Polowanie

Przyrodą byłem zafascynowany od najmłodszych lat, a polowanie to element przyrody.
Zwierzęta drapieżne polują na potencjalne ofiary by przeżyć, Zresztą prawie wszystkie istoty żywe muszą coś zabić by żyć. Ot choćby mały zajączek pałaszując jakiś kwiatek, czy wróbelek zjadając nasionko. Więc cały łańcuch żywieniowy jak widać opiera się na mordzie.

Sam nie polowałem, ale byłem bardzo często zapraszany przez znajomych myśliwych na różne polowania. Sam nie polując miałem możliwość bezstronnej obserwacji zachowań myśliwych.
Oj różnie było z tymi zachowaniami różnie! Tam wychodziły na wierzch ludzkie charaktery,
zachłanność, brak odpowiedzialności, tchórzostwo, sobkostwo.
Były też zachowania godne pochwały, koleżeństwo, odpowiedzialność i umiar.

Z pierwszym myśliwym z jakim się zaprzyjaźniłem był leśniczy z leśniczówki w lasach przyległych do jeziora Łańsk i sławnej Lalki. Było to leśnictwo Zazdrość.
Ja miałem lat 14 on żonę i dwójkę małych dzieci. Że różnica wieku duża? To w takim środowisku bez znaczenia. Byłem świadkiem jak w jednym kółku myśliwskim młodzi myśliwi z mozołem „wlekli” ze sobą dziadka dziewięćdziesiąt letniego na wspólne polowania.

Więc ten leśniczy, malutki z krótkim wąsikiem, wypisz wymaluj Wołodyjowski, miał dubeltówkę i mógł polować, niestety nie w tych lasach.
Te lasy i zamieszkująca je zwierzyna należały do władców PRLu, nie do jakiegoś tam plebsu.

Jednak leśniczy dawał sobie radę bez strzelby (strzał mógł być usłyszany przez strażników z KBW).
Polował z psem i bagnetem! Wszystko to odbywało się cichusieńko, pies przytrzymywał młodego dziczka, „Wołodyjowski” traktował go bagnetem. Zabijał tylko tyle ile jego rodzina potrzebowała.
To były polowania najbardziej zbliżone do naturalności.

Najmilsze co mnie w tej dziedzinie spotkało, to polowanie na bagnach biebrzańskich w okolicach Lipska.
Byłem tam ponad tydzień, była łódka, spanie na Biebrzy, polowanie na kaczki i jedzenie które teraz nie jednemu zjeżyłoby włos na głowie.
Ja jednak znowu bym tak chętnie jadł, wspaniała gruba na 10 cm słonina, chleb wiejski.
To naprawdę jest bardzo smaczne. Tylko kto teraz widział taką słoninę?
No i przyroda, kryształowa woda, piękna zieleń, wspaniałe widoki, mnóstwo dzikiego ptactwa.
Oczywiście krzakówka też była!

Teraz przejdę do polowań nieco innych. Wymienię jedynie drastyczne przypadki, których byłem świadkiem.
Dzikowo koło Górowa Iławeckiego, zbiorowe polowanie na dzika, lisa.
Przez cały dzień nic, dosłownie nic, wiele kilometrów w nogach. Pieniądze wydane na transport, nagankę brak zwrotu pieniędzy! Po drodze do leśniczówki jeden z myśliwych zobaczył mysz, pewnie była chora – nie uciekała, prawie przyłożył do niej lufę i zastrzelił (raczej rozstrzelił).
Postanowili zemścić się na podrzucanym do góry starym berecie, bez skutku, strzelcy z nich byli marni.
Wtedy kolega powiedział, że ja im pokażę jak się strzela, wywołało to ogólną wesołość.
Nie wiedzieli biedacy, że ja z dubeltówką byłem za pan brat od najmłodszych lat, polował wujek i stryjek, koledzy, dość, że dużo strzelałem.
Leśniczy pewny swego postawił na kartę swoją czapkę służbową, no i ją stracił!

