Już dawno zaobserwowałem, że większość moich tekstów ( i tych kiedyś salonowych i obecnych) powstaje w nocy, tak w przedziale od 23 do 2.
No i tak pomyślałem o nocy sobie.
Noc.
Nocą się nie śpi.
W nocy się pisze.
Nocą się czyta świetne teksty.
Nocą się czyta, wróć, źle, całą noc się czyta. Różne rzeczy, niekoniecznie ,,nocne” lektury, całonocnymi lekturami moimi były choćby ,,Władca pierścieni”, ,,Przeminęło z wiatrem”, ,,Mnich” Lewisa czy ,,Italczyk” Ann Radcliffe.
Nocą się pisze. Mroczne opowiadania, teksty o niczym, przegranych manifesty.
Nocą się jest samotnym, ale to taka samotność nie-zła, nie przeszkadzająca.
Nocą jest cicho, widzi się więcej, słyszy się więcej, myśli się.
Te myśli są często smętne, ale mają jakiś urok.
Nocą się czasem pije kolejną kawę i zapala w samotności papierosa.
Noc można przegadać. Smętnie albo radośnie. Najlepiej się gada w składzie niewielkim czyli nie więcej niż dwie osoby, dwie gadające.
Nocą siedzi się w kinie, najlepiej do rana, najgorsze jest wyjście na światło dzienne. Jakby się przychodziło z innego wymiaru, w codzienność.
Tylko w nocy horrory są horrorami.
Nocą zdarzało się iść na spacer na cmentarz.
Nocą się fajnie łazi z psem albo biega albo się chodziło świetnie na zakupy do Tesco w Rzeszowie o 23 albo później.
Dworcowe rzeszowskie zapiekanki najlepiej smakują koło 2, 3 w nocy, jak się jest zmęczonym, wraca z imprezy albo jak się ma w sobie za dużo alkoholu, co pwoduje głód.
Nocą się fajnie jeździ samochodem, szczególnie jak jest w nim radio, nie jest się kierowcą ale ma się zaufanie do kierowcy i pewność, że się dojedzie raczej bezpiecznie.
Nocą się pije wino.
Nocą się słucha muzyki. Wcale tyż niekoniecznie nocnej.
Nocą nie można zasnąć, a nawet jak można, to się nie chce, bo i po co.
Nocą się odczuwa bardziej/inaczej niż w dzień.
Nocą.
Jako ilustrację tekstową i uzupełnienie polecam ten tekst:
http://metallyrics.pl/pokaz/2347-Moonlight-Noc.html
Piosenki nie będzie, bo jej nie ma w necie. (Ale ja posiadam jeszczo kasetę Moonlighta więc se mogę zawsze posłuchać, a wy nie:)
P.S.
Taki prezent dla wszystkich rozczarowanych i zagubionych.
Dla tych, co mają dosyć TXT.
Dla tych, co mają ciągle dosyć S24.
Dla tych co mają dosyć mojego nudnego pisania.
Dla tych, co mają dosyć kilku innych rzeczy.
,,Nie bój się chodzenia po morzu
Nieudanego życia
Nieudanego życia
Wszystkiego najlepszego
Dokładnej sumy
Niedokładnych danych
Miłości nie dla Ciebie
Czekania na nikogo
Miłości nie dla Ciebie
Czekania na nikogo
Przytul w ten czas nieludzki
Swe ucho do poduszki
Bo to, co nas spotyka
Przychodzi spoza nas”
ks Jan Twardowski
Zawsze mnie ten tekst jakoś podbudowuje strasznie,a jak słyszę jak to Szcześniak śpiewa, to już w ogóle jest fajnie:)
P.P.S.
Mam nadzieję, że przez kilka dni najbliższych już was nie będę męczył mym pisaniem, bo w sumie i tak za dużo czasu ostatnio na to poświęcam, a aktywność ma tekściarska jakaś zbyt duża jest.
Hm, a przerwę zapowiadałem:)
komentarze
Chłopaku
nocny tekst, fajny i taki samotny
w sumie już nie wiem jak to było, tak “bez”
i te zapieksy, winko, tylko po co tak kawa?
jak sam, a jak z kimś gadanie,
fajnie ale cza lecieć:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 31.03.2008 - 23:40Hm,
taki specyficzny ten twój komentarz.
Znaczy ciekawie napisany, chodzi mi o formę.
A co do treści, to zasypiam, no i jak już poszedłeś, to po co będę gadał?
