się nie czyta, bo drogo i męcząco.
Nasza post polityczna władza akwizytorów doskonale sobie z tego daje sprawę.
Proszę zwrócić uwagę, że na oficjalnej stronie PO poleca się blog naszej Pani Renaty – a to jest dopiero poziom astralny.:)
Według mnie, cała sprawa Kataryny to element doraźnej gry politycznej. Próba spacyfikowania tego niezależnego i na wpół amatorskiego medium. Kataryna jako najsłynniejsza jego reprezentantka i do tego nieustanny krytyk establishmentu nadaje się doskonale.
Telewizje i radia w zasadzie po nastaniu nowej władzy oślepły i ogłuchły, a prasa jakby złagodniała.
Został niepokorny internet, gdzie wyczytać czasami można bardzo nieprzyjemne rzeczy. A po co to komu? Jak rząd twierdzi, że globalny kryzys nas nie dotyczy, to znaczy,że nie dotyczy!
Po co babcie denerwować? Babcia lubi jak jest spokój i miło.
A nie żeby jakaś Kataryna kasandrzyła.
I stąd, zdawać by się mogło, zupełnie absurdalne, bez podstaw merytorycznych i prawnych, domaganie się przez młodego Czumę ujawnienia danych Kataryny,
bowiem ogólnie wiadomo, że to jej czuły punkt.
Teraz już nawet wiemy z jakiego powodu.
Dziennik to tylko narzędzie, to tylko ciąg dalszy tych działań.
Za zmianą rozkłady dnia Kataryny pójdzie też utrata ostrości jej spojrzenia.
Bowiem w myśl prawa prasowego, dziennikarz zobowiązany jest do wykonywania poleceń swego naczelnego.
Tak to widzę, jak zwykle po swojemu i jednostronnie, co niejednokrotnie zarzucają mi błyskotliwsi następcy Kataryny.:)
Pozdrawiam serdecznie
yassa (gość) -- 23.05.2009 - 20:51