W żydowskiej opresji

Od żydów wielki ucisk czuje. Żyd mnie rujnuje.
W chałacie brudnym zza rogu wyskoczy. Kiedy mnie zoczy.
Zaraz mnie szarpie i o grosze prosi. Kradnie kokoszy.
Lub z Hameryki śle petycje krwawe. Polskę w dzierżawe
a Polaków w dyby wziąć kce najgorszy wróg nielitościwy.

W rządzie są żydzi, o tym wszyscy wiedzą. Od lat tam siedzą!
Poprzebierani są tam za Polaków. Rząd łapserdaków
W Pisie żydostwo, w Peeselu takoż, Lewica?
Przecie żyd żydem pogania. PO, że Niemce, chybaś oczadziały
Tam żydzi żądzą. Tuskower wspaniały. Tfu! Same żydy!

Nigdzie ratunku, ni w sporcie ni w sztuce
Chcesz co poczytać? Nic po tej nauce, tyż zażydzone
chałaciarskie, sprosne. Nic poczciwości. Z jakiej to przyczyny
Tak się tu kłębią Judaszowe syny?

Żydowin siwy z Olendrów zrodzony, piłkarzy szkoli z kabały
sztukami, a nas to rani! Za nic zwycięstwa, gdy z takiej przyczyny
Starozakonnych fałszywe miny i uśmiechnienia bo głupiś po szkodzie
Polski narodzie!

Wszytko w upadku, nędzy i rozpadzie. Oraz w nieładzie.
Są owszem tacy, którzy ostrzegają, szykany Wall Street
za nic przecie mając. Ich podziwiałem, czytałem ich dzieła.
Wszystko za dobrą monetę wybrałem,
aż się onegdaj przecie dowiedziałem, że to tyż Żydzi!

O matkołojcze, gdzie iść, gdzie uciekać, gdy nawet
psina po żydowsku szczekać zaczyna pilnie?
Nigdzie ratunku, nigdzie ukojenia. Czyż jeszcze Matką
Jest dla mnie ta ziemia? Schylam się, klękam i wścibiam nos w trawę
Coś zbyt koszernie mi pachnie ta trawa. Przykra to sprawa.

Jedno mi tylko nie daje spokoju, gdy w kiblu siedząc myślę po kryjomu
Bo skoro wszędzie dookoła żydy, czy ja w tej Polsce ostatni cnotliwy?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Sameś

żyd, na dodatek rudy.
Igła


Tak, tak,

już nawet ja o izraelskim winie napisałem.

Znikąd nadzeje


Panie Jacku

By na tym kiblu lepiej szła ci …
Czytaj z uwagą J. R. Nowaka

kłaniam się nisko

“Moja religia kończy się na Judaszu. Patron od beznadziejnych spraw.”


Igła chodzi wokół stołu

Raz spojrzy w księgę, to znowu
wprost przeciwnie, na Księżyc
I szarpiąc siwą brodę, znów na zydelku
przed monitorem siada i klika

Chce coś napisać o dalekich krajach
papugach, niesmacznych owocach
albo dziewczętach biegających
po Central Parku, ale co zacznie

Zaraz: Polska, Polską, Polski
i popijając zimną herbatę bez cytryny
Znowu wygląda przez okno na Księżyc
Jaki dziwny ten Księżyc- myśli

Dziwny bo Polski!- ale slogan
i ślini palec i przewraca karty
w księdze


Docencie Stopczyku

W kiblu nie mogę, bo mam założony podsłuch ( wiadomo przez kogo ) i jak za bardzo bym szeleścił mogą wpaść czarni z giwerami.

A na jakim papierze wydawane. Nie wiem a w tym kontekście to dosyć istotne, nie uważasz?


Yayco

Też masz się Pan czym chwalić?
Wino wypił, opisał a my co? Znam co prawda jednego z tak słabym łbem & trawieniem, że policja wykryła mu 0,4 promila, a wyobraź Pan sobie, że on tylko koło winiarni przechodził. Taki czuły!
Po przeczytaniu pańskich tekstów, z całą pewnością trafił by biedak na odwyk, ale na szczęście nie czyta bo zapomniał jak to się robi.
? Sam się dziwie jak to możliwe ale skoro tak twierdzi?


Dlatego Panie Jarecki

teraz zamieszczam od razu o zakąsce. Dla stabilności organizmu…


Panie Jacku

nie mam pojęcia … ale raczej nie na kredowym :)

“Moja religia kończy się na Judaszu. Patron od beznadziejnych spraw.”


Panie Jarecki,

kiedy ja pranie wieszam, z braku kobit, w okolicy, i czystych gaci.

