Aksjomaty liberalizmu

Podczas niedawnego spięcia Paliwodo-Mojorowego GM napisał coś takiego „Liberalizm obyczajowy jest bowiem lustrzanym odbiciem liberalizmu w gospodarce, z tym, że w tym pierwszym mamy do czynienia z rynkiem idei, tudzież rynkiem etyki”. Mam wrażenie, że nie tylko moim zdaniem on się myli. Pewnie największym przeciwnikiem naszego salonowego Majora okaże się nikt inny jak sam Sadurski łącznie z licznymi liberalnymi myślicielami.

Pod tym wpisem umieściłem komentarz, który wskazał na to, że liberalizm nie jest wolnym rynkiem etyk a jest sam jedną z walczących stron. Jak każda idea posiada wyraźnie zdefiniowane aksjomaty z których jednym z najważniejszych w sferze polityki jest wedle Johna Rawlsa „Powinniśmy politycznie współżyć z innymi w oparciu o uzasadnienia, które wszyscy modą racjonalnie przyjąć”.

Gdyby rzeczywiście było tak jak chce GM liberalizm zmieniłby się w zwykły modny i (o dziwo) powszechnie akceptowany relatywizm, przed czym wspomniany wyżej profesor z Florencji bardzo się wzbraniał.

Wróćmy zatem do przytoczonego cytatu. Cóż znaczy racjonalnie przyjąć? Wojciech Sadurski pisze tak: „nie można od nikogo oczekiwać, że zaakceptuje przymus państwowy, jeśli oparty jest on na uzasadnieniach, których obywatel nie może lub nie ma powodu przyjąć; na przykład jeśli uzasadnienia są oparte na zasadach religijnych, których on nie wyznaje, lub jeśli pozostawiają go poza ramami równego i równorzędnego obywatelstwa. Te normy stanowione przez państwo, które opierają się na argumentacji z góry będącej nie do przyjęcia przez pewnych obywateli- na przykład, dlatego że zakładają ich niższy status moralny, albo opierają się na wyłącznie na przekonaniach religijnych, nie podzielanych przez wszystkich – nie mogą być uznane za prawowite w społeczeństwie demokratycznym”. Przeanalizujmy zatem takie przedstawienie problemu na konkretnym przykładzie. Modnym ostatnio (a zarazem oklepanym) jest temat in vitro oraz skorelowany z nim temat aborcji. Przyjmując różne, ale przecież równie uprawione, definicje człowieka ludzie dochodzą do drastycznie różnych wniosków. Dlatego porozmawiajmy o czymś lżejszym – proponuję jedno z Bożych przykazań „Nie kradnij”. Nieliczni zdają sobie sprawę z faktu, że właśnie w naszym pięknym kraju istniały przepisy legalizujące łamanie tego przykazania. Mam na myśli kuriozum w postaci chwilowego zaboru mienia. Pozwalał on licznym złodziejom pod praktycznie bezkarnie „chwilowo zabierać” samochody ich prawowitym właścicielom. Jakie było „racjonalne” wytłumaczenie tego przepisu większość czytelników będzie w stanie sobie wyobrazić.

Skoro można usprawiedliwić przeróżne występki w różny pokrętny sposób to, dlaczego mamy nie kraść? Czemuż głodny ma nie ukraść bułki? Odpowiedź wydaje się stosunkowo prosta. Istnieje coś więcej ponad możliwe wytłumaczenia, coś co wskazuje nam rozwiązanie prawdziwe a zarazem powszechnie akceptowalne. Tymi dodatkowymi czynnikami są: kultura, tradycja i historia, a nader wszystko religia.

Jak celnie zauważył Nicpoń – jesteśmy na wojnie – która toczy się właśnie o włączenie tych czterech czynników do świadomości obywateli oraz do norm regulujących życie społeczeństwa. Gdy jedni walczą o wyłączenie moralności(np. publicznie deliberując na temat swojej seksualności) inni próbują stawiać bariery na drodze marszów równości.

