Mój “chrzestny pasierb” dorabiał w Tesco. W Londynie. Normalnie, jak to studenciaki.
W ramach optymalizacji kosztów pobytu wynajmował wspólnie z kilkoma innymi osobami jedno duże mieszkanie.
Taka wielonarodowa “komuna”, czy raczej “spółdzielnia”.
Innym sposobem optymalizacji kosztów był domowy wypiek chleba (i nie tylko, ale o chleb tu właśnie chodzi).
Niby żadna rewelacja. Wszyscy “spółdzielcy” tak robili.
To znaczy prawie wszyscy, bo…
Jednym z członków tej “spółdzielni” był rodowity Anglik z dziada pradziada.
Nazwijmy go John.
Nie tylko konsekwentnie odmawiał partycypacji w procederze domowych wypieków, ale patrzył z jawną dezaprobatą, wręcz wrogością.
W końcu kiedyś nie wytrzymał:
-Czy prawo na to pozwala?
-Oczywiście, przecież wszystko można kupić legalnie w sklepie!
John nie dowierzał. Długo przetwarzał informację aż w końcu wypalił:
-Może i tak. Ale to i tak jest niemoralne!
Postanowiłem upewnić się, czy dobrze usłyszałem relację “przysposobionego synia”, więc zagadnąłem.
-Czy ten John był jakiś nie teges?
-Ależ skąd! Zupełnie normalny facet. Równy gość. Rozrywkowy.
-No to o co mogło mu chodzić?
-Nie wiem. Bredził coś o działaniu na szkodę państwa.
————————————————————————————————————-
Zaglądam czasem na blog Pan Waldemara Kuczyńskiego.
W zasadzie to się tam nie wpisuję, ale bywa, że nie zdzierżę.
No i niedawno nie zdzierżyłem. Co mnie zirytowało? Ano komentarz stałej dyskutantki, Pani Zofii:
http://kuczyn.com/2009/02/26/o-wilku-liczbie-i-sb-ku/#comment-71147
(...) Ludzie muszą jeść, spać, w coś się ubierać, gdzieś mieszkać.
Gdy asortyment towarów i usług zaspokajający ich podstawowe potrzeby będzie niebotycznie drogi – to go nie kupią.
Zaczną sobie te dobra zdobywać w innym, mniej społecznie pożądany sposób – rozbudową szarej strefy, chałupnictwem na domowe potrzeby, wymianą sąsiedzką towarów i usług, w końcu kradzieżami i rozbojem. itp.
(Podkreślenie moje – mam nadzieję, że autorka nie będzie miała mi za złe tego cytatu)
Odpowiedziałem jakoś tak:
http://kuczyn.com/2009/02/26/o-wilku-liczbie-i-sb-ku/#comment-71150
Rozboje i kradzieże – jasne!
Rozbudowa szarej strefy – też, chociaż tu nie do końca.
Ale na miły Bóg, co społecznie niepożądanego jest w:
chałupnictwie na domowe potrzeby, czy sąsiedzkiej wymianie towarów i usług? (...)
Wywiązała się krótka, ale chyba ciekawa (dla mnie) poddyskusję.
O szarej strefie, podatkach, emeryturach, dorabianiu itd.
I nagle, w trakcie tejże dyskusji, ni stąd ni zowąd przypomniał mi się John.
I oto doznałem olśnienia!
————————————————
Domowy wypiek chleba to element cywilizacji rolniczej.
Obyczaj z czasów, gdy ludzie prawie wszystko robili sami i byli nieomal samowystarczalni.
Niezależni od pieniądza i wielkich fabryk.
Pamiętam jeszcze ze swojego dzieciństwa, jak kilka sąsiadek umawiało się pomiędzy sobą na pieczenie chleba.
W poniedziałek Szatkowska, w środę Bielakowa, w sobotę Domańska.
W efekcie wszystkie trzy rodziny miały codziennie świerze, wonne bochny pieczone na chrzanowych liściach.
Pamiętam ten chleb. Nie smakował mi. Wolałem fabryczne bułki.
Pamiętam to wszystko, bo ja z takiej właśnie, rolniczej cywilizacji wyrosłem.
Takie są moje korzenie.
Łatwo mi zrozumieć i docenić wartość sąsiedzkiej pomocy, bezgotówkowej wymiany usług i czegoś, co Toffler określa mianem prosumpcji.
————————————————
Korzenie John-a są inne.
John jest dzieckiem cywilizacji przemysłowej.
Dla niego najważniejsza jest fabryka, ostry podział pracy i wąska specjalizacja.
Domowy wypiek chleba jest konkurencją dla przemysłowych piekarń-fabryk.
I to konkurencją nieuczciwą, bo zaniżającą koszty ludzkiej pracy.
Konkurencją, która może spowodować upadek fabryki.
W myśl tej samej ideologii polska policja wysadzała w latach międzywojennych biedaszyby na Śląsku.
Bo tworzyły konkurencję dla i tak już ledwo zipiących z powodu kryzysu kopalń.
A tylko kopalnie gwarantowały zyski na takim poziomie, że były w stanie utrzymać cały region.
I wtedy to była prawda.
Wtedy.
