Śląska autonomia

Tak naprawdę to wszystkim wnioskodawcom autonomii Śląska, chodzi nie o Śląsk jako całość, lecz właściwie tylko o Górny Śląsk. Jako, że nasza historia najnowsza jest wielce skomplikowana utarło się, że pojecie Śląska jest równoznaczne z Górnym Śląskiem. Jest to przyjęte, powtarzane i utrwalane zarówno w dokumentach rządowych, materiałach publicystycznych, informacyjnych i politycznych. Jest to sprzeczne z podstawowymi wiadomościami z nauki geografii i historii. Tu padają zarzuty, że reszta to całkiem inne historycznie, kulturowo, geograficznie i mentalnie obszary Śląska Opolskiego i Dolnego Śląska. Jest to prawda, aczkolwiek niepełna i nieuprawniająca do zarezerwowania terminu Śląsk tylko i wyłącznie dla Górnego Śląska. Po pierwsze geograficznej jedności Śląska rozciągającego się wzdłuż biegu Górnej Odry z grubsza od Katowic do Zielonej Góry nikt dotąd nie zmienił. Po drugie, historycznej przeszłości Śląska z jego dawną stolicą we Wrocławiu nikt nie jest w stanie zakwestionować. To, że dziś Śląsk ten jest etnicznie zróżnicowany nie zmienia wcale ani jego geografii, ani historii. Występowanie, zatem Ruchu Autonomii Śląska w imieniu całego Śląska jest nadużyciem tej nazwy, jest fałszywe i wprowadza w błąd wszystkich niezorientowanych w żądaniach i propozycjach tej organizacji.

Tradycja autonomii
Nie jest wymysłem powstałego nie dawno Ruchu Autonomii Śląska (RAŚL). Po pierwszej wojnie światowej w walce o Śląsk, Niemcy obiecywali autonomię dla tego regionu, byle by jednak należał on do nich. Polacy nie chcąc być gorsi również obiecywali autonomię, którą w ramach II RP Śląsk z własnym parlamentem i skarbem utrzymał aż do wybuchu drugiej wojny światowej. Ustawa konstytucyjna RP z dnia 15 lipca 1920 roku zatwierdziła statut organiczny Województwa Śląskiego na mocy plebiscytu z dnia 20 września 1920 roku. Na jej podstawie Śląsk posiadał własny sejm i własną administrację, ale tylko w ramach ściśle określonych statutem i podlegał całkowicie władzy ustawodawczej sejmu i senatu oraz władzy wykonawczej t. j. radzie ministrów, poszczególnym urzędom i władzy sądowej. Przedstawiciele ludności Śląska zasiadali w sejmie i senacie RP. Trzeba tu obiektywnie stwierdzić, że wobec niechętnej polityki względem miejscowej ludności jej sympatie w ramach autonomii wyraźnie przesuwały się na korzyść Niemców. Już pod koniec lat dwudziestych w wielu miejscowościach, które stuprocentowo w czasie plebiscytu wypowiedziały się za Polską, to dziesięć lat później już było to tylko 50 %. Mniejszość niemiecka, podobnie jak dzisiaj po prostu kupowała tych ludzi. Za drobne przysługi w postaci otrzymania pracy dla siebie i rodziny oraz pomocy finansowej ludność ta w coraz większym zakresie wypowiadała się za Niemcami. Wystarczy tu też wspomnieć telegram Wojciecha Korfantego do rządu polskiego wysłany w czasie zaciętych walk podczas III Powstania Śląskiego (29/30.V. 1921): „Wczoraj zjawili się u mnie dowódcy wszystkich grup frontowych i żądali ode mnie OGŁOSZENIA SUWERENNEGO PAŃSTWA ŚLĄSKIEGO, motywując swoje żądanie stanowiskiem niezdolności rządu…. Może wyskoczyć Niezależny Górny Śląsk. Anglicy na tę koncepcje tylko czyhają. Miejscowy wielki przemysł ją poprze, tak samo ludność z powiatów zachodnich, która nie ma nadziei połączenia się z Polską. W przeddzień nadania tego telegramu Korfanty przesłał do Warszawy następującą wiadomość: Dotychczasowy rząd jest zupełnie bez planu i bez głowy i w ogóle nie ma żadnych wytycznych w swej polityce śląskiej (29.V.1921). Wydaje się, że pomimo upływu 87 lat od tego czasu nie wiele się zmieniło w polskiej polityce względem Śląska. Stąd biorą się na tym terenie nowe autonomiczne pomysły.

