Stary

Stary

Panie Stary.
Ta amerykańska armia nie jest tak do końca modelowo zorganizowana i branie z niej przykladu nie zawsze by sie nam podobalo. Tych “przypadkow oblozenia ogniem cywilow” albo nawet “sojusznikow” zdarza im sie stosunkowo sporo.
Oczywiscie, ze jest to normalne w skali akcji, jakie sa przez Amerykanów prowadzone. Są też ludzkie czynniki: zemsta, znieczulenie, strach lub zwykle zbydlecenie.
W przypadku naszych zolnierzy, nie powinnismy ferowac wyroku, ze bylo to “przypadkowe”. Bo jeszcze tego wlasnie nie wiemy. Czy byl to przypadek, wynik zlego rozpoznania a może celowe i świadome działanie. Jeśli celowe działanie, to czyje: żołnierzy, czy może ich dowództwa.
Możemy rozmawiać o skuteczności żołnierzy, którzy teraz żyją w strachu, czy przypadkiem otworzenie ognia nawet w sytuacji relanego zagrożenia nie spowoduje wizyty prokuratury wojskowej i aresztowania. Taki, a nie inny sposób prowadzenie śledztwa jest z pewnością destruktywny dla morale, ale pozostawienie sprawy samej sobie też byłoby wyjsciem złym.
Oburzam się tak jak Pan, że trwa to tak długo i wciąż nie potrafimy ustalić jak było. Ze robi sie z tej sprawy sprawę polityczną. Ale jeśli chcemy podtrzymywać wiarę w znakomite opanowanie rzemiosla przez naszych zolnierzy, to takich przypadkow pod dywan zamiatac nie mozna.


Afganistan i...? By: Sylnorma (12 komentarzy) 13 luty, 2008 - 09:11