Dziękuję, panie generale...

Pewnie słuchałem do późna Trójki. Jak zwykle. Noc z soboty na niedzielę, więc na pewno jak zwykle nagrywałem płytę na moim ZK 140T z radia Jubilat Stereo. W pewnym momencie cisza. Pomyślałem, że to chyba jakaś konserwacja nadajnika i poszedłem spać. Tak to dziś pamiętam.

Rano było pięknie, zimowo, śnieżnie i słonecznie. Konkretny mróz. Konkretne czasy. Wysłuchałem tylko pierwszych paru zdań pana wystąpienia. Pierwsze spotkanie z defilującymi po chodnikach oddziałami ZOMO. Z tarczami i pałkami. Niedziela. Sporo ludzi na ulicy. Spacerowaliśmy tak z kolegami mijając te oddziały i udając, że to się nie dzieje naprawdę, że gramy w jakimś filmie. Czuliśmy się trochę jak na scenie. Nierzeczywistość. Niemożliwe. W biały dzień.

Byliśmy wtedy zbyt młodzi, żeby nas zgarnęli tej nocy, ale dość starzy, żeby później krzyczeć Gestapo! i przez łzy od gazu rzucać czym popadnie. I uciekać co sił w nogach, nie dać się złapać. Bo i tak wierzyliśmy, że WRONA skona.

Gdyby pan tego nie zrobił, generale, pewnie poszedłbym później do wojska ludowego, jak koledzy. Ale pan to zrobił. Dlatego nie poszedłem. Postanowiłem, że nigdy nie będę przysięgał na wierność sowieckiemu okupantowi Polski. Dostał pan moją odmowę na biurko. Mam potwierdzenie.

Dziękuję za te trzy lata wyroku, panie generale. Za możliwość poznania z bliska recydywistów, bandytów, złodziejaszków, a także paru porządnych nerwusów, którym przyszło posiedzieć w PRLu, bo zanim dali w pysk milicjantowi, zapomnieli mu strącić czapki. Bo człowieka z orzełkiem na czapce, choćby bez korony, nie należy bić po twarzy, prawda.

Gdyby nie pan, generale, mógłbym mieć dziś kłopot w odróżnianiu bohaterów i zdrajców. Dzięki panu nie mam takiego kłopotu.

Wiem, że pan i pana koledzy to dziś starsi wiekiem ludzie. Słabi i chorowici. Często nie mogą nawet stawić się przed obliczem sądu wolnej Polski. Ale za to chętnie i ze swadą opowiadają anegdoty na spotkaniach autorskich, promujących ich własne, spisane wersje historii.

My, pokolenie, które wchodziło w dorosłość podczas karnawału Solidarności, mamy dzięki panu cenne doświadczenie.

Może pan być pewien, że zapamiętamy. My, nasze dzieci, wnuki i wnuki naszych wnuków. Zapamiętamy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

-->sergiusz

Spalę pomysł na tekst, który zamierzałem napisać, ale co mi tam, prawda, i tak do piachu. Poza tym nie jestem łapczywy na pisanie, co deklaruję, bo ta kwestia może być przedmiotem sporów.

Otóż, kilka dni temu uczestniczyłem w prominentnym spotkaniu, gdzie było sporo mądrych głów. Nie mówię, rzecz jasna, o sobie, ale powiedzmy, że w jednym miejscu, w tym samym czasie, spotkało się kilkadziesiąt akademickich i “okołoakademickich” sław, wszyscy z Polski, wszyscy zajmujący się podobną dziedziną. Tak sobie na nich popatrzyłem i dotarło do mnie, że oni… powinni siedzieć. Gdyby dostali wyroki, jak należało, przy pierwszej okazji, to dziś wychodziliby na wolność. Po 15., czy 20. latach. I to byłoby dobre.

Takie przesłanie mam do Pana tekstu, który – proszę uważać – przeczytałem. Nie lubię tekstów osobistych, które odsłaniają nas światu, w tym wszelkiego rodzaju kmiotom i bałwanom, przepraszam że to piszę, ale mimo wszystko dobry jest ten Pana tekst. Szkoda, że dziś do wielu osób nie dociera na poziomie czysto spekulacyjnym prosta prawda, proste przesłanie, i dopiero prawdopodobnie musieliby przyjąć po dupie, żeby rozpoznali w czym rzecz. A może nie szkoda? A może zawsze tak było? Prawda. Oczywiście, że zawsze tak było, bo paradoksalnie niewiele się zmienia, jeśli nie liczyć nowych wersji skody.