Autonomia dzisiaj
Ruch Autonomii Śląska ma coraz więcej zwolenników na terenie Górnego Śląska. Jak wiadomo, każda znacząca koncepcja polityczna i społeczna powstaje w wyniku masowego jej poparcia. Wiąże się ono z odzwierciedleniem przez dany ruch postulatów, dążeń i poglądów dużej części mieszkańców Górnego Śląska. Tak też jest i obecnie. Postrzeganie autonomii Śląska w kontekście przedwojennych praw, ustaw, porozumień i celów jest dzisiaj całkowitym anachronizmem. Dzisiaj Polska nie musi licytować się z Niemcami o bogaty Śląsk. Polska go posiada. Tyle tylko, że to posiadanie trywialnie mówiąc na Śląsku postrzegane jest jako głodzenie „dojnej krowy”, lub zabijanie „kury, która znosi złote jajka”. To, że na Śląsk nasyłani są masowo urzędnicy, którzy rządzą się nie rozumiejąc specyfiki i tradycji tego regionu można by jakoś przeboleć. Górny Śląsk odczuwa jednak wyraźnie marginalizację swojej pozycji w państwie polskim. O ile za czasów PRL był on centrum przemysłu i wszelkich dochodów, mimo szalonego wyzysku i poniżenia, miał przynajmniej formalnie i od czasu do czasu realne uznanie w postaci wyższych zarobków, lepszego zaopatrzenia i prowadzonych tu inwestycji. Po roku 1989 wszystko to padło. Nowa strategia gospodarcza państwa, jakby w ogóle zapomniała o istnieniu Górnego Śląska. Narastające bezrobocie, likwidowane masowo kopalnie, upadające huty, stalownie i wszelki inny przemysł z wielkim trudem radził sobie w nowych warunkach politycznych i gospodarczych. Wobec górniczych protestów propaganda całego państwa ruszyła do ataku wskazując na deficytowość kopalń, przestarzały model ich funkcjonowania, szkodliwość spalanego węgla dla środowiska itp. itd. Pojawiły się głosy polityków, że Śląsk Polsce nie jest potrzebny. Jest obciążeniem i przysłowiową kulą u nogi nowoczesnej gospodarki opartej na komputeryzacji, marketingu oraz światowej wymianie towarów i usług. W tej sytuacji wielu Ślązaków doszło do wniosku, że trzeba swoje sprawy wziąć w swoje ręce. Tak powstał Ruch Autonomii Śląska i Związek Ludności Narodowości Śląskiej. Nic tu nie pomoże formalne nieuznawanie organizacji, która ma swoje wydawnictwa, druki, siedziby i tysiące członków płacących składki.

Przekształcenie Śląska
Na Górnym Śląsku coraz bardziej ludzie zdają sobie sprawę, że rząd polski i to niezależnie od koloru i opcji politycznej sprawującej władzę jest za przekształceniem tego regionu w centrum handlowe, komputerowe, oświatowe i każde inne, byleby zlikwidować brudny przemysł ciężki zatruwający środowisko i będący symbolem zacofania technicznego i technologicznego. Stanowiska tego nie jest w stanie zmienić nawet fakt, że od pięciu już lat polskie górnictwo jest dochodowe. O całkowitej likwidacji górnictwa węgla kamiennego nie mówi się głośno, ani nawet nie ma na odpowiednich dokumentów, lecz są wielce znaczące plany i czyny. Otóż, mimo że cena węgla kamiennego w ostatnich latach wzrosła pięciokrotnie, a węgla koksowego nawet dziesięciokrotnie, to plany energetyczne rządu nadal przewidują likwidację kolejnych kopalń, lub tylko czasowe utrzymanie istniejącego stanu rzeczy. Potrzebny nam węgiel będzie importowany przede wszystkim ze wschodu z Ukrainy, z Rosji, a nawet z USA i Australii, byle by nie wydobywać własnego węgla. To, że wszystkie kraje mające złoża węglowe intensywnie rozwijają swoje górnictwo, które przynosi im krociowe zyski jest ignorowane przez czynniki rządowe. Symbolicznym tego przykładem był odbywający się na początku września br. XXI Światowy Kongres Górniczy w Krakowie, na który mimo zaproszenia odmówili przybycia zarówno Prezydent RP sprawujący honorowy patronat, jak i premier RP. Jedynie na odbywających się w tym czasie Międzynarodowych Targach Górniczych pojawił się krótko Wicepremier i Minister Gospodarki Waldemar Pawlak, który potwierdził wyżej opisane zamierzenia rządu w sprawach górnictwa na Górnym Śląsku. Przekazał on stanowisko Ministra Skarbu, że rząd nie da ani grosza na rozwój górnictwa węgla kamiennego, na niezbędne nowe inwestycje w tej branży. Przemysł górniczy musi sobie radzić sam. Jedną z dróg wyjścia zaczyna być coraz realniej dostrzegana na początek autonomia Górnego Śląska, który wtedy lepiej niż dzisiaj poradzi sobie sam.