Myśliwi wściekli, nie potrafią już ukryć swojej złości. Wracamy ciężarowym samochodem Lublin, brak plandeki, przejmujące zimno do tego mżawka.
I raptem jest! Jest na czym wyładować swoją wściekłość. Na polu żeruje duże stado wron i gawronów.
Łomoczą w dach szoferki, kierowca zatrzymuje się.
Ptaszyska nieświadome co może je spotkać nie reagują na stojący w pobliży samochód.
Rozlega się kanonada, wprost nieprawdopodobne, wszystkie ptaki odlatują!

Nie będę pisać jak wyglądała dalsza droga, „mięsa” ile tam padło wystarczyłoby pewnie na wykarmienie średniego województwa.

Kolega był na to polowanie zaproszony, więcej pomimo zaproszeń, tam już nie pojechał.

Okolice Giżycka, znowu zbiorowe polowanie, tym razem na zające, jest grudzień, lekki mrozek, przed samymi świętami.
Wynik polowania bardzo mizerny, nie każdy ustrzelił szaraka na święta.
Wracamy, w rozproszeniu po głęboko przeoranym polu, w oddali widać duży staw, na nim w słońcu lśni czysta tafla lodu.
Myśliwi wleką się noga za nogą potykając o zamarznięte grudy, raptem wyrywa się szarak i mknie prosto na staw.
Zając zaczyna się ślizgać, nie może uciec, właściwie jest w jednym miejscu mniej więcej na środku stawu.
Myśliwi odzyskują werwę, jak sprawnie otoczyli staw! Zaczyna się strzelanina, każdy z nich widzi jedynie zająca na lodowej tafli, nie widzą siebie naprzeciwko z drugiej strony stawu.
Śrut jest obecny wszędzie, jakim cudem biedny oszalały ze strachu szarak z rozjeżdżającymi się na wszystkie strony skokami łapie wreszcie przyczepność i ucieka?
Dlaczego wszyscy myśliwi są cali?

Kolega z którym byłem na tym polowaniu nie zawsze miał takie szczęście.
Dwa razy został postrzelony śrutem, całe szczęście lekko, jedną śrucinę nosił pod skórą w wardze do śmierci, podobno na pamiątkę!
Miał też gorszą przygodę podczas polowania zbiorowego na dziki. Jego kolega myśliwy strzelił wzdłuż linii.
Mało, że złamał regulamin i zdrowy rozsądek, to strzelał loftkami, loftkami których nie wolno było stosować już od wielu lat.
Jedna z nich przeszła przez udo, uszkadzając tętnicę. Kolega upadł, sprawca zabrał się i odszedł!
Całe szczęście, że z drugiej strony stał lekarz który to wszystko widział, zatamował krew, szybko odwieziono do szpitala.
Kolega potem opowiadał mi, że to wszystko nic, najgorsze było czyszczenie przestrzeliny, jak mówił „wecowano” ją bandażem przeciągając bandaż z jednej strony na drugą.
Wstawiono mu kawałek sztucznej tętnicy i dalej polował.
Na sprawie ratował kolegę jak potrafił, widać tam było solidarność myśliwską, tylko szkoda, że jednostronną.
Ale mimo takich przypadków, polowanie jest wspaniałe!

Należy jednak pamiętać, że:

pol.jpgTablica z lasu miejskiego w Olsztynie, rok 1958.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Wiki! Pan takie rzeczy straszne opowiada,

a tu żaden jeszcze obrońca przyrody dzikiej się nie wpisał?

Dziś to ludzie już nauczeni, że udka kurczaka to pochodzą z półki w supermarkecie, a zabijaniem to zajmują się jacyś (tfu!) rzeźnicy.

Opisał Pan różne strony łowieckiej rzeczywistości.
Faktycznie, zdarzają się wśród myśliwych niegodni tego miana “sportowcy”, ale myśliwi z prawdziwego zdarzenia, szanujący zwierzynę, nadal występują w przyrodzie.

Tak całkiem na marginesie, to moim zdaniem każdy mężczyzna powinien umieć dobrze władać bronią i sztukę takowej posiadać. A niechby i na śrut, ostatecznie.

Pozdrawiam


Otóż ja się wpiszę.

Właśnie przeczytałam.

Zawsze takie relacje z polowań budzą we mnie ogromne obrzydzenie.

I, choć już co najmniej kilka osób próbowało mnie przekonać, moja emocjonalna reakcja się nie zmienia.