:)
A kawy już dawno nie piję w nocy, ale miałem taką fazę, szczególnie przez kilka dni/tygodni jak z pewną wspóllokatorką siedzieliśmy codziennie do 3 w nocy, gadaliśmy o wszystmkim i o niczym, ja piłem mnóstwo kawy z mlekiem, a ona paliła.
grześ -- 31.03.2008 - 23:45Specyficzne z wielu powodów to było w sumie…
Jeszcze sekundę jestem
pisz bo moe wrócić, jak mnie coś w nocy obudzi:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 31.03.2008 - 23:51Cześć
Dużo spraw podobnych.
RRK -- 31.03.2008 - 23:51A w Rzeszowie był kiedyś teatr “Meluzyna” i wojewódzkie konkursy recytatorskie, gdzie “Wielkanoc Jana Sebastiana” też jakąs taką samotną, muzyczną, nastrojowo-nocną, galczyńską, obcym ludziom, uważnie zasłuchanym dawno, dawno temu mówiłam.
Lubię noc.
Życzę dobrej…
Grzesiu
Ależ napisaleś ciepłonocny tekst.
Magia -- 31.03.2008 - 23:55I jak się tu teraz na spoczynek udać? – kiedy tak fajnie czyta się Twoje nocne marudzenia słuchając Szcześniaka.
Zapalę papierosa, wypiję łyk wina.
Posłucham jeszcze chwilę...
RRK,
tak zauważzyłem, bo ja często na takie głupotki zwracam uwagę, że ty właśnie nocny tryb zycia prowadzisz.
Bo chyba twoje teksty czy komentarze też czesto strasznie późno się pojawiają.
na TXT i w SA24 to rekordy chyba wyrus , bo o tak od 2 do 4 w nocy pisał teksty.
19 Zenek to chyba rano wstaje albo chodzi spac gdzieś koło 8, bo też czesto widziałem jego komenty z piątej rano.
Ja to tak w sumie po 2 w nocy już spać chodzę, choć jak pisałem magisterkę, to był to środek aktywności czasem dla mnie.
Ale teraz już jakoś jednak acz niechętnie mobilizuję się by jkednak pójść spać, szczególnie, że i tak najczęsciej w necie siedzę...
pzdr
Nawzajem życzenia dobronocne.
grześ -- 31.03.2008 - 23:56Magio, to ty palisz?
No tak, sami nałogowcy na tym TXT, ja choć napisałem kiedyś tekst afirmujący palenie to w sumie własciwie nie palę, albo inaczej popalam czasem, szczególnie ostatnio, własciwie zupełnie bez sensu.
Allbo jak ten, jak mu, Clinton.
palę, ale się nie zaciagam:)
A i dzięki za komplimenta.
grześ -- 31.03.2008 - 23:58Ano tak Grzesiu, palę.
I taka mało postępowa jestem, bo wcale nie chce mi się rzucać. Lubię i już.
A Clintona chyba nie trzeba we wszystkim naśladować, czy cóś... :)
Dobrej nocy Grzesiu.
Magia -- 01.04.2008 - 00:03Hm,
no to postawa konsekwentna z tym paleniem.
Ja w sumie pewnie jak wypalę tę paczkę co mam, to już se nowej nie kupię, bo w sumie to krótki epizod taki ostatnio mam.
Zupełnie nie nałogowy, przynajmniej mam takie wrażenie albo nadzieję.
No idem spać, jak są jakieś nocne marki, to niech się uaktywnią a ja choć tekst nocny wrzuciłem, to jednak już rano odpowiem.
(Chopć słowo rano to u mnie tak od 10 do 12 gdzieś jest, bynajmniej nie o 7 w sumie.)
grześ -- 01.04.2008 - 00:13Grzesiu,..tak o nocy nocą..
to posłuchaj:
“Dzień – to panowanie rozsądku i rzeczywistości, noc – to władztwo tajemnych sił, dzikich namiętności, ekstazy, olśnienia i panicznego lęku.” stwierdził kiedyś Antoni Kępiński.
Ale i tak nic nie przebije stwierdzenia Karla Krausa o nocy:
“Nocą wszystkie krowy są czarne, również blondynki.” :-)
Lubie krowy i jestem nocną blondynką ...
Fajny tekst, podpisuje się na całego… pisze to sącząc tinto vina vermeta
ustronna -- 01.04.2008 - 00:38rocznik 2000. Pychosci. WTRAWNE ;-)
A pospolitość skrzeczy
Ja zawsze lubię te Twoje mroczne teksty, ja sobie potrafię wyobrazić nocne życie, dworce, samochody, taksówki, bary, nocne “Polaków rozmowy”.