Państwo Śląskie
Na początek mówi się o autonomii, jeżeli to nie poskutkuje, a wszystko wskazuje na to, że tak będzie, to Ślązacy rozważą koncepcję powołania państwa śląskiego. Przykładów tu nie brakuje. Trend ten jest dobrze postrzegany w Europie i na świecie. Kosowo, Abchazja i Osetia Południowa mają swoich sponsorów politycznych. Państwo śląskie jak łatwo się domyśleć też miałoby poparcie jednego z najważniejszych europejskich mocarstw. Wobec ślepego uporu rządu w Warszawie zamierzającego za wszelką cenę zlikwidować śląskie górnictwo, scenariusz najpierw autonomii, a potem państwa śląskiego staje się coraz bardziej realny.

Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, jak zwykle ciekawy tekst

choć pesymistyczne wnioski na końcu.
A i pytaniemam, jeżeli pisze pan, że górnictwo mogło by być dochodowe, np. że tak jest w innych krajach, to dlaczego u nas nie jest?
Albo się mówi że nie jest.
No i dlaczego nie ma jakiejś sensownej strategii rozwoju Śląska (nawet nie do końca związanej z gótnictwem węglowym czy tylko z tym)

Pozdrawiam.


Górnictwo jest dochodowe

Od kilku lat każde górnictwo jest dochodowe. Przypomnę, ze górnictwo miedzi na Dolnym Śląsku zawsze było dochodowe, a górnictwo węgla kamiennego jest nim od kilku lat. Tak jest u nas. Wiąże się to ze znanym kryzysem surowcowym w wyniku, którego ceny przede wszystkim nośników energi poszły kilkakrotnie w górę, o czym piszę także w tym tekście. Węgla również. U nas państwo polskie lekceważy górnictwo i zmierza do jego stopniowej likwidacji. W innych zaś państwach jest odwrotnie. W Kanadzie , Australii, czy USA, a nawet w Rosji jest ono pod opieką państwa, które z tego tytułu ma kolosalne zyski. Sensownej strategii rozwoju Śląska nie da się opracować bez koncepcji związanej z górnictwem węgla kamiennego. Dzieje się tak po prostu dlatego, że jest tam węgla pod dostatkiem, wszyscy umieją go wydobywać, dobrze sprzedawać i na tym zarabiać. Dlaczego mieliby porzucać to co umieją robic i to co przynosi wszędzie na świecie zyski. Dlaczego mieliby uczyć się czegoś innego, czego nie potrafią i nie umieją? Proszę o zwrócenie uwagi, że moje pesymistyczne uwagi odnoszą się przede wszystkim do niczym nie uzasadnionego uporu i głupoty kolejnych rządów w Warszawie.
Pozdrawiam


Dlaczego

węgiel australijski albo amerykański loco Gdynia jest tańszy niż w kopalni śląskiej?
Tak samo syberyjski czy z Donbasu?

A konkretnie co robią autonomiści aby uzyskać niepodległość i jaki % ludności uważa się za Ślązaków i chce wolnego państwa?

Proporcje mocium panie.

No i niech pan nie zapomina, że część Śląska należy do Czech.
A co oni na to?


