A może faktycznie coś jest na rzeczy, i problemu tego czegoś dotknęła np. Laura. Zaczęli też burzyć się naukowcy, z różnych dziedzin. Tysiącami.
Ta firma wydawnicza to tylko wierzchołek góry lodowej. Dwadzieścia lat temu jakiś dogmatyczny pomiot wzywał na łamach “Nature” do spalenia książki biologa Ruperta Sheldrake’a. Inni siedzą cicho, ale “palą” niewygodne książki działając poprzez przejmowanie małych wydawnictw, które zdecydowały się wcześniej na wydanie czegoś “w poprzek”. Po przejęciu nie ma mowy o wznowieniach. Na rynku wtórnym egzemplarze “ksiąg zakazanych” idą w setki dolców a jednocześnie nowy wydawca ściga każdą próbę upublicznienia z racji posiadania “praw autorskich”. Itd.
Ło matko! Znowu się zeszło na jakieś dziwne tematy. To ja zapytam: czy dostałaś już “walentynkowego” pluszaczka, różę albo pudełeczko czekoladek? :D
Może i paranoja
A może faktycznie coś jest na rzeczy, i problemu tego czegoś dotknęła np. Laura. Zaczęli też burzyć się naukowcy, z różnych dziedzin. Tysiącami.
Ta firma wydawnicza to tylko wierzchołek góry lodowej. Dwadzieścia lat temu jakiś dogmatyczny pomiot wzywał na łamach “Nature” do spalenia książki biologa Ruperta Sheldrake’a. Inni siedzą cicho, ale “palą” niewygodne książki działając poprzez przejmowanie małych wydawnictw, które zdecydowały się wcześniej na wydanie czegoś “w poprzek”. Po przejęciu nie ma mowy o wznowieniach. Na rynku wtórnym egzemplarze “ksiąg zakazanych” idą w setki dolców a jednocześnie nowy wydawca ściga każdą próbę upublicznienia z racji posiadania “praw autorskich”. Itd.
Ło matko! Znowu się zeszło na jakieś dziwne tematy. To ja zapytam: czy dostałaś już “walentynkowego” pluszaczka, różę albo pudełeczko czekoladek? :D
Magia -- 14.02.2012 - 19:47