—————————————————-
John bronił tego, co dla niego najdroższe – wartości w których się wychował.
Bronił swojego świata.
Świata wielkich hut, kopalń, fabryk, stoczni, i… wielkich przemysłowych piekarń.
Tylko, że ten świat przeminął.
A John, dwudziestolatek, jeszcze tego nie zauważył.
—————————————————-
Toffler wielokrotnie zwracał uwagę, że daleko łatwiej zaakceptować jest reguły i wartości nowej cywilizacji ludziom wychowanym w duchu cywilizacji rolniczej niż przemysłowej.
Łatwiej zrobić informatyka z rolnika niż z robotnika.
No, nie wiem.
Mnie tam wcale tak łatwo nie było.
Ale może coś w tym jest?
Bo na pewno jest coś w wartościach, które siedzą tak głęboko w nas, że aż czasami nie zdajemy sobie z nich sprawy.
Jeśli tak, to John ma przechlapane!
komentarze
A Kuczyński?
Tak, Waldemar.
Igła -- 12.03.2009 - 15:21Radecki
fajnie wyłuszczone
Pisze to ja rolnik w drugim pokoleniu, zmieszczuchowany aczkolwiek kawałek rolnej posiadający. Czyli juz pewnie kułak :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 12.03.2009 - 15:33Igła
ale Waldemar – ten Waldemar to rozumie, pomoc sąsiedzko-rodzinna, pieczenie i dzielenie chleba, o !
prezes,traktor,redaktor
max -- 12.03.2009 - 15:34To nie ten Waldemar
To inny Waldemar ;D
Radecki -- 12.03.2009 - 15:39To Waldemar, tak Waldemar
ma u mnie plusa.
Ta przenośnia wychwycona świetnie przez p.Radeckiego jest dla mnie doskonałym przykładem.
Przykładem na różnice w cywilizacji nazwijmy to germańsko/anglosaskiej i słowiańskiej.
Te pieczenie chleba to jest właśnie przepaść mentalna pomiędzy tym całym syfem, który płynie do nas z Zachodu, w zakresie syfu, któremu nie chcemy i nie musimy się podporządkować.
Nawet na przekór środowiskom reprezentowanym tu umownie przez Waldemara Kuczyńskiego, tak Waldemara.
Bo to jest właśnie wojna o światopogląd i ducha kształtowanie.
Z jednej strony fabrycznego niewolnika i jego arystokratycznej, reprezentującej go elity, narzucającej system poglądów i zachowań i z drugiej mieszanka sarmacko-włościańska.Pana na zagrodzie. Choćby zagroda była, jak znaczek pocztowy.
Igła -- 12.03.2009 - 15:48I wtedy p.Waldemar, tak Waldemar, ma u mnie mimo wszystko przerąbane.
@Igła
Pana Waldemara to jest blog, a ja dyskutowałem z komentatorką, Zofią nie z gospodarzem.
Muszę zaprotestować, żeby nie dostało się niewinnemu ;)
A co do meritum.
Radecki -- 12.03.2009 - 15:54Te różnice cywilizacyjne wynikają IMHO raczej ze stopnia uprzemysłowienia kraju niż z różnic kulturowych.
To znaczy uprzemysłowienie ma wpływ na kulturę, a nie odwrotnie.
Oj, kończę bo się zapętlam
I jest to wpływ
oraz zapętlenie, wzajemne zwrotne.
Igła -- 12.03.2009 - 16:00Co do pana Waldemara, tak Waldemara to mam o nim zdanie takie a nie inne.
I tyle.
Hmmm
Ja myślę, że to prędzej czy później może stać się nielegalne, jak wskazuje intuicja Johna.
Pomyślmy. Jaka jest zasadnicza różnica między wypiekiem domowym, a zakupem w sklepie. Na czym oszczędzam?
Rzeczywiście, na pracy robotnika?
Maszyn?
Nie, raczej nie.
Przemysłowa produkcja jest bardziej wydajna niż domowe rzemiosło.
Oszczędzam na podatku.
Rozwój technologii informatycznych pozwala wszystkie podatki uczynić pośrednimi; rządy ochoczo dodają VAT i akcyzę do wszelkich towarów i usług – kasy fiskalne mają już taksówkarze. Teraz skarbówka przyjrzy się zawodom wolnym.
Dlatego, kiedy czytam kolejne wyceny pracy kobiet w domach, obawiam się, że to szykowanie gruntu pod likwidację pokaźnej szarej strefy.
odys -- 12.03.2009 - 16:39re:
Myślę, że John jednak nieźle kombinuje, choć pieczenie chleba i sam chleb nie jest dla nas (Polaków) najszczęśliwszym przykładem. John – staram się racjonalizować jego zachowanie – myśli sobie tak: każdy ma jakieś zadanie, każdy jest po coś potrzebny; żyjemy wspólnie, jesteśmy indywidualistami albo wiedziemy życie zbiorowe. Jeśli ja będę robił na swój użytek coś, z czego ty żyjesz, to jest to niemoralne i per saldo szkodliwe. Poza tym za chwilę może dotknąć to mnie, tzn. mojej profesji. Oczywiście, rolę usługodawcy może przejąć państwo, ale mogą też prywatni przedsiębiorcy – to jest temat na odrębną dyskusję. Istotne jest jedno, nie strzyż się na fajerę, bo za rogiem jest fryzjer. Fryzjer zwróci ci zarobione pieniądze, kiedy będzie chciał uszyć płaszcz, bo ty akurat jesteś krawcem. Cywilizowane kraje, którym obca jest komuna mentalna, decentralizują zaspokajanie potrzeb i dzielą pracę.
referent Bulzacki -- 12.03.2009 - 16:54Referencie
Właśnie kupuję strzyżarkę.