A tu jakaś impreza, Yayco do delikatesów poleciał, pewnie migiem sie tu jakieś wino i kaszanka&ogórek na Nowej Jewropie, rozłożone okażą ( i Magia z drugimi paniami ).
No i Nicpoń z nalewką i Zetorem dojadą, bo jak w sam raz, młody prawko se na bazarku kupił za kieszonkowe.
Igła


Docencie! Tu ku nauce dla wszystkich!

Dalejże zacni czytelnicy, biegiem tu wszyscy ponieważ Mistrz RABELAIS udzieli wam nauk stosownych!
Jadziem!

Pod koniec piątego roku Tęgospust wracając z porażki z Kanadyjczykami odwiedził swego syna Gargantuę. Ujrzawszy go ucieszył się tak, jak mógł się ucieszyć taki ojciec oglądając takiego syna. Za czym, całując go i ściskając, wypytywał żartobliwie o to i owo. I popił także co nieco z nim i z piastunkami, które z wielką troskliwością badał, żali go trzymają czysto i ochędożnie. Na co Gargantua odpowiedział, iż on sam zaprowadził taki porządek, iż w całym kraju nie masz schludniejszego chłopięcia.

- Jakże to? – rzekł Tęgospust.

- Wynalazłem – rzekł Gargantua – po długich i pilnych badaniach sposób ocierania sobie zadka najbardziej królewski, najbardziej pański, najwyborniejszy, najdoskonalszy, jaki kiedykolwiek widziano.

- Jakiż to? – rzekł Tęgospust.

- Wraz go wam opowiem – odparł Gargantua. – Podtarłem się raz aksamitną maseczką jednej panienki i spodobało mi się: miętkość bowiem jedwabiu sprawiała mi w stolcu lube łaskotanie.

Drugi raz czapeczką tejże panny i takoż było dobrze. Innym razem chusteczką na szyję; kiedy indziej klapkami na uszy z karmazynowego atłasu, ale były naszywane jakimiś za…anymi wyzłacanymi kulkami, które mi podrapały cały zadek. Niechże ogień świętego Antoniego sparzy kiszkę stolcową złotnika, który je uczynił, i panny, która je nosiła!

To cierpienie mi przeszło, gdym się podtarł czapeczką pazia nadobnie ubraną piórami, wedle szwajcarskiej mody.

Następnie wyfajdawszy się za krzakiem, znalazłem tęgiego kocura i nim się podtarłem, ale mi rozorał pazurami całe krocze.

Z czego uleczyłem się na drugi dzień, podcierając się rękawiczkami matki woniejącymi piżmem.

Później podcierałem się szałwią, koperkiem, anyżkiem, majerankiem, różami, liśćmi łopuchy, kapusty, buraka, winnej latorośli, topolówki, werbeny, sałatą i szpinakiem. Wszystko to zrobiło mi bardzo dobrze na żołądek; dalej szczyrem, rdestem, pokrzywą, żywokostem; ale dostałem od tego lombardzkiego liszaja, który wyleczyłem podcierając się własnym saczkiem od pludrów.

Później podcierałem się prześcieradłem, kołdrą, firankami, poduszką, dywanem, obrusem, serwetą, chustką do nosa, muślinem. W czym wszystkim znalazłem ot, tyleż przyjemności, co świerzbowaty, kiedy go skrobią zgrzebłem.

- Dobrze, ale – rzekł Tęgospust – powiedz, jaka podcierka zdała ci się najgodniejsza?

- Jużeśmy byli niedaleko – odparł Gargantua – i za chwilę dojdziemy do konkluzji. Podcierałem się sianem, słomą, kłakami, papierem, ale

Zła to praca i próżny wysiłek

Chcieć papierem czysto utrzeć tyłek.

......
– Dobrze – rzekł Gargantua – ale czy postawicie mi baryłkę bretońskiego, jeśli was w kozi róg zapędzę w tej materii?

– Chętnie – odparł Tęgospust.

– Nie ma – rzekł Gargantua – potrzeby ucierania zadka, chyba że jest zapaskudzony. Zapaskudzony być nie może, chyba że się bejało; wprzód zatem przystoi bejać, a potem podcierać zadek.

– Ho! Ho! – rzekł Tęgospust – ależ masz głowę, smarkaczu! W najbliższych dniach każę cię zrobić doktorem Sorbony, bo, przebóg, rozum masz nad lata. Owo prowadź dalej swój wywód utrzyjzadkowy, proszę cię o to. I na mą brodę, miast jednej beczki, dostaniesz sześćdziesiąt baryłek, i to tego dobrego bretońskiego wina, które nie rośnie w Bretanii, jeno w zacnej ziemi werońskiej.

– Podcierałem się potem – rzekł Gargantua – szlafmycą, poduszką, pantoflem, torbą myśliwską, koszykiem (o cóż za nieżyczliwa podcierka!), wreszcie kapeluszem. I zważcie, że kapelusze bywają krótko strzyżone, długie włochata, inne puszyste, inne z kitajki, inne z atłasu. Najlepszy ze wszystkich jest włochaty, ponieważ bardzo dobrze eliminuje substancje kałowe.

