Jeszcze jerychońskie trąby po prezydenckim orędziu zamilknąć nie zdołały, jeszcze gejuchowaty Babilon mocno się trzyma w posadach, a adenauerowski płaszcz nadal okrywa lędźwie inteligenta o moralności alfonsa, a tu nowa zdrada i cios w samo serce. I to od kogo? Od samego Legutki Ryszarda, zwanego Ryszardem Lwie Serce, po tym jak rycersko wręcz znosił ostracyzm, jakiemu poddawano go w świecie krakowskich uczonych, kwiaciarek i dorożkarzy, niekoniecznie rozumiejących historyczną konieczność sojuszu ze Stanisławem Łyżwińskim, co dobry chłop jest, bo jeszcze może.
Legutko Ryszard też jeszcze może, ba, nie tylko może, ale też lubi, więc tym co lubi (a nie wiedzieć czemu zwie to się filozofią) nam się z prostackim ludem podzielił, choć lepiej by było gdyby zostawił to chyba w swej mocarnej głowie.
Oto „myśliciel mocny”, tweedowy esteta opowiada nam historię Polski, choć zdaje się, że to historia jest jakiegoś kraju dzikiego, a nie najjaśniejszej Rzeczypospolitej Mocarstwowo – Piernikowej, kryjącej się pod osłoną Matki Boskiej Łaskawej i Urodzajnej.
- Chce pan powiedzieć, że nie byliśmy w tym 1989 roku ksenofobiczni, zacofani i zarazem zdemoralizowani PRL-em? Po części chyba byliśmy – pyta Joanna Lichocka, co u czarownicy w pałacu podpisała list proaborcyjny.
– Nacjonalizmu i ksenofobii nie było. Zostały wypalone siarką i rozpalonym żelazem Wehrmachtu, gestapo, NKWD i UB. Jeśli coś jeszcze zostało, było szalenie słabe. – odpowiada nam Legutko Ryszard, a Pan Niewiadomski się w grobie przewraca.
Jak to myślicielu mocarny, toż to Polska nasza matka, co jest tylko jedna, była przed wojną nacjonalistyczna i ksenofobiczna, aż z wargi czarną sotnią jej skapło? To niby w tym kraju, elity tuczone bogojczyźnianym bigosem, puszczać miały heteropatriotyczne bąki ksenofobiczne? A czemuż to Legutko Ryszard takie herezje nam głosi, czyżby Rycerz Niepokalanej tego męża opuścił? Czyżby się czasem z samym Michnikiem, albo choćby
z jakimś Bierutem na łby nie pozamieniał i w europejsatej smole nam nie wytarzał?
I do tego jeszcze ta gloryfikowanie ubeckich szykan, jako akcji wypalającej ksenofobię i nacjonalizm. Może jeszcze przed wojną święta Polska, święta mocna, antysemicka była i nietolerancyjna. A jużci nie takich profesorów nam trzeba, nie takie książki w Polsce wydawać się nam powinno, te wszystkie Legutkowe utyskiwania, na Polskę, na polską architekturę przepastną, na łąki i pola, na wierzby płaczące, bursztynowy świeżop, na Wawel, na Licheń i Częstochowę i kasztany na placu Pigale.
Pozostaje nam tylko mieć cichą nadzieję, że to ostatnie już jego polityczne dychanie
i Pan pomazaniec z pałacu z kieszonkowej listy prawdziwych intelektualistów go skreśli, bo prawdziwy intelektualista to taki, co potrafi odróżnić krytykę od krytykanctwa.
komentarze
:)
,,gejuchowaty Babilon “
No, no, ładne:)
Choc lekko zbyt wymyślne.
pzdr
grześ -- 25.03.2008 - 18:48@ major
Czytalem wywiad z profesorem Legutko i ogromnie zadziwilo mnie stwierdzenie jakoby nacjonalizmu i ksenfobii w Poslce po 1989 roku nie bylo. Sa chyba jednak jakies granice oderwania od rzeczywistosci. Sam jestem przeciwnikiem narodowego samobiczowania, ale nacjonalizm w Polsce to realnie istniejacy problem.
wenhrin -- 26.03.2008 - 01:10Trzeba mieć pecha :(
Wszędzie Pan tak bez żadnej refleksji galopuje? I w salonie , i tu. Idę spać, póki do reszty nie zabrał mi Pan dobrego samopoczucia. Jak można tak bez refleksji i umiaru walić? No, może się mylę, może jednak zna Pan pracę naukową prof Ryszarda Legutki. Choć wątpię, bo gdyby Pan przeczytał przynajmniej jedną książkę, to może nabrałby Pan trochę ogłady? Nie każdy major musi obrażać i lekceważyć innych, by zabłysnąć. No, ale Pan majorem przedwojennym na pewno nie jest i to wszystko tłumaczy.
Katarzyna -- 26.03.2008 - 01:16Pozdrawiam i życzę stopnia generała:)
Pani Katarzyno
Major już tak ma. Gra na jednej strunie. W każdym razie się stara ;)
s e r g i u s z -- 26.03.2008 - 01:44wenhrinie
To raczej nieporozumienie. Bierzesz tą wypowiedź bez kontekstu. Po pierwsze Legutko odpowiada tam na pytanie Lichockiej o jego ocenę “zawartości nacjonalizmu” w narodzie, rozumianego nie jako ekstrema, ale jako poczucie narodowej dumy i tożsamości co najmniej tak duże, jak u naszych sąsiadów wówczas, a które zostało wypalone przez najeźdźców i okupantów. Po drugie, pytanie nie dotyczy sytuacji po ’89 ale tego co stało się z duchem narodu (pamiętaj, że kontekstem jest esej o polskiej duszy) między 1939/45 a 1989, czyli za PRLu. Dlatego ten kontekst decyduje o innym znaczeniu słowa “nacjonalizm”. Tam jest zresztą więcej takich skrótów, które łatwo zinterpretować niezgodnie z wymową całości. Poza tym esej to esej, a ja ciągle trafiam w sieci na polemiki napisane tak, jakby chodziło o pracę naukową co najmniej. Za wiele w tym szukania dosłowności a za mało czytania między słowami.
s e r g i u s z -- 26.03.2008 - 01:57