Wyjdze taniej niż fryzjer.
Najlepsze, że za każde strzyżenie — nie będę odprowadzał VATu.
A z klamką to jak, ślusarz naprawi w końcu?
odys -- 12.03.2009 - 16:59-->Odys
Wstyd się przyznać, ale nie wykluczam :-) I nie chodzi o to, że ja za czas poświęcony na klamkę mógłbym zarobić na kilku ślusarzy. Chodzi o coś zupełnie innego :))))
referent Bulzacki -- 12.03.2009 - 17:01@Odys
Ja myślę, że to prędzej czy później może stać się nielegalne, jak wskazuje intuicja Johna.
Noooo… Było już tak kiedyś, że chłopom rekwirowano żarna.
Ale żeby likwidować piekarniki ???
Eeee nie wierzę.
Pomyślmy. Jaka jest zasadnicza różnica między wypiekiem domowym, a zakupem w sklepie. Na czym oszczędzam?
Rzeczywiście, na pracy robotnika?
Maszyn?
Nie, raczej nie.
A kuku! Chyba dałeś się Odysie złapać w schemat myślenia John-a.
Oszczędzamy na m.in. na: – transporcie (chleb trzeba przewieźć), – logistyce (magazynowanie produktów i wyrobów), – marży pośredników.
Oczywiście robimy to częściowo kosztem zasobów domowych i swojego czasu.
Przemysłowa produkcja jest bardziej wydajna niż domowe rzemiosło.
Oj, nie zawsze. Np. bardziej opłaca się samemu prać ubrania w automacie niż wozić do pralni.
Oszczędzam na podatku.
O, to to fakt. Od tego podatków się nie płaci. Chociaż taki katastralny…
Rozwój technologii informatycznych pozwala wszystkie podatki uczynić pośrednimi; rządy ochoczo dodają VAT i akcyzę do wszelkich towarów i usług – kasy fiskalne mają już taksówkarze. Teraz skarbówka przyjrzy się zawodom wolnym.
A jak wpływy z VAT zmaleją to wprowadzi się pogłówne i podymne ;)
Dlatego, kiedy czytam kolejne wyceny pracy kobiet w domach, obawiam się, że to szykowanie gruntu pod likwidację pokaźnej szarej strefy.
O krucafuks! Myślisz, że każą nam płacić podatek od trzepania dywanów???
To ja przestaję!
Niech Pani Radecka sama sobie trzepie!
Pozdrawiam
Radecki -- 12.03.2009 - 19:27@referent Bulzacki
Tak jest!
Radecki -- 12.03.2009 - 19:45John dokładnie tak sobie kombinuje.
Ale to jest rozumowanie fałszywe.
Coraz mniej jest zawodów których można się nauczyć i… pracować do emerytury.
Coraz więcej rzeczy możemy zrobić samodzielnie, lub z pomocą sąsiadów (bo mamy coraz lepsze i tańsze narzędzia).
Jeśli John liczy na to, że do końca życia będzie robił to co robi, to ma przechlapane.
Lepiej by zrobił, gdyby nauczył się samodzielnie obsługiwać ten piekarnik.
A potem zatrudnił w fabryce piekarników ;)
@referent Bulzacki
Wstyd się przyznać, ale nie wykluczam :-) I nie chodzi o to, że ja za czas poświęcony na klamkę mógłbym zarobić na kilku ślusarzy. Chodzi o coś zupełnie innego :))))
A pomoc sąsiedzka nie wchodzi w grę? ;)
Radecki -- 12.03.2009 - 19:49Radecki
To chyba rzeczywiście zderzenia cywilizacyjne. Jak śwagier przerabiał stodoły w Belgii na domy, to Belgowie nie mogli zrozumieć, ze czterech gości robi budowlanke, elektryke, hydraulike i na koniec wykonczenówke. I wciąż sa to ci sami czterej goście. Na wyjazdach w zagraniczne dzikie miejsca, jeżdzimy z paliwkami, kocherem i produktmai, z których potem gotujemy. Zagramaniczniaki – zachodniaki mają gotowe zarcia, a jak nie maja, to szukaja knajp.
Chyba istotne jest, aby wszystko miało umiar. Nie da sie sprowadzić całości produkcji do chałupnictwa, nie ma też co przesadzać w wielkoiprzemysłowością wszystkiego. Ale zdziwienie Johna nie świadczy tyle o tym, ze jest dupą wołową, tylko że ma troche poprzestawiane w głowie. “Amoralność” pieczenia chleba… Jak tak dalej pójdzie, to amoralne będzie nie udawania się z potrzebami ciała do domów publicznych. ;-)
Griszeq -- 13.03.2009 - 10:13@Griszeq
No właśnie! Bingo!
