Zmęczenie materiału widać gołym okiem już od dawna. Od wyborów, a właściwie od słynnej debaty telewizyjnej pomiędzy Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim, pod skrzydłami Andrzeja Urbańskiego. Nigdy już Kaczyński nie odzyskał wigoru, pewności siebie, nigdy nie sformułował opinii, planu, projektu, czy nawet krótkoterminowego zadania, które by miało jakąkolwiek nośność.
Od pewnego czasu daje się zauważyć wzmożenie krytyki postępowania Jarosława Kaczyńskiego i całego Prawa i Sprawiedliwości. Najwyraźniej widać to w polskim internecie, zdominowanym przez prawicę i quasi prawicę, gdzie do komentatorów liberalnych, z pod znaku UPR czy Platformy Obywatelskiej, zaczynają dołączać konserwatyści. I nie tylko konserwatyści, ale również co bardziej świadomi dotychczasowi zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości,do których dotarło, że partia pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego do władzy nie wróci już nigdy. Co raz częściej błędy Kaczyńskiego nie pomijane są milczeniem, jak dotychczas bywało, lecz są otwarcie krytykowane. Sprawa 300 – złotowych diet, czy ingerencja w prywatne życie Ludwika Dorna, zostały poddane totalnej krytyce. Uznano, że kłóci się to wyraźnie z obliczem moralnej partii. Jest oczywiście spora grupa jednowymiarowych wyznawców Jarosława Kaczyńskiego, która tak jak kiedyś rozgrzeszyła go z koalicji z Lepperem i Giertychem, czy w innych konfliktach stawała zawsze po stronie szefa partii.
Ale również daje się zauważyć zmianę podejścia do PiS ze strony mediów mainstreamu. Najbardziej to widać po stronie dziennika “Rzeczpospolita”. Od pewnego czasu dziennikarze tej gazety nie piszą o PiS dobrze albo nie piszą w ogóle. Jeżeli pojawiają się w niej artykuły przychylne partii (albo Lechowi Kaczyńskiemu), to są one autorstwa ludzi wynajętych – jak nadworny politolog pisowski, Marek Migalski, czy szef tabloidu prawicowego, “Gazety Polskiej”, redaktor Tomasz Sakiewicz. W zamian za to mamy ostry wywiad z Ludwikiem Dornem, ciepłe słowa Bronisława Wildsteina i Igora Janke pod adresem inicjatywy konserwatywnej Ruchu Obywatelskiego “Polska XXI”, a także szerszy dostęp do gazety publicystów liberalnych. Ciekawe jest to, że “Gazeta Wyborcza” co raz częściej poddaje krytyce polityków i działania Platformy Obywatelskiej, a ciepło pisze także o Ujazdowskim, Dutkiewiczu i ich stowarzyszeniu. Czyżby próba budowy trzeciej nogi po prawej stronie polskiej estrady politycznej?
Wracając do sprawy opozycyjności PiS.
Jest oczywiście jasne, że Jarosławowi Kaczyńskiemu w opozycji nie jest łatwo. Program jego partii nie rożni się specjalnie od programu PO. Dodatkowo jeszcze Donald Tusk zmienił swoje oblicze i “wrzucił” na twarz maskę populistyczną, jak choćby w sprawie tak zwanej kastracji chemicznej pedofilii. Kaczyński, aby przebić Dorna, musiałby zaproponować plan kastracji pełnej, a może jeszcze lobotomii…
Do tego jeszcze zapewne obawia się konfliktu wewnątrz partii – w obliczu nadchodzącego kongresu, w listopadzie tego roku. Wprawdzie już partyjnej czystki raz dokonał, pozbawiając partię wiceprezesów i marginalizując, wręcz wycinając ludzi z dawnego Przymierza Prawicy, ale zło ( w jego głowie) nie śpi. Tak odczytuję ruch, mający na celu usunięcie Ludwika Dorna z partii. Dorn, nawet w ostatnim rzędzie ław sejmowych i piszący tylko na swoim blogu, był groźny dla Kaczyńskiego. Swoją “godną postawą” denerwował Kaczyńskiego. To był fałszywy ton w jego pudle rezonansowym, na które składają się tuzy intelektu, Brudziński, Suski, Gosiewski, Kuchciński, Kurski, Putra, Szczypińska, Kempa, Zieliński (sekretarz generalny PiS – ktoś widział jego twarz?!)…
W partii Kaczyńskiego można milczeć albo mieć zdanie prezesa – ewentualnie się durnowato uśmiechać. I realizować naczelny plan wodza.
