Na szybko i chaotycznie. W kontekście trochę tego, czy Bóg gra w kości. Czy możesz mieć farta, a tym samym pecha. Jak dla mnie, to jest kwestia ilości danych do przetworzenia. I w tej chwili, danych tych nie jesteśmy w stanie przetworzyć, stąd pojawia się obszar przypadku, chaosu. Pozornego.
Przykładzik, bo tak najprościej.
Ilość zmiennych, która zadecydowała o tym, że w stojących na przystanku ludzi władowało się auto, zabijając piątkę z nich, jest zwyczajnie nieogarnialna. Prosta kwestia – kierowca przesadził z prędkością. A stojący na przystanku zwyczajnie mieli “pecha”. Problem w tym, że kierowca grzał z jakiegoś powodu. Droga była tak, a nie inaczej poprowadzona. Przystanek postawiony w konkretnym miejscu. Ludzie na tym przystanku mieli za sobą całe historie życia, które na ten przystanek, w tamtej właśnie chwili ich zaprowadziły. I nie jest to Mad kwestia determinizmu. Oni dokonywali miliona wyborów. Tak jak projektant drogi lub gość odpowiedzialny za ustawienie przystanku. Tak jak kierowca. Wyobraź sobie, że jest możliwość zliczania tych wszystkich danych i zmiennych. Absolutnie wszytkich. Wówczas nie będzie mowy o prawdopodobieństwie. Tylko o pewności, że w chwili takiej i takiej auto to “musiało” wylecieć z drogi, kończąc życie ludzi na przystanku. Wszystko co się wydarzyło, było kwestia dokonania trylionów wyborów. Podjęcia tryliona decyzji. Ale nie było w tym ani trochę farta czy pecha. Same przyczyny i same skutki… Nie mówię o przewidywaniu – bo to uważam akurat za niemożliwe. Ale to także tylko “uważanie”.
Może sie to kłócić z teorią chaosu, nie mam zamiaru tego bronić jak niepodległości. Sam używam często słowa pech i fart. Ale gdy pytasz “głębiej” – to tak Ci odpowiadam.
Mad
Na szybko i chaotycznie. W kontekście trochę tego, czy Bóg gra w kości. Czy możesz mieć farta, a tym samym pecha. Jak dla mnie, to jest kwestia ilości danych do przetworzenia. I w tej chwili, danych tych nie jesteśmy w stanie przetworzyć, stąd pojawia się obszar przypadku, chaosu. Pozornego.
Przykładzik, bo tak najprościej.
Ilość zmiennych, która zadecydowała o tym, że w stojących na przystanku ludzi władowało się auto, zabijając piątkę z nich, jest zwyczajnie nieogarnialna. Prosta kwestia – kierowca przesadził z prędkością. A stojący na przystanku zwyczajnie mieli “pecha”. Problem w tym, że kierowca grzał z jakiegoś powodu. Droga była tak, a nie inaczej poprowadzona. Przystanek postawiony w konkretnym miejscu. Ludzie na tym przystanku mieli za sobą całe historie życia, które na ten przystanek, w tamtej właśnie chwili ich zaprowadziły. I nie jest to Mad kwestia determinizmu. Oni dokonywali miliona wyborów. Tak jak projektant drogi lub gość odpowiedzialny za ustawienie przystanku. Tak jak kierowca. Wyobraź sobie, że jest możliwość zliczania tych wszystkich danych i zmiennych. Absolutnie wszytkich. Wówczas nie będzie mowy o prawdopodobieństwie. Tylko o pewności, że w chwili takiej i takiej auto to “musiało” wylecieć z drogi, kończąc życie ludzi na przystanku. Wszystko co się wydarzyło, było kwestia dokonania trylionów wyborów. Podjęcia tryliona decyzji. Ale nie było w tym ani trochę farta czy pecha. Same przyczyny i same skutki… Nie mówię o przewidywaniu – bo to uważam akurat za niemożliwe. Ale to także tylko “uważanie”.
Może sie to kłócić z teorią chaosu, nie mam zamiaru tego bronić jak niepodległości. Sam używam często słowa pech i fart. Ale gdy pytasz “głębiej” – to tak Ci odpowiadam.
Pozdrówka Brachu.
Griszeq -- 21.11.2008 - 10:41