Panie Grzesiu!

Panie Grzesiu!

Jest taka przypowieść o bogaczu wietnamskim, który chciał by wszyscy mu się kłaniali i by jego imię było na ustach wszystkich. Przyszedł do lokalnego mędrca z pytaniem jak to osiągnąć. Ten mu powiedział, że ma udać się na targ z bardzo długim kijem, na końcach którego ma zawiesić dwa kosze. W jednym koszu ma być kieł tygrysa a w drugim wąż. Bogacz uczynił tak. Gdy szedł przez targ, ludzie łapali się za kapelusze, żeby nie spadły im z głów, a wyglądało to jakby się kłaniali. Jak tylko zobaczyli, co ma w koszach zaczęli szeptać o tym, że ząb tygrys złamał sobie na jego sercu, zaś wąż jest tak samo nikczemny jak ten co go niesie. Wszyscy mieli jego imię na ustach! Ten niewdzięcznik zamiast cieszyć się, rzucił całe ustrojstwo na ziemię i pobiegł do mędrca. Zaczął mu wyrzucać, że to nie tak miało być. Przecież on chciał szacunku, a nie pogardy. Wtedy mędrzec mu powiedział, że ludzie zachowywali się tak jak gość chciał, a na szacunek, to trzeba sobie zasłużyć. Tu nie ma drogi na skróty. Tyle przypowieść.

Poprawność polityczna to właśnie ten bambus z koszami. To niczego nie zmienia. Dlatego tylko głupcy walczą o zmianę nazwy. Mędrcy powiedzą pracuj nad swoimi relacjami z innymi, bądź tolerancyjny, dawaj dobry przykład… Wiem, że to trudne i wiem, że nie wszystko można w ten sposób załatwić. Tyle tylko, że w świecie realnym nie wszystko może być tak jakbyśmy chcieli. Im więcej propaganda krzyczy o równości, tym silniejsze są tendencje dyskryminacyjne. Takich rzeczy nie załatwia się dekretem, tylko wychowaniem.

Pozdrawiam


Walcząc w słusznej sprawie By: mida (24 komentarzy) 3 sierpień, 2009 - 21:37