O “darwinizmie”, jako cudownej mantrze wszelkie gówno tego świata usprawiedliwiającej, już mi się nie chce. Przynajmniej chwilowo.
Jak mnie kiedy co podkusi, to może napiszę coś (nieadekwatnego i rodem z magla:) o inżynierach społecznych wyrosłych niczym pieczarki na gnoju gruncie walki klasowej o zachowanie gatunków, doboru wsobnego naturalnego oraz wyrosłych z nich chwalebnych hasłach wyścigu szczurów szympansów w rzeźni. (Strasznie się coś mylę i skreślam. Nieporządek doprawdy.)
Nie napisałam wszystkiego, co jest mi wiadomym, w temacie upadłego kraju pt. Haiti.
Tekst byłby za długi i mało strawny. Ale do rzeczy…
Reparacje faktycznie przekraczają wyobrażenie ludzi prostych i normalnych. Jednakże, to nie one doprowadziły do totalnego upadku.
Po spłaceniu kontrybucji na rzecz Francji na Haiti było biednie ale w miarę stabilnie. Co prawda ciężko uznać za stabilność dokonania posadzonych na stolcu Duvalierów, ale jakoś się to toczyło.
To “jakoś” dotyczyło przede wszystkim samowystarczalności tej części wyspy w żarcie. W dalszym ciągu pozostawały nadwyżki z eksportu kawy, cukru a nawet ryżu. Całkowicie też wystarczające było zaopatrzenie w mięso, na potrzeby własne, przede wszystkim hodowla nierogacizny.
Do czasu.
Po nieudanej rewolucji w Zatoce Świń “arystokratyczne szympanse” zaczęły przemyśliwać jak odzyskać absolutną dominację na Karaibach. Szczęsnym zdarzeniem losu pojawiła się z nagła “epidemia” świńskiej grypy. Mimo tego, że nie pojawiła się ona w państwie Haiti, (nie stwierdzono tam ani jednego przypadku tej wstrętnej choroby ) wyrżnięto wszystkie kreolskie świnie.
[Dygresja pozaprotokolarna lecz narzucająca się: dziwnym zbiegiem okoliczności jedynym państwem, w którym masowo wycinano świnie z obawy przed świńską grypą A.D. 2009 jest Egipt. Równie ciekawie położony geopolitycznie, jak pomienione Haiti.]
W ten prosty sposób załatwiono odmownie samowystarczalność Haitańczyków pod względem zaopatrzenia w białko zwierzęce.
Posługując się podobnym schematem, wkrótce potem nadszedł czas na ryż i cukier. Co do kolejności – mogę się mylić, gdyż nie chce mi się sięgać do książek niszowych.
Fakt faktem, że od początku lat 90-tych ubiegłego stulecia na Haiti pojawił się Pan Głód.
Za to państwo to zostało nagrodzone wszechmogącym tytułem jednego z najszybciej się “rozwijających”. Za to rosły długi, bo dziwnym zbiegiem okoliczności import wieprzowiny, cukru i ryżu poszybował ponad poziomy. Za to różne organizacje pomocowe mogły się na dobre tam zainstalować oraz wprowadzać w czyn swoje cele słuszne oraz prawe.
Dzięki powyższemu od kilku lat możemy zachwycać się po telewizorniach obrazkami lewackiej dziczy, wychodzącej na ulice i domagającej się, o zgrozo!, żarcia.
Z internacjonalnym i globalistycznym pozdrowieniem —
[edit] ps. Sorry, poprawiam literówki. Wnerwiają mnie w stopniu znacznie większym niż socjotechnika.
Ernestto
O “darwinizmie”, jako cudownej mantrze wszelkie gówno tego świata usprawiedliwiającej, już mi się nie chce. Przynajmniej chwilowo.
Jak mnie kiedy co podkusi, to może napiszę coś (nieadekwatnego i rodem z magla:) o inżynierach społecznych wyrosłych niczym pieczarki na
gnojugruncie walkiklasowejo zachowanie gatunków, doboruwsobnegonaturalnego oraz wyrosłych z nich chwalebnych hasłach wyściguszczurówszympansów w rzeźni. (Strasznie się coś mylę i skreślam. Nieporządek doprawdy.)Nie napisałam wszystkiego, co jest mi wiadomym, w temacie upadłego kraju pt. Haiti.
Tekst byłby za długi i mało strawny. Ale do rzeczy…
Reparacje faktycznie przekraczają wyobrażenie ludzi prostych i normalnych. Jednakże, to nie one doprowadziły do totalnego upadku.
Po spłaceniu kontrybucji na rzecz Francji na Haiti było biednie ale w miarę stabilnie. Co prawda ciężko uznać za stabilność dokonania posadzonych na stolcu Duvalierów, ale jakoś się to toczyło.
To “jakoś” dotyczyło przede wszystkim samowystarczalności tej części wyspy w żarcie. W dalszym ciągu pozostawały nadwyżki z eksportu kawy, cukru a nawet ryżu. Całkowicie też wystarczające było zaopatrzenie w mięso, na potrzeby własne, przede wszystkim hodowla nierogacizny.
Do czasu.
Po nieudanej rewolucji w Zatoce Świń “arystokratyczne szympanse” zaczęły przemyśliwać jak odzyskać absolutną dominację na Karaibach. Szczęsnym zdarzeniem losu pojawiła się z nagła “epidemia” świńskiej grypy. Mimo tego, że nie pojawiła się ona w państwie Haiti, (nie stwierdzono tam ani jednego przypadku tej wstrętnej choroby ) wyrżnięto wszystkie kreolskie świnie.
[Dygresja pozaprotokolarna lecz narzucająca się: dziwnym zbiegiem okoliczności jedynym państwem, w którym masowo wycinano świnie z obawy przed świńską grypą A.D. 2009 jest Egipt. Równie ciekawie położony geopolitycznie, jak pomienione Haiti.]
W ten prosty sposób załatwiono odmownie samowystarczalność Haitańczyków pod względem zaopatrzenia w białko zwierzęce.
Posługując się podobnym schematem, wkrótce potem nadszedł czas na ryż i cukier. Co do kolejności – mogę się mylić, gdyż nie chce mi się sięgać do książek niszowych.
Fakt faktem, że od początku lat 90-tych ubiegłego stulecia na Haiti pojawił się Pan Głód.
Za to państwo to zostało nagrodzone wszechmogącym tytułem jednego z najszybciej się “rozwijających”. Za to rosły długi, bo dziwnym zbiegiem okoliczności import wieprzowiny, cukru i ryżu poszybował ponad poziomy. Za to różne organizacje pomocowe mogły się na dobre tam zainstalować oraz wprowadzać w czyn swoje cele słuszne oraz prawe.
Dzięki powyższemu od kilku lat możemy zachwycać się po telewizorniach obrazkami lewackiej dziczy, wychodzącej na ulice i domagającej się, o zgrozo!, żarcia.
Z internacjonalnym i globalistycznym pozdrowieniem —
[edit] ps. Sorry, poprawiam literówki. Wnerwiają mnie w stopniu znacznie większym niż socjotechnika.
Magia -- 20.01.2010 - 14:52