To znaczy – ja nie chcę polemizować z samą tezą, że obserwowane zmiany klimatyczne są w jakiś sposób skutkiem działań człowieka, lecz mam naprawdę wiele wątpliwości co do kierunków podejmowanych działań. To znaczy:
1) Czy większe nakłady powinny być kierowane na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, czy na zapobieganie katastrofalnej deforestracji planety. Jaka jest rola wycinania lasów w zmianach klimatu?
2) Jeśli mamy podejmować trud ograniczania emisji CO2 w celu przeciwdziałaniu ocieplaniu klimatu, to jaką mamy strategię maksymalnych kosztów, jakie chcemy w tym celu ponieść? Jak uchronić się przed paradoksem, który daje się prowadzić do następującego rozumowania:
A) Podejmując wielkie koszta społeczne ograniczyliśmy emisję CO2 o 50% i klimat przestał się ocieplać. HURRAAA – nasze poświęcenie przyniosło oczekiwany skutek.
B) Podejmując wielkie koszta społeczne ograniczyliśmy emisję CO2 o 50% i klimat nie przestał się ocieplać. Znaczy… musimy ponieść jeszcze większe koszta i poświęcić jeszcze więcej z naszego dotychczasowego stylu życia.
Gdzie leży granica dla działań określonych w punkcie (B) ???
3) Czy dla ratowania opłacalności naszej gospodarki, która zostanie obciążona znacznymi kosztami redukcji emisji gazów cieplarnianych nie powinno sie rozpatrzyć wprowadzenia ceł importowych dla produktów pochodzących z krajów nie podejmujących działań w tym kierunku?
4) Czy w związku z planowanym rozwojem energetyki jądrowej nasz kraj już teraz nie powinien zacząć programu budowania rezewy strategicznej paliwa jądrowego – zanim cena materiałów rozszczepialnych na rynkach światowych gwałtownie wzrośnie,kiedy wszyscy “rzucą się” na uran?
5) Czy na niektóre kwestie związane z ochroną przyrody nie należy zacząć patrzeć przez pryzmat socjologiczny – jako na proces zastępowania w społeczeństwach rozwiniętych aracjonalego systemu aksjologicznego związanego z religią przez quasi-racjonalny, więc łatwiejszy do zaakceptowania w tych społeczeństwach, system aksjologiczny związany z ekologią? Czy w ten sposób nie łatwiej wyjaśnić tempo, w jakim następuje absorpcja eko-paradygmatu zwłaszcza w post-protestanckich środowiskach lewicowych na Zachodzie?
@ Griszeg i Oszust1
Witam,
To znaczy – ja nie chcę polemizować z samą tezą, że obserwowane zmiany klimatyczne są w jakiś sposób skutkiem działań człowieka, lecz mam naprawdę wiele wątpliwości co do kierunków podejmowanych działań. To znaczy:
1) Czy większe nakłady powinny być kierowane na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, czy na zapobieganie katastrofalnej deforestracji planety. Jaka jest rola wycinania lasów w zmianach klimatu?
2) Jeśli mamy podejmować trud ograniczania emisji CO2 w celu przeciwdziałaniu ocieplaniu klimatu, to jaką mamy strategię maksymalnych kosztów, jakie chcemy w tym celu ponieść? Jak uchronić się przed paradoksem, który daje się prowadzić do następującego rozumowania:
A) Podejmując wielkie koszta społeczne ograniczyliśmy emisję CO2 o 50% i klimat przestał się ocieplać. HURRAAA – nasze poświęcenie przyniosło oczekiwany skutek.
B) Podejmując wielkie koszta społeczne ograniczyliśmy emisję CO2 o 50% i klimat nie przestał się ocieplać. Znaczy… musimy ponieść jeszcze większe koszta i poświęcić jeszcze więcej z naszego dotychczasowego stylu życia.
Gdzie leży granica dla działań określonych w punkcie (B) ???
3) Czy dla ratowania opłacalności naszej gospodarki, która zostanie obciążona znacznymi kosztami redukcji emisji gazów cieplarnianych nie powinno sie rozpatrzyć wprowadzenia ceł importowych dla produktów pochodzących z krajów nie podejmujących działań w tym kierunku?
4) Czy w związku z planowanym rozwojem energetyki jądrowej nasz kraj już teraz nie powinien zacząć programu budowania rezewy strategicznej paliwa jądrowego – zanim cena materiałów rozszczepialnych na rynkach światowych gwałtownie wzrośnie,kiedy wszyscy “rzucą się” na uran?
5) Czy na niektóre kwestie związane z ochroną przyrody nie należy zacząć patrzeć przez pryzmat socjologiczny – jako na proces zastępowania w społeczeństwach rozwiniętych aracjonalego systemu aksjologicznego związanego z religią przez quasi-racjonalny, więc łatwiejszy do zaakceptowania w tych społeczeństwach, system aksjologiczny związany z ekologią? Czy w ten sposób nie łatwiej wyjaśnić tempo, w jakim następuje absorpcja eko-paradygmatu zwłaszcza w post-protestanckich środowiskach lewicowych na Zachodzie?
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.11.2008 - 16:46