Mnie chodzi głównie o to, że ta nasza “narodowa” uniwersalność i zaradność stanowi we współczesnym postprzemysłowym świecie ogromny i niedoceniany potencjał.
I jak mi ktoś wciska kit, że mamy się tego wstydzić, to nie tylko scyzoryk w kieszeni się otwiera, ale i stylisko siekiery samo się do ręki pcha.
.Nie da sie sprowadzić całości produkcji do chałupnictwa, nie ma też co przesadzać w wielkoiprzemysłowością wszystkiego.
Jasne. Do wszystkiego odpowiednia skala.
Ale ogólnie rzecz biorąc rozwój technologii idzie w tym kierunku, że coraz więcej rzeczy, które kiedyś mogły być wykonane wyłącznie w wielkich fabrykach da robić w chałupie.
I to na całkiem przyzwoitym poziomie.
Pozdrawiam
Radecki -- 13.03.2009 - 10:33@nie do końca panie Referencie
jeśli by tak było (w sprawie dzielenia tej pracy) nie święciłyby w Wlk.Brytani takie programy tv jak :
“Jamie w domu” – bardzo popularny cykl programów o gotowaniu z elementami
ogrodnictwa w mikroskali – gospodarz programu, młody i bardzo praktyczny człowiek
pokazuje jak na balkonie wyhodować większość podstawowych warzyw z dorodnymi ziemniakami włącznie.
A inny program znowu udziela szczegółowych wskazówek jak łatwo można
wyhodować sobie chmiel ? by przygotować antidotum na bezsenność itp.
O powszechnym używaniu transportu rowerowego (by nie płacić za publiczną komunikację/już nawet nie wspomnę.
Obywatele cywilizowanych krajów, o których pan wspomniał są bardzo pragmatyczni i tyle.
Zachowanie Johna ma dla mnie raczej podłoże czysto emocjonalne, które wygrało
z pragmatyzmem.
pozdrawiam
ps.mnie też interesuje los tej klamki:)
Bianka -- 13.03.2009 - 12:40@Bianka
Nie napisałem tego w notce, to teraz:
John nie był jedynym Anglikiem w tej “spółdzielni”.
(Nie pamiętam ile ich tam było, mogę przy okazji zapytać)
Cała reszta, z wyjątkiem John-a zachowywała się pragmatycznie.
Oj, tak, tak. Tego pragmatyzmu to nam często brakuje.
Dobrze, żeśmy trochę zaimportowali (m.in. przez takich studenciaków jak mój “synio” właśnie).
Pozdrawiam
Radecki -- 13.03.2009 - 13:13Mili Państwo, kontytnuuję swoje
Ja myślę, że jakby tak uczciwie przyjrzeć się gospodarce Francji czy Brytanii (w której powszechnie wozi się ciuchy do pralni, zamiast prać we własnej pralce, o ile wiem) to wyszłoby na moje.
Wiemy jeszcze ze szkół, że te gospodarki kręcą się na usługach, nie na produkcji.
Co jest słusznie i naukowo.
A te usługi, to w niemałej części to, co u nas robimy sami, lub w ramach pomocy rodzinnej i sąsiedzkiej.
Bo jak mam kłopoty z komputerem, nie wzywam fachowca (cena usługi + VAT), tylko tatę – informatyka. Jak trzeba naprawić kontakt, nie wzywam fachowca (+VAT), tylko robię sam, albo wołam szwagra (on po elektryku jest, choć pracuje w innej branży), meble na wieś przewiozę pożyczonym od kumpla kombi, a nie zapłacę fachowej firmie (+VAT). Obiad robi mi co dzień żona, nie jem jak każdy człowiek zachodni na mieście (+VAT).
To wszystko jest praca. Praca, która funkcjonuje na warunkach prekapitalistycznych. Wymiana barterowa, opłaty w naturze, czy jakaś inna współpraca w ramach klanu czy gromady. Jak zwał tak zwał.
Przez to całe sektory usług znikają z naszej gospodarki. Nie ma ich w PKB, nie wzbogacają budżetu państwa.
Rzecz jasna, to nie dotyczy tylko archaicznych relacji międzyludzkich.
Przecież kupując używane ubranka dziecięce na allegro, również unikam oficjalnej, opodatkowanej usługi typu “lumpex” (jaka miła nazwa, swoją drogą).
I dlatego coraz częściej się mówi o opodatkowaniu (i zapewne oskładkowaniu) sprzedaży, także drobnej, na serwisach aukcyjnych.
Gdy w ramach pomocy sąsiedzkiej ja sąsiadowi strzygę trawnik, a on myje mi samochód, z punktu widzenia fiskusa, tworzymy szarą strefę, świadcząc usługi bez obowiązkowych podatków i składek. To samo, gdy wymieniam się usługami z żoną.
Powiedzmy, że utrzymując żonę, poniekąd “płacę” jej za usługi świadczone w domu. Toż ja ją zatrudniam na czarno! Ani ZUS, ani VAT, ani kodeks pracy… Granda!
