Ponarzekajmy — blogosfera polityczna jako rodzaj terapii

Tagi:

 

Co jest z tą naszą polityką, panie, prawda… Codziennie narzekamy i narzekamy, wydaje się nam, to znaczy niektórym blogerom, czy tam innym dziennikarzom często niemotom, że potrafilibyśmy lepiej, szybciej, prościej, skuteczniej, piękniej i słuszniej. Czyżby? Skąd ten wniosek? Możemy sobie, prawda, pogaworzyć jak jest niedobrze, fatalnie, głupio, a od czasu do czasu nawet dowartościować, bo przecież ten minister i poseł, to zwykły kmiot, taki jak ja sam, albo nawet gorszy. Wynika z tego, że moja osoba własna też mogłaby zostać takim ministrem i nikt by nawet nie zauważył różnicy. Zmieńmy koryto — dlaczego nie zmienić koryta, skoro z pożytkiem może się nażreć więcej świń (pardą), a przynajmniej byłoby dobrze, gdyby teraz nażarły się inne świnie (też pardą). Pewnie tak. Zdaje się, że Lepper tak myślał i nie wykluczam, że kalkulował poniekąd rozsądnie.

Ale, prawda, w takim razie, pytam się, kiedy u nas w Polszcze były dobre rządy z ludzkim rządcą na stolcu? No, kiedy? Za Batorego? Kazimierza de grejt? Piłsudzkiego? Może Piłsudzki, prawda? Nie, przypuszczam, że wątpię. Potem byli komuniści, więc w ogóle szkoda gadać. Wychodzi z tego, że było nie wiadomo co!; zdarzały się tylko efemerydy zdrowego rozsądku, ale przeważnie wówczas, kiedy trzeba już było walczyć o niepodległość. Czasy pokoju nie służą nam, jeśli chodzi o ujawnianie się mężów stanu. Skąd więc nowy premier niekomuch ma mieć wiedzę o państwie, zrozumienie zarządzania administracją, umiejętność czytania i pisania ustaw, merytoryczne zaplecze, które będzie pracowało na to właśnie państwo (wybaczcie egzaltację)? Znikąd, a na pewno nie z działalności opozycyjnej. Mógłby się sam nauczyć, ale zwykle kiedy coś tam trafia mu do głowy, to jednocześnie kończy się kadencja. Takie zabawki mają za to, póki co (rusycyzm), postkomuchy, i sprytnie z nich korzystają, jeśli mają okazje. Fundamenty trzeba więc wznosić praktycznie od zera; nie zrobiono tego na początku lat dziewięćdziesiątych, trzeba zrobić teraz. No, teraz jak teraz, pewnie w jakiejś przyszłości… Im później tym gorzej.

Fajne jest więc to narzekanie, bo takie… otóż to — polityczne, a już najfajniejsze są oświadczenia i dyskusje, bo — zauważcie — prawie zawsze podejmuje się je w ramach stworzonych specjalnie dla nas przez media i zawodowych dziennikarzy. W tym sensie, prawda, debata przypomina pogaduchy u cioci na imieninach; można się pokłócić o uśmiech bądź decyzję ex-premiera, sprawę można też wyrechotać. Pewne jest jedno, sami byśmy zrobili lepiej, a tak w ogóle wiemy jak zrobić. Tylko urzędasy (referenci), struktury, interesy, układy i wszyscy źli są problemem. Podatki należy znieść, publiczną opiekę zdrowotną zlikwidować, rozdać broń, państwo jest w ogóle niepotrzebne, zdrowy rozsądek wolnych ludzi powinien zastąpić kodeks karny. Gówno, prawda, gówno z tego (pardą). Nie chciałbym kiedyś na to patrzeć... Tyle, co sobie pogadacie, bo z władzy nie potrafilibyście nawet skorzystać. Amatorszczyzna i dziecinada. Co jest z tą naszą polityką, panie, prawda…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Nie mogę się powstrzymać pomimo obietnicy:)

“ Kazimierza de grejt?”

Ładne to jest:), ale mam wątpliwość czy chodzi o Kazimierza Marcinkiewicza czy o tego z Piastów ostatniego.

A w ogóle, nie wiem czy pan uwierzy, ale się zgadzam z przesłaniem wpisu.
Ale ja to pobieżnie czytam jak wiadomo.

