101 czyli Okky Dokky

Czas obalić tę setkę, prawda.

Wracam do pisania, żeby nie było, że się redakcja wyprowadziła na jakieś Hawaje, czy coś. Jakoś tak raz w tygodniu się odezwę, ale raczej w ramach kameralnej gaduły, bo od drążenia spraw wielkich i bieżących są tu lepsi ode mnie. Pewnie czasem znowu pomarudzę meta-fizycznie, podzielę się swoim rozumieniem i cudzym nierozumieniem, albo na odwrót, zależy jak patrzeć, w sumie.

Tymczasem, do pogadania lub pomilczenia, razem.

Tyle w ramach zapowiedzi i powitań po przerwie, a teraz, dobrym zwyczajem, trochę dobrej muzyki polecam, ale trzeba samemu włączyć płytę, bo wersje koncertowe z YT niekoniecznie oddają oryginał – Billy Cobham, album Drum’n‘voice All That Groove i na początek oczywiście Okky Dokky.

Smacznego!

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Ja zgłaszam petycję w sprawie pewnej,

znaczy trza wyciągnąć Igłę na światło dzienne, bo cuś się zapadł w sobie.

I czekam na te kamerlanie metafizyczne kawałki.


Grzesiu,

Igła się zapadł? Od razu widać, że nie zaglądasz na Twittera, gdzie Igła szaleje non-stop:

http://twitter.com/iglatxt

Ma już prawie 1.500 tweetów! :-)

Pozdro.


Z okazji obalenia tej setki

będę pod tym tekstem dopisywał rozmaite głupoty, które przychodzą mi do głowy, będę gadał do siebie, itd. Oczywiście jak kto chętny, może się przyłączyć i tak dalej.


Hm, twitter to nie jest to,

co tygrysy lubią najbardziej więc tak jakby się zapadł:)

Ale, fakt, zajrzę.

Acz wolę chyba dopiski pod tekstem w blogu, zresztą takie cuś sam praktykuję:)

Hm, ciekawy sposób komunikacji by powstał, gdyby każdy tak gadał i komentował sam u siebie w blogu, odnosząc się do innych tekstów./komentarzy.

Kurde, jaki ja nowatorski i kreatywny jestem.


Grzesiu,

ja nie namawiam do niczego, ale po setce wszystko nabiera nowych sensów, a i kreatywność wzrasta lawinowo ;-)


Zadziwiające

To mnie zawsze na nowo zastanawia: ludzie piszą blogi, których istota (tego całego blogowania istota) polega na gadaniu do siebie lub ze sobą samym, a mimo to zachowują skłonność do oceniania żywotności bloga/blogowej sfery za pomocą licznika komentarzy lub odwiedzin (a nie za pomocą własnej aktywności myślowej).

O co tu w ogóle chodzi?

Przecież jak się napisze artykuł/tekst do gazety, to czy ktoś się przejmuje ile osób (i czy w ogóle) go skomentuje, jeśli i tak wiadomo, że wielu go przeczyta, bo i tak 99% ludzi tylko czyta i nigdy się nie odzywa – no taki nawyk z epoki gazet papierowych, gdy nijak nie dało się autorowi dopisać pod tekstem ty durniu! itp.

Przecież pisze się głównie dla siebie, albo dlatego, że sam tekst chce (on chce, ten tekst) być napisany. Czy to nie wystarczy? Mnie to dziwi, że ludzie spodziewają się usłyszeć coś więcej niż echo własnych słów i myśli.


Grzesiu,

to jest genialny patent, to komentowanie tylko u siebie. Bo w ten sposób masz 100% gwarancji, że nikt Twoich komentarzy nie zniknie, ani pojedynczo ani hurtowo, co, jak wiadomo, jest podstawową słabością blogosfery (to znikanie). Trzeba tę ideę rozwinąć i spopularyzować.


Serg, z tymi komentarzami jest tak, że ludzie złudzeniami zyją:)

znaczy ja też lubię jęczeć jak mało komentarzy jest, tyle, że de facto nigdy na TXT dużo ich nie bywało tak naprawdę, a ostatnio stwierdziłem, że właściwie im więcej komentów, to de facto zmienia się tylko ilość, jakość niekoniecznie i nie zawsze.

