Nie wiem dlaczego ten tekst mi umknął. Teraz to już nieważne. Mam wrażenie czasem, że bardziej skupiam się na tych Pana tekstach, które są bardziej osobiste. Dokładniej – które ja tak oceniam, bo przecież tego tak po prawdzie nie wiem.
Czy jestem w stanie wskazać, po co ja akurat czytam Pana teksty? Trudne to pytanie…
Ważna kwestia, to pewnie wiedza. Gdzieś na samym początku Pańskiej konfederackiej obecności oceniłem (subiektywnie), że to co Pan pisze ma sporą wartość poznawczą i wiele można się z Pańskich tekstów dowiedzieć. I to nie tylko w obszarach, w których się Pan zawodowo, naukowo czy prywatnie obraca. Mam wrażenie, że po prostu potrafi Pan dane zagadnienie, na temat którego akurat przetacza się debata, oświetlić alternatywnym światłem. To nie zawsze jest światło z mojej tonacji. Dośc często nie jest. Czasem w ogóle nie wiem, o czym Pan pisze. Nie rozumiem po prostu. Nie znam się. Ale to jest autonomiczne i zawsze warto to poznać. Dla poszerzenia horyzontów.
Wracając ostatnio z Ukrainy, tafiłem “na stopa” na trenera tańca towarzyskiego. Przez parę godzin jazdy człowiek ten z pasją opowiadał o swoim świecie, a ja z zainteresowaniem słuchałem, choć o tańcu towarzyskim nie mam bladego pojęcia. Z Panem jest podobnie – można Pana nie lubić, ale trudno nie cenić. Za wiedzę i umiejętność jej przekazywania. Uruchamiania procesów poznawczych, zmuszania do grzebania w źródłach. Ja się do tego po prostu bez wstydu przyznaję, a sporo innych osób – myślę – ma podobnie.
W sumie jest mi obojętne, czy Pan Y/N to Pan. Nie interesuje mnie, ile w Pańskim Awatarze jest Pana. Oczywiście, każdym skrawkiem “osobistym” natychmiast wypełniam ten fragmentaryczny obraz, który chyba każdy tworzy w odniesieniu do innych. chodzi mi to, że nie denerwuje mnie, gdy się okazuje że nie jest Pan małym i łysawym z wąsikiem. Choć tamta konwencja bardzo mnie bawiła… W odniesieniu do innych, pewne zmiany kreacji budują we mnie dystans (głupie to, wiem). Ponieważ Pan od zawsze wystawiał czytelne znaki TO NIE JA, ta zasada nie dotyczy Pana.
Co do Panskich zdjęć... Chodzi mi po głowie zdjęcie sprzed drzwi pewnej restauracji… Ale nie grzebię i nie dociekam.
Panie Yayco
Nie wiem dlaczego ten tekst mi umknął. Teraz to już nieważne. Mam wrażenie czasem, że bardziej skupiam się na tych Pana tekstach, które są bardziej osobiste. Dokładniej – które ja tak oceniam, bo przecież tego tak po prawdzie nie wiem.
Czy jestem w stanie wskazać, po co ja akurat czytam Pana teksty? Trudne to pytanie…
Ważna kwestia, to pewnie wiedza. Gdzieś na samym początku Pańskiej konfederackiej obecności oceniłem (subiektywnie), że to co Pan pisze ma sporą wartość poznawczą i wiele można się z Pańskich tekstów dowiedzieć. I to nie tylko w obszarach, w których się Pan zawodowo, naukowo czy prywatnie obraca. Mam wrażenie, że po prostu potrafi Pan dane zagadnienie, na temat którego akurat przetacza się debata, oświetlić alternatywnym światłem. To nie zawsze jest światło z mojej tonacji. Dośc często nie jest. Czasem w ogóle nie wiem, o czym Pan pisze. Nie rozumiem po prostu. Nie znam się. Ale to jest autonomiczne i zawsze warto to poznać. Dla poszerzenia horyzontów.
Wracając ostatnio z Ukrainy, tafiłem “na stopa” na trenera tańca towarzyskiego. Przez parę godzin jazdy człowiek ten z pasją opowiadał o swoim świecie, a ja z zainteresowaniem słuchałem, choć o tańcu towarzyskim nie mam bladego pojęcia. Z Panem jest podobnie – można Pana nie lubić, ale trudno nie cenić. Za wiedzę i umiejętność jej przekazywania. Uruchamiania procesów poznawczych, zmuszania do grzebania w źródłach. Ja się do tego po prostu bez wstydu przyznaję, a sporo innych osób – myślę – ma podobnie.
W sumie jest mi obojętne, czy Pan Y/N to Pan. Nie interesuje mnie, ile w Pańskim Awatarze jest Pana. Oczywiście, każdym skrawkiem “osobistym” natychmiast wypełniam ten fragmentaryczny obraz, który chyba każdy tworzy w odniesieniu do innych. chodzi mi to, że nie denerwuje mnie, gdy się okazuje że nie jest Pan małym i łysawym z wąsikiem. Choć tamta konwencja bardzo mnie bawiła… W odniesieniu do innych, pewne zmiany kreacji budują we mnie dystans (głupie to, wiem). Ponieważ Pan od zawsze wystawiał czytelne znaki TO NIE JA, ta zasada nie dotyczy Pana.
Co do Panskich zdjęć... Chodzi mi po głowie zdjęcie sprzed drzwi pewnej restauracji… Ale nie grzebię i nie dociekam.
Pozdrawiam w zamyśleniu.
Griszeq -- 06.11.2008 - 15:30