Nasi władcy z pewnością prędzej czy później się tym zajmą.
odys -- 13.03.2009 - 13:51A jeszcze
Pan Radecki mówi, że jak nie VAT to pogłówne czy podymne, i na to samo wyjdzie.
Otóż nie.
Jedno jest podatkiem pośrednim, doliczanym do każdej legalnej wymiany usług i towarów, a drugie jest podatkiem bezpośrednim, płaconym przez każdego, niezależnie ile i dla kogo on pracuje.
Pierwsze rozwiązanie – opodatkowuje wszelką (w zamyśle) pracę i w takim systemie wszelka praca nieopodatkowana zaczyna być omijaniem fiskusa.
To rozwiązanie oznacza bezpośredni i czynny udział państwa w każdej umowie międzyludzkiej.
Drugie – opodatkowuje, dość równo, samo życie, niezależnie od tego z czyjej pracy i na jakich warunkach owo życie korzysta. Niech się ludzie dogadują, jak chcą, a na państwo łożą niezależnie od tego co i z kim robią.
odys -- 13.03.2009 - 14:01Pożytek z pieczenia chleba
Od dłuższego czasu pieczemy chleby domowe. Rozpaskudziliśmy się! Najważniejszym powodem jest smak a nie ekonomia, choć i ta w praktyce okazała się ważna. Nie ma na rynku chleba w którym jednocześnie są migdały, kminek, czarnuszka, dynia, słonecznik. Oraz mąka orkiszowa…
Jeśli nie ma takiego chleba, to sobie go upieczemy! A leniwi piekarze, którzy dodają polepszacze (sproszkowane włosy ludzkie, kupowane u fryzjerów albo sproszkowana szczecina świńska, kupowana w rzeźniach – mniam, mniam!) niech pójdą z torbami i zabawią się w kaletników.
Jeszcze trochę i zacznę wyrabiać wędliny na własny użytek, bo wkurza mnie osuszanie każdego plasterka szynki ręcznikami papierowymi!
Smacznego! Precz z zakazami!
jotesz -- 13.03.2009 - 14:22@Odys
Nie zgodzę się z Tobą w kwestii tej pralni.
Mam tylko dwoje dzieci, a ilości prania są zaiste przemysłowe.
Żaden budżet rodzinny nie wytrzymałby oddawania wszystkiego do pralni komercyjnej.
I nawet nie chodzi o to, że u nas w Polsce pralnie są drogie.
Wszędzie są drogie. Nawet te samoobsługowe.
Masz natomiast rację, że:
To wszystko jest praca. Praca, która funkcjonuje na warunkach prekapitalistycznych.
Z tym, że ja bym jeszcze zauważył dużą analogię warunków prekapitalistycznych
i warunków postkapitalistycznych w które właśnie wchodzimy.
A ponieważ warunków prawdziwie kapitalistycznych u nas nigdy nie było, to… mamy łatwiej.
Wiem, jaka jest różnica pomiędzy podatkami pośrednimi i bezpośrednimi.
Państwo starając się opodatkować wszelką wymianę towarów i usług samo się ośmiesza.
Bezwzględna walka z szarą strefą jest IMHO szkodliwa zarówno dla państwa jak i dla obywateli.
O niebo lepiej tak zmodyfikować prawo, aby szara strefa stała się białą.
Prawie wszyscy na tym skorzystają.
Ale to takie moje mrzonki.
Pozdrawiam
PS. Odysie! Myśmy już chyba przechodzili na TY? Jeśli nie, to proponuje niniejszym.
Radecki -- 13.03.2009 - 15:12@Jotesz
Mój teścio ostatnio zaczął eksperymentować z pieczeniem chleba.
I ma coraz lepsze wyniki!
Jak tak dalej pójdzie, to może też się przerzucimy?
Smacznego!
Precz z zakazami!
Tak jest!!!
Pozdrawiam
PS. próbowaliście już z zakwasem? Bo my na razie na łatwiznę idziemy – na drożdżach.
Radecki -- 13.03.2009 - 20:47-->
Widzę, że zostałem odczytany dosłownie. Zbyt dosłownie. Mój komentarz opisywał, prawda, model, który w praktyce przybiera przecież różne formy. Rzecz jasna, że nie jest “moralne” chodzenie do restauracji, kiedy właśnie zakupiło się nowe garnki i koguta na rosół. Mnie chodzi raczej o kierunek myślenia – społeczny podział pracy. To, że polski chłop potrafił i zaorać, i odebrać poród cielaka, i ulepić garnek, i wyleczyć teściową sadzając ją do pieca, i nauczyć dzieci elementarza, i zrobić samogon, i położyć strzechę, i, prawda, i… to wynikało to z biedy, a nie pomysłowości i sprytu. Potrzeba była matką wynalazku. Ale przecież nie przenoszę XIX. wiecznego chłopa do Unii Europejskiej, prawda. Chodziło mi, jak mówiłem, o koncepcję; tylko.