Podczas codziennej wieczornej prasówki byłem usłyszałem takie zdanie z ust bohatera jednego z lekarskich seriali „ludzie modlą się do boga, ponieważ boją się, że ten rozgniecie ich niczym robaki”. Nie mam złudzeń, co do autora tej wypowiedzi. Wątpię by miał na myśli sąd ostateczny. Jednak tkwi w nim ziarno prawdy. Różnica pomiędzy prawem ziemskim a boskim polega na tym, że te pierwsze mówi, co jest zakazane, a to drugie mówi – dlaczego.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

jospin

jestesmy na wojnie o wlaczenie kultury, historii, tradycji oraz religii do swiadomosci obywateli oraz norm regulujacych zycie spoleczenstwa. hmmm… skoro walczymy dopiero o wlaczenie, znaczy sie teraz kultura historia i tradycja (o religii nie pisze, bo to sprawa osobista i indywidualna) w swiadomosci obywateli i w normach odzwierciedlenia nie mia. znaczy sie – stadem bezideowych baranow bez kultury i tradycji jestesmy. to niedobrze.
no i nie dowiedzialem sie jednak, z kim to ta wojne toczymy, kto nam tych waznych czynnikow (dla mnie fundamentalnych) wzbrania wpisac w nasze zycie. toc to niezwykle mocarna grupa byc musi, wladze sprawujaca niemala.

panie jospin, dobrze pan wie, ze “nie kradnij” tez wiele ma znaczen dla ludzi.
czy ukrywanie dochodow i wszystkie lewizny (platnosci pod stolem, omijanie VAT), co jest jednak okradaniem panstwa, przez ludzi, ktorzy uwazaja ze lewackie panstwo nas okrada, wiec musimy sie przed tym bronic, jest dla czlowieka wierzacego grzechem?


Jeżeli jesteśmy na wojnie

Panie Jospinie i Griszeku, to ja mam następujące pytanie( na wojnie o historię/tradycję?)

Gdzie w tej wojnie/niewojnie lokuje się szkoła/szolnictwo ( w tym uniwersytety ) polska?
I dlaczego na dnie?

Igła – Kozak wolny


Igla

a co znaczy “na dnie”? bo ja nie wiem, o co Pan pyta, wskazujac odpowiedz przy okazji.


Panie Griszeku

Mam na “umysle” upadek nauczania historii, nędzną publicystykę historyczną, kiepskie podręczniki.
Czy zauwazył pan, że większość z wymienionych ma kontekst polityczny?

Igła – Kozak wolny


igla

panie szpila, moja matula jest nauczycielem, oczywiscie emerytowanym, acz wciaz kontakt ze srodowiskiem utrzymujacym. potwierdza to, co Pan piszesz, tylko wskazuje na gleboki zmiany srodowiskowe, ktore upadek wymuszaja.
przede wszystkim: w starych czasach, jak nieuk byles, to spadal na Ciebie ostracyzm srodowiska, jako jelopa. teraz juz w podstawowce liczy sie czy twoja komora ma mozliwosc sterowania wachadlowcem i przyrzadzania spagetti. autorytet nauczyciela jest zaden, bo kto to jest nauczyciel, skoro stary kolege przywozi nowym cayenem, a nauczyciel przyjechal autobusem. w dodatku, jak ostatnio zwrocil uwage koledze, to potem ojciec kolegi zwrocil uwage dyrektorowi szkoly i gosciowi w gminie, i dyrektor nauczyciela ustawil do pionu.
potem takie lebiegi ida na prywatne uczelnie, gdzie placac czesne studia ma sie w kieszeni w postaci dyplomu, bo przeciez nie w glowie w postaci wiedzy.
no i dla tych uczniow trzeba nowych podrecznikow, takich z obrazkami. i nauczycieli, co raczej opowiedza jak to krol dziewki obracal w alkowie, niz dlaczego hugenotow wyrznieto.


Panie Griszeku

Pan to umiesz nadawać po prostemu.
Tak jak ja lubię, bo też z rodziny nauczycielskiej jestem i to o zgrozo z obojga rodziców.

I temu Kleinie całemu też żeś pan wyłożył, to co mnie się nijak nie kleiło.
I dobrze mu tak, psychologowi jednemu.

Igła – Kozak wolny


Igla

ja tam z sojuszu inteligencko – robotniczego, bo ojciec to szofer byl i wszystko na rozum gosca zza kierownicy swiat ogladajacego bral.
ja lubie endriu kleine czytac, bo on wlasnie dyskutuje, a nie erystyke (tfu, co za slowo) uprawia na pohybel drugiej stronie. dlatego tez i starego czytac lubie.

co do historii, to przynac sie musze, ze sam chadzam skrotami i bardzo lubie daviesa, czytajac wszystko co gosc opublikowal, choc srodowisko historykow jakos go nie powaza. ale podaje on historie w sposob przystepny, zjadliwy, przyjazny. jak o czyms chce zdobyc wiecej informacji – net jest nieskonczony.

