Są wreszcie złowionych na Twitter, kiedy ona już mainstream


 

Tytuł to tylko Googlowe tłumaczenie fragmentu dyskusji o przyszłości tradycyjnego dziennikarstwa i przyszłości blogowania pod wczorajszym tekstem Bernarda Lunna: Journalism 2.0: Don’t Throw Out the Baby.

O ile wersja przetłumaczona na polski przez translator Googlowy to znakomita okazja do weekendowej rozrywki, bo idzie się tam uśmiać do łez podczas czytania niektórych szczególnie udanych fraz, na przykład: Ale techniczni mogą sikać najbardziej zainteresowanych samooceny tandeta jeśli chodzi o treść, o tyle czytanie angielskiego oryginału jest znakomitą okazją, by przekonać się, że w naszych TXT-owych rozważaniach nad istotą i przyszłością blogowania i dziennikarstwa, nie tylko nie jesteśmy do tyłu za kolegami ze świata, ale nawet jesteśmy jakby do przodu.

Ciekaw jestem, co sądzicie o tamtej dyskusji i samym tekście Bernarda.

Wcześniejsze teksty z tego cyklu:

Independent Citizens Media
Akademik czyli Alcatraz?
O złudzeniu wspólnoty
Kto ma uszy niechaj czyta
Klub pod szczęką
Gwoździe w bucie
Zmierzch blogów

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Pisza dobrze

ze blogerzy powinni sie uczyc warsztatu od dziennikarzy a dziennikarze powinni sie uczyc bezposredniosci od blogerow, ale co zrobic skoro wiekszosc ‘dziennikarzy’, szczegolnie lokalnych mediow, to jakies miernoty bez warsztatu? Stworzyc liste dziennikarzy, od ktorych mozna sie czegos nauczyc, nawet gdyby ta lista byla krotka?


Panie Sergiuszu!

Poza tym, że znalazłem jedno zdanie moim zdaniem niepoprawne gramatycznie, to niczego ciekawego u gościa nie znalazłem.

Pozdrawiam


@MegaBit

Jeśli poczytać blogi polskich dziennikarzy, to rzeczywiście, nie za bardzo jest się od kogo uczyć. Niewielu ich. Na szczęście światek dziennikarski nie kończy się na Polsce.


Panie Jerzy,

o tym właśnie napisałem ;-)

Choć miałem nadzieję, że coś tam, jakiś wniosek poza tym “nic ciekawego” da się wyciągnąć. Ja w każdym razie coś dla siebie znalazłem, ale nie podpowiem.

Pozdrawiam.


Panie Sergiuszu!

Przyznam się bez bicia, że ja jestem leniwe bydlę. Jak mnie tekst nie zainteresuje, to obietnica smakowitego kąska gdzieś w tekście nie przekona mnie do katowania się. Może tam jest coś wartościowego, ale mnie się na oczy nie rzuciło, więc nie będę ściemniał, że wiem ale nie powiem… Ja nie wiem.

Pozdrwiam


Subskrybuj zawartość