Pozdrawiam,
referent


Panie Referencie,

spalony to tylko w piłce kopanej.
Niech się Pan nie czai tylko pisze.
Są na tym świecie sprawy, Pan uważa, oczywiste, o których pisania nigdy dość.

Pozdrawiam.


Zajebiste przypomnienie!!!

Normalny szok!
Kurde, co to było? w każdym razie coś co nie było aż tak ważne – Yes?
Mniejsza…identyczne magnety!
A ranek faktycznie piękny! Tyle, ze ja z wiciami biegłem to mnie koło hotelu Konin – zatrzymały jakieś świnki i dla zabawy straszyły giwerami. Ale takie niegroxne bo miejscowe.
O 18 z kumplem hipisem o pseudonimie Willy naklejaliśmy pierwsze – chyba – w mieście plakaty o niezbyt wyszukanej treści i formalnie słabe bo wykonane przy pomocy mazaka na białych kartkach ze szkolnego zeszytu.
Tekst był, o ile mnie pamięć nie myli – taki:

“Sprzedałem kacapom Polskę”
Jaruzelski

Naprawdę żenada, ale jeden na Alejach 1 maja wisiał na słupie do poniedziałku – czujnie obserwowany. a my byliśmy chłopaki i radocha była choć taka w komunistycznym Koninie.
Pozdro

Ps. I jeszcze do tego z naszymi plakatami jeździliśmy autobusami MPK i nawet musieliśmy wiac w pewnym momencie. ale zdążyliśmy na DTV.
I znów “piana”
Pozdro


Jacek

Niedźwiecki twierdzi, że zdążył wtedy puścić pierwszą płytę z albumu (nie pamiętam nazwy). Ja przez jakiś czas myślałem, że to nadawał wtedy Kaczkowski, no ale pamięć po latach skleja różne rzeczy.

Kanał lewy (ssszzszsz…), kanał prawy (sszszsz..) i jedziemy!

Pozdro.

P.S. o, znalazłem, ponoć Foreigner. – http://wyborcza.pl/1,76842,4743398.html

P.S. no tak, ale Niedźwiedź nie był wtedy jeszcze w Trójce, chyba, czyli to był Kaczor, jak nic. I jego audycja nocna. Ktoś potwierdzi?


Pamięć

Dzisiaj taki dzień, że się Pamięć przewija…

Jak napisał Pan Yayco różnie z tą Pamięcią bywa, ale to co najważniejsze pozostaje.

Dziękuję Panie Sergiuszu
Pozdrawiam zamyślony dziś


Panie Rafale,

pamięć to płata różne figle, ale są takie minuty pamięci ostrej i wyraźnej jak żyleta.

Pozdrawiam.


-->sergiusz

Zaraz wychodzę na imprezę obowiązkową, gdzie będę musiał być może nawet – pożal się Boże – tańczyć. Referentowa szykuje się... Nastrój mam więc zbyt nieodpowiedni, żeby uczestniczyć w tej dyskusji. Proszę o dyspensę.

Faktem jednak jest, że zapominać się nie godzi, bo to byłoby tak, jakby Panu powiedzieć, że siedział Pan bez sensu. I kiedy dziś obrońcy naszego sowieckiego namiestnika mają ochotę użalać się nad starszym jenerałem, to mogliby o tym też pamiętać, prawda. Pinochet był niedobry, choć ręką własną nie torturował i nie zabijał. A z Jaruzelskim puszcza się wywiady i kolportuje jego wersję historii w gazetach (głównie w jednej, prawda), jakby nic. No to, prawda, nic.


Panie Referencie,

w końcu nie ma stanu wojennego w tym roku, więc niech Pan tam tańczy i tak dalej. Pamięć pamięcią, a życie życiem.

Pozdrowienia dla Pani Referentowej, której przy tej okazji dziękuję za wcześniejsze pozdrowienia, przy okazji naprawy klamki, prawda.

