a) Murzyni w USA (o pardą, niepoprawnie).
Sporo krwi się przelało. Było strzelanie do tłumów, były i Czarne Pantery. Zresztą trudno orzec, że sprawa jest załatwiona. A to demokracja, bądź nie bądź.
b) Irlandia Północna. Znów. Mówisz, że bez IRA Angole w ogóle by kiedykowlek uznali, że jest jakiś problem? Oni tam nie rozmawiają z pacyfistami, tylko z bojownikami (Sinn Fein). A zresztą mówimy przecież nie o dyktaturze, a o demokracji. Nawet jeśli ta demokracja trzyma sobie do ozdoby atrapę królowej.
c) Indie. Ja osobiście sądzę, ża Anglicy wycofali się nie tyle ustępując przed Gandhim, ale wiedząc, że nie dadzą rady z tym, co wybuchło chwilę później.
Jak skończył Gandhi?
Słyszałeś o wymordowaniu pasażerów całych pociągów przewożących hinduskich wyznawców Allaha do przyszłego Pakistanu?
Czy to nie ta nienawiść i przemoc, która każe tym biednym narodom utrzymywać najliczniejsze armie świata, budować broń atomową, topić w krwi od pół wieku Kaszmir — czy to nie ta nienawiść i agresja wygoniły Anglików? Anglików, przypomnijmy, demokratów. Wyczerpanych po przegranej (wbrew mitom) wojnie.
Ja nie kwestionuję samych rozmów pokojowych i dyplomacji w ogóle. Ale to ma sens jedynie w kontekście wszystkich innych czynników służących do zdobywania przewagi w konflikcie.
PS. A z Solidarności, faktycznie trzeba być dumnym. Z Okrągłego Stołu może mniej, bo cyrograf powodem do dumy nie jest raczej, ale trzeba powtarzać, że obyło się bez ofiar, co u nas niezwykłe.
PS2. Pierwotnie omyłkowo zaadresowałem wypowiedź do Anny Mieszczanek, co po interwencji Grzesia poprawiam niniejszym, przepraszając oboje uniżenie.
Grzesiu
a) Murzyni w USA (o pardą, niepoprawnie).
Sporo krwi się przelało. Było strzelanie do tłumów, były i Czarne Pantery. Zresztą trudno orzec, że sprawa jest załatwiona. A to demokracja, bądź nie bądź.
b) Irlandia Północna. Znów. Mówisz, że bez IRA Angole w ogóle by kiedykowlek uznali, że jest jakiś problem? Oni tam nie rozmawiają z pacyfistami, tylko z bojownikami (Sinn Fein). A zresztą mówimy przecież nie o dyktaturze, a o demokracji. Nawet jeśli ta demokracja trzyma sobie do ozdoby atrapę królowej.
c) Indie. Ja osobiście sądzę, ża Anglicy wycofali się nie tyle ustępując przed Gandhim, ale wiedząc, że nie dadzą rady z tym, co wybuchło chwilę później.
Jak skończył Gandhi?
Słyszałeś o wymordowaniu pasażerów całych pociągów przewożących hinduskich wyznawców Allaha do przyszłego Pakistanu?
Czy to nie ta nienawiść i przemoc, która każe tym biednym narodom utrzymywać najliczniejsze armie świata, budować broń atomową, topić w krwi od pół wieku Kaszmir — czy to nie ta nienawiść i agresja wygoniły Anglików? Anglików, przypomnijmy, demokratów. Wyczerpanych po przegranej (wbrew mitom) wojnie.
Ja nie kwestionuję samych rozmów pokojowych i dyplomacji w ogóle. Ale to ma sens jedynie w kontekście wszystkich innych czynników służących do zdobywania przewagi w konflikcie.
PS. A z Solidarności, faktycznie trzeba być dumnym. Z Okrągłego Stołu może mniej, bo cyrograf powodem do dumy nie jest raczej, ale trzeba powtarzać, że obyło się bez ofiar, co u nas niezwykłe.
PS2. Pierwotnie omyłkowo zaadresowałem wypowiedź do Anny Mieszczanek, co po interwencji Grzesia poprawiam niniejszym, przepraszając oboje uniżenie.
odys -- 25.08.2008 - 22:11