-->J.J.

-->J.J.

“Wiem, że Tutaj piszą intelektualiści, a ci, poza posiadaniem wiadomego dzieła Joyca nie oglądają telewizji, a nawet jeśli oglądają, z całą pewnością nie oglądają reklam. Choć nie należę do tej elity też staram się nie oglądać reklam. Wychodzę, przełączam na inne kanały, przez co zapominam co oglądałem. Gubię wątki. Bardzo to nieprzyjemne”.

Jako nawiązanie do mojego komentarza pod Twoim poprzednim tekstem – udane. Rzecz w tym, mówiąc już poważniej (ale tylko trochę poważniej), czy jest jakakolwiek inna elita? A może jest kilka niezależnych elit? Czy każdy ma swoją elitę? Czy jest jakiś wspólny mianownik elity, a może go nie ma? A może w gruncie rzeczy nie uważasz tej “elity”, o której wspominasz, za elitę. Użyłeś tego wyrazu jako kontrapunktu dla własnej elitarności? Opisałeś w ten sposób “elitę” powierzchowną i fałszywą? Mówiąc inaczej, snobów i pozerów, co epatują Dżojsem na półce a w ogóle go na przykład nie czytali. Obawiam się, że to dziś jest nie do ustalenia, bo czasy nastały takie, że nie trzeba należeć do (być) elitą, żeby robić rzeczy, które tradycyjnie elicie są przynależne. Na przykład każdy już może posługiwać się słowem (publikować), budując tożsamość zbiorową Polaków za pomocą języka, niekoniecznie według zasady odpowiedzialności za to co się mówi i – ogólniej – za rzecz publiczną. To elita w starym stylu: mówisz, bo czujesz odpowiedzialność za całość, i masz na uwadze powodzenie i dobro tej całości. Inaczej nie ma co, pardą, chlapać ozorem. Lepiej milczeć. Elita w starym stylu miała łatwiej, bo konkurencją dla niej była tylko ta jej część, która – co do zasady – podzielała pogląd o swej roli, ale wektor miała inny. Na przykład miała na uwadze swoją wygodę, facecję jako program dnia, a niekiedy pomyślność Ruskiego, co rozstawił namioty na placu Saskim w Warszawie. Nie była zaś [owa elita w starym stylu] zagrożona przez “resztę”, bo reszta najzwyczajniej nie pisała. Szyła płaszcze, kleiła pontony albo sprawiała śledzie. Ważne rzeczy, nie można zaprzeczyć. Ale jednak nie pisała, nie pretendowała do bycia elitą w starym stylu. Robiła swoje i w tym sensie też była elitarna. Elitarna w swoim fachu. Ale nie była elitą w starym stylu. Dziś jest inaczej. Chciałem napisać: “niestety inaczej”, ale nie mam pewności, czy miałbym rację. Podsumowując, zmierzam do tego, że ja czytałem Joyce’a, ale nie uważam się za elitę. Za mało robię, a jak robię, to wciąż rzeczy zbyt słabej jakości. Być może nawet nie jestem inteligentem, chociaż czytam książki, w tym Joyce’a. W każdym razie ciekawy temat poruszyłeś. Rozwiń, proszę, pierwszy akapit, bo tak jak zostało teraz, to jest…


Przerwa na głupie reklamy By: jarecki (22 komentarzy) 1 kwiecień, 2012 - 19:34