Torlin -- 01.04.2008 - 08:00Ze mną tylko był zawsze jeden kłopot i to od początku życia. Ja jestem skowronkiem, a nie sową. Zawsze mówię nocnym Markom, że tak jak Ty się czujesz wstając o szóstej rano, tak ja się czuję o 11 wieczorem. Ja o tej godzinie jestem nieprzytomny, żadna kawa nie pomaga. Ale za to, jak mam coś ważnego do zrobienia w nocy, to wstaję 3 – 4 i robota sama pali mi się w rękach.
Jak w tym samym czasie studiowaliśmy z siostrą, to nastawialiśmy wspólny budzik na 3, dla niej to był sygnał, że powinna iść spać, a dla mnie, abym zabrał się do nauki.
Rano czytam Twój nocny tekst
mógłbym dodać jedynie – skąd ja to znam
Tak się składa, że najwięcej kilometrów przejechałem nocą, najwięcej tekstów napisałem nocą, najwięcej alkoholu wypijałem (kiedyś) nocą; najwiecej kobiet poznałem (kiedyś) nocą... Tych ‘najwięcej’ i tych ‘kiedyś’ troszkę się nazbierało
Jednak osobiście wolę siedzieć za kółkiem niż obok, ot takie hobby.
Uśmiecham się życzliwie.
MarekPl -- 01.04.2008 - 08:10Ja to chyba, Szanowny Grzesiu, masochista jestem.
Pisz dalej, proszę. Moźesz nocą. I tak dopiero rano przeczytam.
Pozdrawiam porannie
Lorenzo -- 01.04.2008 - 08:41Ustronna,
o Karlu Krausie to dużo pisał Elias Canetti w swoje biograficznej trylogii, strasznie się zachwycał.
Polecam ,,Pochodnię w uchu” Canettiegho i wczesniejszy ,,Ocalony język”.
A trzeciej części tytułu nie pamiętam.
A z krowami genialne…
Torlinie, mno to ekstremalne masz pomysły, wstawać o 3 w nocy….
Ja w sumie nie umiem tak.
Choc znam osoby, co wstawały np. o 5 by się uczyć lub jechać dla przyjemności na giełdę samochodową.
No dla mnie dziwaczne lekko…
Mare Ołżyński, no jak się dorobię w końcu samochodu, to pewnie tyżź będę lubił za kółkiem siedziec, ale jako początkujący kierowca (choc prawko juz mam 5 lat gdzieś) wole w sumie jeździć w dzień.
Panie Lorenzo, czytać warto zawsze. szczególnie moje teksty, he, he/
Pzdr
grześ -- 01.04.2008 - 09:31A ciekaw jestem...
... co o nocy powiedziałby mieszkaniec bieguna północnego/południowego, gdzie noc trwa conieco dłużej niż u nas.
Onufry Zagłoba -- 01.04.2008 - 09:32Onufry Zagłoba
He, he,
Owczarek jak zwykle jakiś haczyk znalazł:)
grześ -- 01.04.2008 - 09:34Pewnie mniej entuzjastyczny by był, ja tyż zresztą,, choc w sumie Pólnoc a szczególnie Skandynawię lubię tyż, choć nigdy nie byłem.
Onufry
dla grzesia to chyba szczęśliwy czas by był, w ogóle na koło podbiegunowe jakby się wybrał było by mu miło:))
jest taki kawał jak słoń prosi muche o to aby go przeleciała, no i tu mi pasuje:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 01.04.2008 - 09:36Nie wiem
A ciekaw jestem co o nocy powiedziałby mieszkaniec bieguna północnego/południowego, gdzie noc trwa conieco dłużej niż u nas.
Onufry Zagłoba
Nie wiem, ale ja bym na ten przykład otworzył sklepik z noktowizorami. A nóż by się intersik udał ?
MarekPl -- 01.04.2008 - 09:50Ukłony
Max,
nbo tak nie dość, że o mnie plotkujesz, to jeszcze jak zwykle cuś o seksie, znaczy o ,,przelatywaniu”, w dodatku o słoniach, a od słoni ekspertem to ja jestem i pan Paliwoda:)
No i jeszcze jakby mało złego, to kawały chcesz opowiadać, co mi się już w ogóle źle kojarzy, bo z kolegą, co potrafił przez 3 godziny bez przerwy opowiadac kawały, nazabawniejsze było, że on się bawił najlepiej a wszscy inni ( a przynajmniej ja) się nudzili.
pzdr
grześ -- 01.04.2008 - 10:02grzesiu
od kiedy to latanie kojarzy ci się z seksem???