Pozdrawiam.


-->Grześ

Miło, bo to znaczy, że się w czymś zgadzamy. Pozdro.,

referent


jaki naród

takie rządy

żadne JOW-y tego nie zmienią

rozpic pół litra to tak, ale coś zbudować... to już problem. no chyba, że za granicą.


-->Docent Stopczyk

Niezależnie od wszystkiego nigdy nie wierzyłem w JOW-y. Ludziska wybieraliby albo Stokłosę albo Tuska. Pierwszego – bo jest pracodawcą połowy województwa, drugiego – bo ładny i często widzą go w telewizorze. JOW-y to bujda na resorach; przynajmniej w kraju takim jak nasz, nie do końca zmienionym. To takie samo samozakłamanie, jak aksjomat, że samorządy terytorialne dobrze działają, bo ludzie sami się będą rządzić i wiedzą, co dla nich najlepsze. Działają lepiej niż działała w ich miejscu władza centralna, ale to nie znaczy, że wszystko jest ok i możemy powiesić sobie ordery. Odejście od rzeczywistości bywa śmieszne i straszne.

Przy okazji, ja lubię mój naród, tak generalnie. Kilka osób mnie wkurza.

referent


"naród wspaniały

tylko ludzie kurwy” ... jak to mawiał Pan Piłsudski.

ciekawe że ci którzy chcieli dla tego narodu pracować jak Wielopolski hrabia, to mają dziś łatkęzdrajcy … łaska narodu na kobyle jeżdzi.

w mitologii narodu polskiego jest wiele takich kluczy-wytrychów i cudownych recept, zdarzeń, które gdyby-ktoś-zrobił-trochę-inaczej to byśmy byli dziś potęgą ... JOW-y kiełkują w takim właśnie kierunku


-->Docent Stopczyk

Moja recepta jest taka, że trzeba pracować. Bo jak się będzie pracować, to jest szansa, że nie przyjdzie tu np. ruski. Zresztą, w ogóle należy pracować, prawda, niezależenie od Ruska. Marszałek miał generalnie rację, choć ja niechętnie przyznaję Marszałkowi rację. Zwłaszcza temu Marszałkowi od 1926 r. Co do Wielopolskiego, to się nie wypowiadam. Wiem mało. Wątki poboczne u hrabiego zadecydowały, że nie ma wielu pomników. Dziś byłby pewnie niezłym premierem.


Ja, jak zwykle się nie znam

Ciekawi mnie jednak taki wątek, że po wymordowaniu i wygnaniu żydów, starciliśmy jakąś część umiejętności prowadzenia państwa, budowania ekonomii, tworzenia sztuki.
Po wysiedleniu lub wybiciu Niemców i Polaków niemieckiego pochodzenia – to samo.
Po utracie kresów, czyli zrażeniu do siebie Ukraińców, Białorusów, Litwinów straciliśmy wagę i przestrzeń operacyjną i spadliśmy do III europejskiej ligi państw.

Oczywiście jestem rasistą i żadna z moich córek za murzyna nie albo araba nie pójdzie – z góry zastrzegam


-->Igła

Żydów nam trochę zostało, znam nawet kilku, a z jednym wczoraj ze dwie godziny gadałem o “ważnych” tematach. Nic dziś z tego nie pamiętam, widocznie do niczego mnie nie przekonał.

Nie wierzę w szczególne wrodzone umiejętności Żydów. Wierzę w powtarzalność czynności, dobrze pojętą tradycję i pracę (upór). Żydzi chyba też w to wierzą.


Toteż

chodzi mi o co innego.
Dawna Rzeczpospolita była podzielona klasowo/religijnie/narodowo.
I za tym szły pewne specjalności.

Polacy – rolnictwo, wojsko, polityka, kultura
Żydzi – handel, finanse, kultura
Niemcy – rzemiosło, przemysł, budownictwo
Rusini – rolnictwo, wojsko

I nagle zabrakło całych grup społeczno/narodowo/zawodowych.