To jest obrzydliwe. Zabawa dorosłych ludzi w osaczanie, w okrążanie przerażonego zwierzęcia.

Do tego jeszcze cała ta ideologia, że to właśnie cel słuszny nader im przyświeca.

Pan zdobył się na pewną szczerość, i pisze Pan o tym, w jakim stopniu jest to odreagowanie swoich codziennych frustracji.

Ohyda.

Wstrętne.

Chłopcy kochający przyrodę mordują wytropione z wysiłkiem zwierzęta.

Bo im to na męskość robi?

Bo mają broń i moc?

Idźcie chłopaki na wojnę.

Wojna też jest obrzydliwa, ale przynajmniej spotkacie takich samych naprzeciw siebie.

Ludzi, którzy sobie to świadomie wybrali.

Może każdy ustrzeli kogoś na święta.

To patrzenie na śmierć zwierzaka, na krew, na dogorywające ciało.

Potem trzeba ze skóry obedrzeć, prawda?

I wyflaczyć, prawda?

Piękna miłość do przyrody.

Naprawdę wzruszająca, za serce ściska.

Pan sobie kiedyś pomyśli, żeście się z szarakiem zamienili na miejsca…

I to szarak ma broń. Pan jest na środku zamarzniętego stawu.

Wokół stawu szaraki zaopatrzone w broń, a Pan próbuje złapać przyczepność.

Złapał Pan?

Tę przyczepność?

Nigdy nie zrozumiem dumy z zabijania.


A to Pan, Panie Sergiuszu

Jest tym tajemniczym Serwerem txt?

Chętnie się zgodzę, że mężczyzna kilka rzeczy umieć powinien.

Niech się wśród nich znajdzie bronią władanie.

Tylko w moim przekoaniu, mężczyzna włądający bronią, powinien wiedzieć nie tylko jak , ale jeszcze kiedy jej użyć.

To trochę tak jak ze sztukami walki. Nie każdy wytrzyma dyscylinę, ścisłą i bardzo wymagającą.

Mówię to Panu jako kobieta, która z chłopakami wygrała w strzelaniu.

Do tarczy, żeby była jasność.


sergiusz

“Dziś to ludzie już nauczeni, że udka kurczaka to pochodzą z półki w supermarkecie, a zabijaniem to zajmują się jacyś (tfu!) rzeźnicy.”

Dobre!

Z marginesem też się zgadzam.

Pozdrawiam


Gretchen

Tak jest świat zbudowany, że żeby żyć trzeba zabijać, jeśli nie osobiście to zjadając mięso bierze się w tym współudział.

Czy Pani słyszała coś o łańcuchu żywieniowym?

My mamy mózg i narzędzia do zabicia zająca, zając doskonały słuch i szybkie nogi.

Jadła Pani comber zajęczy, pasztecik? Zaręczam, że pycha!

A takie nozdrza z łosia? Może wątróbkę z jelenia? Palce lizać.

Może Pani nie jada mięsa? Jeśli tak to co?
Ma Pani pojęcie jak taka sałata się boi widząc pani zęby i jak ją boli posypanie solą?

Jest Pani bez serca.

No chyba, że to wyjątek, a ptaszki wynoszą.

Smacznej polędwiczki życzę.


Hm,

jakoś nie czuje tego, nigdy bym nie chciał uczestniczyć w polowaniu, no chyba że z aparatem fotograficznym.

Zresztą u mnie w domu nigdy nie było chętnęgo by zabic karpia na święta np. i kupuje się już zabite, taka pacyfistyczna rodzina:)
I jakoś mi z tym dobrze.

A uprzedzając zarzuty,m jem mięso, uważam jednak, że polowania to nic dobrego.
Znaczy zgadzam się z Gretchen.
Można więc gadać, żem hipokryta,pewnie nie tylko w tym obszarze.


Grześ

Jednak jeść trzeba, ktoś musi zabijać.
W rzeźni zwierzęta przeżywają znacznie większy stres niż podczas polowania.
A rożne hodowle, gdzie zwierzęta żyją stłoczone w klatkach?

Potrafisz Pan Grzesiu to zmienić, a przynajmniej zrezygnować?

