mój kontakt zakończył się na tych kilku kanonicznych piosenkach RHCP, co to i tak wszyscy je znają. Nie znoszę osobiście utworu “Otherside”. Znaczy ilekroć zaczyna się częsć skato-hiphopowa mam ochotę wyjąć radio z wozu i wyrzucić przez okno. W ramach łyżki miodu dorzucanej do beczki wiadomej substancji dodać mogę tylko, że mi się “Road trippin’” (nie popieprzyłem tytułu?) bardzo podoba dotąd i nie próbuję ukrzywdzić radia jak leci.
Jeśli idzie o abstynencję, to powiem tylko, że moja jest autentycznie konstruktywna i zmienia człowieka na jeszcze gorszego i bardziej niebezpiecznego.
Jak już człek przez rok alkoholu nie tknie, to mu się potem tykać nie chce. Potem pojawia się politowanie dla pijących, szczególne gdy są pod wpływem. Wtedy traci się wszystykich znajomych. Ale jak się jest lebiodą to się nie wytrzyma, bo mnie po długich latach niepicia dalej czasem łapie ochota, by siąść gdzieś w kącie i flaszkę na raz obalić. Ale to też szybko przechodzi.
Ach, jak się etap politowania kończy, to zaczyna się etap mienia-w-dupie. I wtedy najbardziej się przeszkadza pijącym. Nie wiem czemu.
Co do różnorodności światopoglądowej w ramch teamu, to jest to i tak nic w porównaniu z moją odwieczną, coraz bardziej rozlecianą paczką. Jeden ostry katolik, drugi konserwatysta acz z wiekeim coraz mniej katolicki i zwrócony do wewnątrz (to ja), jeden ultralewicowiec z opcji równościowomarszowej i anarchofeministycznej (cokolwiek to znaczy) i jeszcze jeden taki co twierdzi, że po prostu chce ucinać ludziom głowy i mu wszystko jedno którym ludziom.
No. Czekamy na kolejną częsć. Może bym tak założył klub oglądaczy Bonda na Tekstowisku? Tak. Założłę. Wstepujesz? Oferuję legitymacje z czekolady! :)
Pani Pino,
mój kontakt zakończył się na tych kilku kanonicznych piosenkach RHCP, co to i tak wszyscy je znają. Nie znoszę osobiście utworu “Otherside”. Znaczy ilekroć zaczyna się częsć skato-hiphopowa mam ochotę wyjąć radio z wozu i wyrzucić przez okno. W ramach łyżki miodu dorzucanej do beczki wiadomej substancji dodać mogę tylko, że mi się “Road trippin’” (nie popieprzyłem tytułu?) bardzo podoba dotąd i nie próbuję ukrzywdzić radia jak leci.
Jeśli idzie o abstynencję, to powiem tylko, że moja jest autentycznie konstruktywna i zmienia człowieka na jeszcze gorszego i bardziej niebezpiecznego.
Jak już człek przez rok alkoholu nie tknie, to mu się potem tykać nie chce. Potem pojawia się politowanie dla pijących, szczególne gdy są pod wpływem. Wtedy traci się wszystykich znajomych. Ale jak się jest lebiodą to się nie wytrzyma, bo mnie po długich latach niepicia dalej czasem łapie ochota, by siąść gdzieś w kącie i flaszkę na raz obalić. Ale to też szybko przechodzi.
Ach, jak się etap politowania kończy, to zaczyna się etap mienia-w-dupie. I wtedy najbardziej się przeszkadza pijącym. Nie wiem czemu.
Co do różnorodności światopoglądowej w ramch teamu, to jest to i tak nic w porównaniu z moją odwieczną, coraz bardziej rozlecianą paczką. Jeden ostry katolik, drugi konserwatysta acz z wiekeim coraz mniej katolicki i zwrócony do wewnątrz (to ja), jeden ultralewicowiec z opcji równościowomarszowej i anarchofeministycznej (cokolwiek to znaczy) i jeszcze jeden taki co twierdzi, że po prostu chce ucinać ludziom głowy i mu wszystko jedno którym ludziom.
No. Czekamy na kolejną częsć. Może bym tak założył klub oglądaczy Bonda na Tekstowisku? Tak. Założłę. Wstepujesz? Oferuję legitymacje z czekolady! :)
mindrunner -- 30.01.2009 - 00:22