-->Igła

Nie wiem. Może masz rację. To jest wysoki poziom uogólnienia. Choć, jak wiadomo, wszystkiemu i tak są winni Żydzi i Niemcy :-)


Referencie

po czasie i narzekanie brzydnie,

znaczy powinno…

pozostaje pytanie jak tworzyć tematy, przy obecnym zaangażowaniu blogosfera sama z siebie nie kreuje tematów, dyskusji na takim poziomie który pozwalałby wierzyć że jest już na tyle istotna na rynku

Zmierza to w kierunku, tylko nie mam pewności czy właściwym

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


>Igła

mniejszości pełniły wtedy jeszcze jedną ważną funkcję – worka treningowego dla PP


Nie do końca

Docencie.
Nazwałbym to przedindustrailnym podziałem pracy.
Opartym na pofeudalnym zakresie praw i obowiązków.

Bo czy np niemiecki, cechowy rzemieślnik był antysemitą w stosunku do dostarczającego mu półprodukty żydowskiego partacza, który był zwolniony ze służby wojskowej za to był faktorem u polskiego łycara, którego poczet składał się z ruskich pachołków?


>Igła

taki łańcuch zależności, a raczej jeden z jego aspektów, opisał doskonale Kaczmarski:

U Żyda pił, batożył Żyda A przed żydowską matką klękał.

polski pan znaczy


A gdzie

chędożył?

I czy tylko, w jedną stronę to działało?


@

docentstopczyk

w mitologii narodu polskiego jest wiele takich kluczy-wytrychów i cudownych recept, zdarzeń, które gdyby-ktoś-zrobił-trochę-inaczej to byśmy byli dziś potęgą ... JOW-y kiełkują w takim właśnie kierunku

No i nie można zapominać o Piskorskim:)))


Dymitrij

Nie okopuj się w jednym Zbarażu.


Panie Referencie szanowny

W pierwszych słowach, pozwoli Pan, prawda, że wyrażę radość widząc Pana twórczość tutaj. Nawet za cenę zniknięcia Pańskiej poprzedniej tutaj, prawda, twórczości. Będę się starał na przyszłość robić notatki.

Tekst — jak u Pana zawsze, więc nie będę zbędnie kadzić.
Ten cytacik to powinien być wykuty na fasadch gwachów rządowych, samorządowych, oraz trzeciej i czwartej władzy, analogicznie do słynnego, lekko ironicznie brzmiącego napisu na gmachu Sądów Grodzkich na Lesznie:
Ale, prawda, w takim razie, pytam się, kiedy u nas w Polszcze były dobre rządy z ludzkim rządcą na stolcu? No, kiedy? Za Batorego? Kazimierza de grejt? Piłsudzkiego? Może Piłsudzki, prawda? Nie, przypuszczam, że wątpię.

Teraz przejdźmy do ad remu:

1. Z tym narzekaniem, to bawią mnie pokrzykiwania w stylu kto nie głosował nie może narzekać itp.
Narzekać to można było i na cara, byle niezbyt głośno. Choć się go nie wybierało przecież.
Inna rzecz, czemu takie narzekanie służy.
Jeszcze inna, to na czyj młyn to woda itede itepe.

2.

referent

Moja recepta jest taka, że trzeba pracować.

W sumie pełna zgoda, acz nachodza mnie pewne wątpliwości. Czy każda praca nie hańbi. Czy zawsze należy po prostu należycie wykonywać obowiązki. I co za sześdziesiąt lat powiemy, jak synek przytaszczy znalezione na elektronicznym pawlaczu nasze zdjęcie w czarnym munturze z błyskawicami, wówczas już zupełnie niemodnym. Że tylko starannie wykonywaliśmy polecenia służbowe?

Jasne, nie wolno tak mówić, to jest argument z serii reductio at hitlerum itede itepe.

Ale jeśli ja, dajmy na to, bym zawodowo sumiennie wciskał klientom mojego banku opcje walutowe, czy inne fundusze — o których wolno przypuszczać, że za chwile pierdolną (pardą)? Jestem wporzo?
Czy jeśli z prawdziwym mistrzostwem realizuję produkcję pogromu telewizyjnego Gwiazdy tańczo na czymś-tam?
Albo jeśli z całą rzetelnością projektuję osiedla mieszkaniowe, o których jestem przekonany, że są po prostu szkodliwe społecznie? Że tworzę jakieś opieprzone (pardą) getta? Jasne, dzięki mojej rzetelności te chore twory mogą być ciut ładniejsze zamiast ciut brzydsze; odrobinę bardziej a nie mniej funkcjonalne.
Moja praca rzeczywiście przyczynia się, by żyło się lepiej, wszystkim?

