Koniec Skarbonki, czyli naga prawda o kresie mitu Web2.0


 

Za parę dni przestaniemy prosić Ciebie o wspólne napełnianie Skarbonki TXT. Ta, którą teraz widzisz, jest ostatnią. Wisi tak wysoko, żeby jej nikt nie przegapił, bo to już tylko moment do końca marca 2009.

Jeśli więc chcesz przejść do wczesnej historii TXT, dorzuć się teraz, zanim ją zamkniemy.

Ten tekst miałem opublikować za kilka dni, ale akurat dziś rano, przeglądając otrzymane newslettery, trafiłem na zwięzłe omówienie tematu, które bardzo pasuje jako podsumowanie istoty problemu każdego serwisu społecznościowego, niezależnie od profilu.

Każdy serwis społecznościowy potrzebuje pieniędzy na opłacenie kosztów technicznych, a wraz ze zwiększaniem się skali, również kosztów zatrudnienia personelu administracyjnego, bo całości nie daje się obsłużyć w ramach hobby po pracy. To dlatego przez pierwsze kilkanaście miesięcy nie robiliśmy praktycznie żadnej promocji TXT. Szybki wzrost skali oznaczałby szybki wzrost kosztów, a co za tym idzie, nie byłoby czasu ani okoliczności na przetestowanie innych modeli finansowania.

Inna rzecz, że szybki wzrost skali doprowadziłby szybko do onetyzacji, czyli degrengolady ogólnej. Powolny wzrost też miał poważne minusy, bo sprzyjał tworzeniu się silnych zażyłości w niewielkim gronie, co z kolei łatwo doprowadza do znudzenia, wyjałowienia, a nawet do autoagresji społecznościowej, wynikającej z wymieszania się frustracji i monotonii, charakterystycznych dla życia małych miasteczek, w których niewiele się dzieje i gdyby nie odgłosy dalekich metropolii, czas zupełnie stanąłby w miejscu.

Czy serwis społecznościowy może utrzymać się i rozwijać z wpływów z reklam? Absolutnie nie, zwłaszcza, że nadchodzące lata będą latami oszczędzania i optymalizacji wszystkich kosztów z dokładnością do jednego grosza. Warunki otrzymania wpływów z reklam będą coraz bardziej zaostrzane. Kiedyś płacono za odsłony banerów, później już tylko za kliknięcia, następnie już tylko za konkretny skutek: wypełnienie formularza albo zamówienie produktu/usługi. To wszystko oznacza, że choć reklamy nie znikną, to będą nie tylko bardziej agresywne ale i coraz mniej opłacalne.

Czy serwis społecznościowy może się utrzymać z abonamentów? W żadnym wypadku. Podobnie jak nie może się utrzymać ze skarbonki, która nie dość, że nie rozwiązuje problemu, to dodatkowo irytuje jak taca podsuwana gościowi pod nos już od progu domu. Trudno o większy straszak, zniechęcający do wejścia.

Jaki więc będzie los większych i mniejszych serwisów społecznościowych, działających tradycyjnie, czyli w oparciu o reklamy i dotowane przez sponsorów, cierpiących na nadmiar wolnej gotówki do zalegalizowania (na przykład)? Odpowiedź jest prosta: te serwisy będą padać jak muchy, ponieważ ich wycena brana z sufitu (na podstawie siły nabywczej portfeli stałych bywalców – reklamożerców) zderzy się z brutalną rzeczywistością globalnego kryzysu ekonomicznego – globalnego oszczędzania na wszystkim, na czym się tylko da.

W linkowanym wyżej tekście autor klarownie wyjaśnia, dlaczego reklama na serwisach społecznościowych daje tak marne rezultaty, podczas gdy ta sama reklama na stronach wyników Google daje złote kokosy, oraz co z tego wkrótce wyniknie. Oto fragment:

Model biznesowy portali web 2.0 – zarabiamy na reklamie – jest skazany na porażkę, ponieważ ich użytkownicy mają inny Chwilowy Stan Emocjonalny (opisany już w CNEB). Oni nie szukają rozwiązań (tak, jak w Google, które na reklamie zarabia miliardy), ale rozrywki i przyjaźni. Nasza-klasa i spółka zdają się jednak tego nie widzieć – vide integracja n-k.pl z allegro.pl i fotka.pl ze Świstakiem.

Google zarabia na reklamie, ponieważ ludzie korzystają z Google w celu znalezienia rozwiązań swoich problemów, jakie by one nie były. Mają więc odpowiedni Chwilowy Stan Emocjonalny, aby coś im sprzedać.

Serwisy społecznościowe są jak pub, dyskoteka czy restauracja. Idziemy tam, by fajnie spędzić czas w towarzystwie ludzi – niekoniecznie znajomych. W takich miejscach można sprzedać alkohol, ew coś do jedzenia.

Wyobraź sobie teraz, że idziesz do pubu ze znajomymi, a w barze na półkach obok alkoholu stoją pudełka z podpaskami, laptopy, telewizory itp. Kupiłbyś? Ta sama sytuacja, ale teraz kelner proponuje Ci drinka oraz założenie lokaty w banku. Założyłbyś?

Nie. Ponieważ nie to masz w tej sytuacji w głowie.

Ta kluczowa cecha serwisów społecznościowych, czyli faktyczne oczekiwania bywalców, jest czymś, czego nikt nie zmieni. Do kawiarni czy pubu człowiek idzie oczekując chwili oddechu, rozrywki, a nie masówki partyjnej, sieczki newsowej czy innego badziewia, które atakuje go przez cały dzień w postaci billboardów na ulicach, pogadanek w radio, gadających głów w telewizorze i przynudzających publicystów w gazetach.