:-)


-->sergiusz

Chyba mnie Pan nie zrozumiał. Nastrój mam podły; w połączeniu z przypomnieniem o dacie jeszcze gorszy. A referentowej przekażę. Dziękuję,


Panie Referencie,

raczej zrozumiałem, staram się jedynie (nieudolnie) podtrzymać Pana na duchu. To tyle.

Życie jest jak keks, wszystko się przeplata i na nasz nastrój nie zważa.

Pozdrowienia.


-->sergiusz

Niech Pan żałuje, że nie ma Pan tego telewizora. W TVN24 jest program z udziałem Andrzeja Czumy i Wiatra Jerzego. Rozmawiają o stanie wojennym i Kuklińskim. Wiatr przed chwilą mówił o nieodpowiedzialnych prowokacjach i incydentach z marca 1981 r., i że armia sowiecka chciała na nie reagować. Od razu będę walił w ryja, prawda, bez wcześniejszej rozmowy. Zgodzi się Pan ze mną? :-)))


-->sergiusz

A teraz Wiatr mówi, że listy proskrypcyjne były prawdziwe, m.in. Jurczyk chciał wieszać komunistów. Wałęsa, prawda, nie chciał, ale ultraradykałowie, “ostro zapaleni” chcieli wieszać. Generał Jaruzelski bał się, że będą wieszać komunistów. Będę jednak walił w mordę. WSI24 nie zawodzi.


Panie Referencie,

natłuc po ryju, oczywiście o nic nie pytać.
Absolutnie.


Panie Sergiuszu

Szacunek.

Ja też właśnie przyglądam się, jak pan Wiatr przestawia swoją “prawdę” historyczną.
Niby starszy człowiek, ale ręka świerzbi…


Sergiusz

świadkowie muszą świadczyć, choćby po to

ale to się zmieni, bo normalnie brak słów…

z roku na rok, chętniej bym się wybrał w nocy pod dom generała

niech wie, że ten wrzód nadal jątrzy a naród pamięta, choćby tylko jeden został co pamięta, to pamięta…

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Referencie

to jedną piąchę ode mnie proszę wyprowadzić, bo nie oglądam

pozdrawiam zobowiązany

prezes,traktor,redaktor


-->Max

Ty Max weź młodszego Wiatra, co nas do Unii Europejskiej z Kwaśniewskim wprowadzał. Promocję z państwowych pieniędzy organizował. Ja walę w ryja tylko słabszych, więc starego stłukę. Gdybyś dał radę młodszego, byłoby idealnie :-) Pamiętaj jednak, że on był na kilku kursach i zna generała Dukaczewskiego. Uważaj!


Czytałem jego

dossier,

wyjmą go niedługo, albo długo.

się zobaczy, ale trafi

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Trudno, Panie Sergiuszu

coś pod takim tekstem napisać.

Poza tym, że to Pan miał wtedy rację.

Pozdrawiam


Panie Yayco,

zastanawiałem się od paru dni, co tu napisać na tę okoliczność.

Dziś przeczytałem Pana wspomnienie, które pięknie pokazuje, że przemoc nigdy nie zwycięża. W końcu musi ustąpić przed czymś tak pozornie bezbronnym, jak miłość. I to nie jest film fabularny.

Co ciekawe, właśnie to sobie wstawiłem niedawno (po chińsku co prawda) do podtytułu bloga.

I gdy dziś tak czytałem Pana tekst, to mi się rozjaśniło o czym trzeba napisać.

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.


Może niezbyt w tym nastroju, Panie Sergiuszu,

ale inaczej nie da się tego opowiedzieć, bo jest to historia z moralem czyli że sprawiedliwość jest jednak na świecie, choć może niezbyt rychliwa.

W tamtych czasach, a wlaściwie od lat 50-tych siedziba komitetu wojewódzkiego PZPR w Krakowie byla przy ul. Solskiego. Niedaleko Rynku. Na Rynku zaś regularnie w stanie wojennym odbywaly się, nielegalne oczywiście, zloty i protesty.

Pewnego dnia w komitecie odbywala się narada partyjnych bonzów z poludnia Polski. A na Rynku kolejna demonstracja. Nielegalna jak najbardziej.

