A tak – tym razem “wiem”! A raczej przewiduję. Mając w pamięci “pełne miłości” komentarze i notki Autorki odżegnujące się od diagnozowania cudzych przypadłości na odległość.
No trudno – nie we wszystkim dopada mnie skleroza… Ale cieszę się, że Pan się “z przykrością” dziwi. Niczego innego się nie spodziewałam. Pańska opinia w tym względzie nie jest dla mnie zaskoczeniem. Bynajmniej.
Miłego plażowania życzę...
p.s. Chyba komentarz Pana nie był spowodowany tym, że ktoś zakłócił Pański wypoczynek wakacyjny skarżąc się Panu na moją wredność? (Założyłam się.)
[edit]
I coś w tym jest, że jak się choć trochę z kimś rozmawiało, to można przewidywać czego się po nim spodziewać.
– rzekła Gretchen, dnia 17 miesiąca sierpnia, roku 2008. Do kogoś innego, co prawda.
:)
http://tekstowisko.com/comment/574518/No-to-przykro-mi
przepraszam, że nie odpowiedziałem wcześniej, ale trud, jaki włożyła Pani w ostateczne (mam nadzieję) sformułowanie swojej odpowiedzi, trochę mi przeszkadzał. Na wszelki wypadek zacytowałem Pani odpowiedź w takim kształcie, w jakim weszła ona w poniedziałek 18 sierpnia.
Niestety, po piątej bodaj ze środowych Pani wersji, kiedy to wciąż musiałem zmieniać swoją odpowiedź, a w przypadku PDA jest to pracochłonne i żmudne, straciłem dostęp do Internetu i trud mój poszedł na marne. Przez chwilę, kiedy przeczekiwałem załamanie się pogody w Alpach, widziałem jeszcze wersję datowaną 13.08.2008 – 23:57, do której pozwolę sobie jeszcze marginalnie nawiązać. Ubolewam, że niektórych z wersji nie było mi dane przeczytać, co prawdopodobnie wpływa na moją ocenę całości.
Zacznijmy jednak od kwestii merytorycznych. Przynajmniej w założeniu.
Nie zarzucałem Pani sklerozy (co akcentowała Pani we wczesnych wersjach swojej odpowiedzi). Zarzucałem Pani niczym nieuzasadnioną (moim zdaniem) prekognicję. Pani ma inne zdanie w tej kwestii, ale ja pozostanę przy swoim.
Dziwi mnie zadziwiające zagęszczenie uwag ad personam w Pani wypowiedziach. Także tych, które odnoszą się do mnie. Ponieważ Pani pyta, to muszę stwierdzić, że przeczytałem tekst Autorki i Pani oryginalną odpowiedź sam z siebie. Czy Pani naprawdę sądzi, że ja nie umiem czytać sam z siebie i nie mam własnych ocen?
W kwestii zaś zakładania się, to wiadomo między ludźmi, że nie jestem zainteresowany hazardem. Mam na to świadków. Tym bardziej cieszy mnie, że – w ostatnich redakcjach Pani odpowiedzi – wątek hazardowy został ograniczony, w szczególności zaś, że wycofała się pani z oferty podzielenia się ze mną wygraną za jeden z zakładów.
Muszę przyznać, że zakładanie się o ludzkie zachowania, zwłaszcza zaś wtedy, jeśli towarzyszy temu prowokowanie ich (choćby nawet uroczo nieudolne), znajduję jako wyjątkowo niesmaczne.
Ale to mój pogląd. Jak dotychczas nie traktowałem TXT jako kolektury. Muszę się temu przyjrzeć, bo zasadniczo ten rodzaj dewiacyjnego przystosowania do kryzysu anomicznego, kwalifikowany przez R.K.Mertona do innowacji, nigdy mnie nie interesował. Ani życiowo, ani badawczo.
I to tyle. Ze swej strony kwestię uważam za zamkniętą, choć z zainteresowaniem będę śledził dalsze Pani prace nad tekstem powyżej aktualizowanym. Natomiast nie zamierzam, w tym miejscu, toczyć z Panią polemik, które uważam za prowadzące donikąd i zaśmiecające wątek czemu innemu poświęcony. Było by miło, gdyby zechciała to Pani wziąć pod uwagę. Ale to już pani wybór.
PS Pani Gretchen będzie łaskawa wybaczyć ten zupełnie zbędny, choć myślę, że dla śledzącego go czytelnika zabawny wątek, który nieopatrznie wywołałem. Mam nadzieję go nie kontynuować. Przepraszam za zaśmiecanie.
