Panie Piotrze Saju!

Panie Piotrze Saju!

Proszę sobie wyobrazić komisję sprawdzającą wyniki nauczania niejakiego Sokratesa z Aten. Kojarzy Pan. Albo Alberta Wielkiego. Czy słyszałby Pan o nich gdyby nie ich wielcy uczniowie? Nie potrzeba było żadnych komisji. Przed II wojną światową jakoś powszechnych egzaminów nie było, a mimo to, a może własnie dlatego wiadomo było, które szkoły są dobre, a które nie. Tyle, że gdy mój ojciec zdawał maturę, to dyrektor pytając go, używał zaimka „ty”. Natomiast wręczając świadectwo maturalne gratulował „panu” matury. Czuje Pan różnicę pomiędzy tamtym światem, a tą paranoją sprawdzania wszystkiego w formie testu?

A jeśli jest Pan zwolennikiem sprawdzania poziomu nauczania, to co Pan powie na to, że nie da się sprawdzić wyników ludzi wybitnych, bo z reguły są oni na tyle oryginalni, że egzaminatorzy nie są w stanie przewidzieć możliwych odpowiedzi ani ich zrozumiec jak się znimi spotkają. Jak to badać wystandaryzowaną metodą? Promocja przeciętności to jedyny efekt powszechnych egzaminów wiedzy.

Pozdrawiam, choć wydaje mi się, ze na zrozumienie nie mam co liczyć

PS Czy wie Pan czemu służy „obowiązek szkolny”?


Testy szóstoklasisty, czyli zachęta do oszustwa. By: Radecki (25 komentarzy) 3 kwiecień, 2009 - 21:51