Na świąteczny stół

Istnieje w naszej polskiej tradycji kult wielkiego żarcia na święta.
Nie hołduję tej tradycji od wielu lat.Nie ten wiek i nie to zdrowie.
Z tej okazji nasunęły mi się wspomnienia z pobytu w Irlandii.
Pojechaliśmy z małżonką w odwiedziny do najstarszego wnuka.
W zapowiadanych atrakcjach wnuk obiecał ucztę dla mojego podniebienia.Wnuk kucharzy.Jest zaprzeczeniem stereotypowego kucharza;wysoki i chudy.
Moja krew,a co!
Wziął sobie w ambit ostatecznie przekonać mnie do wołowiny i jagnięciny i zaserwować specjaly z ryb,których w Polsce nie uświadczysz.
Niektóre potwory(ryby) były straszne,no i dziwne,ale za to smakowitości niepowtarzalne.
No,ale pisać miałem o mięsiwie.
Powiem wprost i jednoznacznie;takiej wołowiny i jagnięciny dotychczas nie jadłem.Pomijam już kunszt i przygotowanie.
Mięso jako takie ma takie własności,których nie czułem na języku do tej pory.
Szczególnie zaimponowala mi kruchość,smak i delikatność mięs.Dyskutowaliśmy ciutkę przy kufelku,czy lampce,czym jest spowodowana ta różnica
w jakości,smaku i wyglądu.Przecież nie tylko rasa zwierząt.
Wyjaśnienie jest wielorakie.Do jednych z ważniejszych należy absolutnie przestrzegany reżim technologiczny chowu,normy żywieniowe.Dyscyplina wieku zwierząt,parametrów tuszy itd.
Także swoiste,unikalne metody mieszanek pasz,i co najciekawsze:niektórzy farmerzy poją zwierzaki alkoholem.

Bulwersujące jest,że u nas nie mogę kupić podobnego mięsa.

W najbliższe Święta delektował będę się rodzimym,królikiem i bażantem i irlandzką jagnięciną.

Wszystkim Wam życzę samych wspaniałych smaczności !

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Ja to chyba bym wolał

od tej irlandzkiej jagnięciny irlandzką whisky, a w ogóle głodny się robię po tych pana tekstach plastycznych.


Witaj Grzesiu!

No i znowu mnie drzaźnisz.
Jak mięso to mięso znaczy.
Jeśli zaś o trunkach gaworzyć bedziemy to i buteleczka przedniego,dwunastoletniego Jamesona się znajdzie!
Mam butelczynę w pamiątkowej tubie,wszelkimi autentykami z wytwórni i osobistą dedykacją.
Przecież,będąc w Irlandii nie mogłem ominąć destylarni.


Że wtrącę.

Nie zajedliście, stąd zapamiętany smak. Jak zapamiętać smak, jak się wrzuca w siebie bez opamiętania przeróżne jadła.


3o lat

Tyle (mniej więcej) żyłem na świninie i z rzadka wołowinie, też niedobrej, bo skąd w PRL-u mięsne bydło? Ryby na szczęście sam potrafiłem sobie złowić. A później wyemigrowałem do Hiszpanii i poznałem smak koźliny i baraniny. I smak wszystkich dziwnych stworzeń z morza. Jakby tak jeszcze chleb potrafili upiec i piwo uwarzyć, to byłoby jak w raju :-).


I brandy!

Brandy z Jerez. Coś z czym konkurencji nie wytrzymują nawet najprzedniejsze whiskey, bez urazy :-).


WItaj Zenku! :)

Udało mi się troszkę poszwędać w tym roku. Po pierwsze byłam tam, gdzie jeszcze mnie nie było, czyli w Szkocji.
Nie pojechaliśmy do żadnego dużego miasta i do żadnego hotelu. Pojechaliśmy na szkocką wieś.
Tak pysznej jagnięciny, jak ta swojska-szkocka, to w życiu nie jadłam i pewnie już jeść nie będę!
Wspomnę też o lokalnym i wielce tradycyjnym przysmaku – haggis, czyli owczych płucach, wątrobach i sercach duszonych z dodatkiem różnych ziół w owczym żołądku. Pycha!
(Dotyczy to tylko wersji podawanej w przydomowych jadłodajniach, a nie “supermarketowej” mamałygi, sprzedawanej pod tą samą nazwą.)

Napitki “wyskokowe” jedynie z maleńkich, przydomowych destylarni. (Jakoś im wolno. A tu, np. po śliwowicę łącką, to trzeba “ukradkiem”.) Dostępnych tylko na lokalnym rynku (żadne tam “supermarketowe badziewie”). Poezja po prostu.
A widoki? Dzikość klifów, wrzosowiska, mniej lub bardziej zapomniane zamczyska i wszechobecne stada owiec – niezapomniane…


Magio

Wszystko to jest u meni w Golinie. Nie ma co prawda klifów, wrzosowisk, zamczysk, owiec, łyskacza i hagiszczaka, ale wszystko, poza tym, jest.
i tego się trzymam. Pozdro!

