Kto ty jesteś – czyli zarys Polaka cz. 3
W poprzedzających częściach poruszyłem zganienie samookreślenia tożsamości zbiorowej Polaków jako narodu. Odniosłem się również do kwestii chrystianizacji Słowian zamieszkałych ziemie państwa polskiego. Wskazałem, iż narzucanie religii przy pomocy żelaza i fizycznej agresji spowodowało głębokie rany w naszej historii i kulturze, a przede wszystkim w świadomości zbiorowej. Zupełnym nieporozumieniem jest zarzucenie mi ataku na kościół katolicki i sposób chrystianizacji w X i Xi wieku. Podkreśliłem jedynie, iż z faktu przyjęcia przez Mieszka I 14 kwietnia 966 roku chrztu nie wynikną powszechny marsz pogan do katolickich świątyń, przeciwnie ludność często nawracano przemocą. Nie jest przecież tajemnicą, że jeszcze Bolesław Chrobry wpajał opornym zasady miłosierdzia Bożego przy pomocy rozżarzonego żelaza, a ascetyczne nastawienie do egzystencji wybijaniem zębów. Moją intencją było podkreślenie rewolucyjnego, a nie ewolucyjnego charakteru tego procesu i wynikłych z niego skutków, np. wyrugowanie ze zbiorowej tożsamości mitologii Słowian. Oczywiście, ona fizycznie nie zanikła całkowicie – przemycał ją chociażby Mickiewicz w „dziadach” – ale potrzeba jej intelektualnego zgłębiania została w Polakach zahibernowana, przez co wytworzyła się kilkuset letnia pustka w naszej historii i kulturze. (zainteresowanych tym zagadnieniem odsyłam do książki Mari Janion pod tytułem „Niesamowita Słowiańszczyzna”.)
Na wstępie tej części zaznaczyć powinienem, iż nie jest moim celem ocenianie procesu chrystianizacji, czy innych procesów polityczno – społecznych, operując kategoriami: dobra – zła. Celem mym jest przemyślenie, jak i czy, określone procesy oddziaływał na tożsamość Polaków. Poza sporem pozostaje fakt, iż jest ona – tożsamość – obecna w świadomości zbiorowej, natomiast jej składniki, zakres rozumienia, prawdziwość lub fałszywość w postrzeganiu pewnych ciągów zdarzeń determinują jej głębie lub płytkość.
Historia państwa polskiego i jego narodu świadczy jednoznacznie, iż nie da się nas w łatwy sposób klasyfikować. Odbyliśmy długą podróż po zawiłych drogach historii, która raz to obdarowywała nas hojnie, by następnie nie skąpić nam cierpień. Wspomniany już powyżej i we wcześniejszych częściach proces chrystianizacji trwał w zasadzie do XIII wieku i od tego momentu możemy łączyć Polaków z określeniem „Katolik”. Ponad 90 % społeczeństwa deklaruje przynależność do Kościoła Katolickiego – co jest ewenementem na skalę światową. Katolicyzm ów jest nazwać należy co raz częściej klasycznie zachodnim, niż tym zgodnym z treścią Katechizmu Kościoła Katolickiego. Postępująca laicyzacja nie objawia się (jeszcze) spadkiem wiernych w niedzielnych misteriach, ale zmianą sposobu pojmowania religii i postaci samego Boga. W okresie zaborów, wojen światowych i PRL u, Kościół Katolicki spełniając rolę integratora w walce z precyzyjnie wskazanym wrogiem mógł w sposób dość dowolny oddziaływać na wiernych. W dobie postępującej kapitalizacji społeczeństwa, rola Kościoła Katolickiego ograniczająca się do regulowania życia duchowego wydaje się być drogą zmierzająca do nikąd. Zryw pokolenia JPII, związany ze śmiercią Papieża Polaka jawi się jako wzruszające wspomnienie, a jego skutki są odczuwalne wyłącznie w masmediach. Tak jak w XII wieku wyparto wierzenia słowiańskie, tak w nieodległej przyszłości może się stać z obecnie dominującą religią, choć nie musi. Bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ziszczenie się procesu dopasowywania religii do własnych potrzeb. Stan wiedzy, postęp nauki, bogacenie się, powoduje, iż Bóg Polakowi nie jest już potrzebny na co dzień, staje się instancją odwoławcza do spraw nadzwyczajnych, a duchowni co raz rzadziej pełnią rolę pasterzy zagubionego stada, ponieważ stado staje się wciąż bardziej samodzielne. Poza tym, tajemnica poliszynela jest fakt, iż statystyka w przedmiocie procenta wiernych ma się nijak do żarliwości wiary. Proces europeizacji – w zachodnim rozumieniu – już się rozpoczął i tylko jakieś długotrwałe w szkutach zdarzenie o charakterze przynajmniej ogólnoeuropejskim może ów zatrzymać. O czym to świadczy? O tym, że Polacy chcą po długim okresie czasu, kiedy to właściwie wszystko było im bezwolnie narzucane, zacząć oddychać i myśleć samodzielnie. Szacunek musi budzić tempo, w jakim po ponad 150 letniej traumie wychodzimy z bagna totalizmu umysłowego i średniowiecznego – wyzutego z rozumowych argumentów – pojmowani religii w naszym życiu.
komentarze
nie wiem
czy rzeczywiście ma tu znaczenie że Polacy mogą samodzielnie wybierać( w kwestii praktyki religijnej), przymusu nigdy nie było…
max -- 19.02.2008 - 20:58Prezes , Traktor, Redaktor