:))
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 01.04.2008 - 10:07Hm,
no Max, polskiego nie znasz, słówko ,,przelecieć” przynajmniej w moich kręgach no czesto ma znaczenie erotyczne, no.
A mi się rózne rzeczy kojarzą w sumie.
A latanie tyż ma jakies pewnie konotacje erotyczne. Tak myślę.
grześ -- 01.04.2008 - 10:12Panie Grzesiu,
jak Pan wejdziesz w wiek stateczny i zorientujesz się z nagła, że płacąc kartą kredytową zbierasz Pan mile na kolejny lot samolotem, to już takich skojarzeń mieć Pan nie będziesz.
Mnie latanie kojarzy się raczej z niedobrym jedzeniem i lękiem uporczywym, że mianowicie zlecę na mordę.
Jedyne przyjemne jest w tym to, że taki na Przykład Pan Lorenzo, reklamujący się chętnie zawyżonym rozmiarem, ma za ciasno (chyba, ze on z pańska, lepszą klasą lata), a ja jako mężczyzna niewielkiej postury (taki szczuplutki) lątwo się mieszczę i mnie przedni fotel w kolana nie ciśnie.
Czego i Panu, życzliwie, życzę
yayco -- 01.04.2008 - 10:22grzesiu
idziemy w złą stronę: grzesiu, blogerze- nie idź tą drogą!
:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 01.04.2008 - 10:55Max, ja już dawno po złej stronie jestem:)
Panie Yayco, ja w lataniu żem niedoświadczony, może dlatego mam takie romantyczne skojarzenia:)
grześ -- 01.04.2008 - 10:57Grzesiu
Przyszłam do Ciebie o nocy czytać po wizycie u Griszeq (mam nadzieję, że kiedyś pojmę w jaki tajemniczy sposób odmienia się nick Wielce Szanownego Griszeq…).
O nocy to mogłabym długo rozprawiać, ale coś innego mnie walnęło, potem pojawił się błysk i piszę.
Wiersz księdza Twardowskiego, niedoścignionego mistrza łagodności, dystansu, poczucia humoru i głos Mietka Szcześniaka…
Co tam głos.
Cały Szcześniak to radość w najczystszej postaci (popatrzcie jak on się uśmiecha i jakie ma cóś w oczach).
Zestawienie obu panów niesie nadzieję każdemu chyba.
Piękne. Po prostu piękne.
Gretchen -- 01.04.2008 - 11:24Panie Grzesiu,
muszę przyznać, że za moich czasów romantyczność mniej miała w sobie cielesnego aspektu.
Wie Pan: spacery wieczorową porą, kumkające płazy, długie rozmowy o sprawach zasadniczych, choć nieistotnych. Takie tam.
Generation gap, Panie Grzesiu.
Pozdrawiam reaktywnie
yayco -- 01.04.2008 - 11:27Wiedzą należy się dzielić, Miła Pani Gretchen,
więc podaję, że wedle Zainteresowanego winno byc “Griszqa”.
A Grzesiu i Szczęśniak to sam Kraków, jesli się tak mogę wyrazić, choć nie wiem, czy obaj będą z tego zadowoleni.
Ukłony
Lorenzo -- 01.04.2008 - 11:33Szczególnie te płazy kumkające
to romantyczne być muszą...
Gretchen, ano racja, Mietek Szcześniak i ks. Twardowski to wzbudzają zawsze pozytywne uczucia.
grześ -- 01.04.2008 - 11:33Panie Lorenzo Wielce Szanowny
Dziękuję.
W tej sytuacji idiotycznie wręcz brzmi mój sposób odmiany, ale mam nadzieję na uzyskanie wybaczenia.
Co mi się dzisiaj ta nadzieja tak pląta po kobiecie?
Gretchen -- 01.04.2008 - 11:40Się Pani nie przejmuje, Pani Gretchen Miła,
tym plątaniem, bo taka jest natura nadziei, że się pląta. I plecie niczym wianek z kaczeńców na wiosnę.
Lorenzo -- 01.04.2008 - 11:58Czy można w kwestii Mietka
złożyć do protokołu zdanie odrębne?
Irracjonalnie mam na niego wysypkę, chyba bez żadniej jego winy.
Może dlatego, że tak dobrocią emanuje.
merlot
merlot -- 01.04.2008 - 11:59Pani Gretchen nadzieja oplątana
ano Pan Lorenzo ma racje, zreszta jak pierwszy raz mi odpisywal to było cos takiego “ oooo Boszszszszsz co to za nick”... ;-)
Griszeq -- 01.04.2008 - 12:01Panie Merlot
co się Pan pyta czy można zdanie odrębne?