Bonzowie po naradzie postanowili bardzo dużą grupą udać się na Rynek w celach krajoznawczych oraz poznawczych, by obejrzeć, jak to zbrojne ramię partii daje odpór warcholom.

W tym samym czasie, ale bynajmniej nie celach krajoznawczych, udaly się na Rynek zwarte pododdzialy milicji i organów powiązanych, by stlumić demonstrację i pogonić jej uczestników. O wyciecze bonzów organa nie mialy naturalnie pojęcia.

No i spotkalo się to szemrane towarzystwo na Floriańskiej u wylotu na Rynek. Zanim towarzysze zdolali wyjaśnić kim są, zostali w sposób dokladny i brutalny spacyfikowani przez organy. Oj, bylo wtedy trochę śmiechu i satysfakcji w Krakowie. Nikt z wladz oczywiście nie chwalil się tą “udaną” akcją.

Tak też bywalo w stanie wojennym.


Panie Lorenzo,

pewnie i takie epizody się rozgrywały. Różnie było. W sumie ta moja odsiadka to żadna tam odsiadka, w porównaniu, bo jednak to już były lata 80-te, a nie 60-te czy 70-te nawet.

Mimo to jednak jeszcze przez kilka lat po wyjściu miewałem często sny, w których okazywało się, że ni stąd ni zowąd ta wolność okazuje się tylko kolejną przepustką i trzeba wrócić do więzienia, za każdym razem innego, żeby było ciekawiej.

Powiem Panu, prawdę powiadają, że z więzienia tak naprawdę wychodzi się 5-10 lat po wyjściu.

Pozdrawiam.


Panie Sergiuszu

Powiem tylko po prostu: dziękuję.


Sergiuszu,

mam nadzieję, że te 5-10 lat po wyjściu minęło bezpowrotnie.
To co opisujesz przekracza moją wyobraźnię.

Szacunek.


Szanowni,

strach ma tylko wielkie oczy. Narażanie się władzy to u mnie długa rodzinna tradycja. I nie uważam tego za coś wielkiego, poważnie. Dopóki sam człowiek nie doświadczy, to wydaje się, że to niewyobrażalne itd. Zwykłe uwięzienie, bez bicia i tortur to nic takiego w sumie. Odbija się przez długi czas na psychice, pewnie, ale też uwalnia od bania się byle czego. No i jest to niepowtarzalna okazja bliskiego poznania świata, który większość ludzi zna tylko z filmów czy książek.

Nie mam upodobania w opowiadaniu o tym, ale są takie chwile, jak dziś, gdy jest dobry czas, by przypomnieć, że w młodości był człowiek wystarczająco hardy, by skutecznie doręczyć generałowi własną odmowę służby, z uzasadnieniem. Mimo, że byłem już wtedy żonaty itd.

Wtedy nie było Internetu ani nadziei na wolną Polskę, bo to były lata najgorszego marazmu po zdławieniu społecznej energii Sierpnia. Robiło się takie rzeczy bez nadziei, że ktoś usłyszy.

Są rzeczy, które trzeba robić, bo trzeba.


Panie Sergiuszu

Już u Igły pisałam o moim rozkraczonym pokoleniu.

Nie siedziałam w więzieniu, nikt mi nim nie groził, ale zdarzyło mi się coś zrobić. Świadomie i wbrew, wiele ryzykując.

Moje nazwisko jest przekleństwem w pewnych kręgach (a ja z nim jestem przeklęta), ale jakoś tak mam, że nieuczciwości i skurwysyństwu (przepraszam) lubię się przeciwstawić. Do tego wiem, że umiem. Teraz już wiem.

Major (ten Galopujący) ma takie motto wpisane: tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono .

Mam pokusę, żeby powiedzieć: tyle o sobie wiemy, na ile sami siebie sprawdziliśmy.

Odwaga Panie Sergiuszu to jest deficytowa wartość w świecie. Każdemu na miarę czasów i okoliczności.

Pozostaję z Szacunkiem i nadzieją, że przyjdzie taki czas kiedy uda nam się wyjaśnić pewną zaszłą kwestię...


