Wszystko przez szkolne ściągi, czyli skąd się bierze krucha władza mediów

Albo to skończony matoł, albo agent zupełnie obcego wpływu. Płatna świnia czy bezpłatny idiota – to rzecz drugorzędna.

Takiej treści zdania jak powyższe zawsze mi przelatują przez głowę błyskawicą irytacji, gdy po raz setny lub trzysetny trafiam na wygłaszane podniesionym głosem lub cedzone sykiem dobywającym się spomiędzy zaciśniętych a wyszczerzonych zębów, kserokopie tez propagandowych o rodowodzie aż natrętnie czytelnym.

Bulgotanie i polaryzacja opinii o niespotykanym na codzień natężeniu, a spowodowane agresją Sowietów na Gruzję, stały się wyjątkową okazją do naocznego i nausznego zaobserwowania, jak łatwo dają sobą (swoimi opiniami) manipulować nie tylko zwykłe matoły podłączone sztywnym łączem do telewizora, ale także ludzie, którzy w bardziej stonowanych okolicznościach robią wrażenie nie tylko rozumnych, ale nawet cokolwiek zorientowanych w rzeczywistości wykraczającej poza granice ich własnego płota.

Współczesna nam kultura obrazkowa, pozwalająca na jedynie pozorne przekroczenie ograniczeń słowa, jako z natury rzeczy wymagającego posiadania nie tylko zmysłu wzroku i słuchu, ale też umiejętności i nawyku krytycznej refleksji oraz ukształtowanej lub odziedziczonej po przodkach wyobraźni, staje się wymarzonym narzędziem sprawowania władzy nad umysłami. Przecież każdy wie, że obraz wart tysiąca słów – i tej podobne trele-morele, drogie dziubdziusie.

Kultura obrazkowa, ze swoim głównym narzędziem w postaci telewizora, ale także, w miarę zastępowania tekstu przez obrazki, animacje oraz filmiki, ekranu komputera, pozwala oddziaływać na nas z pominięciem naszej świadomości, a zatem i z pominięciem wszelkiej refleksji. Łykamy, chłoniemy obrazy, zupełnie bezwiednie, nawet jeśli nam się zdaje, źe robimy to świadomie.

Zresztą, nie mamy przecież czasu, żeby wszystkiego się uczyć i dowiadywać na własną rękę. Potwierdzi to Wam zresztą prawie każdy gimnazjalista, maturzysta, student, magister, a i wielu doktorantów. Kiedyś zamiast zwyczajnie się czegoś nauczyć, uczniowie woleli prześcigać się w miniaturyzacji ściąg. Dziś nawet żmudne pisanie ściąg jest reliktem epoki przed-internetowej. Dziś po prostu zamawia się i kupuje online gotowce, lub też kilkoma kliknięciami myszy i klawiszy dokonuje zręcznej kompilacji wyników cudzej pracy. Że złodziejstwo? Że głupota? Nie, proszę Państwa, to tylko wyłazi na wierzch cała durnota systemu edukacyjnego, w którym da się w taki marny sposób ujechać, aż do otrzymania świadectwa czegoś tam włącznie. To jednak już inny wielki temat. Wroćmy więc do mediów i skutków bycia mediobiorcą.

Nawyk ściągania zamiast przygotowania się do egzaminu zostaje jednak u ludzi także po wielu latach od opuszczenia szkolnych murów.

W dorosłym życiu funkcję ściągawek pozwalających na innych ludziach zrobić wrażenie zorientowanego/oczytanego/inteligentnego (niepotrzebne skreślić), pełnią zadrukowane płachty papieru niezbyt toaletowego, zwane gazetami, a także, co oczywiste, ekrany Waszych teleodbiorników.

Ale dość już tego przynudzania. Lepiej weźmy pierwszy z brzegu przykład: Prezydent Kaczyński razem z Kolegami polecieli całkiem niedawno do Tbilisi, zresztą polecieli jak jacyś wariaci samolotem prawie że porwanym i na domiar wszystkiego, wszyscy razem. Tamże Pan Prezydent, jak wiadomo, wygłosił na wiecu zupełnie niedyplomatyczne ostre słowa, skierowane wprost do Cara Putina i jego Kamandy. Cóż za okropna niezręczność.

