W tytule nie chodzi mi o te sławetne, bogate, piękne i gorące wyspy, ale o kontrolerów biletowych, którzy są tak złośliwie, ale dość pieszczotliwie nazywani.

Dziś co mnie spotkało w autobusie jest wprost zaskakujące. Jadąc sobie od Mojej Ukochanej spotkała mnie historia jakiej jeszcze nie miałem nigdy. By ją opisać muszę powiedzieć jak wygląda podróż. By wyjechać z Goliny i dotrzeć do Ostrowa Wielkopolskiego trzeba na początek pojechać do Konina jednym autobusem by następnie wsiąść w drugi relacji Konin-Ostrów Wlkp.

Ja oczywiście odjeżdżając zrobiłem tak samo. Najpierw pojechałem z Goliny do Konina zmyślnie chowając bilet za 4.40 zł(bandycko drogo nieprawdaż? To tylko paręnaście km) do portfela. Następnie naczekałem się na kolejny autobus i także kupiłem bilet za 13.50zł do Ostrowa Wlkp. skąd pochodzę i dokąd, również zmyślnie, zmierzałem. Bilet w pośpiechu rzuciłem w kieszeń kurtki.

Wtem kilkadziesiąt km za Koninem kontrola biletów. Ja zajęty swoimi sprawami, słuchawki na uszach itp. Daje kontrolerowi bilet z portfela(ten relacji Golina - Konin za 4.40zł). Tak przez przypadek mi się zdarzyło. Gość na niego patrzy i po chwili oddaje. Nie robi żadnych problemów. Nic!

Po paru minutach gdy kontrolera nie było już w autobusie załapałem, że dałem mu nie ten bilet co trzeba a ten PT Kanar nawet nie zauważył. Cała niedola i brak komfortu przestała mieć znaczenie, uśmiałem się jak norka.

Jacy kompetentni ludzie u nas pracują. Bo PKS to firma nas wszystkich. Możemy być dumni :)