Panie Sergiuszu

Piękny tekst i przypomnienie.

Pozdrawiam serdecznie


Piękny tekst!

Źle wspominam ten czas. I ta rocznica wyjątkowo jest mi wstrętna. Świeżo, ledwo rok po studiach, wyrwany zostałem ze stażu w Biurze Planowania Przestrzennego i stan wojenny spędziłem w podchorążówce. Cudeńka bym o tym mógł pisać, ale nie chcę. W sąsiednim bloku mieszkał bliski kolega, a jego ojciec, mimo, że w odróznieniu od zwyczajnych krakowskich rzodkiewek(tzn. czerwonych na zewnątrz, w srodku bielutkch) komuchem był nieuleczalnym, to stanowił dla nas ze względu na techniczną wiedzę niemały autorutet. I podziw.
I padł ofiarą stanu wojennego. Niestety, dla niektórych durni fakt ten był powodem niekłamanej satysfakcji. I uciesznego snucia anegdoty pod księzycówkę.

http://tekstowisko.com/analityk/56675.html

tarantula


Pani Gretchen,

każde pokolenie ma własne wyzwania.
Może nie trzeba szukać tożsamości w porównaniu do?

Życie samo podsuwa okazje do sprawdzenia się, każdemu.
Wystarczy nie przegapić, jak już Pani wie, z tego co czytam.

Cieszę się też z naszej dzisiejszej rozmowy poza protokołem.

Pozdrawiam serdecznie.


Panie Mireksie,

dziękuję że Pan zajrzał.

Pozdrowienia.


Panie Tarantulo,

czytałem, smutna historia.

Śmierć nie wybiera, a stan wojenny przyniósł wiele takich ofiar przy okazji zaprowadzania ładu i porządku.

To wszystko obciąża generała, ale też całą ówczesną ekipę u władzy. Tam ludzi honoru niet.

Pozdrawiam.


Panie Kaziku,

w pewnych sprawach wiek nie jest okolicznością łagodzącą.

Powiedziałbym nawet, że przeciwnie.

Pozdrawiam.


Maxie,

to są czarno na białym dowody czym skutkuje wytrwała robota propagandowa.

Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Zresztą tytuł znanego onegdaj czasopisma, nie bez powodu brzmiał Prawda, prawda…

Pozdrawiam.


Merlocie,

to już zamknięta przeszłość.

Ale pamiętać trzeba.

Więzienie, nawet bez fizycznego znęcania się, to jest trudna sprawa nie tylko dla więźnia. Cierpi cała rodzina. Nie każda rodzina taką próbę wytrzymuje. Ja miałem sporo szczęścia, mam kochaną żonę, która wytrzymała to wszystko dzielnie. Otwarte listy, upokorzenia cenzury i brak widzeń itd. Ciężko się o tym mówi, dlatego wracam do tych wspomnień niechętnie.

Pozdrawiam.


Panie Sergiuszu

Za odwagę i determinację Chapeau bas!
Pozdrawiam serdecznie


Panie Sergiuszu

Święta racja.

Z tej rozmowy poza to ja się też cieszę bardzo.

Pozdrawiam :)


Pozdrawiam Ciebie i Twoją Żonę Sergiuszu,

bardzo serdecznie.
Dziękuję Ci za otwartość twego pisania (dla mnie takie jest najwartościowsze i wiem, że najtrudniejsze)dzięki temu już trochę dowiedziałam się jak wchodziłeś na tą górę.
Czekam na dalsze relacje (z góry) jako dreptak pospolity różnych deptaków (w przewadze centrów handlowych,niestety:).
Szacunek


Oj Panie Sergiuszu, taki duży z Pana chłopczyk a taki naiwny

Gdybym to ja Panu powiedział to co Pan generałowi Wolskiemu alias Jaruzelskiemu to pewnie bardzo by się Pan przejął ale tak to Pan generał Wolski czy jak mu tam to on ma to zwyczajnie tam gdzie ma swój honor bolszewika,
w dupie.
Bolszewiccy menele mają w dupie honor,
przeżyli, dobrze ich jeszcze dzisiaj karmimy to co im tam jakiś Sergiusz może?


Subskrybuj zawartość