Ludzie których spotkałem 3

Był to człowiek przed emeryturą, pracował jako kowal w firmie budowlanej.
Jak to w tych zawodach bywa od kieliszka nie stronił. Szczycił się tym, że naukę zawodu pobierał u bardzo dobrych kowali, często powtarzał, że za jego naukę ojciec zapłacił pięćdziesiąt rubli w złocie. Fakt, był bardzo dobrym kowalem, metal w jego rękach był całkiem posłusznym tworzywem, potrafił wykuć wszystko, od podkowy do różnych liści czy kwiatów.
Jednak jak wspomniałem lubił czasem trochę łyknąć i to najczęściej w pracy.
Gdy wracał do domu lekko podcięty przychodziły mu do głowy najgłupsze pomysły.
Były to wczesne lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku, wtedy po ulicach podwórkach, chodzili ludzie ostrzący gospodyniom domowym, noże, nożyczki i tp.
Chodził taki i po Biskupcu, na plecach niósł szlifierkę przypominającą maszynę do szycia, stawiał to urządzenie na ziemi, krzyczał: „noże ostrzę, noże, nożyczki”, pedałował jak w maszynie do szycia, kamień się obracał, ostrzył, inkasował zapłatę i wędrował dalej.
Nie zawsze ta sztuka mu się udawała, czasem po tym ostrzeniu nóż był tępy jak kawał kołka.
Miał to w głowie Pan Jan, on mistrz co się zowie i taki patałach.
Przechodząc przez przejazd kolejowy, w tym miejscu bardzo szeroki, zobaczył z naprzeciwka człeka z ostrzałką na plecach.
Zatrzymał go na środku przejazdu i zaczął szukać po kieszeniach, urządzenie to było ciężkie więc ostrzący zdjął je z pleców, postawił i czekał aż Pan Jan znajdzie narzędzie do naostrzenia.
Poszukiwania trwały, przy pomrukach zaraz, zaraz, po dłuższej chwili wyciągnął z kieszeni scyzoryk i stwierdził: „to jest bardzo ostry dobrze naostrzony scyzoryk, a ja chcę żeby Pan go stępił”! Nie będę opisywać co dalej się działo i jaka litania obelg spotkała pana Jana.
Innym razem spotkał kilkuletniego syna sąsiadów, zbliżali się już do domów, wtedy Pan Jan spytał chłopaka – czy potrafisz rzucać kamieniami? Dzieciak stwierdził, że tak.
Pan Jan wyraził zwątpienie w te umiejętności stwierdził, może i jakoś rzucasz, ale na pewno w nic nie możesz trafić. Chłopczyk się zaperzył, jak to, on bardzo dobrze rzuca i trafia we wszystko co tylko zechce. Pan Jan dalej głośno wątpił w takie zdolności małolata.
Tymczasem domek sąsiada zbliżał się nieuchronnie i wtedy chłopak usłyszał: ale w to okno nie trafisz. Trafił! Posypały się szyby, było to okno sąsiada, ojca chłopca.
Takich pomysłów Pan Jan miał pełną głowę, innych już nie pamiętam, szkoda.
W pracy też miał pomysły.
W tamtym okresie mieszkałem nad biurem, do mieszkania wchodziło się długim ciemnym korytarzem, drzwi na korytarz otwierało się tak, że część korytarza była zasłonięta drzwiami.
I w tym to zakątku lubił wylegiwać się mój owczarek niemiecki, jak ktoś wchodził zasłaniał go drzwiami, zamykał drzwi i stawał oko w oko z tym przyjemniaczkiem bez możliwości wycofania się. Zwierzę to było wyjątkowo wredne w stosunku do ludzi, wszyscy to wiedzieli i pukali dotąd aż ktoś ich wpuścił, fałszywe psisko przez ten czas siedziało cicho czekając na okazję.
Dla Pana Jana nie było to tajemnicą. Po jednym głębszym zaczął mnie poszukiwać, w biurze nie zastał (byłem na budowie), poszedł do mieszkania spytać żonę gdzie jestem.
Zastukał, nikt nie odpowiedział, otworzył drzwi, wszedł, zamknął za sobą drzwi i spotkał się z psimi kłami, pies złapał za to co akurat miał naprzeciwko pyska.
Dobrze, że żona usłyszała szamotaninę i wyratowała z psiego pyska Pana Jana.
Dowiedział się, że mnie w domu nie ma i zszedł do biura, do księgowości gdzie siedziały cztery panie. Zaczął im opowiadać jakiego wrednego mam psa, który złapał go za klejnoty rodzinne i chciał je odgryźć. Panie zwątpiły w opowieść, na co Pan Jan spuścił spodnie pokazując w całej okazałości nadwyrężone klejnoty.
Mimo jego psot był bardzo lubiany, więcej takiego oryginała nie spotkałem.

Arras, specjalista od klejnotów

Arras_001_0.jpg

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Piesiu cudny,

acz te owczarki to bywają widać wredne, ja mieszkałem przez 2 lata z mieszańcem rottweilera i owczarka.
Eh, ile przygód z nim było.
Acz źle skończył, no, ale niestety pomimo, że niekiedy kochany był, to był agresywny i co gorsza nie tyle agresywny co nieobliczalny i w tedy agresywny.

A ten pan jan to pomysły miał ciekawe.
Z fantazją gość, widać.
Pozdrawiam i czekam na dalsze dosłony tej galerii intrygujących postaci.
A może by cykl o psach też kiedyś napocząć?
Co pan, panie Wiki 3, na to?
Trochę miłośników psów na TXT jest, a zdominowani przez kociarzy jednak tekstowo i obrazkowo jesteśmy:)
Więc dać im odpór należy:)


Grześ

“A może by cykl o psach też kiedyś napocząć?”

Już kiedyś pisałem o psach:

http://zebrane-doswiadczenia.salon24.pl/48421,index.html

Pozdrawiam


Wiki,

a to czytałem, nawet chyba skomentowałem.
Piekny tekst, przeczytam jeszcze raz.

Ale wiesz, materiału (znaczy psów i wspomnień z nimi masz pewnie więcej niż na jeden tekst), no i zdjęcia można wkleić:)
No a zresztą jak tamten tekst pisałeś, to jeszcze TXT nie było, więc coś special psiego i o piesach dla TXT kiedyś zamawiam:)

Pozdrówka.


Subskrybuj zawartość