Nie chcę palić tematu na notkę, ale mi się w tym kontekście kojarzy eksperyment pana Milgrama.

3.

referent

Wątki poboczne u hrabiego zadecydowały, że [Wielopolski] nie ma wielu pomników. Dziś byłby pewnie niezłym premierem.

Prztoczyła się tu kiedyś debatka o Wielopolskim. Bardzo pouczająca.
Po tym, co zapamiętałem, obawiam się, że nie tylko nie byłby niezłym premierem, ale w ogóle nie byłby premierem.
Bo ten gość nie potrafił dogadywać się z nikim.
Umiał się jeno płaszczyć przed carem.
On nie mógł mieć współpracowników, partnerów — tylko podwładnyh.

Pozdrowienia także dla pani Referentowej


-->Odys

Witam, cieszę się również. Słowo o “pracy”.

Moim zdaniem z pracą to jest tak, że przede wszystkim trzeba ją mieć. Kiedy się ją już ma, to trzeba po prostu przyjąć na siebie odpowiedzialność, że ma być robione i ma być robione dobrze. Choćby gówno z nieba padało (pardą, ale lubię to porównanie; mówił tak do nas nauczyciel wuefu z podstawówki, kiedy spóźnialiśmy się na treningi – “Macie być punktualnie, choćby gówno z nieba padało – wrzeszczał, i miał rację”.). Czyli, pracować na nasze możliwości, zgodnie z talentem, prawda, że tak powiem nieco ewangelicznie. Bo jak nie, to wypad z baru (pardą).

Nie pracuje się jednak dla byle kogo. Ja, mimo że zarabiam na życie jako referent, można więc się spodziewać, że jako dworski sługa, mam granice kompromisu, po przekroczeniu których zamykam stragan. Kiedy ktoś jest sobie panem, prowadzi własny biznes itp., ma łatwiej. Referenci starają się, żeby było należycie, ale oczywiście nie z każdym, i nie dla każdego. Wiem co mówię, proszę mi wierzyć :-) Nie są to sprawy życiowo łatwe, bywają nawet kłopotliwe, ale… no właśnie.

Wielopolski miał trudny charakter, ale opis jego trudnego charakteru niczym nie różni się od zarządzania otoczeniem przez naszego Prezydenta i Premiera. Nie w cechach osobowości sprawa, raczej w priorytetach przy pełnieniu funkcji publicznych, a te miał rozpoznane – jednak – względnie nieźle (w dodatku czasy nie sprzyjały). A że wysługiwał się bolszewii in spe, to przecież wspominałem o wątkach pobocznych.

Pozdrawiam,
referent


No właśnie

te granice kompromisu…

No i cała rzecz w tym, że pracując w ramach systemu być może to co robię, robię dobrze. Ale całościowe działania systemu, do których się własnym wysiłkiem przyczyniam, mogą być co najmniej nienajlepsze…

Ale mimo tych wątpliwości, zgoda.


Granice kompromisu?

to chyba nie o to chodzi?

Jedno to praca – normalna, zwykła, rzetelna, na swoją miarę, zgodna z oczekiwaniami pracodawcy/klienta.

Drugie to idee – tu pole do kompromisu się zawężą, czy można być dobrym policjantem dla zaborcy, urzędnikiem dla okupanta, czy wogóle można nim być?
Albo żołnierzem? Jeżeli nie stoi za tym plan?
Bo kupcem, rzemieślnikiem, przedsiębiorcą można.


-->Igła

Igła,

kiedy jest zaborca, to uczciwy człowiek nie idzie do policji. Może myć okna, żeby utrzymać rodzinę, malować trawniki na zielono, cokolwiek.

Chyba, ze stoi za tym plan, dodam, bo też słusznie to dodałeś.


Panie Igło

a co mi za różnica, jaki ordyniec będzie mnie łupił?


Inteligentny

ordyniec będzie pana strzygł.
I poił.
A nawet wilki odganiał.
Taka różnica.