No wiadomo, że można.
Inna rzecz, że to jest nienormalne tak emanować jak Szcześniak.
Gretchen -- 01.04.2008 - 12:06Griszq
Poprawię się zatem.
Skoro Pan Lorenzo tak zakrzyknął to czuję się trochę uspokojona, nie mówiąc już o tym, że usprawiedliwiona :)
Gretchen -- 01.04.2008 - 12:09Panie Yayco
to Pan te kobiety po bagnach ciągał?
I one się dawały tak ciągać?
No to wiele musiał Pan mieć osobistego uroku ho ho ho.
Gretchen -- 01.04.2008 - 12:12O widzę, że ciekawie się gadka toczy,
ja własciwie nie wezmę w niej udziału, bo się zajmuję sprawdzaniem i ocenianiem listów.
Ale cieszę się z gości.
proszę się czuć jak u sibie w domu, znaczy blogu.
pzdr
grześ -- 01.04.2008 - 12:13Znowu wyraziłem się nieprecyzyjnie, Pani Gretchen.
Winno to leciec mniej więcej tak: Pan Griszeq, nie ma Pana Griszqa :-)))[ale bez gwarancji]
Pozdrawiam nieodpowiedzialnie
Lorenzo -- 01.04.2008 - 12:25To jest tak zawsze, Szanowny Grzesiu,
gdy się nocne gaduły na dzień następny przeciągają :-)))
Pozdrowienia
Lorenzo -- 01.04.2008 - 12:27hm, jak powiedziałem,
żeby się dobrze czuć, to se wszyscy poszli:)
grześ -- 01.04.2008 - 12:46Wiedziałem, że mam zły wplyw na ludzi, więc tyż idem, to pewnie odzyją pogawędki tu od razu.
Mittagspause, Szanowny Grzesiu,
po prostu na jedzonko sobie poszli ;-))
Pozdrawiam głodny (bo się znowu odchudzam)
Lorenzo -- 01.04.2008 - 12:48Przyjemny klimat się tutaj wytworzył
znaczy się Konfederatów to jest zasługa.
Przyjemnie się czyta wpisy
Tekst nie dość że nocny, to na dodatek (widać) że mocny. Och jak bardzo :)))
Mocny jak miód co krzepi lub jak młoda dziołcha
Mnie z seksem latanie nie koniecznie sie kojarzy ale wyraz “chodź” jak najbardziej
zresztą sami zobaczcie:
Józek chodzi w nocy wokół łóżka, żona pyta – Co tak chodzisz Józku – Mam ochotę na seks – No to chodź – Przecież chodzę..
Czy w Krakowie jest jeszcze ten diabełek Jan Maria?
MarekPl -- 01.04.2008 - 12:59A co z tym deszczem? Na której ulicy teraz pada, a na której słońce świeci?
Pani Gretchen,
a czy ja coś wspominałem o bagnach?
Albo o ciąganiu?
Naprawdę mam wrażenie, że nie pisałem.
A co do uroku osobistego, to niestety nie mam się czym pochwalić, raczej mi tego nigdy nie zarzucano.
Nie mniej jednak, chyba rozumienie romantyzmu trochę się, powiedzmy, że uprościło ostatnimi czasy.
W zasadzie to trochę zazdroszczę młodemu pokoleniu, bo faktycznie tam gdzie żaby, tam zwykle i komary bywają. A ja za komarami nie przepadam, choć one za mną tak…
yayco -- 01.04.2008 - 13:07Diabełek, Panie Marku?
W którejs z bajek była taka postać, niekoniecznie szatańska, cos pośredniego w rozwoju. Ooo, już wiem, utopiec sie to nazywało!
Deszcz to czasami pada w Krakowie na Brackiej, a słońce to świeci wszędzie, z wyjątkiem właśnie dziury na wspomnianą ulicą.
Lorenzo -- 01.04.2008 - 13:49A Grześ
sobie śpi.
Igła -- 01.04.2008 - 14:46Ze słuchawkami na uszach.
:)
Igła
E tam śpi,
własnie przed chwilą wyszedłem z domu (co było błędem) a przed krótszą chwilą wróciłem.
grześ -- 01.04.2008 - 14:58ogólnie bilans wyprawy nieudany, muszem iść jeszcze raz.
Czyy ja już mówiłem, że najprostsze czynności mi trudność sprawiają?
Panie Yayco
Nic o bagnach Pan nie pisał, bez wątpienia.
Mnie się tylko skojarzenie takie z tymi płazami kumkającymi narzuciło.