A gadac do siebie, ja na ten przykład, lubię od zawsze:)

Zresztą chyba każdy nauczyciel musi po trochę, bo nie zawsze go ktokolwiek słucha:)

Pozdro.


Grzesiu,

e tam, belfer to jest wbrew pozorom wdzięczna praca. Uczniowie niby nie słuchają, a wspominają nawet wnukom! Ja na przykład wspominam belfra od fizyki, zwanego cyrklem. Taki był ostry i twardy, że siał popłoch zawsze. Ale jednocześnie nie dało się go nie lubić. Być belfrem to bardzo fajna praca, nawet jeśli czasem wkurzająca itd. ;-)

Poza tym ilość nie zmienia się w jakość.

Na przykład 1 szklanka Coli jest 1000 razy lepsza niż ciężarówka Pepsi :D


Hm,

że fajna to wiem, acz jeszcze zależy gdzie, od wrzesnia w sumie pracuję w dwu nowych miejscach więc się wprawiam, znaczy w jednym, bo w drugim, to luzik i właściwie na zajęciach odpoczywam i regeneruję siły:)

A porównanie ze zdania ostatniego przemawia do mnie niesłychanie, zresztą po co ciężarówka pepsi, butelka 0,5 to już za dużo.

Choć ten pogląd, nie wiedzieć czemu, ma wielu przeciwników, u Leskiego nie tak dawno w S24 chyba szanowni Futrzak i Freeman za pepsi optowali.

Eh, nie wiedzą oni, co czynią...


Grzesiu,

dodałem powyżej obrazek, który pokazuje w czym, prawda, rzecz ;-)

I jeszcze jeden:


hoop cola zjada obie

_____________________________________________________________________
Fotografować to znaczy wstrzymać oddech, uruchamiając wszystkie nasze zdolności w obliczu ulotnej rzeczywistości.
Henri Cartier – Bresson


E tam, Hoop Cole

i inne Cole z Tesco to z leskim tylko kojarzę:)

A Co do Coca-Coli, to i kulturoowo ona bardziej osadzona,choćby w jednym odcinku moich ulubionych Poszepszyńskich, gdzie Maurycy wyprodukował polo-polę na pohybel imperialistycznej coca-coli, po której (tej polo-poli) Marylce wypadła połowa włosów, Maurycy ogłuchł, dziadek Jacek odzyskał młodzieńczą werwę i dokazywał z Sylwią, a panna Inga zemdlała:)

Aż musze posłuchać se starych odcinków, co je mam.

A dziś w Trójce 22.45, polecam:)

A obrazki zajobiste.


hoop cola to hoop cola a nie cola z tesco

_____________________________________________________________________
Fotografować to znaczy wstrzymać oddech, uruchamiając wszystkie nasze zdolności w obliczu ulotnej rzeczywistości.
Henri Cartier – Bresson


No ja wiem,

ale tak czy tak hop coli nie uznaję, zdarzało mi się pić na studiach i to też nie jest to, ale może się skusze kiedyś:)


kwestia gustu

jest jeszcze kultowy dr Pepper… to po nim Forest Gump pytał Kennedy’ego gdzie można iść na siku
_____________________________________________________________________
Fotografować to znaczy wstrzymać oddech, uruchamiając wszystkie nasze zdolności w obliczu ulotnej rzeczywistości.
Henri Cartier – Bresson


-->Sergiusz

O!, ożył blog Pana Sergiusza. Bardzo mnie to cieszy. Pozdrowienia,

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


A powitać, powitać, Panie Referencie

Uznałem, że dość tych wakacji. Poza tym, jak wiadomo, gdy nie ma co czytać, trzeba coś napisać najpierw ;-)

Pozdrawiam, plus ukłony dla Pani Referentowej, koniecznie!


Sergiusz,

“Poza tym, jak wiadomo, gdy nie ma co czytać, trzeba coś napisać najpierw ;-)”

I to jest słuszna koncepcja:)


Grzesiu,

ano właśnie, choć ja cały czas pisałem, ale w tzw. PHP, co średnio się nadaje na bloga, mimo wszystko, za to bardzo się nadaje jako hiper nowa wersja TXT. Tak tylko się zastanawiam, czy innym się spodoba, bo jak wiadomo, przyzwyczajenie trzyma mocniej niż super-klej!

:-)


Subskrybuj zawartość