Pozdrawiam


>Gretchen

Przeczytaj sobie poękny tekst popisowca na ten temat:

http://popisowiec.salon24.pl/46984,index.html


Delilah,

o ile w większości tekst Popisowca jest dobry, to momentami jest populistyczny jednak (tekst, nie popisowiec) i jednak bardziej się przychylam do pierwszego komenta Eweliny, że łowiectwo to barbarzyństwo.
No może przesadzam, ale coś w tyym jest.

A popisowiec jest w ogóle groźny,m bo on potrafi o wszystkim pisać tak, że zaczynasz przyjmować jego punkt widzenia:)
Znaczy na rzecznika każdej partii by się nadawał:), nawet tych najbardziej nielubianych przeze mnie, pewnie by było tak, że zaczynałbym widzieć sensowność działań czy gadek tych partii jakby on to wyjasniał.

pzdr


Delilah,

o ile w większości tekst Popisowca jest dobry, to momentami jest populistyczny jednak (tekst, nie popisowiec) i jednak bardziej się przychylam do pierwszego komenta Eweliny, że łowiectwo to barbarzyństwo.
No może przesadzam, ale coś w tyym jest.

A popisowiec jest w ogóle groźny,m bo on potrafi o wszystkim pisać tak, że zaczynasz przyjmować jego punkt widzenia:)
Znaczy na rzecznika każdej partii by się nadawał:), nawet tych najbardziej nielubianych przeze mnie, pewnie by było tak, że zaczynałbym widzieć sensowność działań czy gadek tych partii jakby on to wyjasniał.

pzdr


Delilah

Dziękuję za link, przeczytałam :)

I tekst pstrąga z pliszki też.

I komentarze.

I zobaczyłam, że taka dyskusja nie ma sensu, zobaczyłam to też po tym co napisał do mnie tutaj Pan wikitrzy.

Ludzie żyją w różnych mikrokosmosach i każdy swojego broni.

Pan wiki3 swojego, a ja swojego.

Wszelkie argumenty za i przeciw już padły.

Nie chcę bić piany niepotrzebnie.


>Gretchen

bloger wikitrzy nie żyje w mikrokosmosie, tylko w mentalnej epoce kamienia łupanego, co już pare razy udowodnił swoimi wpisami. proponuję się nie przejmować :)

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


>G&G czyli Grześ i Gretchen

Jeśli o mnie chodzi to chyba dokonałam rzeczy niemożliwej, mianowicie rozumiem i zgadzam się z obiema stronami tego sporu.

Mam tylko dylemat czy moja postawa jest wybiórczym popieriem łowiectwa, czy może w wybiórczy sposób opowiadam się po stronie zwierząt? Sama nie wiem.


Delilah

Radzę się zdecydować, nie każdy długo wytrzymuje w pozycji szpagatu.

Pozdrawiam


Docent Stopczyk

Docencie, nie każdemu jest dane samodzielne myślenie, niektórym musi wystarczyć to co przeczytają w poprawnej prasie.

Niskie ukłony


>Wiki3

Ależ mi to nie sprawia żadnego problemu:) Może dlatego, że nie mam okazji aby przetestować swoje poglądy w praktyce czyli na jakimś polowaniu.

Myślę, że do zajączków czy innego drobiazgu bym oczywiście nie strzelała, ale nie miałabym żadnych skrupułów przed ustrzeleniem np. odyńca.

Tyle tylko, że odyniec, który dałby mi się podejść i upolować to chyba musiałby być jakiś stary, ślepy i kulawy, zatem mój triumf łowiecki byłby mocno problemowy:)


Stopczyku

Nie przejmuję się :)

To przecież nie ja strzelam do zwierząt…


wiki3

nie oczekiwałem takiej samokrytyki. szacuneczek

>Gretchen

sie wie :)

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


Delilah

Moim zdaniem to jest możliwe, żeby zrozumieć argumentację obu stron, ale żeby z obiema naraz się zgadzać?

Podzielasz dwa sprzeczne ze sobą stanowiska?

Nie wiem jak to robisz, bo o ile ja umiem zrobić to pierwsze, to nie umiem tego drugiego.

Cholera.


>Delilah

zapoluj na wikitrzy :P

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


Pochwała polowań

w czasach ginących kolejnych gatunków zwierząt to nieporozumienie i zaślepienie, corridę Panie wiki też Pan lubi?