Zaczynam od końca

Mocium Panie! Posiada Pan informacje na temat węgla z przed kilku lat. Tak było przed kryzysem surowcowym, który na dobre rozpoczął się mniej więcej w 2005 roku. Dzisiaj kopalnie są w stanie obniżyć ceny pokonując konkurentów zarówno w Gdyni, jak i w Australii i nadal być dochodowe. Oczywiście wchodzi w rachubę tylko skala dochodu. Węgla, i w ogóle energii na świecie Mocium Panie zaczyna jakby brakować, a tegoroczne zimne lato, i jeszcze zimniejsza jesień związane z ociepleniem klimatu, powodują jeszcze większe zapotrzebowanie na ten surowiec. Stąd Polska staje się importerem węgla wcale nie z powodu cen ( jak było to kiedyś), które na ogół w handlu zagranicznym obracają się wokół cen surowców na giełdzie londyńskiej, ale z powodu ograniczenia wydobycia. Polskie nieczynne dotąd kopalnie wykupują Czesi, nasi sąsiedzi na Śląsku. Przejmują oni jedną z największych zlikwidowanych kopalń węgla kamiennego na Górnym Śląsku “Dębińsko” w Czerwonicach – Leszczycach, która będzie dla nich wydobywac ok. 4 mln ton węgla kamiennego rocznie, a że zasoby kopalni wynoszą ok. 190 mln ton, więc jak łatwo policzyć mają zapewnione dostawy na ok. 47 lat. Podaję tytuły artykułów z “Trybuny Górniczej” na temat węgla: “Ceny oszalały i będą nadal rosły”, “Zapomnijmy o tym, że węgiel będzie tani” itp. Co konkretnie robią autonomisci napisałem w tekście . Przygotowują sie do objęcia samodzielnej i niezależnej władzy na Górnym Śląsku. Czeski skrawek Górnego Śląska ich nie interesuje, tylko polska jego część, bo tam takich problemów nie ma. Wszak Czesi szanują swoje górnictwo, rozwijają je i mają z tego powodu ogromne dochody. Casus kopalni “Dębińsko” jest tego wystarczającym dowodem.
Pozdrawiam Mocium Panów


@Podróżny

Ech Panie Podróżny,

Zupełnie niepotrzebnie pisze Pan o jakmś “szacunku” itd., który niby należy się górnictwu.

Wydaje mi się, że problemem polskiego górnictwa nie jest żaden brak szcunku, czy wrogie mu działania rządu (przynajmniej nie teraz), lecz fatalne zarządzanie i prymat sekciarskich zwiąków zawodowych, które konserwują przestarzały model biznesowy tego sektora.

W tym sensie przeczołganie górnictwa przez upadłość jest nienajgorszym pomysłem, ponieważ mimo oczywistych strat z tym związanych – działanie takie pozwala skutecznie pozbyć się balastu starych struktur i zależności.

Tymaczasem w obecnej strukturze – pomimo wzrostu cen węgla, górnictwo nadal nie jest – wbrew Pańskiej opinii – dochodowe. Spółki węglowe nie są wiarygodnymi kredytobiorcami dla banków, nie maja pieniędzy na inwestycje i za chwilę wyczerpią możliwości eksploatacji bieżących pokładów. Czy w związku z tym powinniśmy nadal traktować ten sektor w sposób szczególny, dotując go z publicznych pieniędzy, które od 20 lat toną w śląskiej czarnej dziurze?

Czy może niech ten syf wreszcie padnie do końca, jak wiele innych niereformowalnych gałęzi przemysłu w Polsce, aby po latach odrodzić się w nowym, zdrowym ciele?

Wybaczy Pan, ale moim zdaniem cały ten ruch autonomiczny jest pochodną głęboko zakorzenionych na Śląsku oczekiwań, że Państwo będzie w nieskończoność do tego interesu dopłacać – a jeśli nie chce dopłacać państwo polskie, to na pewno dopłaci niemieckie.

Wybaczy Pan, ale może zaczniemy sobie Polskę dzielić w ten sprytny sposób – na początek proponuję autonomię Warszawską – niech HGW wprowadzi obowiązek wizowy na wjazd do stolicy. I niech się ta górnicza chołota już teraz zacznie starać o te wizy skoro chce tu urządzać kolejne marsze i demonstracje, bo jeśli o mnie chodzi, to mam już tych brudasów serdecznie dosyć. Nie podoba im sie praca w kopalni? To niech idą ulice zamiatać. Jakoś pół Polski sobie z podobnymi problemami musiało radzić bez miliardów rządowych dotacji a tym cholernym górnikom jakoś nigdy dosyć. Jak chcą autonomii, to niech najpierw oddają kasę, którą od Polski przez tyle lat brali za frajer.


Ech Panie Szczęsny!

Pan głos jest typowym warszawskim poglądem na górnictwo, o czym wspominam też w tekście. Proszę sie zastanowić i odpowiedzieć, czy lepiej mieć kopalnie węgla, czy lepiej ich nie mieć. Rozumiem, ze Pan proponuje to drugie rozwiązanie. Ten “szacunek” to współpraca rządu w sprawie rozwoju kazdej branży, a nie tylko weglowej o której, ja akuratnie piszę. Bo jeżeli rząd olewa gospodarkę, a zajmuje się tylko polityką zagraniczną i wewnetrzną w sensie administrowania, to proszę mi powiedzieć po co jest Ministerstwo Gospodarki, a w nim jakieś depatramenty górnictwa, itp. Pan uważa, ze związki zawodowe degradują górnictwo. Byc może, ze tak jest, ale czyżby były silniejsze od rządu? Bo słabośc rządu nie moze byc chyba jego atutem? Otóz na Slasku nie jest jak Pan pisze, ze nie podoba się praca w kopalni. jest akurat odwrotnie. dlatego ślazacy nie chcą iśc tak jak warszawiacy zamiatac ulice. Po prostu maja więcej szacunku dla siebie i troche więcej godnosci. Stad ich walka o swoje. To co Pan pisze, ze górnictwo jest nadal deficytowe to po prostu nieprawda. proszę zajrzeć do bilansów holdingów i spółek węglowych. Wszędzie sa dochody. Ich skala jednak nie pozwala na inwetycje umozliwiające rozwój branzy na miare potrzeb choćby polskiej energetyki. Od dawna wiadomo, że podobne poglądy sprzyjaja zagranicznym konkurentom polskiego węgla. po co Polska ma węgiel eksportowac i zadowalać się własnymi dostawami, kiedy wszystko mozna kupić za granicą. Tyle tylko, że to się dzisiaj tak łatwo pluje na polskie górnictwo, które zaopatruje naszą energetykę po umiarkowanych cenach w 96 %. Upadek tego górnictwo spowoduje potzrebę zakupu zagranicą tego samego węgla, po znacznie wyzszej cenie. A co będzie, jak ze względów politycznych ta zagranica nagle dostawy swego węgla wstrzyma? Chciałem Pana zapytać skąd też Polska weźmie na to pieniadze? Najpewniej zadłuży się w bankach zagranicznych. Ile mozna się zadłużać? Odnośnie autonomii, to wbrew Pana sugestiom, podobnie, jak w całej sprawie górnictwa, nie popieram, lecz staram się zrozumieć skąd bierze się poparcie, niezadowolenie i protesty, a zrozumieć moim zdaniem to juz połowa tego aby zapobiec najgorszym rozwiazaniom. Staram się ostrzec jeszcze w porę, bo potem może byc za późno. Uważam, ze lekcewazenie całych regionów naszego kraju i branż zawodowych nie jest najlepszym rozwiazaniem, tak jak Pan to proponuje. Ta kasa za frajer to zwykłe oszustwo mniej więcej, jak gra w trzy karty. To oszustwo to uwolnienie po 1989 roku cen wszystkich towarów, przy zachowaniu stałych (niskich) cen węgla. Takie były decyzje rządowe Mazowieckiego, Biekleckiego itp.itd. Oni tymi decyzjami stworzyli deficyt górnictwa, niech do nich Pan się zwróci o kasę, która przez tyle lat brali za frajer.


@Podróżny

Drogi Panie,

Na pewno ministerstwo gospodarki nie jest po to, aby wykonywać polecenia górniczych związkowców – piszę tak, ponieważ z nimi jest teraz dokładnie tak samo, jak z nauczycielami. Postulaty sprowadzają się się do jednego: “Ma być lepiej, ale wszystko ma zostać po staremu”.

Proszę zrozumieć – tu, w tej zasranej Warszawie każdy naprawde chciałby, żeby kopalnie działały, węgiel kopały i sprzedawały go z zyskiem po rynkowej cenie.

Niemniej jednak, okoliczności są takie, że węgiel importowany jest tańszy, gdyż jest wydobywany – jak australijski – odkrywkowo, lub w zakładach o niższych kosztach wydobycia z podobnych pokładó. Tak jest – kopalnie czeskie czy ukraińskie wcale nie różnią się od naszych, lecz mają zdecydowanie niższe koszty operacyjne. Dlaczego? Ponieważ przeszły restrukturyzację, ponieważ zostały zmodernizowane, ponieważ zainwestowały w nowe chodniki, ponieważ zredukowano zatrudnienie, itd.

Państwo polskie podejmowało wielokrotnie wielkie wysiłki w celu naprawy branży węglowej, lecz nigdy nie doprowadziło to do usamodzielnienia się tego sektora.

Raport NIK szacuje koszty restrukturyzacji w tym okresie 1990-2000 (w cenach roku 2001) na ok PLN 40mld, z czego zewnętrzne wsparcie finansowe ze środków publicznych ok 36mld. Pomimo prowadzonej restrukturyzacji systematycznie pogłębiały się straty finansowe netto. Łączne straty netto poniesione przez górnictwo w latach 1990-2000 w cenach 2001 stanowiły PLN 32.7mld. Straty zostały poniesione pomimo znacznego wsparcia finansowego sektora w postaci różnego rodzaju dotacji oraz umorzeń zobowiązań;
pomimo wsparcia zobowiązania sektora do 2000 systematycznie wzrastały i na koniec tego okresu wyniosły PLN 22.9mld; ich wielkość spadła istotnie dopiero w roku 2003, kiedy to przedsiębiorcom górniczym z mocy prawa umorzono zobowiązania na łączną kwotę PLN 18.1 mld;

To są naprawdę ogromne sumy – proszę je porównać z pomocą, jakie otrzymały inne sektory gospodarki. Mówienie w takiej sytuacji o “dojeniu” górnictwa jest po prostu farsą. To reszta społeczeństwa ma prawo czuć się zmęczona byciem ciągle “dojoną” przez owe nieszczęsne górnictwo. I dojenie to odbywa się własnie dlatego, że wszyscy wiedzą, że polska gospodarka jest uzależniona od węgla i że w związku z tym jest on tutaj towarem strategicznym. Ale każda pomoc publiczna musi mieć swoje granice. Niestety – wydaje się, że górnicy tego pojęcia nie znają.

A co do “kotwicy Balcerowicza”, to wydaje mi się, że że obowiązywała jedynie na początku lat 90-tych a mamy dzięki Bogu już 2008. Potem regulowane ceny energii i jej nośników zostały znacznie urealnione. Nie uwalniano ich ze względów społecznych. Przełomem ma być przyszły rok – zobaczymy, czy mogąc sprzedawać węgiel po cenach rynkowych nasze górnictwo odzyska wigor. Sądzę jednak, że obnaży to jedynie dalsze jego słabości i skończy sie falą protestów.

Ponadto jet zupełnym mitem, że węgiel dałoby sie wtedy w Polsce lepiej sprzedać. pomimo spadku wydobycia – w związku z zapaścią w przemyśle, energetyka nie odbierała go tyle co zwykle i na rynku był go nadmiar. Polecam artukuł:

http://nettg.pl/Page/showPage,id=22367&p=24

Proszę zwrócic uwagę na słowa p. Leona Kurczabińskiego:

Z pewnością jakieś elementy tego sterowania ręcznego cenami węgla do dzisiaj funkcjonują. W latach 90., gdy pojawił się problem nadmiaru węgla, te negocjacje z energetyką były dla górnictwa trudne. Górnictwo nie miało innego wyjścia: albo sprzedawać węgiel po niskich cenach na eksport, albo sprzedawać go poniżej kosztów. Sięgając do danych statystycznych widać, że od 1994 roku do 2000 roku, pomimo tego, że trwał proces restrukturyzacji górnictwa i obniżane były koszty, miały energetyczne dużym odbiorcom sprzedawane były poniżej kosztów. Górnictwo chcąc się ratować, podwyższało ceny innych sortymentów węgla, co uderzało w przeciętnych odbiorców. W efekcie spadło zużycie węgla grubego i średniego od 1996 roku praktycznie o 50 procent. Pomiędzy rokiem 2000 a 2005 relacje się odmieniły i średnie ceny węgla dostarczanego do energetyki były trochę wyższe niż koszty ponoszone przez górnictwo. Od trzech lat tendencja się znowu odwróciła i węgiel dostarczany jest do energetyki poniżej kosztów, które stale rosną. Dość mocno poszła w górę stal, drewno – górnictwo jest dużym odbiorcą tych artykułów.