Panie Referencie:

Nazywam się Renata, jestem kaczofobką.
Witaj Renato!
Nazywam się Stary,jestem kaczofobem.
Witaj Stary!
Nazywam się Rannal, jestem kaczofobką.
Witaj Rannal!
Nazywam się Mirex jestem kaczofobem.
Witaj Mireksie!
itd…itd…
W razie nagłej utraty gruntu pod nogami, zawsze można liczyć na radosny oraz rytualny okrzyk grupy wsparcia;
Kochamy Cię Renato!
Klasyka:)

http://yassa.salon24.pl/33400.html

I inny przyczynek;

http://tekstowisko.com/scroll/53473.html

Tyle nikomu niepotrzebnej autopromocji, teraz już spokojnie napawał się będę puszczaniem Puszczaka i cud brameczkach, cud duetu; Wiesiek Runi & Krystyna.

Pozdrawiam serdecznie


no nie,

z tymi linkami coś nie teges.
W każdym razie chodzi o tekst “Krakowski spleen” w Salonie, a tu o “Spokojnie Panie Lorenzo..”
Kto będzie chciał to znajdzie:)
Spadam i pozdrawiam wszystkich


Panie Yassa

weź się pan opamiętaj.
I przestań używać słów.

To są inteligenci & analitycy
Oraz publicyści.
Piszący obiektywnie i ze zrozumieniem.
dla sceny
politycznej bynajmniej – to w ich języku

Jak to napisał Referent, kiedyś, dzięki nim wzrasta sprzedaż wczorajszych gazet.


Igło,

Niby czemu ja mam się opamiętać?

Ja podchodzę do sprawy pełen empatii i zrozumienia.
Toż jak już ustaliliśmy to choroba.:)
Jedni są analitykami a inni Napoleonami:)
W zamierzchłych czasach, razu pewnego, pochwaliłem tekst redaktora Kurkiewicza, jako mający potężny walor terapeutyczny. Red. Kurkiewicz przyznał mi rację.
I skończył przygodę z blogowaniem.
Potrzebował widocznie tylko kilku sesji.
Innym, bardziej cierpiącym, tak krótka terapia nie wystarcza.
Bądź Pan człowiekiem;)!

Pozdrawiam serdecznie


Panie Yassa

Nie jestem człowiekiem.
Nie będę powtarzał za kogo jestem uważany.
Zresztą słusznie.
Ja tam krytyki się nie boję
Jak to śpiewali bracia Rojek
;)


Igło,

...ten kosz to wszystko moje…ja się nie boję braci Rojek…
ja to wiem i dlatego nie będę dociekał (z ostrożności) kim pan naprawdę jest?:)

I proszę mnie nie rozpraszać, bo właśnie Waldek wpakował Barcy pilę do siaty..

Pozdrawiam


"Krótka lista" Pana Yassy

‘W zamierzchłych czasach, razu pewnego, pochwaliłem tekst redaktora Kurkiewicza, jako mający potężny walor terapeutyczny. Red. Kurkiewicz przyznał mi rację.
I skończył przygodę z blogowaniem.
Potrzebował widocznie tylko kilku sesji.
Innym, bardziej cierpiącym, tak krótka terapia nie wystarcza.’

Talent perswazji Panie Yasso?


-->Yassa

:-) Wszystko już było i wszystko wraca.

Pozdrawiam,
referent


Witaj Agawo:),

nie przeceniałbym tych moich talentów. Pan Kurkiewicz wykazał się po prostu zdrowym rozsądkiem.
Odreagował co go dręczyło i zajął się swoimi sprawami.

A np. nasza, wielkiej zacności, droga przyjaciółka z krótkiej listy, nadal miota się, popadając na przemian w paranoję lub śmieszność.
Ostatnia akcja „Samasłodycz”, musi Pani przyznać- mistrzowska:)

Pozdrawiam serdecznie


Panie Yasso

Przyznam, że zaskoczył mnie Pan ujawnieniem swojej „krótkiej listy”. Doceniam jednak potrzebę zwierzeń i jasno zdefiniowane antypreferencje :)

Zacytuje znanego blogera:
‘Swiat ogladany własnymi oczami, mały jest, nawet jeżeli lubimyj.
Nadal małym zostaje.
Jak się patrzy, tu i tam oczami ważnych osób – rośnie.
Nawet jak są to zagniewane oczy.
Jak się widzi lornetką TXT, to i dalej można sięgnąć.
Nawet łażąc z bejsbolem w dłoni, albo w myślach.’

