Panie Lagriffie!

Panie Lagriffie!

Jak widać z Pana komentarza, zupełnie nie rozumie Pan mojego stanowiska. Ja nie twierdzę, że teatr nie może być objęty mecenatem władz lokalnych. Jeśli Warszawa chce się promować, to spokojnie może cały budżet na promocję władować w teatry. Znam takie, co jeżdżą do Warszawy z Wrocławia po to, by obejrzeć interesujące spektakle. Z tym, że to powinna być decyzja władz lokalnych, a nie pozycja stała w wydatkach rządu.

W czasach, gdy dorastaliśmy, mogłem być przeciwko wszystkiemu i nic z tego nie wynikało. Zatem pytanie mnie jaki był mój stosunek do „bezpłatnej” kultury, nie ma sensu.

Ja jestem zwolennikiem państwa minimum. Jeśli gmina zniesie większość podatków, pozostawiając pogłówne i „łanowe”, to Pańska rodzina będzie miała na tyle pieniędzy, by zapłacić rynkową cenę za 4 bilety do teatru raz na kwartał. To czy będzie Pan do niego uczęszczał, to będzie Pański wybór…

Ja jestem zwolennikiem odpłatności za naukę. Zamiast topić majątek na przetrzymywanie w szkole gówniarzy, co nie chcą się uczyć, zarabiać na tych, którzy chcą (lub ich rodzice chcą). Zobaczy Pan, że takie działanie podniesie jakość kształcenia.

Nie ma lepszego regulatora niż rynek. Jeśli mając pieniądze będzie wolał Pan wydać je na oglądanie farsy czy wodewilu, a nie na tragedię Sofoklesa, to będzie to Pańska sprawa. Natomiast domaganie się, by wszyscy finansowali teatr, bo Pan ma ochotę w nim obejrzeć jakieś „wybitne dzieło”, to pachnie mi socjalizmem. A ja socjalizmu nie lubię…

Pozdrawiam


Teatr nie jest towarem, widz nie jest kupcem… By: jjmaciejowski (26 komentarzy) 2 kwiecień, 2012 - 21:33