jak Pan jeszcze raz użyje słowa “raczył”, to więcej nie raczę, uprzedzam lojalnie. Jak Pan sobie nie życzy, to proszę napisać wprost, bo bariera językowa między Grochowem a Krakowem, może nas doprowadzić do niechcianego (przeze mnie, co najmniej) konfliktu.
A zaś, co do owych ładów, to względem pierwszego, to chyba dość trafnie pan opisał naturalną tendencję dostosowawczą systemów. Która, co oczywiste, ma charakter ewolucyjny, jeśli nie zakłóci jej gwałtowny kryzys.
Pytanie tylko, czy tak silnie zbiurokratyzowany model może jeszcze sensownie się adaptować i modernizować? Pewnie jeszcze jakieś marginesy są, ale zależą one od źródeł zasilania. Nie tylko, ale także – energetycznych. Prywatnie uważam, że w tej sferze UE doszła do ściany i spróbowała się adaptować najpierw ekstensywnie, dzięki czemu my do niej trafiliśmy, a następnie intensywnie, przez skok organizacyjny – czyli zbudowanie organizmu ponadpaństwowego. Jeszcze będzie próbować, ale to wygląda na szamotaninę, bo pasożyt biurokracji jest zanadto rozrośnięty.
Nie wydaje mi się to, zresztą, ani skuteczne, ani za bardzo sensowne, choć dla nas, tutaj, być może przez jakiś czas dobroczynne, bo pozwalało by wyrównywać poziomy, przez czerpanie z marnowanych na Zachodzie i zbędnych tam, zasobów.
Czarna dziura powiada Pan? No nie wiem. Pasożyt pozostaje pasożytem i po zdechnięciu nosiciela zdycha sam. To urok pasożyta taki, że często zapominamy, że on wtórny jest a nie pierwotny.
Drugi scenariusz, to nie moja działka. Ja sie na wróżkę nie najmuję, jeśli nie mam danych zastanych, a najlepiej historycznych. Wydaje mi się zresztą, że takie planowanie globalne, które Pan zdaje się proponować, to się udać nie może. Za dużo zmiennych. Zresztą od czasów Karla Mannheima idea planowania, w makroskali społecznej, nie jest bardzo popularna. Proszę pamiętać, że planowe próby wieku XX (zarówno sowiecka, jak i faszystowsko – nazistowska) niezachęcaną do tego typu pomysłów.
Moim zdaniem nowe ukształtuje się samo, cichcem i pokątnie, a jego ujawnienie się, będzie dla wielu kompletnym zaskoczeniem. Może też być tak, że będzie wynikiem zderzenia tradycyjnych modeli biurokratycznych: europejskiego i chińskiego. One są na tyle różne, że ja bym ich nie mógł utożsamiać i porównywać, choć są tacy, co to robią.
Dla mnie w obu przypadkach byłaby to zmiana rewolucyjna, w sensie kuhnowskim.
Panie Lorenzo,
jak Pan jeszcze raz użyje słowa “raczył”, to więcej nie raczę, uprzedzam lojalnie. Jak Pan sobie nie życzy, to proszę napisać wprost, bo bariera językowa między Grochowem a Krakowem, może nas doprowadzić do niechcianego (przeze mnie, co najmniej) konfliktu.
A zaś, co do owych ładów, to względem pierwszego, to chyba dość trafnie pan opisał naturalną tendencję dostosowawczą systemów. Która, co oczywiste, ma charakter ewolucyjny, jeśli nie zakłóci jej gwałtowny kryzys.
Pytanie tylko, czy tak silnie zbiurokratyzowany model może jeszcze sensownie się adaptować i modernizować? Pewnie jeszcze jakieś marginesy są, ale zależą one od źródeł zasilania. Nie tylko, ale także – energetycznych. Prywatnie uważam, że w tej sferze UE doszła do ściany i spróbowała się adaptować najpierw ekstensywnie, dzięki czemu my do niej trafiliśmy, a następnie intensywnie, przez skok organizacyjny – czyli zbudowanie organizmu ponadpaństwowego. Jeszcze będzie próbować, ale to wygląda na szamotaninę, bo pasożyt biurokracji jest zanadto rozrośnięty.
Nie wydaje mi się to, zresztą, ani skuteczne, ani za bardzo sensowne, choć dla nas, tutaj, być może przez jakiś czas dobroczynne, bo pozwalało by wyrównywać poziomy, przez czerpanie z marnowanych na Zachodzie i zbędnych tam, zasobów.
Czarna dziura powiada Pan? No nie wiem. Pasożyt pozostaje pasożytem i po zdechnięciu nosiciela zdycha sam. To urok pasożyta taki, że często zapominamy, że on wtórny jest a nie pierwotny.
Drugi scenariusz, to nie moja działka. Ja sie na wróżkę nie najmuję, jeśli nie mam danych zastanych, a najlepiej historycznych. Wydaje mi się zresztą, że takie planowanie globalne, które Pan zdaje się proponować, to się udać nie może. Za dużo zmiennych. Zresztą od czasów Karla Mannheima idea planowania, w makroskali społecznej, nie jest bardzo popularna. Proszę pamiętać, że planowe próby wieku XX (zarówno sowiecka, jak i faszystowsko – nazistowska) niezachęcaną do tego typu pomysłów.
Moim zdaniem nowe ukształtuje się samo, cichcem i pokątnie, a jego ujawnienie się, będzie dla wielu kompletnym zaskoczeniem. Może też być tak, że będzie wynikiem zderzenia tradycyjnych modeli biurokratycznych: europejskiego i chińskiego. One są na tyle różne, że ja bym ich nie mógł utożsamiać i porównywać, choć są tacy, co to robią.
Dla mnie w obu przypadkach byłaby to zmiana rewolucyjna, w sensie kuhnowskim.
Pozdrawiam na razie, udając się do kina
yayco -- 14.06.2008 - 20:27