Szanowna Pani Magio,
A tak – tym razem “wiem”! A raczej przewiduję. Mając w pamięci “pełne miłości” komentarze i notki Autorki odżegnujące się od diagnozowania cudzych przypadłości na odległość.
No trudno – nie we wszystkim dopada mnie skleroza… Ale cieszę się, że Pan się “z przykrością” dziwi. Niczego innego się nie spodziewałam. Pańska opinia w tym względzie nie jest dla mnie zaskoczeniem. Bynajmniej.
Miłego plażowania życzę...
p.s. Chyba komentarz Pana nie był spowodowany tym, że ktoś zakłócił Pański wypoczynek wakacyjny skarżąc się Panu na moją wredność? (Założyłam się.)
[edit]
I coś w tym jest, że jak się choć trochę z kimś rozmawiało, to można przewidywać czego się po nim spodziewać.
– rzekła Gretchen, dnia 17 miesiąca sierpnia, roku 2008. Do kogoś innego, co prawda.
:)
http://tekstowisko.com/comment/574518/No-to-przykro-mi
przepraszam, że nie odpowiedziałem wcześniej, ale trud, jaki włożyła Pani w ostateczne (mam nadzieję) sformułowanie swojej odpowiedzi, trochę mi przeszkadzał. Na wszelki wypadek zacytowałem Pani odpowiedź w takim kształcie, w jakim weszła ona w poniedziałek 18 sierpnia.
Niestety, po piątej bodaj ze środowych Pani wersji, kiedy to wciąż musiałem zmieniać swoją odpowiedź, a w przypadku PDA jest to pracochłonne i żmudne, straciłem dostęp do Internetu i trud mój poszedł na marne. Przez chwilę, kiedy przeczekiwałem załamanie się pogody w Alpach, widziałem jeszcze wersję datowaną 13.08.2008 – 23:57, do której pozwolę sobie jeszcze marginalnie nawiązać. Ubolewam, że niektórych z wersji nie było mi dane przeczytać, co prawdopodobnie wpływa na moją ocenę całości.
Zacznijmy jednak od kwestii merytorycznych. Przynajmniej w założeniu.
Nie zarzucałem Pani sklerozy (co akcentowała Pani we wczesnych wersjach swojej odpowiedzi). Zarzucałem Pani niczym nieuzasadnioną (moim zdaniem) prekognicję. Pani ma inne zdanie w tej kwestii, ale ja pozostanę przy swoim.
Dziwi mnie zadziwiające zagęszczenie uwag ad personam w Pani wypowiedziach. Także tych, które odnoszą się do mnie. Ponieważ Pani pyta, to muszę stwierdzić, że przeczytałem tekst Autorki i Pani oryginalną odpowiedź sam z siebie. Czy Pani naprawdę sądzi, że ja nie umiem czytać sam z siebie i nie mam własnych ocen?
W kwestii zaś zakładania się, to wiadomo między ludźmi, że nie jestem zainteresowany hazardem. Mam na to świadków. Tym bardziej cieszy mnie, że – w ostatnich redakcjach Pani odpowiedzi – wątek hazardowy został ograniczony, w szczególności zaś, że wycofała się pani z oferty podzielenia się ze mną wygraną za jeden z zakładów.
Muszę przyznać, że zakładanie się o ludzkie zachowania, zwłaszcza zaś wtedy, jeśli towarzyszy temu prowokowanie ich (choćby nawet uroczo nieudolne), znajduję jako wyjątkowo niesmaczne.
Ale to mój pogląd. Jak dotychczas nie traktowałem TXT jako kolektury. Muszę się temu przyjrzeć, bo zasadniczo ten rodzaj dewiacyjnego przystosowania do kryzysu anomicznego, kwalifikowany przez R.K.Mertona do innowacji, nigdy mnie nie interesował. Ani życiowo, ani badawczo.
I to tyle. Ze swej strony kwestię uważam za zamkniętą, choć z zainteresowaniem będę śledził dalsze Pani prace nad tekstem powyżej aktualizowanym. Natomiast nie zamierzam, w tym miejscu, toczyć z Panią polemik, które uważam za prowadzące donikąd i zaśmiecające wątek czemu innemu poświęcony. Było by miło, gdyby zechciała to Pani wziąć pod uwagę. Ale to już pani wybór.
PS Pani Gretchen będzie łaskawa wybaczyć ten zupełnie zbędny, choć myślę, że dla śledzącego go czytelnika zabawny wątek, który nieopatrznie wywołałem. Mam nadzieję go nie kontynuować. Przepraszam za zaśmiecanie.
yayco -- 18.08.2008 - 00:38