A tym planem jest osłabianie Platformy – za każdą cenę. Kaczyński nie ma innego planu wzbogacenia swojej opozycyjnej działalności. Wszystkie te projekty przyciągnięcia młodzieży i inteligencji skończyły się fiaskiem. Również projekty zmian w konstytucji nie cieszą się nadmierną popularnością.
Kaczyński liczy również na to, na co liczy każdy populista – ze sytuacja ekonomiczna i społeczna się rozchwieje na tyle, że będzie można z niej skorzystać, w myśl zasady – im gorzej w kraju, tym lepiej dla mnie. Stąd to tulenie się do Janusza Śniadka i “Solidarności”, stąd próby wygrywania sprawy stoczni w kontekście politycznym.
Jest druga część planu, czyli reelekcja Lecha Kaczyńskiego. I można już chyba powoli zakładać, że szef PiS przyjął taktykę, że jest to dla niego cel najważniejszy. Sytuacja wygląda tak, że PiS do Sejmu wejdzie , jeżeli nie ulegnie destrukcji, może pod wpływem innej siły politycznej. Ponowny wybór Lecha Kaczyńskiego dał by mu komfortową sytuację. Tylko, że tak jak nie ma pomysły na własną partię, tak również nie ma pomysłu na odbudowę pozycji Lecha Kaczyńskiego. Elektorat negatywny obecnego prezydenta jest wyjątkowo stabilny, i nawet, jeżeli wejdzie on do drugiej tury wyborów, to niezależnie od tego, kto będzie stał na przeciwko niego – Tusk, Dutkiewicz, Cimoszewicz, czy…Tomasz Lis – Kaczyński będzie skazany na porażkę.
Kongres listopadowy będzie ciekawy. Nie należy się oczywiście po nim spodziewać fajerwerków projektów, ani zmian kadrowych. Mówi się o nowym programie społecznym, ale i tak najważniejsze będzie przemówienie wodza. To co się w partii dzieje, będziemy odczytywać z tego nie co kto mówi, ale czego nie mówi, na którym miejscu znalazł się na liście wystąpień, gdzie siedzi – i jak długo będą trwały oklaski… Nie wiem, gdzie kongres będzie się odbywał, ale Sala Kongresowa w PKiN byłaby na miejscu, koniecznie z czerwonym wystrojem…
Azrael
Artykuł ukazał się również na portalu publicystycznym mojeopinie.pl
P.S. 16.00 – Oto jakbt na zawołanie, potwierdzenie tez mojego artykułu;
komentarze
To już nie jest tylko problem
Pisu.
To jest problem zgrania się całej tzw. klasy politycznej a faktycznie politycznej hałastry.
Już nikt, kto ma trochę rozsądku nie zagłosuje ani na Pis ani na Po ani na PSL.
Sitwa spod znaku Kalisza i Napieralskiego to już tylko żałość.
No to media, które faktycznie pełnią rolę parti politycznych usiłują nam suflować nowe.
I te nowe jest również żałosne.
Zza Dutkiewicza wydzierają chitre oczka zgranych i nieudacznych facetów – Rokity, Zalewskiego, bo Ujazdowski to nawet litości nie wzbudza tylko śmiech.
Pytanie co kombinują Dorn albo Marcinkiewicz nikogo nie obchodzi.
No i po lewej strony Celiński, Balicki czyli tzw. uczciwa twarz lewicy.
O Celińskiego, jak się kogoś w okolicach Wyszogrodu spyta to nie odpowiadają o ideach tylko pokazują wykupione działki.
Jednym słowem odgrzewane kotlety to dość uprzejme określenie jest.
Całe te pokolenie mieszające w politycznym kotle powinno już pójść na szczaw.
Tak samo, jak wcześniej różne Leppery, Korwiny itp.
Albo Mazowiecki, czy Wałęsa.
Pytanie skąd wyjdą następcy?
Ano, moim zdaniem kryją się na razie za plecami liderów.
Igła -- 02.10.2008 - 13:24Jeden Sikorski się nie kryje.