>Gretchen

Wyjaśniłam na przykładzie zajączka i odyńca.

Wybiórczość i relatywizm:)

Karpiom na przykład odcinam łby bez mrugnięcia okiem. Ale poza karpiami jeszcze żadnego stworzenia nie zamordowałam, więc tak naprawdę nie wiem jak bym się zachowała na polowaniu. Jak się kiedyś przekonam to opiszę :)


AnnaP

“corridę Panie wiki też Pan lubi?”

To tylko zabawa w mordowanie – potępiam.

Ginące gatunki są zabijane jedynie przez kłusowników.

Pozdrawiam


Docencie

nie odbijaj piłeczki, przestań czytać głupoty i zejdź z obłoków na ziemię.

Ominie cię upadek i bolesne potłuczenie.


Gretchen, Docent Stopczyk, AnnaP

Proszę odpowiedzieć na jedno jedyne pytanie, jecie mięso?
Czekam na jasną odpowiedź.


zabawa w mordowanie

Czyż nie są nimi właśnie polowania? Przecież dziś nie trzeba zabijać dzikich zwierząt by jeść, przeżyć. Jem mięso, sama nie potrafię zabić, ale hodowla na ubój nie jest równoznaczna z czerpaniem przyjemności z zabijania.


"jecie mięso"

ja nie. co pewnie od razu czyni ze mnie lewaka …

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


"jecie mięso"

Oświadczenie Gretchen:

jem mięso

i co teraz?


Delilah

A! Wybiórczość i relatywizm.

Jasno postawiona sprawa :)


Docent Stopczyk

Nie wiem czy lewaka, ale na pewno człowieka bardziej narażonego na różne choroby.


AnnaP

Dzika zwierzyna, która się karmi w sposób naturalny jest bardzo smaczna i zdrowa.

W czym są gorsze zwierzęta z hodowli, że są w tak nieludzki sposób katowane i zabijane, że je można, a dzikich nie można w sposób w miarę humanitarny zabijać?

Pozdrawiam


Gretchen

A co niby ma być?
Hipokryzja i nic nad to.

Pozdrawiam


wiki

Ustalmy jedno, nikt nie zaprzecza, że dziczyzna nie jest smaczna, że hodowlane metody zabijania zwierząt nie są drastyczne. Ale niech Pan nie urabia teorii o humanitarnym zabijaniu, bo to jest śmieszne wręcz. Przeciwnicy polowań nie mogą zrozumieć jak można czerpać przyjemność z polowań i tyle, zabijanie nie jest przyjemne ani humanitarne, nigdy!I napiszę jeszcze jedno, gdybym musiała osobiście zabijać żeby jeść, przerzuciłabym sie wyłącznie na warzywa, no chyba że trwałaby wojna i nawet warzyw by nie było, to co innego. A tak z racji rodzinnych tradycji żywieniowych nie potrafię sobie odmówić ryby czy kiełbasy z ogniska, a zwłaszcza bigosu. Ale to nie jest hipokryzja, tylko słabość charakteru i zwykłe łakomstwo.


"człowieka bardziej narażonego na różne choroby"

nie sądzę. za to na pewno nie jestem narażony na pryszczycę ani na chorobę wściekłych krów…

>AnnaP

“to nie jest hipokryzja, tylko słabość charakteru i zwykłe łakomstwo.”

z czasem to mija. ja nie odstawiłem padliny z jakichś ideologcznych powodów, tak wyszło. nie zwykłem nikomu zaglądać do talerza, ani prawić morałów. to wybór jak najbardziej osobisty. mnie jest z tym dobrze.

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


Docencie

mija powiadasz, wierzę, mnie nawet nie trzeba przekonywać, mięsa je się u mnie coraz mniej, a sama po sobie wiem, jak się czuję po posiłkach warzywnych, a jak po mięsnych, kwestia czasu i obojetnie będę patrzeć na bigos :)

pozdrawiam


Jaka znowu hipokryzja?

Sam się Pan odwołuje do łańcucha pokarmowego.

No więc ja jem mięso, w ograniczony sposób, ale jednak. Nie bardzo jestem z tego dumna, ale nie zamierzam głowy popiołem posypywać.

Tylko, że ja to widzę inaczej – całą tę historię z polowaniami.