Jeśli przymiotnik ważnych oznacza rownież diametralnie różnych to nie ulega wątpliwości że możliwosci poznania zdecydowanie się zwielokrotniają.
I to jest intrygujące w blogosferze.

Terapia? Być może. Na pewno zródło poznania. Samego siebie też.

Pozdrawiam serdecznie


Droga Pani Agawo,

doprawdy zaskakujące zdziwienie.

Choć zazwyczaj jestem zamknięty i skryty, to Pani ciepła osobowość spowodowała, że się otworzyłem. Sprowokowała mnie do zwierzeń.

Tak więc przyznam Pani, że moja lista nie dość, że nie jest wcale taka krótka, to jest jeszcze, czarna i ponura, jak czarna i ponura jest listopadowa noc.

Nie mogę się oprzeć i wyznaję:
To ja, z polecenia centrali, nękam panią Renatę telefonami śmiejąc się upiornie o północy.
To ja porwałem Pana Starego i trzymając go w wilgotnym loszku, przyczyniłem się do spadku jego aktywności w blogosferze.
To ja Panu Mireksowi, w okolicach jeziora Malta, spuściłem powietrze z zadniego koła roweru, poczem zalepiłem gumą do żucia wylot jego pompki
(oczywiście tylko rowerowej).
Ja też, nie chwaląc się, zarobaczywiłem kota Pani Rannal. Było trudno, ale się opłaciło.

Bo ja , proszę Pani, taki zdolny do wszystkiego jestem. I szybko się uczę.
Zebrałem też bogate dossier. Zawiera ono dużo więcej informacji niż standardowe panirenatowe; czyj pradziadek był antypolskim carskim oficerem a czyj tato należał do PZPR?

Ustaliłem, ponad wszelką wątpliwość, że to praszczur (doskonałe określenie!) pana Tarantuli uśmiercił własnoręcznie, świętego biskupa Stanisława.
I nie omieszkam tej wiedzy, w odpowiednim czasie, wykorzystać!

Zaiste blogosfera, jeśli człek nie jest zaślepiony, wzbogaca.
Dziękuję za cytat. Mój świat jak widać rośnie…:)

Całuję Pani dłoń Madame… (Już mieliśmy to na kursie)


A ja zawsze myślałem, że

św. Stanisława ubili Prusowie?
Czego to człowiek może się jeszcze dowiedzieć?


Panie Igło,

każdą bzdurę trzeba jakoś uprawdopodobnić. Dlatego obstaję, że św. Stanisława ze Szczepanowa rozkawałkował praszczur Tarantuli.
Natomiast skłaniałbym się do tezy, że za śmiercią św. Wojciecha może stać praprzodek Andrzeja Kleiny. Choćby geograficznie to prawdopodobniejsze:).

Pozdrawiam


A to może pan wie

kogo to p.Agawa cytuje.
Bo mi się spodobało.
Terapeutycznie.
I niech pan pamięta, ze ona z familii RRK jest.
Byłbym ostrożny.


Obstawiałbym Sergiusza:)

“ I niech pan pamięta, ze ona z familii RRK jest.
Byłbym ostrożny.”
I teraz Pan mi to mówi? Jestem stracony:)

pzdr


Panie Yasso

Skoro jest Pan zdolny do wszystkiego to mam nadzieję że do poprawy też:)))
Jak Pan może dręczyć kota i smiać się upiornie o pólnocy? O innych wybrykach juz nie wspomnę bo co jeden to straszniejszy.
Na kurs calowania Pan uczęszcza? Dłoni?
To niezwykle cenna inicjatywa:)

Pozdrawiam dziekując za okazane zaufanie i miłe slowa


Pani Agawo,

cała przyjemność po mojej stronie:)

Pozdrawiam


Igło, mocium panie

Czecha Wojciecha – Prusowie.
Biskupa Staśka, co opozycję względem pomazańca montował, pomazaniec za to zdemontował. Jak fama niesie. Potem to niby dementował, ale i tak go zdetronizowali.


Subskrybuj zawartość