Człowiek nie po to idzie do pubu, żeby znowu tego wszystkiego wysłuchiwać i oglądać. Jest więc jasne, że oferta takiego serwisu jak TXT musi być jeszcze bardziej klubowa i miękka niż była dotąd. Obok cukierni musi być restauracja z żarciem indyjskim czy meksykańskim, czyli tzw. ogień w gębie, ale ten ogień nie może być na bazie medialno politycznej sieczki codziennej, ponieważ grozi to po prostu niestrawnością, a nawet zatruciem/zaczadzeniem ducha.

Być może już się domyślasz, że stary-nowy zakaz politycznej propagandy i agitacji to element przemyślanej strategii rozwoju TXT, a nie jedynie niechęć do mimowolnego finansowania partii politycznych i wysłuchiwania ich domokrążnych kaznodziejów.

Przetrwanie i rozwój w czasach kryzysu zaowocuje jeszcze wieloma pomysłami, które będą nie tylko atrakcyjne dla ludzi z nich korzystających, ale też będą solidnie oparte na twardym ekonomicznym gruncie, w odróżnieniu od bujającej w obłokach mitologii rzekomego Web 2.0. Będzie to z pewnością wymagać także zmiany postaw, gdyż innowacyjność będzie wyzwaniem nie tylko dla prowadzących społeczności internetowe, ale też dla samych uczestników. Siedzenie w wygodnym klubowym fotelu to będzie za mało, by ten fotel przetrwał.

Jeśli więc chcesz przejść do wczesnej historii TXT, dorzuć się do Skarbonki teraz.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Sergiuszu!

1. To jak będzie się finansować tekstowisko?
2. Co i rusz czytam o domenach za ,,złotówkę’‘. Czy nie można znaleźć tańszego dostawcy usług?

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

1. Dobre pytanie. O tym wkrótce.

2. Tańszego znaleźć to nie sztuka, jak wiadomo. Rzecz w tym, żeby był tańszy i o wiele lepszy. Takiego właśnie niedawno znaleźliśmy. Pisałem o tym w notce Lepiej i taniej? To możliwe

Pozdrawiam


@Sergiusz

Piotr Majewski wydaje się nie rozumieć istoty rzeczywistości.
Wszystko próbuje przeliczać na pieniądze.
To się sprawdzało w epoce przemysłowej.
Dzisiaj już niekoniecznie.
Pożyjemy, zobaczymy.
Nikomu nie życzę źle.
Pozdrawiam


-->Sergiusz

Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

referent


Panie Referencie,

on (ten ciąg dalszy) też już tylko czeka, żeby nastąpić.

Trzymam go ostatkiem sił, a ten się rwie do przodu jak rumak szalony.

Tak to jest. W sumie fajnie. W ogóle i w szczególe, prawda.

Pozdrowienia.


Radecki

Co Ty ciągle z tą epoką przemysłową :-)

Nie wiem co Majewski rozumie, a czego nie, z całej tzw. rzeczywistości.
Nie wiem też, czy wszystko przelicza na pieniądze.
Znasz go osobiście może? Bo ja nie.

Natomiast trzeba mu przyznać, że w tym co robi jest konsekwentny i dopiął swego.
Pamiętam jego początki ponad 10 lat temu i uważam, że sporo osiągnął w swoim biznesie. Co w tym złego, że prowadząc biznes liczy pieniądze? To chyba dobrze?

Pozdrawiam.


Sergiuszu

Generalnie zarabianie w internecie się zmienia.
Byłem ostatnio na konferencji z tym związanej.
Okazuje się, że bardzo dużo reklam nie przynosi wlasciwie zadnych korzysci.
Ani dla serwisu ktory je publikuje ani dla klienta.

Jeden klik reklamy potrafi juz kosztowac 1 gr. – ile trzeba sie naklikac, zeby cos z tego wyszlo? Poza tym bilborady i rozne inne wyskakujace diabelstwo bardziej odstrasza niz korzysci przynosi – to wali i w portale i w klienta…

Ale pojawilo sie troche ciekawych, nowych form zarabiania w necie. Portale spolecznosciowe są w tych nowych formach czesto wykorzystywane.

Poza tym TXT to nie portal spolecznosciowy taki o jaki chodzi autorowi tego tekstu – przynajmniej tak mi to wyglada.

Generalnie mysle, ze jescze nic nie wiadomo i web2.0 wcale nie musi umrzec. Tylko formy się zmienią, ale to juz inna sprawa.

A poza tym tamten autor na koncu napisal, ze:

Jest na świecie przynajmniej jedna firma, która robi to, co powinny robić portale web 2.0, aby zarabiać. Ale o tym innym razem.

poczekam na info o tej firmie, coby zobaczyc co mial na mysli i jak to mozna wykorzystac…

A w ogole jak chcesz, to moge Ci materialy z tej konferencji udostepnic.
Mysle, ze, chociazby ze względu na okolicznosci, powinny Wam się przydac …
Jak chcesz to daj znac.

pzdr


Jacku,

a może ja byłem wykładowcą na tej konferencji? żartuję ;-)

Jeśli możesz udostępnić i nie będzie to jakieś piractwo, prawda, to chętnie.

Tym co zapowiada Majewski bym się nie ekscytował za bardzo, bo jak go znam, to czysta (auto)promocja. Co nie zmienia faktu, że odkąd przestał ślepo małpować amerykańskie wzorce, potrafi czasem napisać coś do rzeczy.

Pozdrawiam.


Subskrybuj zawartość