tu wraca sprawa kleiny – to, jak pisze, sprawia ze zacheca do siegniecia po tego calego feuda, chocby po to, by z nim mozna bylo chocby wstepna dyskusje nawiazac, bo widac, ze zapal populazyratorski wiedzy ma i cierpliwosc – a nic tak do wiedzy nie zacheca, jak cierpliwy i przyjaznie do pytajacego lajkonika nastawiony nauczyciel.


re: Aksjomaty liberalizmu

Liberalizm obyczajowy to nie relatywizm. Tak jak przy liberalizmie gospodarczym opiera się on na wolności wyboru zasad etycznych i wolności zachowania.

W przeciwieństwie do gospodarki centralnie planowanej gdzie normy są ci narzucone z góry, czy to plany gospodarcze czy konserwatywne idee, ty sam twierdzisz co jest złe, a co nie. To tak jak przy wolności prowadzenia działalności. Sam decydujesz.

Ponieważ jednak liberalizm to nie anarchia to krzywda drugiego jest granicą wolności. Gdybyś jednak żył na samotnej wyspie to możesz żyć jak zwierzak , mi nic do tego twój wybór.

Nie narzucę ci jak jakiś konserwatysta świętych wzorców, które musisz spełniać aby być ok.


GM

liberalizm gospodarczy i obyczajowy sa zjawiskami od siebie odrebnymi. jedynie okreslane sa tym samym slowem. konserwatyzm obyczajowy najczesciej idzie zreszta w parze z liberalizmem gospodarczym (czego nie dalo sie powiedziec jednak chocby o pis), nie bedac w zadnej sprzecznosci.

najlepiej to widac na zasadzie antytez – antyteza dla liberalizmu obyczajowego jest konserwatyzm, ktory z antyteza liberalizmu gospodarczego, a wiec gospodarka planowana (odcienie socjalizmu) absolutnie nie ma nic wspolnego.

konserwatyzm i liberalizm obyczajowy sa skrajnymi odcieniami wolnosci w zakresie zasad etycznych. liberalizm gospodarczy i gospodarka planowa, sa juz jedynie skrajnościami w zakresie samej wolności (w tym rozumieniu – gospodarczej).


Mam pytanie:

czy jezeli:

abalwierz

Różnica pomiędzy prawem ziemskim a boskim polega na tym, że te pierwsze mówi, co jest zakazane, a to drugie mówi – dlaczego.

to w druga strone ma dzialac tez? Czyli – czy prawo boskie ma tlumaczyc dlaczego prawo ziemskie ma obowiazek czegos tam zakazywac?

Jerry


Griszeq, Igła

Powiem tylko tyle, że przyczyn upadku systemu szkolnictwa jest kilka. Bezspornie jest ono spowodowane liberalnym podejściem do bezstresowego wychowania. Swoje konsekwencje ma też presja na wytwarzanie dużej ilości wykształconych ludzi.

Innym problemem jest autorytet nauczyciela. Jego upadek w największym stopniu jest spowodowany przyjmowaniem do pracy ludzi kompletnie do tego się nienadających. Swoje robi tu tzw układ, jednak często się okazuje się, że perspektywa dużej liczby wolnego połączonej z krótkim czasem pracy i niskimi zarobkami przyciąga szeroki front miernot z zerowymi ambicjami połączony z takim samym poziomem wiedzy i talentu. Oczywiście zdarzają się nieliczne perełki, jednak to są tylko pojedyncze wypadki przy pracy.

Pozdrawiam,


GM

Oczywiście, że liberalizm nie pociąga za sobą relatywizmu z automatu. To tylko relatywiści wraz z ogłupiałymi ekologami, walczącymi gejami i feministkami oraz wszelkie inne wariacje wspierania wszystkiego co jest sprzeczne z kulturą łapią się na doczepkę.

“Nie narzucę ci jak jakiś konserwatysta świętych wzorców, które musisz spełniać aby być ok.”
Ależ oczywiście, że tak jest. Jeśli nie chcesz przyznać kobiecie prawa do zabijania swojego nienarodzonego dziecka
Jeśli jesteś zwolennikiem kary śmierci i surowego karania
Jeśli jesteś przeciwny publicznemu znieważaniu uczuć religijnych przez zwykłe chamstwo
Jeśli wreszcie myślisz, że człowiek nie jest samotną wyspą ale częścią żywego społeczeństwa, które może uznawać pewne zachowania za niepożądane

wtedy jesteś nie ok.