Czy rozumienie romantyzmu się uprościło?
Zależy w jakich kręgach.
Gretchen -- 01.04.2008 - 14:58Panie Marku, dziękuję za wpis pochlebny
i za anegdotę.
panie Yayco, komary tyż mnie w sumie lubią, ale ja zły jestem, bo je zabijam. Bezlitośnie. No chyba, że śpię, a że w w porze letniej zawsze przy otwartym onie, a wcześniej oczywiście zapalkone światło, więc wlatuje tego mnóstwo. I innych stworów.
pzdr
grześ -- 01.04.2008 - 15:00W sprawie komarów
Ja nie zabijam, taką decyzję podjęłam.
Jej efekty są dla mnie zaskakujące bowiem komary przestały mnie gryźć.
Gretchen -- 01.04.2008 - 15:13Dziwne.
Pani Gretchen,
dobrze, że tylko skojarzenia się Pani narzucają. To raz.
Co do romantyzmu, to wnioskowałem z Pana Grzesia, cieszę się, że Pani, aczkolwiek niekonkretnie, nieco ten obraz rozbija. To dwa.
Co do komarów, to jednak bliżej mi do Pana Grzesia. To trzy.
Pozdrawiam somatotypicznie
yayco -- 01.04.2008 - 15:27Panno Gretchen
moje komary tej empatii nie podzielają.
Decyzję musiałem odwołać.
merlot
merlot -- 01.04.2008 - 15:41Panie Yayco
tego słowa, “somatotypiczny”, to nawet w google nie wyswietla…
Griszeq -- 01.04.2008 - 15:42Panie Griszequ,
no to co ja poradzę na to?
Szukaj Pan może pod William H. Sheldon?
Pozdrawiam kryptokonserwatywnie
yayco -- 01.04.2008 - 15:50Panie Yayco ektomorficzny.
dobry trop mi Pan nadał...
Griszeq -- 01.04.2008 - 16:01No to już jest obłęd
Ja nie mogę przez Panów pracować!
Niby idę a jeszcze na chwilę zajrzę...
Gretchen -- 01.04.2008 - 16:06U mnie zupełnie podobnie
wychodziełm aż w końcu nie wyszedłem wcale :)
MarekPl -- 01.04.2008 - 17:01Co ja tam będe łazikował po mieście, pomyślałem i marynarkę, bo nas ciepło, odwiesiłem na wieszak
A ja już wróciłem, ale nie mam nic do powiedzenia,
poza tym nie rozumiem połowy słów, których pan Yayco dziś używa w ostatnim zdaniu (znaczy rozumiem słowo ,,pozdrawiam”:)
Co bynajmniej nie powoduje jakoś specjalnej poprawy mojego przekonania o sobie samym.
W sumie mógłbym np. szukac tych słów w google, ale mi się nie chce, zresztą podobno ich tyż tam nie ma.
Pozdrawiam zwyczajnie.
grześ -- 01.04.2008 - 17:17Grzesiu, teraz będzie lirycznie, ze szczyptą erotyzmu
Dopiero gdy po raz drugi, powolutku przeczytałem Twój tekst, zrozumiałem ile wspaniałej prawdy zmieściłeś w tych kilku akapitach.
Pozwolisz, że dopiszę krótki kawałek.
Nocą, w małym miasteczku, wychodzi się na spacer z koleżanką, z którą przez dwa tygodnie uczestniczy się w plenerze malarskim zorganizowanym przez uczelnię. Mija się pocztę, domki brzydsze i ładniejsze, trafia na rynek, cichy i uśpiony o tej porze. Patrzy się jak gasną ostatnie światła po domach.
Wychodzi się na okoliczne pola, wącha trawę, skoszone siano, słucha pohukiwania nocnych ptaków.
Wracając, widzi się w uśpionym miasteczku punkt, który nie dość, że świeci jak gwiazda poranna, to na dodatek ma drzwi otwarte, za których różne głosy i odgłosy słychać.
To piekarnia.
Wchodzi się i ogląda cudowne rzeczy po raz pierwszy w życiu. Chłonie zapachy, niby znajome, ale ileż piękniejsze, smakuje zakwasu, surowego, wyrośniętego ciasta.
Wychodzi się z gorącym bochenkiem w plecaku.
Jest w pół do czwartej.
Jest świt.
Słońce wstaje.
Wraca się do domu. Idzie się spać, ciasno przytulonym do kogoś, kto jeszcze wczoraj był tylko koleżanką. Kolegą z roku. Jest pięknie.
Dzięki, Grzesiu.