Nie trzeba polować, żeby jeść i żyć. Wystarczająco dużo zwierząt jest zabijanych. Naprawdę dla każdego wystarczy. Z pewnością wiele się marnuje.

Więc wszystkie tego typu argumenty odpadają w przedbiegach, prawda?

Nikt nie musi iść do lasu żeby przeżyć (od jakiegoś już czasu tak jest), więc widzę polowanie jedynie jako krwawą rozrywkę, formę spędzania wolnego czasu.

Z tekstu wynika również, że bywa to forma makabrycznego rozładowania frustracji.

Corridę Pan potępia?

A to czemu?

Piękny sport, a jakie widowisko!

Kobiety mdleją, mężczyźni mają szansę rywalizacji…


A nawet jak hipokryzja, to co z tego?

Ja moge być z pełną świadomością tego hipokryta, jestem przeciwko polowaniom, tak jak przeciw walkom psów/kogutów, corridzie, zabijaniu zwierzat futerkowych i chodzeniu w futrach itd

A jednocześnie jem mięso.Z różnych powodów, bo lubię np.

pzdr

Hipokryta:)


Grzesiu, barbarzyńco i hipokryto

Miałbyś ochotę na sznycelki z tych słodziaków?


:D

słodkie sznycelki


a na takie sznycelki?

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


@

Smakowite zdjęcia, taki pieczony prosiaczek, pycha!


AnnaP

“kwestia czasu i obojetnie będę patrzeć na bigos “

To nie mięsko w bigosie szkodzi, lecz ciężkostrawna kapusta.

Pozdrawiam


Grzesiu

hipokryto, a tak zimą odziać się w ciepły kożuszek barani?
Buty włożyć z prawdziwej skóry, ciepło, noga się nie poci, lekkie.

Czy ja gdzieś napisałem, że zabijanie jest takie fajne?
Ja napisałem, że polowanie jest wspaniałe, dobry myśliwy chodzi często do lasu,
rzadko przynosi zwierzynę.
To chodzi o obcowanie z przyrodą, poznawanie jej, odpoczynek od miasta, stresów.
Jak przy okazji coś smacznego się upoluje, to też jest dobre.

Pozdrawiam


kożuchów i butów

ze skóry też nie noszę

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


A widzisz Stopczyku

że ja nie zasłużyłam na odpowiedź?


Gretchen

ze strony wikitrzy? może właśnie jest w trakcie nagonki?

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


Stopczyku

Nagonka ważna rzecz, jak zrozumiałam.

Może źle, ale czy nagonka to taki spacer myśliwego po lesie, obcowanie z przyrodą, oraz poznawanie jej?

Dobrze zrozumiałam?

Bogowie! Pozwólcie mi wyzbyć się zjadliwości!


>Gretchen

“czy nagonka to taki spacer myśliwego po lesie”

raczej dzieci z czworaków coby jaśnie pan mógł sobie z flinty wypalić ...

pamiętasz scenę z “Misia”, z planu “Ostatniej paróweczki hr. Barry-Kenta”?

Reżyser: Co to… Co to za jedni?
Zastępca: Nagonka… Dzieci do nagonki, z czworaków…
Reżyser: No to jest słuszna koncepcja.
Zastępca: Tak jest! To jest słuszna koncepcja.
Zastępca (do charakteryzatora): Ubrać w porcięta, zdjąć buty i ogolić mi to całe towarzystwo.
Człowiek z nagonki: Ja podpisałem umowę na gajowego z wąsami.
Starzec z nagonki: A ja ogolić się nie pozwolę! Noszę zarost od przed wojny!

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


Docent

“kożuchów i butów

ze skóry też nie noszę”

Dużo Pan traci.


Gretchen

“Bogowie! Pozwólcie mi wyzbyć się zjadliwości!”

Do tego wcale nie trzeba bogów.

Nie jestem polonistą, ale czy nie pisze się naganka?
Może ktoś sprawdzić?


>wiki3

nie sądzę, bo niby co tracę?

“Nie jestem polonistą, ale czy nie pisze się naganka?”

a i owszem, ale nagonka też jest ok.

I zaczynamy od gis. Od gis? Tak, od gitary.


Subskrybuj zawartość