Tak się to chyba nazywa. Odpowiednio liczny rój, złożony z zupełnie głupich jednostek potrafi zbudować celowo zorganizowane mrowisko, zachowujące optimum pod każdym względem. Nadrzędnym jest nie wódz a wewnętrzna potrzeba, instynkt, który każe kumulować wysiłki pozytywne i blokować negatywne.
Von Hayek nazywa to rozproszoną mądrością. Stwierdza dalej, że społeczność zawsze osiaga swój cel. Wtedy, kiedy władza mu przeszkadza, następuje to później.
W BBNie nastąpił proces, który działania roju dowodzi. Nie zajmując się niczym, ograniczył swe koszta do minimum, rezygnując z całodobowej czujności. W ten sposób naraził swego szefa na śmieszność. Nie odebrał bowiem ważnego sygnału a odebrawszy nie przekazał. Inny urzędnik, też prezydencki, zapaławszy świętym gniewem, podniósł ośmieszający prezydenta rwetes, uruchamiając całą dyskusję w której tle znajduje się pytanie o celowość istnienia instytucji nie mającej żadnej kompetencji i grożącej jedynie blokowaniem działań rządu. Ujawnił więc też ów urzędnik proces samozniszczenia, jaki zmierza do wyeliminowania z polityki formacji przezeń reprezentowanej.
Co do walki z biurokracją zaś, to Kazimierz Wielki karał na gardle urzędnika, który na dzień drogi zbliżył się do żup solnych. Dotąd zresztą to przetrwało w taki oto sposób, że urząd górniczy otrzymuje dokument i ma dwa tygodnie na jego zatwierdzenie. Jeżeli tego nie uczyni, uznaje się, że dokument jest zatwierdzony i już. Urzędnicy za skutki odpowiadają tak, jak by rzecz zatwierdzili.
Wystarczy naśladować. Na przykład przetrzymanie na granicy kontrolowanego pojazdu ponad trzy godziny jest niemożliwe z mocy prawa. Skończyłoby to problem korków a wyeliminowało durnych urzędasów. Nie nadążając, trafialiby za bramę. Trzeba by ich było odpowiedni opłacać. Wtedy zresztą sami by się starali o likwidację głupich przepisów.
Z korupcją we wszystkich zaś urzędach można by walczyć dodatkowo wymagając aby sprawy były rozpatrywane w kolejności i bezwzględnie wywalając z roboty tych, którzy takiej zasady nie przestrzegają.
Po pewnym czasie by się okazało, że przepisy są czytelne, urzędy sprawne a korupcja tak mała jak w Danii.
Rój
Tak się to chyba nazywa. Odpowiednio liczny rój, złożony z zupełnie głupich jednostek potrafi zbudować celowo zorganizowane mrowisko, zachowujące optimum pod każdym względem. Nadrzędnym jest nie wódz a wewnętrzna potrzeba, instynkt, który każe kumulować wysiłki pozytywne i blokować negatywne.
Von Hayek nazywa to rozproszoną mądrością. Stwierdza dalej, że społeczność zawsze osiaga swój cel. Wtedy, kiedy władza mu przeszkadza, następuje to później.
W BBNie nastąpił proces, który działania roju dowodzi. Nie zajmując się niczym, ograniczył swe koszta do minimum, rezygnując z całodobowej czujności. W ten sposób naraził swego szefa na śmieszność. Nie odebrał bowiem ważnego sygnału a odebrawszy nie przekazał. Inny urzędnik, też prezydencki, zapaławszy świętym gniewem, podniósł ośmieszający prezydenta rwetes, uruchamiając całą dyskusję w której tle znajduje się pytanie o celowość istnienia instytucji nie mającej żadnej kompetencji i grożącej jedynie blokowaniem działań rządu. Ujawnił więc też ów urzędnik proces samozniszczenia, jaki zmierza do wyeliminowania z polityki formacji przezeń reprezentowanej.
Co do walki z biurokracją zaś, to Kazimierz Wielki karał na gardle urzędnika, który na dzień drogi zbliżył się do żup solnych. Dotąd zresztą to przetrwało w taki oto sposób, że urząd górniczy otrzymuje dokument i ma dwa tygodnie na jego zatwierdzenie. Jeżeli tego nie uczyni, uznaje się, że dokument jest zatwierdzony i już. Urzędnicy za skutki odpowiadają tak, jak by rzecz zatwierdzili.
Wystarczy naśladować. Na przykład przetrzymanie na granicy kontrolowanego pojazdu ponad trzy godziny jest niemożliwe z mocy prawa. Skończyłoby to problem korków a wyeliminowało durnych urzędasów. Nie nadążając, trafialiby za bramę. Trzeba by ich było odpowiedni opłacać. Wtedy zresztą sami by się starali o likwidację głupich przepisów.
Z korupcją we wszystkich zaś urzędach można by walczyć dodatkowo wymagając aby sprawy były rozpatrywane w kolejności i bezwzględnie wywalając z roboty tych, którzy takiej zasady nie przestrzegają.
Po pewnym czasie by się okazało, że przepisy są czytelne, urzędy sprawne a korupcja tak mała jak w Danii.
Pozdrowienia.
Stary -- 27.01.2008 - 17:16