PS. Posłowie dla dociekliwych:
Opisałem ten spacer krok po kroku, tak jak mi w pamięci pozostał, jako jedno z moich najpiękniejszych wspomnień. Nasza bliskość, nagła i niespodziewana nie została wówczas w sensie biologicznym skonsumowana. Koło południa zjedliśmy nasz chleb. Z masłem i solą.
Tomek
merlot -- 01.04.2008 - 19:01Tylko dlaczego
w tym wszystkim nie było grzechu?
MarekPl -- 01.04.2008 - 19:17Marku,
Nie było takiej potrzeby, chyba.
Poza tym, przez te dwa tygodnie wszyscy żyliśmy Sztuką (lekka przesada może;-) i było to bardziej atrakcyjne niż jakieś tam bara-bara.
Choć co do grzechów, fakt, mój prywatny katalog nie do końca się z dekalogiem pokrywa.
merlot
merlot -- 01.04.2008 - 19:31Szanowny Merlocie
bo tak mi się przypomiało cosik z mojego dawnego wiersza:
Mignęłaś mi przez chwilę dzisiaj
na ulicy
wydawałoby się,
że to podróż do młodości
szukałem tego stanu
w dźwiękach muzyki
ulatującej z fortepianu
w zapachach – innych dziewczyn – włosów
w falowaniu bioder napotykanych kobiet
Mignęłaś
MarekPl -- 01.04.2008 - 19:43to jednak tylko wspomnienie…
może żal za utraconym czasem?
a może ucieczka w nie zapomnienie?
Może…
pośród różnych śmiechów szukałem Ciebie?
wśród dźwięków pamięci towarzyszących
kiedyś naszym uciechom?
Tylko
Czemu w tym wszystkim nie było grzechu?
Tylko Twoje Marku,
to takie smutniejsze jakby.
A ja do dziś się uśmiecham na wspomnienie czegoś, co “uciechą” nie było i być nie musiało. A i tak erotyczne to było ogromnie.
Wspomnienia nie muszą być nostalgiczne.
Jako że moje ego wredne nie znosi konkurencji, zaraz zacznę pisać wiersze.
merlot
Primaprilis, oczywiście. Dałeś się wkręcić, poeto?
T.
merlot -- 01.04.2008 - 19:53No, no,
smakowite wspomnienia, opowieśći, wiersze i to wszystko pod moim tekstem.
Co się porobiło, widać genialny jestem.:)
Pozdrowienia
grześ -- 01.04.2008 - 21:12Grzesiu
b e z d y s k u s y j n i e.
ten typ tak ma.
:-)
merlot -- 01.04.2008 - 21:19Jasne, że można tu komentować
Ten mój nocny tekst tak naprawdę też powstał wczoraj, gdzieś w okolicy Twojego. Tylko napisał się dopiero dziś, bo takie są realia życiowe.
Masz rację z tą nocą. Wtedy najlepiej się gada. Bo w nocy czas płynie inaczej, jakby obok nas, a nie przez nas.
A swoją drogą, nie sądziłam, ze potrafisz pisać również o nadziei, a nie tylko bez-nadziei.
Pani Łyżeczka -- 01.04.2008 - 21:25zapiekanki (ja mówię
zapiekanki (ja mówię zapiekajki) to ja zawsze lubię jeść nocą na dworcach
pamiętam Działdowo, Skarżysko Kamienną. Pamiętam Budapeszt tam naprzeciw kanciapy z czymś zapiekajkopodobnym – hotdogiem czy innym dziadostwem – co jadłem – umarł człowiek. A ja jadłem dalej i bałemm się że mi się przyśni. Panie świeć nad jego duszą.
(sorry za czarny humor)
==============
Sir H. -- 01.04.2008 - 21:42po co nasze swary głupie,
wnet i tak zginiemy w zupie…
Tomku, czyz nie po to
sie zyje, by miec takie wspomnienia? wzruszenia nie ksiazkowe czy filmowe, ale wlasne? ales mi wyobraznie uruchomil…
Griszeq -- 01.04.2008 - 21:47Ja to umiem pisać o wszystkim:)
he, he, taki pierwszokwietniowy żart nieudany.
Pozdrawiam i zapraszam na nocne i nie tylko nocne teksty.
grześ -- 01.04.2008 - 21:48Hamiltonie,
to przyjedź do rzeszowa, jest potwierdzone, że tam sa najlepsze, tylko trza wiedzieć, w którym miejscu, bo sa po obu stronach ulicy.
od dłuższego czasu myślę, że lepiej smakują te całodobowe.