Właśnie dlatego blog Wildsteina nosi tytuł “Niepoprawne”

Pozdrawiam,


@Jerry

Sytuacja nie jest jednoznaczna. To jest wielki problem, który się skupia wokół pochodzenia prawa. Kto i dlaczego ma zadecydować, że dane zachowanie jest szkodliwe dla społeczeństwa?

Mój post jest raczej o tym, że nie powinno się z góry odrzucać argumentów z prawa kościelnego (które przecież wyłoniło się wraz z rozwojem ludzkości). Wyjęcie jednostki z norm moralnych narzuconych przez społeczeństwo w którym żyje niewątpliwie przyczyni się do powiększenia wolności indywidualnej. Jednak prowadzi do zaburzeń w naturalnym środowisku człowieka, jakim jest zbiorowość z swoimi regułami.

Pozdrawiam,


@Autor - semantyczne nadużycie

wyrus bardzo dobrze trafił -http://www.tekstowisko.com/wyrus/51698/blackburn-byc-moze-bladzacy
chodzi o nazywanie pewnych, rzeczy…

wg mnie to podatek już łamie przykazanie Nie kradnij
weźmy Antygonę – my jesteśmy właśnie takimi Antygonami walczącymi z Kreonem-Lewiatanem-Państwem
zresztą o konflikcie prawa prywatnego z prawem publicznym
http://hrponimirski.salon24.pl/22020,index.html
warto tam zajrzec, bo przedstawiłem tam konserwatywny aksjomat samoposiadania;

notabene przyjmując austriacki wynalazek – preferencję czasową to okazuje się, że wolnemu rynkowi bliżej do konserwatyzmu niż lumpenliberalizmu – bo wolnośc to odpowiedzialnośc, a nie swawola

z całym szacunkiem dla Majora, ale on zdaje się nie rozumie, że to że on jest dobry i nie chce nikomu niczego narzucac nie oznacza, że mu niezostanie narzucone…

tak na prawdę to aborcja to mały pikuś – ważniejsze jest to, że jesteśmy na drodze do totalitaryzmu – bo państwo-Kreon-lewiatan rozrasta się na cały kontynent

———————————————————————————————————————————————————————-
“The market is a democracy in which every penny gives a right to vote.” [Ludwig von Mises]


@hrPonimirski

Trudno mi się z Tobą nie zgodzić. Sam uważam, że właśnie konserwatyzm jest starszą siostrą wolnego rynku. Kluczową sprawą tutaj wydaje się kwestia własności. Im więcej człowiek może zrobić z swoją własnością tym większą osobistą wolność posiada. Liberalizm moim zdaniem skupia się na błędnej zasadzie wyrównywania szans. Pomijam już tu chordy różnych wyrzutków społeczeństwa.

Już wśród wymienionych na blogu Sadurskiego głównych zasad liberalizmu wyznawanych przez niego samego znalazł się równy dostęp do edukacji.
Pomysł na pierwszy rzut oka słuszny niesie ze sobą masę praktycznych problemów. – Co zrobić z ‘nieodpowiedzialnymi’ rodzicami, którzy zapragnęliby zamieszkać w ostojach dzikiej puszczy? – Ile i czemu tak dużo należy odbierać rodzicom w wielkich aglomeracjach by ich dzieci nie miały zbyt wielkich szans w porównaniem z tymi z aglomeracji mniejszych?

To są tylko dwie kwestie, które rzucają się na myśl na samym początku.

Pozdrawiam,


Panie Arku!

Liberalizm nie ma nic wspólnego z liberałami z dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego, ani innej lewicy. Stosowanie zasady minimum państwa, maksimum wolności nie jest możliwe w sferze obyczajowej. Pseudo liberalizm urzędników brukselskich jest nową formą zamordyzmu i z wolnością nie ma niczego wspólnego.

Sam termin poprawność polityczna wystarcz by wykazać, że to towarzystwo jest zwykłą bolszewią, a nie liberałami. W liberalizmie nie ma miejsca na oburzenie, że ktoś nie podziela moich zasad. Ważne jest to, czy przestrzega zasady przyjęte jako podstawa wspólnoty. I nie ma znaczenia, czy łamie je w trosce o swój samorozwój, czy o zbawienie mojej duszy. W obu przypadkach mamy bolszewię, bez względu na to, czy nazwiemy to konserwatyzmem czy liberalizmem demokratycznym.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość