"Gwiazdozbiór w Solidarności" - o krzyżowaniu się światów odległych

O czym, a zwłaszcza jakim językiem może rozmawiać robotnik z inteligentem? Dodam, że mam na myśli prawdziwego robotnika, a nie doktora filozofii pracującego w fabryce samochodów. To samo z inteligentem.

Przeczytałem wczoraj, dostępny online fragment książki, która zostanie wydana na dwudziestą rocznicę wyborów z czerwca 1989 – “Gwiazdozbiór w Solidarności”.

Są tam miejsca, które dobrze ilustrują krzyżowanie się światów w czasach przed i po powstaniu WZZ:

Jeśli opozycja miała wyjść poza zamknięte inteligenckie enklawy, trzeba było zaproponować coś więcej niż obronę przed represjami. (...) Nazwa Komitet Obrony Robotników, przyjęta zapewne w szlachetnej intencji, wyrażała protekcjonalny stosunek do robotników. Borusewicz nigdzie nie pracował, a żaden z członków KOR-u nie pracował w przemyśle. Członkowie KOR-u byli ekspertami w sprawach opozycji intelektualistów oraz rewizjonizmu ideologicznego i skorzystaliśmy z ich wiedzy. Natomiast oni nie chcieli niczego dowiedzieć się o rewizjonizmie gospodarczym i opozycji środowisk technicznych, w tym również robotników. Zaprzeczali w ogóle możliwości wystąpienia takich zjawisk i procesów. (...) KOR-owcy dziwili się, co dwójkę inżynierów przyciągnęło do opozycji. Nas dziwił w opozycji udział inteligencji humanistycznej. (...) W czasie takich dyskusji dość szybko odkryliśmy, że członkowie KOR-u, deklarujący zatroskanie losem robotników, nie znają robotników i przynajmniej niektórzy mają do nich stosunek nieco lekceważący. (...) Nie tylko KOR-owcy, również znaczna część inteligencji i to zarówno humanistycznej, jak i technicznej, wierzy, że wszystko wie lepiej od robotników. (...) Spieraliśmy się na ten temat z Michnikiem, który dziwił się, dlaczego tyle czasu tracimy na rozmowy z tzw. prostymi ludźmi. (...) Więcej czasu poświęcaliśmy na rozmowy z robotnikami również dlatego, że robotnicy mieli więcej odwagi, aby przyznać, że się boją. Już po krótkiej rozmowie człowiek mówił: „To mi się podoba, ale się boję” – albo deklarował: „To mogę robić, ale żeby tak z nazwiska, to bym się bał”. Pomoc tych ludzi była nieoceniona; kupowali papier, szarfy, kwiaty, robili w fabrykach rakle i ramki, przepisywali na maszynie, udostępniali mieszkania. Inteligenci potrafili zająć nam kilka godzin na uczone wywody, że to nie ta metoda, nie ten moment, że najpierw odnowa moralna, itp., itd., zamiast powiedzieć po prostu, że się boją.

Później, w ramach codziennego spaceru online, pobuszowałem po różnych blogach. I wtedy przyszło mi na myśl, że to samo krzyżowanie się światów dzieje się online, bo przecież pseudonim nie jest w stanie ukryć, czy mamy do czynienia z robotnikiem, czy z inteligentem, jakkolwiek te określenia byłyby swoją drogą względne.

Ludzie mają odruchową skłonność do otwierania się na swoich i unikania obcych, w wymiarze, o którym tu mowa. Lgniemy do tych, którzy są do nas podobni, z którymi wyczuwamy dostatecznie wiele wspólnych mianowników.

Całkiem możliwe, że większość okazji do irytacji i znużenia sieciową rzeczywistością bierze się wcale nie z napotykanego braku dobrej woli u rozmówców, ale właśnie z tej trudności, jaką jest nawiązywanie pozytywnych relacji z ludźmi nam obcymi – obcymi nie tylko dlatego, że nie znamy ich twarzy, ale zwłaszcza dlatego, że idą przez życie inną drogą niż my, a także funkcjonują w innych kontekstach, na innych piętrach społecznej rzeczywistości.

Zatem czy te różne światy rzeczywiście się krzyżują, rzeczywiście się spotykają, czy raczej mijają, lub co najwyżej zderzają?

Czy w ogóle powstałyby WZZ, czy powstałaby Solidarność, gdyby zabrakło wtedy ludzi, którzy potrafili skrzyżować obce sobie światy?