Ale dawniej tyż jadłem te bliżej dworca autobusowego niż sklepu Społem (gdzie zrestzą całą dobę się w alkohol zaopatrzyć można)
grześ -- 01.04.2008 - 21:50Przepraszam za przydługi wykład z topografii miasta, ale czasy studenckie się przypomniały:)
smakowite wspomnienia, opowieści, wiersze...
Niesamowita jest ta długa noc…
nemo49 -- 01.04.2008 - 22:23Pozdrawiam z pewną nieśmiałością :)
Witam serdecznie,
jeśli dobrze pamiętam, to pierwszy raz tutaj pan nemo się pojawił, więc tym bardziej miło.
Pozdrawiam.
grześ -- 01.04.2008 - 22:25Tyż nieśmiały własciwie.
:)
Nie żeby się licytować na nieśmiałośc :)
Ale ja bardziej jestem:) Z tego powodu cudzymi przypowieściami sie często wypowiadam. Bo lepsze są od tego co bym sam wymyślił. Tu mi taka pasuje :
Pewien sannyasi przybył w okolice jakiejś wsi i rozłożył się pod drzewem, żeby spędzić noc. Nagle przybiegł do niego jeden z mieszkańców osady i rzekł: – Kamień! Kamień! Daj mi drogocenny kamień! -Jaki kamień? – zapytał sannyasi. – Wczoraj w nocy ukazał mi się we śnie Pan Siwa – powiedział wieśniak – i zapewnił mnie, że jeśli wyjdę o zmroku za wieś, spotkam tam pewnego sannyasi, który da mi drogocenny kamień, dzięki czemu stane się na zawsze bogaty. Sannyasi poszukał w torbie i wyjął kamień. – Prawdopodobnie chodzi o to – rzekł dając kamień wieśniakowi. – Znalazłem to w lesie na ścieżce, kilka dni temu. Oczywiście możesz go sobie zatrzymać. Człowiek patrzył na kamień ze zdumieniem. To był diament! Być może największy diament świata, gdyż był wielki jak dłoń mężczyzny. Wziął diament i odszedł. Przez całą noc przewracał się na łóżku nie mogąc zasnąć. Następnego dnia o świcie pobiegł obudzić sannyasi i rzekł: – Daj mi bogactwo, które pozwala ci z taką łatwością pozbyć się tego diamentu.
nemo49 -- 01.04.2008 - 23:09Hm,.ładna opowieść,
z deMello może?
Hm, i jestem przemeczony, bo nie bardzo czaję do czego pasuje:)
grześ -- 01.04.2008 - 23:11Panie Nemo
może to i nie własne, ale daje do myślenia.
Dziękuję, że to od Pana dostałem.
Pan Poldek też by się ucieszył z tej opowieści.
merlot
merlot -- 01.04.2008 - 23:12nemo
zastanawiające
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 01.04.2008 - 23:16jak najbardziej z de Mello
A z kogo on to zaczerpnął to tylko on by mógł powiedzieć:)
nemo49 -- 01.04.2008 - 23:35Też uważam , ze zastanawiające.
Dobranoc panom
to z "Śpiewu Ptaka"
i na pewno De Mello
ustronna -- 01.04.2008 - 23:41O witam,
a ja dalej o deMello nic nie napisałem…
pzdr
Idem spać.
Dobranoc nocnym komentatorom.
P.S. Nie spodziewałem się ten tekst pobije aż takie rekordy komentarzy.
Ponad 70:)
grześ -- 01.04.2008 - 23:50Pierwszy raz na TXT tyle mam.
no, a tak obiecywales
ale może kiedyś....
ustronna -- 01.04.2008 - 23:52Wiedzieć musisz, że na mnie nie można liczyć...
:)
Zresztą ja pomysłów na teksty miałem duzo, a i tak najlepsze np. ostatni grzeszny tekst o grzechach wyskoczył w sumie nagle…
grześ -- 01.04.2008 - 23:56zgadzam się, że
nocą się odczuwa bardziej, inaczej niż w dzień, i pisze też pomimo zmęczenia jakoś lepiej.Ale też ciężar myśli jest przygniatający, gdy coś nie po myśli jest. A rano jakby lżejszy, choć przecież ten sam.
ena -- 28.10.2009 - 18:57pzdr.
No fakt, noc
bywa straszna, jak się problemy ma i zasnąć nie może, męczące to jest.
A rano, niby lżej, ale czasem człowiek się budzi juz od razu zmęczony:)
Jak w piosence Karatu: “Manchmal bin ich schon am Morgen müd”
Pozdrówka.
grześ -- 28.10.2009 - 15:23