Wspólny blog I & J


Jacku

Aleś mnie uśmiechnął. Od ucha do ucha. :D

Mam nadzieję, że zachwycając się szkocką wsią i jej specjałami niczego Golinie nie odbieram.
Mnie już od dawna fascynuje poznawanie “lokalności”. Malusich społeczności, trwających “przy swoim”. “Globalność”, ze swoim wrzaskliwym blichtrem i pustotą, mnie męczy i nuży.

Jedyne miasto, do którego od czasu do czasu mnie ciągnie, to Barcelona. I ją też udało mi się w tym roku znowu “nawiedzić”. Na kilka dni ledwie, ale to wystarczyło by przypomnieć sobie i odświeżyć w pamięci, katalońskie, miejskie klimaty.

Pozdro.


Sympatyczne

to,że wpadliście do mnie i kilka swoich uwag napisaliście.
Może postaram się w jednym wpisie napisać do wszystkich,spróbuję.

Dorciu pewnie,że masz rację,obżarstwo zawsze kończy się niestrawnością,oraz innymi przypadłościami,których tu nie warto przytaczać.

Rollingpol trafiłeś w sedno.Poza typową polską kuchnią istnieją inne lżejsze,smaczniejsze i zdrowsze.
W dalszej części powrócę do wrażeń z Hiszpanii.

Magio też nam się udało zjeździć trochę po Europie i nie tylko.
W pełni popieram Barcelona jest cudowna!!!Bardzo,ale to bardzo chciałbym tam jeszcze powrócić na kilka dni.
Kuchnia hiszpańska całkiem nam odpowiadała.
Jesteśmy zachwyceni Hiszpanią i Kanarami.Szkoda tylko,że mogliśmy to zobaczyć dopiero teraz na starość.
Szlag mnie trafia,że tak późno trafiły się takie możliwości.
Pociechą jest to,że wrażenia i wspomnienia rekompensują tę cholerna przeszłość.

JJ nie wiem,jak wygląda Golina,domyślam się,że krajobraz i życie jest u Was sielskie i anielskie.
Na starość człowiekowi tęskno za spokojem,z daleka od gwaru i pośpiechu miast.
Atmosfera wsi i małych miasteczek jest niepowtarzalna.W każdym takim zakątku jest swoisty urok i piękno.

Nie byłem w wielu miejscach na świecie,a i w wielu byłem.Bardzo chciałbym zobaczyć jeszcze sporo punktów na mapie.Nie tylko poza granicami kraju.
Polska jest także piękna.Wiele tu osobliwości,rzeczy przemawiających do wyobraźni,pozostawiających niezatarte wspomnienia.
No niestety nie da rady.Nie te lata,nie te siły,co by pragnieniom radę dały.
Pozdrawiam


Zenku,

Zenek

Nie byłem w wielu miejscach na świecie,a i w wielu byłem.Bardzo chciałbym zobaczyć jeszcze sporo punktów na mapie.Nie tylko poza granicami kraju.
Polska jest także piękna.Wiele tu osobliwości,rzeczy przemawiających do wyobraźni,pozostawiających niezatarte wspomnienia.
No niestety nie da rady.Nie te lata,nie te siły,co by pragnieniom radę dały.
Pozdrawiam

Ale do Sandomierza to siły znajdź kiedyś:), z chęcią się spotkam na jakie piwo i za przewodnika posłużę:)

No chyba że znasz.

No i miasto Ojca Mateusza:)


@JJ

ty widzę niczym Kant albo inny Flaubert.

ale fakt, podróżowanie z jednej strony jest przereklamowane, a z drugej nie, wszystko zależy od odpowiedniego podejścia.

Ja tam poza odwiedzeniem Meksyku, skandynawii, Transylwanii, Brazylii, USA, Kanady, Hiszpanii, Islandii, Francji, setek miejsc w Dojczlandzie i w Polsce to właściwie podróży nie planuję:)

a i te planowane to oczywiście na razie sfera marzeń w większości.


Szanowny Grzesiu

wielkie dzięki za sympatyczne zaproszenie,sam miód na serce!

Obecnie żadnej deklaracji składać nie mogę,bo sam,bez połówki nie podróżuję.
Nie dopisuje nam zdrowie ostatnio.To nie sprzyja żadnym eskapadom.

Wyobrażam sobie,że byłoby to zajefajne spotkanie.
Czas pokaże,podziękowania i tak się należą.
Pozdrawiam


To życzę zdrowia,

panu i połówce.
Zaproszenie do Sandomierza dla obojga Państwa, no:)


Subskrybuj zawartość