Odysie

Odysie

W dwóch kwestiach mam zdanie odrębne. Po pierwsze – misje zagraniczne trzeba wybierać z głową. Argument o szkoleniu w warunkach bojowych – pełna zgoda. Choć akurat sztuka walki na agańskich pustyniach czy gorach po 3 tyś metrów nie bardzo sie przydaje na plaskim i zalesionym terenie działań europejskich, sam fakt ostrzelania się i działania w warunkach wysokiego stresu bojowego jest najlepszym treningiem dla każdego żołnierza. Samio to to kwestia bezdyskusyjna. Problem z misjami polega na tym, aby nie być jedynie kwiatkiem do kożucha – to znaczy sojusznik załatwia swoje interesy, albo nawet interesy nie tyle swoje, co silnych grup lobbystycznych we wlasnym kraju i potrzebuje jako przykrywki dodatku kilkuset gości z sil międzynarodowych, militarnie zupelnie zbędnych. Pchanie się na pałę w zadymy tylko dlatego, że nasz sojusznik ma do załatwienia jakieś swoje sprawy, to głupota.

Co do lotnictwa i marynarki – ja akurat popieram przejęcie MiG 29 z Niemiec. To doskonały i świetnie znany nam samolot, stosunkowo tani w eksploatacji i idealny jak na nasze warunki taktyczne. W dodatku stanowi uzupełnienie już posiadanych MiGów. O tym, że podstawę naszych lotniczych sił szturmowych stanowi nadal ok 80 Su-22 a w przypadku helikopterów: Mi – 24 Hind, to chyba nie muszę przypominać. Ze Ruskie? No ruskie. Ale wciąż bardzo dobre. No i ta nieszczęsna Marynarka. Jesteśmy krajem zamkniętym na Bałtyku. Nasz flota, to flota płytkiego i małego Balltyku. Nasze szlaki komunikacyjne zagrożone nie są, inwazji morskiej raczej nie mamy na kogo dokonywać, Bałtyk to strategicznie gówniany akwen, bo nic nie jest w stanie z niego wypłynać bez zgody Duńczyków. Więc te nasze fregaty eskortowe to kpina. Parę kutrów rakietowych i torpedowych oraz dwie-trzy małe łodzie podwodne i temat naszej MW załatwiony. Do Ruaskiej Floty Bałtyckiej nie mamy co skakać i do jej potencjału co się mierzyć. Stutecznie można z nią walczyć rakietami ziemia-morze. Duża marynarka to tylko duże koszty. W naszej sytuacji – całkowicie bez sensu.

Czy siły NATO mogą się obyć bez Polaków? Mogą. I nigdy nie bedzie tak, że uda się wytworzyć sytuację “niezastępowalności”. I nie chodzi tylko o Polskę – chodzi o dowolny kraj NATO. Poza USA oczywiście.

Bedę sie upierał przy armii opartej na piechocie zmechanizowanej (na rosomakach oraz przesyconej nowoczesnym ppk), wspartej silnym korpusem helikopterów oraz samolotów szturmowo-myśliwskich.

No i zgadzam sie z Toba – bez silnego sojuszu – ani rusz.

Pzdr.


Już raz żeśmy się rozbroili By: igla (32 komentarzy) 1 marzec, 2009 - 16:52