Czy dziś możemy spodziewać się, że coś wniesiemy do naszej polskiej rzeczywistości i historii, jeśli będziemy unikać niekomfortowych spotkań, trudnych relacji, wysiłku budowania wspólnego dobra, które przekroczy granice strzeżonych osiedli i różnych zamkniętych enklaw relacji na wyższym poziomie?

Dziś, gdy nie mamy już jednego wspólnego wroga, gdy za publikowanie krytycznych opinii nie grożą nikomu długoletnie wyroki, jeszcze trudniej zadawać sobie takie pytania.

I o ileż trudniej uprzeć się, by znaleźć dobre odpowiedzi.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ciekawe spostrzeżenie,

dodam do niego własne.
Tu i teraz.

Otóż blogosfera, pomijam real zastygły w swoich kurewskich fobiach oraz opanowany przez styropianowe i postkomunistyczne sitwy nie zauważyła, że dawni robotnicy zniknęli.
Już nie ma dziesiątków tysięcy zatrudnionych w stoczniach, kopalniach, zakładach mechanicznych.

Już nie ma skoncentrowanych w jednym miejscu tysięcy tokarzy, spawaczy, rębaczy, monterów, mechaników a nawet inżynierów.
Nie ma i już.

Zniknęli, zastąpiły ich automaty sterowane komputerowo.

Powstała nowa klasa robotnicza – są to panienki miłego dnia, od sprzedaży keczupu, handlowcy, bankowcy, agenci, sprzedawcy, kasjerzy supermarketów, ustawiacze na półkach , pracownicy magazynów, pracownicy centrów informatycznych i informacyjnych.

W większości dwudziestolatkowie.
W większości studiujący.
W większości czytaciele GW, biorący ją za wyrocznie. / z jej zdradziecką, umiejętną propagandą/.
W większości bezkrytycznie kupujący europejsko-michnikową nowomowę a za rozwiązanie problemów zaszczytną emigrację do Irlandii.
Bezkrytyczni i zmanipulowani szkoleniami NLP.

To jest NOWA KLASA ROBOTNICZA.
Czy masz Serg, czy My mamy, jakiś język przekazu dla nich?

Nie mamy.

Mamy patriotyczny bełkot Kaczorów oraz pełowski bełkot Palikotów.

I co więcej, oni to kupują.
Ani myślą się buntować.

Dasz im 2 tysiaki na rękę, to pójdą na piwo.
Niezadowoleni mogli do niedawna pojechać po kasę na Wyspy.


Igło,

tak jak nie ma już klasy robotniczej z czasów Solidarności, tak też minęły czasy środków masowego przekazu.

Zamiast przekazu jest komunikacja. Dlatego my nie potrzebujemy teraz języka przekazu, potrzebujemy języka rozmowy, a co za tym idzie, połowa tego problemu jest po naszej stronie.

Ta połowa problemu to słuchanie i rozumienie. I tu leży moim zdaniem sedno sprawy.

To współczesne pokolenie robotników biurowych, operatorów, ale nie koparek i dźwigów tylko linii technologicznych i systemów komputerowych, ma oczywiście inne problemy, ale jeśli dobrze się przyjrzeć, zmiana polega na tym, że obecnie trud robotniczy wiąże się ze zmęczeniem psychicznym a nie jak kiedyś, fizycznym.

Trzeba dostrzegać o co w tym biega, żeby znaleźć płaszczyznę do rozmowy i porozumienia.

Prawie codziennie zaglądam na taki współczesny blog robotniczy, na którym można zobaczyć, jak od środka wygląda rzeczywistość współczesnego robotnika korporacyjnego.

Nie jest tak źle, jak Ci się wydaje.

Młodzi ludzie nie są dziś ani głupsi ani mądrzejsi. Są całkiem normalni, nawet jeśli na codzień muszą funkcjonować w zupełnie zwariowanej fabryce.


Skażu tak

Nie dla mienia uże, dzisiejsze media.
I nie dla mienia dzisiejsze post-marylowe lub majorowe napierdalanki w blogosferrze.

Trza znaleźć chór śpiewający podobnym głosem.
Choć na głosy.
Inaczej sitwa znowu rozda karty po swojemu i pomiędzy siebie.
I spasob priekaza toże.


Igło,

nie, tu nie chodzi o tworzenie chóru podobnie śpiewających.