I teraz przechodzimy do sedna. Iluż to zechciało popisać się fachowym zaopiniowaniem inicjatywy Prezydenta Kaczyńskiego jako emocjonalnej i nieodpowiedzialnej. Iluż to znalazło się nieproszonych belfrów, chętnych do udzielenia Panu Prezydentowi kilku stanowczych lekcji dyplomacji. Idiotów wylewających z tej okazji pro-sowieckie pomyje pomijam w tej wyliczance (patrz pierwsze dwa zdania tego tekstu).

Tymczasem wystarczy choć trochę znać Rosję, choć trochę tam pomieszkać, choć kilka interesów z Rosjanami zrobić (nawet nie trzeba mieć osobistej rosyjskiej “żony”), by mieć jasne jak 2 razy 2, że inicjatywa i charakter wystąpienia w Tbilisi były właśnie trzeźwą i cyniczną polityką oraz dyplomacją. Adekwatną i skuteczną w konkretnym kontekście geograficzno-kulturowym. Co reakcje i wypowiedzi Caratu potwierdziły od dnia tamtego wiecu po wielokroć.

Czytanie powtarzanych bez-myślnie i bez końca, medialnych ściągawek na ten temat, jest dla człowieka bardziej bezpośrednio zorientowanego w temacie i klimacie, najpierw irytujące, następnie nużące, a na koniec skutkuje pisaniem takich tekstów, jak powyższy.

Albo całego cyklu takich tekstów, co niniejszym Autor jakby zapowiada. Bo też wokół Gruzji dopiero zacznie się dziać.

Tymczasem prosimy nie regulować odbiorników i do usłyszenia Państwu!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Sergiuszu,

z ogólnym przesłaniem chętnie się zgadzam, podobnie jak z aplikacyjnym zastosowaniem tego modelu do sprawy Gruzińskiej.

Mam tylko jedno zastrzeżenie. A może uściślenie.

Otóż przygotowanie dobrej ściągi, w dawnych czasach wymagało sporo wysiłku. Nie tylko technologicznego, ale przede wszystkim intelektualnego. Dobra ściąga, w czasach ograniczonych powierzchną nośników musiała być super syntezą. Musiała zawierać te dane, które były istotnie niezbędne. A nawet nie był to zbiór danych, tylko siatka skojarzeń.

Taka ściąga nie opisywała rzeczywistości w sposób uproszczony, kompilacyjny i wtórny. Przeciwnie – dawała niezbędną informację do budowania własnej spójnej całości.

To o czym Pan pisze przypomina raczej bezmyślne ściąganie od kogoś.

Spotkałem kiedyś wykładowcę, który na egzaminach pisemnych mówił studentom tak: - Najbardziej bawi mnie państwa wiara w to, że koledzy są od was mądrzejsi. Gratuluję samooceny.

Mam wrażenie, że tych, którzy powtarzają cudze poglądy cechuje bardzo niska samoocena. Na dodatek głęboko skryta i rodząca najpierw frustrację a potem agresję.

Pozdrawiam


Panie niejaki N,

oczywiście, pisanie ściąg to nie było i nie jest nic złego, wszakże pod dwoma warunkami (w moim pojęciu koniecznymi):

1. ściąga musi być dobra – w sensie jaki Pan świetnie opisał
2. ściąga nie powinna zostać użyta

Sam przygotowałem ich całkiem sporo. Nigdy żadnej nie użyłem ani nie użyczyłem.
Dlatego pisanie dobrych ściąg uważam za wartą hołubienia tradycję.
Ich pisanie bardzo dobrze robi na połączenia neuronowe oraz na pamięć trwałą.

W świetle tego dopowiedzenia, pozostaje mi zgodzić się, że sztukę pisania dobrych ściąg dzieli od tzw. ściągania przepaść kulturowa i każda inna. To dwie różne zupełnie historie.

Pozdrawiam.

P.S.
> Najbardziej bawi mnie państwa wiara w to, że koledzy są od was mądrzejsi.

Otóż to. Ta sama wiara jest też źródłem władzy i bezkarności elit politycznych.
Nie przeszkadza temu nawet to, że w miejscu słowa “elita” winno stać “hołota”.


Faktem jest, że..

jak już się napisało porządną ściągę to nie wiedzieć czemu człowiek często nie musiał z niej skorzystać.