Kto funduje tanią energię w Polsce?

Ano górnictwo, jak wynika z linku “Trybuny Górniczej”. Rząd utrzymując sztywne ceny na energię dławi rozwój górnictwa, a potem sam wykorzystuje to propagandowo przeciwko górnictwu. Te dotacje rzadowe to ułamek strat jakie ponosi górnictwo w wyniku sztywnych cen, a dzie jest osławiona “niewidzialna reka rynku”, która miała wszystko uregulować? Otóż rząd sztywnymi cenami broni własnego siedzenia, bo wysokie ceny energii zmoitłyby go nie przez zwiazkowych górników, lecz przez warszawiaków, których nie stac by było na luksusowe korzystanie z taniej energii. Taka jest prawda i dobrze, ze Pan ją znalazł Panie szczesny w innym moze bardziej wiarygodnym miejscu. Co do rekstrukturyzacji, to oczywiscie ze związkowcy wkądają kij w szprychy, ale nasi rzadowi specjaliści od górnitwa to tez raczej nie geniusze, a może prezentują poziom odrotny od tego pojęcia. to tez trzeba brac pod uwagę. Jeżeli ten Górny Ślask jest taki deficytowy i wszyscy do niego dokłądają to najprosciej jeszcze podziekować autonomistom i dopłacic im aby wzieli go na swoje utrzymanie. Dyskusja w “Trybunie Górniczej “ wyraxnie wskazuje rzadowych manipulantów cenami wegla degradującymi te branżę.
Pozdrawiam


@Podróżny

Dyskusja w “TG” wskazuje jedynie, że cały szlak energii jest subwencjonowany przez państwo. Górnictwo mogłoby sie spokojnie utrzymać, gdyby zmniejszono liczbę kopalń a te działające – obniżyłyby koszty przez modernizację. Tymczasem – ponieważ pieprzona brać górnicza ma ręce przez samego Herr Gota stworzone do kilofu i innej pracy się nie ima – mamy nierentowne kopalnie, które nie upadają, bo są dotowane, lecz zarazem nie są samowystarczalne, bo mają horrendalnie wysokie koszty wydobycia.

Sztywne ceny węgla są “on top of that”. Proszę zwrócić uwagę, co się dzieje w energetyce. Mamy w zasadzie analogiczną systuację. Związki wywalczyły tak fantastyczne gwarancje zatrudnienia dla pracowników, że nie ma co modernizować zakładów, które po modernizacji wcale by ich aż tylu nie potrzebowały. Cała branża zatem kwiczy z powodu rozdetych kosztów, sieć się sypie, nowych bloków się nie buduje, ale tysiące zatrudnionych papu dostaje, zamiast zasilić inne branże – np. budowlankę. To jest CHORE !!!

Tak samo dzieje się w przemyśle stoczniowym. na świecie koniunktura na statki aż buzuje, cen sztywnych żaden Balcerowicz nigdy nie ustalał, ale i tak sektor leży – wszystkie trzy stocznie. I co? Jakieś wnioski?

Tylko zawsze dobrze jest zrzucić winę na “rząd”, na “onych”, na Balcerowicza, itd zamiast samemu zajrzeć do własnej dupy, aby przekonać się, czy się aby w niej nie siedzi i nie puszcza bąków.

Jak dla mnie, to Górny Śląsk może sobie robić co chce. Autonomię, srajtutomię. Mam ich serdecznie gdzieś. Nawet tam nie bywam. A w góry jeżdzę zagranicę. Nie mam zamiaru stać w śmierdzących górniczych kolejkach, gdzie “śluńzoki” warczą na siebie i jeden drugiego ledwie w łeb kijem nie ździeli (mam na myśli Szczyrk).


Wręcz przeciwnie

Pana Szczęsnego wnioski odnośnie rządowych manipulacji cenami pozostawiam już bez komentarza. Natomiast Pana uwagi odnosnie kultury śląskiej są ponizej pasa, aby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Na Śląsku bywam często. Zawsze jestem gościnnie i bardzo serdecznie przyjmowany. Ślunzoki jeżeli nawet warczą na siebie to chyba żartują, a jak ktoś się na tym nie zna to trudno. Na Pana Szczęsnego zagraniczne zachwyty odpowiem starym polskim przysłowiem, że swego nie znacie, a cudze chwalicie.


Subskrybuj zawartość