Po rozpoczęciu się kryzysu finansowego w USA większość środków masowego przekazu ogłosiło klęskę doktryny liberalnej. Państwo okazało się być niezbędnym instrumentem do ratowania prywatnych banków i właśnie ów argument ma świadczyć o racji tych, którzy liberalizm widzieliby chętnie na cmentarzu.
Prawda jest inna, to nie liberalizm zawiódł, jako doktryna, lecz politycy. Władze USA nie powinny były reagować na bankructwa żadnej instytucji finansowej sektora prywatnego. Nawet upadek AIG nie spowodowałby nieodwracalnych skutków dla amerykańskiej i światowej gospodarki. Kryzys wywołany upadkiem banków i funduszy samoczynnie spowodowałby uzdrowienie sytuacji na rynku i choć trwałby dłuższy czas, miałby kardynalne znaczenie dla przyszłego bezpieczeństwa w obrocie gospodarczym.
A tak, państwo sztucznie pompuje pieniądze na rynek, a pseudo liberałowie z partii republikańskiej reagują populistycznie tylko po to by ich kandydat zdobył głosach lewicowych demokratów. Liberalizm nie upadł. Upadła odpowiedzialność za państwo i rynek, upadła na schodach Białego Domu.
Pozdrawiam.
komentarze
Rozumie
W sumie stoję na podobnym stanowisku – to właśnie pomoc rządowa stanowi zaprzeczenie idei liberalizmu gospodarczego. Zwłaszcza, że dotyczy jedynie określonych podmiotów. Nie z takich kolan rynek wstawał.
Z drugiej strony, należałoby jednak przemyśleć na nowo funkcję państwa w zakresie możliwości kontrolowania czy też moderowania rynku, czy też bardziej działlnosci instytucji finansowych – sam fakt, że tak głęboki kryzys był możliwy wskazuje, że niewidzialna ręka rynku jest po prostu niewystarczająca.
Griszeq -- 26.09.2008 - 15:33Bzdury
Wszystko zależy od definicji. Państwo wyznacza ramy działania gospodarki liberalnej.
Ponieważ nikomu tak naprawdę nie zależy na utrzymywaniu dużej amplitudy cyklów koniunkturalnych. Zbyt duża amplituda (prosperity – kryzys) prowadzi do niepokojów społecznych i wielkiego nieszczęścia mas kosztem powodzenia garstki szczęśliwców. Co niezmienia faktu, że gospodarka się kręci i co jakiś czas nieomal samoistnie wraca do równowagi.
Zatem państwo powninno wprowadzać takie regulacje, żeby tłumić ekonomiczny oscylatator cyklów koniunkturalnych.
Jednak rząd amerykański gdzieś od lat osiemdziesiątych zeszłego wieku zrezygnował za zgodą Kongresu z wielu aktów regulacyjnych a równocześnie zezwolił na wprowadzienie do obiegu nowych instrumentów finansowych o silnie nieliniowej charakterystyce. Wszystko po to, żeby pobudzić koniunkturę psutą coraz bardziej niezrównoważoną strukturą budżetu.
W efekcie mamy to co mamy – wzrosła amplituda bieżącego cyklu. Po latach wielkiej prosperity i blisko 30% rentowności (zwłaszcza w przypadku sektora finansowego) – mamy głęboki kryzys.
Teraz przed rządem wielkie wyzwanie – co robić, aby nie doprowadzić do takiej skali załamania gospodarki, że pojawią sie niepokoje społeczne i długotrwałe wypadnięcie USA z pozycji wiodącej gospodarki światowej.
Proponowaneprzez administrację rozwiązania są głupie – ratowanie sektora finasowego metodą “na rympał” – poprzez błyskawiczny wykup gigantycznych (i złych!!!) długów będzie remedium tylko na chwilę. Niestety – zgadzam się, że kryzys musi stać się na tyle bolesny, żeby doprowadzić do zasadniczych przepływów finansowych – osłabienia pasożytniczego sektora finansowego na rzecz poprawy kondycji sektora produkcyjnego w USA. Jedynie to będzie w stanie zapewnić przywrócenie równowagi budżetowej, bez odzyskania której gospodarka USA załamie się niebawem całkowicie.
Zbigniew P. Szczęsny -- 26.09.2008 - 16:02Panie Zbigniewie
ale dlaczego definicję mamy kształtoewać poprzez działania państwa? dlaczego definicja gospodarki liberalnej ma być użalezniona od Busha, Clintona czy innego polityka?
błędy zostały popełnione i to jest fakt.
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 26.09.2008 - 19:56