Premier ogłosił, że będzie dążył do wprowadzenia w Polsce euro w 2011 roku. Stalibyśmy się od tego momentu pełnoprawnym członkiem Unii. Reakcja eksponentów opozycji pojawiła się natychmiast.
Jarosław Kaczyński uznaje to za wysoce niebezpieczną zapowiedź, bo państwa stosujące europejską walutę przeżywają ekonomiczny kryzys. Należy się więc domyślać, że gdyby nie światowa bessa, to euro by było dla nas, według PiSu, korzystne i pożądane. Albo też dzielna ta partia mniema, że stosowanie wspólnej waluty niesie w sobie miazmaty kryzysu, który się już zawsze będzie pogłębiał aż do ostatecznego uwiądu Unii i kapitalizmu. Taki zdaje się pogląd lansują koła rosyjskich myślicieli gospodarczych. I takimi nadziejami karmią swoich głodujących obywateli. Podobną zresztą propagandę prowadzili komuniści. Świat kapitalistyczny pozornie się tylko według nich pławił w dobrobycie niedostępnym marksistowskim krajom. Sprzeczności kapitalizmu bowiem muszą według Marksa doprowadzić do kryzysu i rewolucji. A wtedy powszechna socjalistyczna nędza stanie się jedynie słuszna.
Jeszcze lepiej rzecz przedstawił były SLDowski minister finansów, Grzegorz Kołodko. Ten oto faryzejsko twierdzi, że euro to dobra rzecz. Ale nie, bo nasza waluta jest na razie za silna. Zawsze zresztą tak twierdził i zawsze się starał tę walutę osłabiać. Zbyt silna bowiem waluta powodowała jego zdaniem ograniczanie naszego eksportu. Bo nasze towary były dla obcokrajowców zbyt drogie. Według zatem tego teoretyka gospodarki musimy przed przyjęciem euro wartość naszego pieniądza wynegocjować. W wyniku tych negocjacji obniżymy kurs złotego i Polacy za swoje walory otrzymają mniej eurowaluty. Staną się w ten sposób według pana Kołodki bogatsi. To będzie chyba jakieś gierkowskie bogactwo. Mniej mamony w kieszeni znaczy według tego kryterium więcej bogactwa. Polak bowiem potrafi.
Oba sojusznicze i lewicowe ugrupowania są więc przeciwko euro. Oba z przyczyn doktrynalnych. Euro nie, bo nie. A przyczyny jakie temu przeczeniu według apologetów socjalizmu przyświecają może każdy obalić Jeżeli potrafi czytać. Ale “głupi polski lud” nie jest o to przez lewicowców posądzany. Sami zresztą zawsze z tym mieli kłopoty.
I tu leży przyczyna niezmiennej popularności PO. Nawet, gdyby było najgorsze, to lewicowa alternatywa przeraża. Bezmyślnością.
komentarze
Ja słyszalem Kołodkę
który twierdził, że jakby się trzymano jego planu to byśmy już cieszyli się dobrodziejstwem bycia w strefie Euro.
sajonara -- 14.09.2008 - 08:30Kołodko Kołodką,
Ale gdyby zabrać się za to konkretnie od 2005-6 roku, to właśnie byśmy liczyli dni do pożegnania się z Kazimierzem Wielkim (nota bene agentem i pijakiem) na banknotach. Inflacja była OK, deficyt też się mieścił w granicach kryteriów z Maastricht itd.
Teraz jest znacznie gorzej, a wprowadzenie € będzie wymagało duszenia inflacji (choć na szczęście inflacja w Eurolandzie też wzrosła, więc i nam się barierka nieco podniesie). Czyli droższe kredyty, moi państwo, jako koszt zaniechań pisu.
A to, że Kaczyńscy to będą rozgrywać po swojemu to oczywista oczywistość. Nudne to już, ale ciemny lud… i tak dalej.
My sobie będziemy natomiast z zazdrością oglądać Słowację.
Odnosząc się do ostatniego akapitu – zawsze twierdziłem, że platforma jest silna słabością konkurencji.
oszust1 -- 14.09.2008 - 08:39Sajonara
Tak mówił. Jednocześnie podając niewykonalne warunki przystępowania do euro.
Z kim byśmy mieli niegocjować oddanie części naszego majątku narodowego, z rynkiem? Przecież Kołodko doskonale wie, co mówi. I z góry zakłada, że ludzie są głupi.
Całóść wypowiedzi się liczy.
Stary -- 14.09.2008 - 08:44Oszust 1
Nic dodać.
A na Słowację spoglądaliśmy z góry. I sami się zepchnęlismy na gorsze pozycje.
Stary -- 14.09.2008 - 08:46