Przesadne porównanie. Ale faktycznie powinnam przestać krakać. Wczoraj rano, kiedy tylko się dowiedziałam, rzekłam sobie, że ten konflikt się rozszerzy poza Osetię. I co? :)
Wracając do Saaszkawilego i Gruzji…
Jest bardzo prawdopodobne, że dali się wmanewrować i faktycznie “zaczęli”. Od wielu dni rząd gruziński próbował doprowadzić do negocjacji z separatystami z Osetii. Coś “ostrego” musiało się pojawić w odrzuceniu oferty przez Osetyńców, coś co doprowadziło do podjęcia decyzji o interwencji pod hasłem “przywracania porządku konstytucyjnego”.
Ja nie mam złudzeń; od początku wszystko odbywało się pod kontrolą Rosjan i od początku działania szły w kierunku maksymalnego wykorzystania sytuacji Kosowa. Wymiana paszportów na rosyjskie, po to żeby teraz móc powiedzieć, że w zbuntowanych prowincjach 80% ludności stanowią “Rosjanie” (analogia do narodu “Kosowarów”). Nieustanne prowokacje, które musiały wymusić zdecydowane reakcje Gruzji, żeby pokazać ich jako “awanturników” (jak wcześniej Serbów). Itd., itp.
I na koniec… rozmowa Putina z Bushem na otwarciu olimpiady, w której na kilka godzin przed wkroczeniem dużych oddziałów rosyjskich do Osetii, ten pierwszy powiedział “war has started”. (Pierwszy podał tę informację Bloomberg, potem fakt tej rozmowy potwierdził Biały Dom.)
Teraz Rosjanie idą za ciosem; bombardując gruzińskie instalacje przemysłowe i wojskowe głośno wrzeszczą o “czystkach etnicznych” i “aktach ludobójstwa”, których rzekomo dopuszczają się Gruzini. (Identycznie, jak kiedyś UE i USA w przypadku Serbów w Kosowie).
I na to wszystko nabierają się całe stada baranów, które już zaczęły się zastanawiać czy to przypadkiem Rosja nie jest stroną pokrzywdzoną i usprawiedliwioną (bo przecież tam większość ludności “Rosjanie” stanowią), zapominając szybciutko, że południowa Osetia i Abchazja to formalnie prowincje państwa gruzińskiego. (Znowu kosowska analogia.)
Bananie
Przesadne porównanie. Ale faktycznie powinnam przestać krakać. Wczoraj rano, kiedy tylko się dowiedziałam, rzekłam sobie, że ten konflikt się rozszerzy poza Osetię. I co? :)
Wracając do Saaszkawilego i Gruzji…
Jest bardzo prawdopodobne, że dali się wmanewrować i faktycznie “zaczęli”. Od wielu dni rząd gruziński próbował doprowadzić do negocjacji z separatystami z Osetii. Coś “ostrego” musiało się pojawić w odrzuceniu oferty przez Osetyńców, coś co doprowadziło do podjęcia decyzji o interwencji pod hasłem “przywracania porządku konstytucyjnego”.
Ja nie mam złudzeń; od początku wszystko odbywało się pod kontrolą Rosjan i od początku działania szły w kierunku maksymalnego wykorzystania sytuacji Kosowa. Wymiana paszportów na rosyjskie, po to żeby teraz móc powiedzieć, że w zbuntowanych prowincjach 80% ludności stanowią “Rosjanie” (analogia do narodu “Kosowarów”). Nieustanne prowokacje, które musiały wymusić zdecydowane reakcje Gruzji, żeby pokazać ich jako “awanturników” (jak wcześniej Serbów). Itd., itp.
I na koniec… rozmowa Putina z Bushem na otwarciu olimpiady, w której na kilka godzin przed wkroczeniem dużych oddziałów rosyjskich do Osetii, ten pierwszy powiedział “war has started”. (Pierwszy podał tę informację Bloomberg, potem fakt tej rozmowy potwierdził Biały Dom.)
Teraz Rosjanie idą za ciosem; bombardując gruzińskie instalacje przemysłowe i wojskowe głośno wrzeszczą o “czystkach etnicznych” i “aktach ludobójstwa”, których rzekomo dopuszczają się Gruzini. (Identycznie, jak kiedyś UE i USA w przypadku Serbów w Kosowie).
I na to wszystko nabierają się całe stada baranów, które już zaczęły się zastanawiać czy to przypadkiem Rosja nie jest stroną pokrzywdzoną i usprawiedliwioną (bo przecież tam większość ludności “Rosjanie” stanowią), zapominając szybciutko, że południowa Osetia i Abchazja to formalnie prowincje państwa gruzińskiego. (Znowu kosowska analogia.)
CBDO.
Magia -- 09.08.2008 - 06:41