@Igła
Tak, masz rację – mniej, lub bardziej to wszystko zgrane karty. Tylko, co albo kto jest wstanie tę petryfikację układu zmieniić?
Azrael -- 02.10.2008 - 13:30Nie wiem?
Na świecie najpierw na ulicę wychodzą anarchiści, potem studenci a na końcu robotnicy.
U nas na ulicę wychodzą matki z dzieckiem w wózku, emeryci oraz słuchacze RM.
Żadne z nich nie interesuje się polityką.
Tak naprawdę, polska klasa średnia, i średnio niższa nie jest zainteresowana zmianami. Raczej potrzebuje utrzymania tego co widać.
Zmianami zainteresowany jest średni i wielki biznes. Bo mu się ciasno robi.
I widzi niekompetencje oraz pada ofiarą korupcji.
Czy jest w stanie wygenerować zmiany?
Nie jest.
Boi się i woli płacić.
Igła -- 02.10.2008 - 13:38I znów...
... przyznam Ci rację. Patrząc na wszystkie inicatywy, jakie się rodziły, zawsze byłem pewien, że umrą – chyba, że jakiejś sile politycznej zależało na wykorzystaniu jej dla własnych celów.
Azrael -- 02.10.2008 - 14:30W trakcie kryzysu podsłuchowego na Węgrzech, zazdrościłem Węgrom ich odzewu – na uliacach. U nas nie widzę takiego przypadku, aby “lud” spontanicznie wyszedł na ulice.
To dla utrudnienia..
..dodam.
Używanie w stosunku do polskich stronnictw-partii politycznych określeń typu – lewica, prawica, centrum, konserwatyści, liberałowie, nacjonaliści, narodowcy, faszyści, wolnościowcy itp mija się z celem.
To można od biedy dopasowywać do poszczególnych ludzi/polityków/publicystów/blogerów.
Wolę określenia – sitwa, agentura, grupa interesu, kanapa, banda, lobby, łobuzeria, zdrajcy, bezideowa klika itp. itd.
One oddają stan faktyczny.
Igła -- 02.10.2008 - 15:03Hm, powiem tak,
Azrael ma rację, igła ma rację i nawet Wildstein ma rację:)
Jak w tym żdyowskim dowcipie.
W sumie ja też mam rację pewnie.
A poważniej, to tak, PiS nie ma wiele wyborcom do zaoferowania, PO też nic, ruch Polska XXI jeszcze mniej.
grześ -- 02.10.2008 - 15:19Lech Kaczyński zaś elektorat negatywny w dużej mierze ma na własne zyczenie i nie robi nic, by to zmienić.
He!
Panowie.
Polska XXI jest potrzebna obecnym prezydentom miast wyłącznie na wybory samorządowe.
Później to zdechnie.
Human Bazooka
Mad Dog -- 02.10.2008 - 15:42Dzisiaj oglądałem wystąpienie
Jarosława Kaczyńskiego domagającego się debaty w sprawie zagrażającego Polsce kryzysu finansowego. Wcześniej o groźbie takiego kryzysu mówił jego Wielce Szanowny Brat.
Czy kryzys taki nam grozi?
Bardzo możliwe.
To może Kaczyńscy mają rację bijąc na alarm?
Problem w tym, że bijąc na alarm prowokują panikę, a ta z pewnością do takiego kryzysu doprowadzi. Chcą dokopać rządowi nawet kosztem załamania polskiego rynku.
Już słów po prostu brak…
Artur Kmieciak -- 02.10.2008 - 20:46Arturze,
a myślisz, że PO by się zachowało inaczej gdyby sytuacja była odwrotna?
Bo jakoś nie mam złudzeń wielkich.
pzdr
grześ -- 02.10.2008 - 20:48grześ
Jak by się tak zachowało to bym napisał to samo. Ale się tak nie zachowało więc nie mogę potępiać PO za to co zrobiło PiS.
Artur Kmieciak -- 02.10.2008 - 21:11Naprawdę sytuacja jest bardzo delikatna i jeden nieodpowiedzialny sygnał może spowodować nieszczęście.
Prezydent powinien pierwszy o tym myśleć.
Wildstein, Kłopotowski
intelektualiści się kruszą?
no ale jak przyjdzie wojna wrócą, zawsze wracają
prezes,traktor,redaktor
max -- 02.10.2008 - 22:23