O klamce jeszcze będzie, o ile w ogóle będzie, bo na razie nie za bardzo mam entuzjazm do tego wszystkiego. Dziękuję za pamięć. Pozdrawiam,
referent Bulzacki -- 13.03.2009 - 15:58Radecki
No, w końcu się do Ciebie doczłapałam. :)
Pyszny tekst, że tak zagaję. Pięknie obrazujący wdrukowanie schematów w głowy wyznawców drugiej fali.
Jak, tak sobie czytałam, to parę rzeczy wylazło z zakamarków pamięci.
Jedna z nich, to przypatrywanie się jak dzięki pomysłom i uporowi jednej (!) osoby (nie, nie mojej osoby), można zmienić sposób myślenia i działanie niewielkiej społeczności.
Wieś, bida z nędzą. Każdy niby coś tam ma ale nikt nie ma tyle, żeby mógł zrobić to, co chce. I człowiek (jeden), który najpierw zaczyna kojarzyć pary na zasadzie: “Józek ma traktor ale nie ma siewnika, Jasiek ma siewnik, ale nie ma już traktora”.
Potem te pary zaczynają współpracować z innymi parami.
Normalnie pycha! Tak się odnawia kontakty międzyludzkie, tak odbudowuje się więzi społeczne.
Druga, dla przykładu, to wspomnienie jednego z wykładów, w czasie którego jedna pani, co to maczała paluchy w jednej z naszych “reform” podatkowych, opowiadała jakieś dyrdymały “powszechności i nieuchronności” podatków.
Kiedy doszła do konkluzji, że wszystko musi i będzie opodatkowane, ku chwale państwa i dobrobytowi obywateli, “starsze roczniki” zaczęły się wiercić (to podyplomowe studia były) i zadawać pytania. Ktoś zapytał się czy obowiązkowi opodatkowania ma podlegać również czynność użyczenia samochodu sąsiadowi, któremu jego auto właśnie odmówiło współpracy a musi pilnie coś załatwić i co (skomplikował casus ) jeśli ten sąsiad w drodze powrotnej zrobi użyczającemu zakupy.
Radecki, gwarantuję, że nie chcesz wiedzieć jak wyglądały na tablicy wyliczenia podatku zaprezentowane przez tą panią. Wystarczy, że Pani w pierwszym odruchu wrzasnęła: Ależ oczywiście, że takie czynności podlegają opodatkowaniu! Wszystko, gdzie pojawia się korzyść człowieka (!) podlega opodatkowaniu. Ci, którzy nie zgłaszają takich czynności do US popełniają przestępstwo skarbowe (nawet paragraf podała) oraz działają na szkodę państwa.
I jeszcze jedno – “starsi” śmiali się w kułak, “młodsi” pilnie notowali.
To pierwsze wspomnienie pasuje mi do chłopaków, którzy wspólnie pieką chleb.
Drugie obrazuje (w moim przekonaniu) Johna, Zofię i… Aj tam. :)
Pozdrawiam serdecznie.
Magia -- 13.03.2009 - 17:04Radecki
W sprawie pralni.
Wiem coś o przemysłowych ilościach prania.
Naprawdę dziwię się, jak rodziny mogły egzystować piorąc raz w tygodniu (co uwieczniono w znanej piosence).
Przyznam, że moja wiedza o pralnianych zwyczajach Angoli (z tymi pralniami, także samoobsługowymi) bierze się z literatury & filmu, nie pomijając bynajmniej doniosłej roli Monty Pythona i Misia Paddingtona.
Dość, że u nas takie przybytki są rzadkością, a u nich ponoć – nie.
W sprawie przejścia na ty.
Spoko, jestem za. (czyt. bardzo mi miło, odys jestem ;) )
I postaram się pamiętać.
Krótko się wytlumaczę:
Muszę przyznać, że formy mi przysparzają nieco kłopotu.
Mam pewne przywiązanie do polskich form grzecznościowych, a przy tym mam wrażenie, że w internecie łagodzą obyczaje. (Sprawdzony eksperyment p. Yayco).
Nam jednak brutalizacja wypowiedzi nie grozi. :)
Jednocześnie — lubię po polsku odmieniać niki, a Twój w wołaczu brzmi jak w mianowniku. A przytym brzmi jak nazwisko (mimo że o ile pamiętam od imienia pochodzi). To pewnie dlatego odruchowo zacząłem panować.
Z drugiej strony, rozumiem i poniekąd doceniam demokratyzację internetową; dlatego postanowiłem podpisywać się nikiem — i dlategto piszę go małą literą.
To w ogóle temat na notkę...
Pozdrawiam
odys -- 13.03.2009 - 20:48@Referent Bulzacki
Referencie!
Radecki -- 13.03.2009 - 20:54Ja nie zrozumiałem tego dosłownie.
Jeśli wywołałem takie wrażenie, to przepraszam.
Dobrze odtworzyłeś sposób rozumowania Johna, który przez długi czas był dla mnie zagadką.
Pozdrawiam
Nie nie, to ja
To ja przrysowałem Referentowy tok rozumowania.
Ale obawiam się, że dziś takie totalitarne przerysowanie zaczyna mieć miejsce.
Rzecz jasna, murarz domy muruje — krawiec szyje ubrania.
To jest jak trzeba i Referent ma rację.