Później podcierałem się kurą, kogutem, kurczęciem, skórą cielęcą, zającem, gołębiem, kormoranem, torbą adwokata, kapturem, czepkiem, strachem na wróble.

Ale przechodząc do konkluzji, powiadam i utrzymuję, że nie ma takiego utrzyjzadka jak gąska dobrze puchem obrośnięta, byle jej głowę trzymać między nogami. I możecie temu wierzyć, na honor, doznajecie bowiem przy tym w dziurze zadecznej nieopisanych rozkoszy, tak dla delikatności owego puszku, jak z powodu umiarkowanej ciepłoty gąski, która ciepłota snadnie udziela się kiszce stolcowej i innym wnętrznościom, aż wreszcie dochodzi do okolicy serca i mózgownicy.

I nie myślcie, iż szczęśliwość bohaterów i półbogów mieszkających na Polach Elizejskich leży w zielu złotogłowia albo ambrozji, albo w nektarze, jak opowiadają stare baby. Polega ona, wedle mnie, na tym, iż podcierają sobie zadki gąską. I taka jest opinia mistrza Jana ze Szkocji.


Panie Igło,

Pani Magia, jak znam życie, wraz z Panem walką z Kościolem się zajmuje, ja zaś z innymi osobami faktycznie dobre wina u siebie rozpijam.

Każdemu swoje, Panie Igło…


Panie Yayco

ależ na zdrowie.
Pan jako cywil, czy jako kaznodzieja pijesz.
Bo jeżeli jako kaznodzieja “niewidzący”, to po pana, jako ostatniego przyjdą.

I jeżeli jakieś zdanie moje, przeciw naukom KK wypowiedziane znajdziesz, a nie przeciw jakimś łajdakom Nowakom, to 2 raz ci “na zdrowie” pożyczę.
Igła


Yayco

Ja w każdym razie lecę.
Swoją drogą te Pana brewerie alkoholowo- obżartościowe, wyprawiasz Pan w Wielkim Poście a zważ pan jeszcze, że coby nie powiedzieć to Igła jest Mazur, a już setki lat temu była gadka, że Mazur wolej człowieka zabić, niż post złamać!

Licho go tam wie, tego Igłę. O Magii nie wspominając.


Z czym Pan walczysz,

to Pana jest problem, nie mój.

Ja Pana nie pytam, czy Pan kamienie zbierasz jako wyborca, czy jako funkcjonariusz, więc i Pan powinieneś się czasem ugryść w język.

Nowak jest glupi i szkodliwy, ale czy równą by waszą wywoływał krytykę, gdyby się w dzielnicowych domach kultury spotykał?

Dla mnie tak samo głupim bylby i szkodliwym, ale mam ważenie, że nie dla każdego… Bardzoście dbali o cudze organizacje spoleczne…

Ale sza. Bawcie się dalej dziatki, beze mnie, niepotrzebnie się w wasze zabawy znowu wtrącam. Wszak to post i nie powinienem…

Już nie będę, możesz mnie Pan po próznicy nie zaczepiać.

Pana Jareckiego za poboczne wtręty przepraszam.


Panie Jarecki,

poczytaj Pan uważnie, tam bardzo skromne jest i postne założenie…

A zabaw hucznych nie urządzam.

Nawet staram się unikać.

Ostatnio.


Wasze, funkcjonariusz?

Ejże!!

Też se idę.
Igła


Jacku Jarecki

Jakoś tak w języku zagramanicznym było szapo ba czy cóś innego.
Po polsku, to stoję (jak wczoraj u AFK) na baczność i czapeczkę w rencach miendole.
Masz talent, Dobry Człowieku!
:)


Panie Yayco

“Pani Magia, jak znam życie, wraz z Panem walką z Kościolem się zajmuje, ja zaś z innymi osobami faktycznie dobre wina u siebie rozpijam.”
————————————
Ponoć człowiek z Pana starszy i doświadczony. Pewnie znasz Pan własne życie ale nie moje. Więc proszę uprzejmie żebyś mnie i mojego życia, szczególnie religijnego, nie tykał z łaski swojej.

Smacznego wina życzę...

p.s. Jacku wybacz. Więcej wtrętów nie będzie.


Jarecki

Pan Szpilman i Sergebaum obserwują Cie z nadania Mędrców TXTonu, wiec sie staraj, staraj. Nie traktuj tego jako ostrzezenia, tylko przestroge, byś kamienice, TXTonem zwana, za swoja w jakiejkolwiek czesci uznac nie zaczął.

Griszeqowitz.
kibuc komentatorow.


Subskrybuj zawartość