Chodzi o faceta, który w 1983 miał lat dwadzieścia jeden.
Nagle się znalazł za żelazną kurtyną. Razem ze swoją Matką, która jest świętą kobietą, ale niestety – kochała go za bardzo. Serce by mu własne oddała i wątrobę.
A ojca praktycznie nie miał, choć jest on znany i lubiany. Też był to sukinsyn, ale na starość w pełni przyznał się do tego, kim był – niczego nie udaje, wprost nazywa się oportunistą, nie udaje, że np. był w PZPR z innych powodów, niż zwykła chęć ułatwienia życia.
A jego pierwsza Żona też była w PZPR, choć z innych pobudek – z wściekłości mianowicie. Żeby wreszcie rozmaite chuje sekretarze przestały nią pogrywać, żeby nareszcie mieć odrobinę chociaż równiejsze szanse w wielkiej grze.
Przepraszam za tę dygresję polityczną. Polityka jest tu akurat istotna bardzo mało.
No więc, mieszkali u jednej krewnej w Paryżu, syn i matka. Wielu wtedy Polaków było wokół, wszyscy chwytali się najgorszych robót, byleby tylko zarobić parę franków, żeby mieć na czereśnie i na winogrona.
A on jeden, ten Bruno – był ponad to!
Zdobył się na sklecenie po francusku ogłoszenia o pracę, które po przełożeniu na polski brzmiało pi razy drzwi jak to, co napisałam wyżej, lecąc skrótem.
Pracodawcy jakoś nie zaczęli walić drzwiami ani oknem. Dziwactwo jakieś. No.
To moja prywatna opowieść o drodze i stawaniu się mężczyzną (?).
Ciężko z niej cokolwiek zrozumieć, ja wiem. Normalnie czeski film.
Bo to był skrót myślowy.
Chodzi o faceta, który w 1983 miał lat dwadzieścia jeden.
Nagle się znalazł za żelazną kurtyną. Razem ze swoją Matką, która jest świętą kobietą, ale niestety – kochała go za bardzo. Serce by mu własne oddała i wątrobę.
A ojca praktycznie nie miał, choć jest on znany i lubiany. Też był to sukinsyn, ale na starość w pełni przyznał się do tego, kim był – niczego nie udaje, wprost nazywa się oportunistą, nie udaje, że np. był w PZPR z innych powodów, niż zwykła chęć ułatwienia życia.
A jego pierwsza Żona też była w PZPR, choć z innych pobudek – z wściekłości mianowicie. Żeby wreszcie rozmaite chuje sekretarze przestały nią pogrywać, żeby nareszcie mieć odrobinę chociaż równiejsze szanse w wielkiej grze.
Przepraszam za tę dygresję polityczną. Polityka jest tu akurat istotna bardzo mało.
No więc, mieszkali u jednej krewnej w Paryżu, syn i matka. Wielu wtedy Polaków było wokół, wszyscy chwytali się najgorszych robót, byleby tylko zarobić parę franków, żeby mieć na czereśnie i na winogrona.
A on jeden, ten Bruno – był ponad to!
Zdobył się na sklecenie po francusku ogłoszenia o pracę, które po przełożeniu na polski brzmiało pi razy drzwi jak to, co napisałam wyżej, lecąc skrótem.
Pracodawcy jakoś nie zaczęli walić drzwiami ani oknem. Dziwactwo jakieś. No.
To moja prywatna opowieść o drodze i stawaniu się mężczyzną (?).
Ciężko z niej cokolwiek zrozumieć, ja wiem. Normalnie czeski film.
Pozdrowienia czeskie