Taka pomyłka, to jest coś. W sensie, że trzeba być referentem z powołania, nawet jeśli tak w ogóle nie jest się referentem, żeby tak pójść. Mimo nowego Bonda w kinie. Właśnie się złapałem na tym, że nie mogę sobie przypomnieć, ile lat temu byłem ostatnio w kinie. To chyba nie za bardzo, bo jednak, pominąwszy nie do zniesienia dla mnie szelest popcornu i mlaskanie sąsiadów popijających napoje gazowane czy inne, w przypadku ekranu, rozmiar ma znaczenie. Kiedyś do kina chodziło się (nieomal) jak do kościoła, albo może jak do teatru, czy do filharmonii. Nawet określenie “seans” w odniesieniu do projekcji filmu coś jednak znaczy. Albo raczej, znaczyło. Wygodnie ściąga się film na tablet-a, ale ogląda się go mimo wszystko nie-tak. Muszę się rozejrzeć za jakimś kinem bez kubłów popcornu. Są jeszcze takie w ogóle?
Panie Referencie,
Taka pomyłka, to jest coś. W sensie, że trzeba być referentem z powołania, nawet jeśli tak w ogóle nie jest się referentem, żeby tak pójść. Mimo nowego Bonda w kinie. Właśnie się złapałem na tym, że nie mogę sobie przypomnieć, ile lat temu byłem ostatnio w kinie. To chyba nie za bardzo, bo jednak, pominąwszy nie do zniesienia dla mnie szelest popcornu i mlaskanie sąsiadów popijających napoje gazowane czy inne, w przypadku ekranu, rozmiar ma znaczenie. Kiedyś do kina chodziło się (nieomal) jak do kościoła, albo może jak do teatru, czy do filharmonii. Nawet określenie “seans” w odniesieniu do projekcji filmu coś jednak znaczy. Albo raczej, znaczyło. Wygodnie ściąga się film na tablet-a, ale ogląda się go mimo wszystko nie-tak. Muszę się rozejrzeć za jakimś kinem bez kubłów popcornu. Są jeszcze takie w ogóle?
s e r g i u s z -- 19.12.2015 - 16:29