To właśnie robią wszyscy, którzy tworzą prawicowe lub lewicowe kluby wzajemnej adoracji.

Gdzie nikogo nie słuchając i niczego nie rozumiejąc, tokują jak głuszce, ku własnemu samozadowoleniu.

Mnie taka łatwizna nie interesuje. Trza przebijać mury i bariery i drążyć głębiej, nie przejmując się ani pałkarzami prawackimi ani lewackimi. Bo tak naprawdę pałkarze nie mają nic wspólnego ani z prawicą ani z lewicą ani z centrum ani z czymkolwiek. Mnie takie polityczne zoo nie interesuje, bo uważam, że pałka to jest narzędzie tchórzy siedzących w piaskownicy. Wolę używać kielni i miecza. Zależnie od potrzeby.


A czy ja mówię, że trza jednym głosem śpiewać?

Tu trza wypuścić konie.

Wyprząc tę siłę drzemiącą.


Nie odpowiedizałeś?

Obaj wiemy dlaczego.

No to może przywołajmy jednego z twojej ulubionej listy- Nameste – Jeśli opozycja miała wyjść poza zamknięte inteligenckie enklawy – wyjątkowo pasujacego do twojej definicji blogera, pierdolącego o tym co si wydaje pojebanej wielkomiejskiej inteligencji.
Otóż im nic się nie wydaje.

To jest dno zupełne.

Więc nie patrz w tę stronę.


Igło,

otóż ja Ci odpowiedziałem, ale Ty zdaje się dalej tokujesz po swojemu ;-)

Bo zobacz co robisz: oceniasz innych, wartościujesz to co robią, obrażasz, wyzywasz od różnych takich, itd.

Czym to, co zaprezentowałeś, różni się od choćby pisania sobie a muzom na swoim blogu? To może jest jakaś recepta na budowanie chóru?

A do tego odważasz się dyktować mi, w która stronę mam patrzeć.

Wsadź lepiej kozacki łeb pod kran z zimną wodą, dla zdrowotności, i wtedy przyjrzyj się, coś właśnie nagadał :)


Jak ja tokuję & kozaczę

to wim.

Nawet kiedy obrażam&wyzywam.
No ;).


Aha, Serg

żebyś dobrze paniał i druhije.

Tyś napisał swoje.

A ja tylko uderzyłem w stół i powiedziałem – sprawdzam.


Igło,

dobra dobra, bo to każdy się wyznaje na tych Twoich rebusach? nooo… :)


Kochni Administratorzy!

Nie kłóćcie się, nie bijcie się! Macie ząbki, to się gryźcie!

Pozdrawiam


Język rozmowy mówisz

A czy dzisiaj jest jakiś język rozmowy ojca z synem/córką?

Nie ma.

Bo zostały zerwane więzi komunikacujne.
Nie można już się porozumieć tymi samymi kodami kulturowymi, językowymi.

Pani A.Radziwiłł i GW & nowa matura się kłaniają.

Porozmawiaj zbitką pojęć z Sienkiewicza/Mickiewicza wziętą ze zbitką pojęć języka eSMSowego.

Wtedy zobaczysz, że rośnie nam pokolenie zupełnie wykorzenione ze starej kultury.

Gorzej, one jest wykorzenione z tych ideałów, które są gotowi jeszcze pielęgnować dzisiejsi 40latkowie.

To jest tak, że jak gra Lao Che, to oni są gotowi skakać po grobach powstańców.
W rytm podany przez Michnika, Irlandię i Różę Thun i rock&rolla.
Potem można zobaczyć, jaka piękną mamy młodzież na 1 stronie GW albo w tvn24.
Tymczasem…

Dobra zabawa i świat bez granic się liczy.

Rytm, rytm.
Kompletnie zawieszony w próżni.
A zeżygać się można wszędzie.
Wszak tradycja to też dobra zabawa.


Igło,

widocznie znamy inną młodzież, albo ja mam takie osobliwe szczęście, że wszędzie, w pociągach, w tramwajach, w necie, spotykam autentycznie wspaniałych młodych ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z Twoim opisem.

Może Ty za dużo telewizora oglądasz i gazet czytasz? Bo ja akurat ani tego, ani tego. Albo innymi ulicami chodzimy?


Może?

Ulice niby te same.
Obserwacje różne.

Ciekawe dlaczego?


Subskrybuj zawartość