Ale jeśli policja (choćby skarbowa) zaczyna ścigać murarza, za to, że coś sobie uszył — jest niefajnie.
odys -- 13.03.2009 - 21:16@Magia
Witam :)
Współpraca na wsi.
Niestety mam przykład negatywny.
Koledzy z Zamojszczyzny próbowali zorganizować tzw. grupę producencką.
Przez co kazano im przechodzić to jest materiał na książkę, a nie na wpis blogowy.
Tym bardziej na komentarz.
W efekcie zrezygnowali :(
Ale dalej współpracują.
W esz-esz oczywiście ;)
Ta pani wykładowca to klasyczny przykład neofity.
Nawrócona na kapitalizm.
(Tak, tak. Kapitalizm, nie socjalizm)
Takich ludzi trzeba… publicznie kompromitować.
Bo przekonać raczej się nie da :/
Wiem, że to trochę erystyka, ale można to robić uczciwie i skutecznie.
Co do walki o rząd dusz…
Budujące jest to, że to nasz młode pokolenie dwudziestoparolatków ma bardziej zdroworozsądkowe podejście do życia niż John.
O tych innych nie wspomnę ;)
Pozdrawiam
Radecki -- 13.03.2009 - 21:41@Odys
Oj, dzisiaj Ci już nie odpowiem.
Radecki -- 13.03.2009 - 22:13Ale masz rację, że kwestia “Panowania” i “Nicków” zasługuje na osobny wpis.
Jakby co, to ja jestem Radek.
Można odmieniać.
Reaguję.
Pozdrawiam
I dobranoc.
Radecki,
co do chleba, to w żytni nie wchodzimy, bo zakwaszanie zakwasu oraz wielogodzinne rośnięcie ciasta nam się wydaje za skomplikowane. Teraz chleb u nas pieką panie. Ostatnio dwa wypieki całkowicie zrobiła młodsza córa i jest w ciągłej euforii, jakie to smakołyki jej wyszły.
Rozumiem, że chleb jest w twojej notce jedynie pretekstem, ale ja odebrałem tytuł dosłownie, zwłaszcza, że mam pretensje do producentów żywności wszelakiej o zaniżanie wartości smakowej produktów, o fałszowanie żywności, o niechlujstwo i pazerny pęd do zysku wyłącznie. Podział pracy akceptowałbym, gdyby specjaliści wykonywali swoją robotę prawidłowo i etycznie. Jeśli tego nie robią, to tam, gdzie daję radę, mogę sam próbować...
jotesz -- 16.03.2009 - 08:44@Jotesz
w żytni nie wchodzimy, bo zakwaszanie zakwasu oraz wielogodzinne rośnięcie ciasta nam się wydaje za skomplikowane
A ja teściów podpuszczam. Już zaczynają pękać ;)
Rozumiem, że chleb jest w twojej notce jedynie pretekstem (...)
Raczej przykładem niż pretekstem.
Myślę, że tych rzeczy, które jeszcze do niedawna były wykonywane w fabrykach lub zakładach usługowych, a które zaczynamy robić samodzielnie w domu jest coraz więcej.
Kilka przykładów nawet padło powyżej w dyskusji.
Moim zadaniem ten trend to coś zupełnie naturalnego.
To się będzie nasilać.
Pozdrawiam
Radecki -- 16.03.2009 - 11:46Radku-Radecki
Myślę, że tych rzeczy, które jeszcze do niedawna były wykonywane w fabrykach lub zakładach usługowych, a które zaczynamy robić samodzielnie w domu jest coraz więcej.
No nie. To może dotyczyć żywności, która nie wymaga daleko idącej obróbki.
Chleb każdy zrobi. Kiełbasie też niejeden da radę.
Butów sam nie będziesz robił, nie wrócą też kołowrotki.
Nie mówiąc już o laptopie czy komórce. Bez których żyć już nie umiemy.
Dotyczyć to może usług. Z przyczyn oczywistych.
Także w jakimś stopniu takich np. zawodów medialnych: u nas każdy sam sobie zecerem i korektorem; co gorsza sami radzimy sobie ze składem i grafiką, co odbija się na jakości.
Wiele rzeczy robimy samodzielnie, bo przemysł dostarcza nam półprodukty i zaawansowane narzędzia. Ale jak chcemy mieć coś zrobione dobrze — potrzebny jest specjalista.
I tu okazuje się następna rzecz, warta dyskusji.
odys -- 16.03.2009 - 19:34Dziś często specem jest miłośnik (amator), nie zawodowiec.
I to jest wyzwanie dla sprofesjonalizowanego systemu dystrybucji, który zapędzil się w pułapkę strategii marketingowych, zapominając o rzetelności i pasji zawodowej.
@Odys
Odysie!
A cóż ja mogę mądrzejszego odpowiedzieć?
Sam sobie odpowiedziałeś:
Dziś często specem lepszym jest miłośnik (amator), nie zawodowiec.
I to jest wyzwanie dla sprofesjonalizowanego systemu dystrybucji, który zapędzil się w pułapkę strategii marketingowych, zapominając o rzetelności i pasji zawodowej.
Dodałem tylko jedno słowo do Twojego komentarza.
Jasne, że warto dyskutować, ale nad tym co i jak należy zrobić, aby ten podkreślam naturalny trend wspomóc i wykorzystać.
Tak na szybko – Prawo Autorskie i różne bzdurne korporacje zawodowe (certyfikaty) są do odstrzału.
Materiał na nowy wpis?
Pozdrawiam
Radecki -- 16.03.2009 - 20:38@Odys
PS. Z laptopem to może i byłoby trudno, ale sam osobiście składałem w garażu komputery.
Radecki -- 16.03.2009 - 20:40Da się.
Jedni składają działające
komputery. Bo potrafią.
Drudzy składają pracowicie słowo do słowa, bo też potrafią.
W efekcie wychodzi natrętna propaganda na granicy dobrego smaku, (i) właśnie prawa autorskiego, bo myśl jest kopiowana a rezultat wredny.
Nigdy tylko nie potrafię rozrużnić, czy autor tylko wierzy, czy jet wynajęty, nawet kiedy na wiarę pisze.
Igła -- 16.03.2009 - 21:01Skutek wedle mnie ten sam, łajdactwo & oszustwo.
Radku-Radecki
Składałeś.
Cała rzecz w znaczeniu tego słowa.
Ono odnosi się do montażu z wytworzonych gdzei indziej, przez kogo innego podzespołów. Procesora nie zrobisz. Chleb, owszem. Nawet jak przyjdzie siać, i mleć mąkę na żarnach.
(Dodane 21:47)
odys -- 16.03.2009 - 21:48Co do prawa autorskiego etc. — pełna zgoda.
Ale tu właśnie jest część moich obaw co do przyszłości.
Zbyt wielu ma zbyt wiele do stracenia, by tani zgodzić się na wolność.
@Odys
Składanie.
To jest kwintesencja pracy na początku XXI wieku.
Linux to składanka różnych modułów.
Dom to składanka różnych elementów
(jednym z nich jest projekt architektoniczny – że sobie pozwolę na drobną aluzję personalną ;) )
Samochód to…
Pralka, lodówka…
Chleb to też składanka, nawet, jeśli z własnej mąki jest zrobiony.
(drożdże, woda z wodociągu, prąd z elektrowni itd itp)
A procesor przez internet mogę kupić na Tajwanie.
Dowiozą pod drzwi i jeszcze grzecznie zapukają.
Pozdrawiam
Radecki -- 16.03.2009 - 21:51Igło
Jeśli Cię dobrze rozumiem, to nie masz racji.
odys -- 16.03.2009 - 21:51Jeśli źle, to jeszcze gorzej. Chyba.
Rozwiń, co jest łajdactwem. Z tym składaniem komputerów i prawem autorskim. OK?
@Igła
Nie ważne co składasz.
Ważne co z tego wychodzi.
Pozdrawiam.
Radecki -- 16.03.2009 - 21:52Radku-Radecki
Mieszasz.
Samochodów i lodówek nie składamy.
Jest zasadnicza różnica między prymitywnym rolnictwem (które może być hobby i dodać smaku, ale ludzkości nie wyżywi), między sektorem usług i rzemiosłem, a wreszcie między montażem — a produkcją wielkoprzemysłową, z efektem skali, z rozłożeniem kosztów laboratoryjnych badań i rozwoju na tysiące sprzedanych egzemplarzy.
odys -- 16.03.2009 - 21:55@Odys
Mieszasz.
Samochodów i lodówek nie składamy.
Ależ składamy!
Współczesne fabryki samochodów (lodówek, telewizorów,... ) to zwykłe montownie.
Poszczególne części robią wyspecjalizowane firmy.
Niestety, muszę kończyć, bo mi dzieciska marudzą.
Radecki -- 16.03.2009 - 22:03Dobranoc
Właśnie
O to mi idzie, że:
a) niektórych elementów się bez masowego przemysłu nie zrobi
b) a nawet nie zmontuje.
Bez szaleństw.
A to, czy w pozostałych dziedzinach zwycięży wolność, czy totalitarna regulacja i opodatkowanie (bynajmniej nie tylko przez państwo) — pokaże przyszłość.
Mój optymizm jest umiarkowany.
Dobranoc
odys -- 16.03.2009 - 23:06@Odys
Tak się zastanawiam, których elementów bez masowego przemysłu nie da się jeszcze wykonać.
Coś mi strasznie krótka lista wychodzi.
Co do montażu, to np. nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kupić sobie zestaw części do samochodu i zmontować autko w swoim garażu.
Tylko, że polityka koncernów samochodowych jest taka, że te części będą kosztowały 2 do 3 razy więcej niż gotowe auto.
To jest celowa polityka, aby odebrać pracę niezależnym małym warsztatom.
A jeszcze dochodzi lobbing tych koncernów (certyfikaty bezpieczeństwa, certyfikaty ekologiczne, itd. itp.)
Temat mam na świeżo, bo właśnie naprawiałem swoje autko, zamawiając części przez Internet.
To były te same części co montowane w fabrycznych autach, tylko wprost od producentów, bez pośrednictwa autoryzowanych sklepów/stacji.
Ponad 2 razy tańsze.
Pozdrawiam
Radecki -- 17.03.2009 - 10:00