Ma Pan rację, Panie Sergiuszu

z tym nieużywaniem, choć aż tak Święty jak Pan, to ja nie byłem.

Ale nie było lepszej formy powtórzenia, jak napisanie ściągi, więc tak, jak pan Igła pisze, nieczęsto były one potrzebne.

Pozdrawiam

PS Dla ubawienia Pana dodam, że ten wykładowca wspomniany, to wykładał też o Rosji.


Panie niejaki N

macie Panowie, obaj z Igłą, w tym względzie rację.
O to przecież chodzi, żeby poradzić sobie bez ściągi.
Gdyby przyjdzie co do czego.
Nie tylko na egzaminie.

Wykładowca, przez Pana wspomniany, tym bardziej wiedział co mówi. ;-)
Bo w kontaktach z Rosjanami, ostrze tego błędu oceny jest skierowane zwykle przeciwnie.
Rosjanie są mistrzami w udawaniu “zielonych” na pierwszy rzut oka.
Potrafią być w tej “zieloności” niezwykle wiarygodni i konsekwentni.
Potrafią niemal transparentnie grać na słabych stronach przeciwnika.
O ile w ogóle bawią się w grę. Niekiedy aż tak się nie fatygują.
Jak widać.


Panie Sergiuszu,

nie po to się wymyśla reguły (kto wymyślił definicję agresji, no kto?), żeby się ich trzymać.

Zawsze można wymyślić nowe i nie powiedzieć innym grającym.

Pozdrawiam


Nikt nie lubi,

jak mu się burzy święty spokój i zmusza do zrobienia czegoś.

W ostatniej Europie nawet polit-poprawny Krzemiński napisał o rządzie Tuska, że PO nie zajmuje stanowiska w żadnej sprawie bo wtedy musiałoby się z tej sprawy wytłumaczyć.
I tak potkwimy w miejscu jeszcze 2 lata, tyle że Pisowcy będą się darli z 2 rzędu, no ale wtedy ich awantury gorzej słychać.
No i zawsze można pokazać Palikota z gumowym penisem.

Właściwie to można by go zrobić ministrem SZ i wysłać na przeszpiegi do Moskwy?
Tam chyba takich nie znają i węszyliby podstęp?


Panie Igło,

oni tam maja swoich rozrywkowych chłopaków, naszych im nie trrzeba. Nawet zabawniejszych, jak choćby ci tu


W temacie ściąg

o których Panowie piszecie, to wyrażę się tylo, że nigdy ich nie potrafiłem sobie przygotować. Tak jak nie potrafiłem ściągać.

Za to pamiętam jak na maturze z historii odpowiedziałem na pytania do tkstu źródłowego i przed esejem zrobiłem się nerwowy. Wyszedłem więc do toalety i wlazłem na muszlę, otworzyłem okno i zapaliłem papierosa. W chwilę potem straciłem kontrolę nad stopami, poślizgnąlem się i choć ustałem, to przewróciłem stojący przy WC kosz na śmieci. Zza niego poleciała lawina ściąg. Jakieś bryki, jakieś zapski różnoformatowe. Nawet podręczniki. Zdenerwowałem się, ze ktoś usłyszał wywracanie się kosza, upchnąlem wszystko to nogą, fajkę wrzuciłem do kibla i wróciłem, by pisać esej. Ale komuś w ściągawkach niezłego bałaganu narobiłem przy okazji…


Hm,

w sprawie tych ściąg to to jest dobre:

,,Najbardziej bawi mnie państwa wiara w to, że koledzy są od was mądrzejsi. Gratuluję samooceny.”
Chyba wykorzystam na zajęciach:)

A mnie bawiło n. jak robiłem test z słuchania (rozumienie ze słuchu), 2 czy 3 osoby miały te same odpowiedzi, wziete wsprost z Kosmosu, oczywiście wszystkie nie zaliczyły.
No więc tak wychodzi jak się spisuje od sąsiada:) na testach.


Panie Grzesiu,

proszę korzystać. Zapytany znajomy powiedział, że każdy nie widzi przeszkód.

Powiedział, że może Pan też, w ogóle nie patrząc na sale, powiedzieć czasem : - Wszystko widzę! Zazwyczaj nerwowe odruchy zdradzą Panu miejsce, gdzie są ściągający.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość