Patrioty - przyjacielskie robienie w balona

Amerykanie oficjalnie ogłosili, że – jeżeli zostanie zawarta umowa o stacjonowaniu amerykańskich wojsk – w Polsce okresowo przebywać będzie bateria systemu Patriot. Czy bronić będzie nas przed rakietami Iskander z obwodu kaliningradzkiego, którymi Rosjanie nas straszą? Czy może przed myśliwcami lecącymi z Białorusi? Może chodzi o zagrożenie irańskie, a ajatollahowie – jak wiadomo – za swój priorytetowy cel postawili sobie niespodziewany atak na Żydowski Instytut Historyczny?

Niestety, bateria Patriot nie uchroni nas przed prawdziwymi i wymyślonymi zagrożeniami. Gdyż owszem, okresowo będzie u nas stacjonować, ale cel ich przebywania u nas będzie „szkoleniowy” i „ćwiczeniowy” – posumowując: wakacyjny. To wywołuje kontrowersje – polskie władze twierdzą, że rakiety mają być uzbrojone. „Cwiczeniowymi” i „szkoleniowymi” Patriotami postrzelać moglbyśmy co najwyżej do ptaków, a i to nie jest pewne, bo amerykańska Bateria będzie pod amerykańskim dowództwem na polskiej ziemi. Jeden z przedstawicieli Pentagonu porównał taki typ rakiet do ślepych nabojów, więc nawet bociany mogą latać spokojnie.

Polskiej sytuacji negocjacyjnej nie poprawiają również amerykańsko-rosyjskie negocjacje rozbrojeniowe. Obama chce nowego otwarcia, Miedwiediew również. Tarcza antyrakietowa i przy okazji Patrioty w Polsce niekoniecznie muszą dla prezydenta Stanów Zjednoczonych być najkorzystniejszym rozwiązaniem.

Rozbieżności polsko-amerykańskie nie dotyczą tylko tak fundmentalnej kwestii jak uzbrojenie, badź też nie, rakiet Patriot. Problemy są jeszcze dwa – podatek VAT płacony przez Amerykanów i karanie żołnierzy US Army przez polskie sądy za przestępstwa kryminalne popełnione poza służbą. Amerykanie nie chcą się zgodzić na płącenie przez swoich żołnierzy takich samych stawek, jak dla przeciętnego Kowalskiego, a w kwestii prawa karnego – na jurysdykcję polskich sądów. Potencjalnie zatem, gdy kapral Smith zakocha się w polskiej Wandzie, a ona – zgodnie z tradycją – nie będzie go chciała, a karpal weźmie sobie siłą to, czego ona nie chciała mu dać po dobroci, to Polacy co najwyżej będą mogli liczyć na amerykański wymiar sprawiedliwości.

Istnieje koncepcja, że polsko-amerykańskie negocjacje mają pozwolić jednej albo obu stronom na wyjście z twarzą. Polacy powinni już mieć stanowczo dość tak rozumianych sojuszniczych relacji. Najpierw weszliśmy do Iraku, za co dostaliśmy chyba jedyne „You forgoot Poland” w czasie debaty Bush-Kerry przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku i jakieś nędzne ochłapy, o których aż wstyd wspominać. Później głośna była sprawa amerykańskiego offsetu dla Polski. Najlepiej podsumował to Krzysztof Boruc pisząc, że owszem, offset był i to nawet wysoki, ale trafił do Izraela. My traktowaliśmy Amerykanów po przyjacielsku, oni nas biznesowo. Nic się nie zmieniło do tej pory.

Pamiętam tryumfujące wypowiedzi ministra Sikorskiego, że wynegocjował dla nas baterię Patriot w ramach stacjonowania tarczy antyrakietowej. Miał to być element polskiej obrony przecipowietrznej. Amerykanie są jednak twardzi. Nie tylko otwarcie mówią o tym, że będzie to bateria ćwiczeniowa i szkoleniowa, ale również istotny jest fakt, że dowodzić nią będą Amerykanie! Jeśli komuś jeszcze tego mało, to powinna go zainteresować informacja, że do obrony samej tylko Warszawy potrzeba 2-3 baterii Patriot, więc – z wojskowego punktu widzenia – marne to zwiększenie polskich możliwości obronnych. Kolejny punkt umowy polsko amerykańskiej, mówiący o modernizacji polskiej armii sprowadza się do oddawania nam sprzętu, który w Stanach Zjednoczonych jest już za stary, by go używać lub zupełnie inepotrzebny.

Na całe szczęście business is business i Amerykanie oferują nam też bojowe Patrioty. Kochani sojusznicy. W promocynej cenie od kilkuset do miliarda dolarów za baterię. W takim przypadku takie rakiety byłyby nawet pod naszym dowództwem. Właśnie to jest jeden z ich argumentów – niech Polacy zapoznają się z systemem i później zdecydują. Tylko, czy później korzystniej nie byłoby rozpisać przetargu? Wszakże Patrioty to nie jedyny taki system na świecie…

Są tez plusy przebywania amerykańskich wojsk na ziemi polskiej. Potencjalny agresor będzie musiał wziąć pod uwage ten fakt, ale tutaj pojawia się kolejna wątpliwość. Polska jest członkiem NATO i Unii Europejskiej. Skoro ktoś zdecydowałby się na atak, to fakt przebywania w Polsce 120 żołnierzy nie powinien mieć dla niego dużego znaczenia. Lepsza pod tym względem jest tarcza antyrakietowa, bo ona jest waznym elementem strategii amerykańskiej, Patrioty – nie. Tylko, że nie wiadomo, co będzie z tarczą antyrakietową. Amerykanie kalkulują właśnie, czy nadal opłaca im się ten projekt.

Jestem rozczarowany tym, że po raz kolejny jesteśmy sympatycznie i z wyższością klepani po plecach. Kolejny polski rząd, któryś już z kolei, nie rozmawia z Amerykanami tak, jak należy. Przy całej krytyce trzeba jednak podkreślić, że obecni negocjatorzy próbują twardo rozmawiać. Stąd apel: jeśli mamy być traktowani jak małpka, której daje się banana, gdy jest grzeczna, to lepiej postawić na kontakty z Europą. Zacznijmy Amerykanów też traktować biznesowo.

Więcej na poobny temat: – Licytacja o tarczę antyrakietowąRozgrywka o tarczę antyrakietową O rosyjskim blefie

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Patryk Gorgol

Nareszcie inni komentatorzy spraw zagranicznych zaczynają o naszych relacjach z USA mówić w ten sam sposób, który ja sugeruję od lat paru. Niestety – zwłaszcza na prawicy mir amerykańskiej, opiekuńczej potęgi zdaje się głęboko utrwalony, na co wpływ zdaje się ma poparcie dla prawicy tradycyjnie udzielane przez naszych pożal się boże polonusów z Chicago – trafnie nazwanychj przez marszałka Niesiołowskiego “małpiarnią” (byłem – widziałem – potwierdzam).

Prawica zdaje się ponadto czuje aż tak wielkie obrzydzenie do “jewrosojuza”, że wszelkie dyskusje o europejskich siłach zbrojnych traktowane są tu z przymrużeniem oka – jak jakiś dziecinny, niegodny uwagi pomysł (chociaż pamiętam nawet kiedyś sam prezydent Kaczyński wystękał coś, że on osobiście popiera taką inicjatywę).

Trzeba sobie powiedzieć jasno – na Amerykanów Polska nie ma już co liczyć. Stosunki z nimi trzeba utrzymywać poprawne, lecz miejsce Polski jest w Europie a w strukturach Unii Europejskiej leży nasza przyszłość. Uporczywe trzymanie się opcji amerykańskiej – jak widać – nie prowadzi do niczego. Ich kuriozalnie asymetryczny charakter budzi jedynie niesmak i zażenowanie naszych europejskich partnerów, którzy zapewne chcieliby móc zrozumieć jak długo jeszcze Polacy będą bez żadnych korzyści znosić takie upokorzenia.

Tymczasem w związku ze zmianami geopolitycznymi i zmianą orientacji polityki amerykańskiej NATO ulega systematycznej marginalizacji. Aby ratować dogorywający Sojusz nawet Francja zdecydowała się na krok niesłychany i zgodziła się odstąpić od golistowskiej rezerwy, lecz wszystko wskazuje na to, że nawet pomimo tego brakuje pomysłu czym i jak Sojusz powinien się zajmować a przede wszystkim – jak nie stać się poręcznym instrumentem, którym Amerykanie będą sobie wycierać gęby dokonując kolejnych interwencji gdzieś na drugim końcu świata.

Europa potrzebuje własnych sił i środków wojskowych nie tylko do samoobrony, lecz także aby być w stanie zapewnić bezpieczeństwo europejskim projektom prowadzonym poza granicami Unii (np. rurociągi) oraz w razie konieczności być zdolną do udzielenia militarnego wsparcia krajom swojej “bliskiej zagranicy” bez oglądania się na postawę i decyzje Amerykanów.

Konkludując – podziękujmy grzecznie Jankesom i niech spadają stąd i ze swoimi Patriotami i z tą całą tarczą od siedmiu boleści i zacznijmy wreszcie robić coś na rzecz tworzenia Europejskich Sił Zbrojnych, których infrastruktura powinna wreszcie przekroczyć magiczną dla NATO linię Odry i Nysy.

Pozdrawiam,
ZS


Subskrybuj zawartość