Panie Yayco

Panie Yayco

Przekonanie powstało w moim własnym jestestwie. Odniosłem wrażenie, że upublicznienie książki w sieci nie przyniesie IPN-owi strat w sprzedaży wersji papierowej, szczególnie, że pdf nie zawiera reprodukcji dokumentów.

Stopień zabezpieczeń, zgoła symboliczny świadczy wg. mnie przynajmniej o liczeniu się przez wydawcę z przeciekiem.

Podczas produkcji książki o zabójstwie księdza Popiełuszki, wydanej przez niewielką prywatną oficynę, o miejscu druku wiedziały 3 osoby, a całość materiałów produkcyjnych była zgromadzona na jednym komputerze po stronie wydawcy, skąd PDFy były przesłane do drukarni przy pomocy bezpiecznego protokołu sftp, a tam po przerzuceniu na płyty (blachy) natychmiast kasowane.

Motywy wydawcy były dwojakie:

1. zabezpieczyć się przed piractwem netowym
2. obawa przed zablokowaniem publikacji

Ponieważ w przypadku książki o Lechu nie widać takich starań o bezpieczeństwo, pozwoliłem sobie z przekonaniem upublicznić stosowną hipotezę.

Sięgam właśnie po czyściutki dekanter karafkowy, coby go napełnić bardzo jasnym i zacnym porto.

Pańskie zdrowie!


Jak zostać pożytecznym(?) idiotą, czyli małpy w mediach By: sergiusz (25 komentarzy) 26 czerwiec, 2008 - 12:17