Słowo na Niedzielę: Przemyślenia

Tłum ludzi, głowa przy głowie, a w środku taki drogowskaz z napisem Człowiek – 10 km. Taki rysunek niby-satyryczny skądś tam pamiętam. Przypomniałem sobie dziś o nim podczas popołudniowego spaceru po ulubionych blogach, rozrzuconych jak wyspy na oceanie Internetu.

Dlaczego ten akurat rysunek przyszedł mi do głowy? Może dlatego, że zastanowiłem się, co mają w sobie te blogi, że je odwiedzam, a także zastanowiłem się, dlaczego te blogi są jakoś samotne, albo lepiej ujmując rzecz, niestowarzyszone, jak wyspy właśnie. Co prawda już Merton chyba pisał, że nikt nie jest samotną wyspą, ale nie zmieniajmy tematu.

Dalej przyszło mi do głowy, że im większy tłum, tym więcej zwykłej głupoty i pustego brzęczenia, tym więcej pudeł rezonansowych o prostej konstrukcji, coś jak to było u Igły, który to trafnie opisał blogerski syndrom w słowach: “Czytają wczorajsze gazety, czytają, czytają, czytają... i od tego czytania nabierają przekonania, że mają coś do powiedzenia.” Uderzająco celne, moim zdaniem.

Tędy doszedłem do wniosku, że ja te samotne wyspy odwiedzam właśnie dlatego, że mogę na nich spotkać ludzi, którzy ewidentnie mają swoje, autorskie (cóż za emfaza!) przemyślenia i tymi przemyśleniami się dzielą, już to opowiadając o książkach właśnie czytanych, już to o ludziach spotkanych, albo i o filmie dopiero obejrzanym.

Dotarło do mnie, choć nie bez pewnego trudu, że to nie jest normalne (w sensie powszechne), żeby ludzie mieli własne przemyślenia.

Bo normalnie to jak to wygląda? Kiedy ludzie w ogóle myślą, w sensie przemyśliwania, takiej nie tylko zadumy milczącej, ale jakiegoś dialogu wewnętrznego? Z tym to chyba całkiem marnie jest. Mam takie wrażenie, że większość ludzi, którzy jakiekolwiek przemyślenia mają, myśli zasadniczo tylko wtedy, gdy musi, na przykład podczas rozmowy z wymagającym adwersarzem, który od razu, albo już po chwili, wytknie człowiekowi myślową mieliznę, łatwiznę, pożyczoną z prasy lub telewizora kalkę itp. badziewie.

Dlatego ludzie raczej unikają takich rozmów i takich rozmówców. Nikt nie lubi zostać przyłapanym na bezmyślnym powtarzaniu cudzych głupot i na ogólnym umysłowym lenistwie, albowiem każdy lubi mieć o sobie dobre zdanie i to dobre zdanie pielęgnować i chronić przed zbyt przenikliwymi obcymi.

Z tego wynika dalej, że prawdziwa wymiana myśli pomiędzy ludźmi to rzadki rarytas. Najczęściej to co bierzemy za rozmowę, jest zwykłą, bezmyślną paplaniną niby-dyskutantów, strzelających do siebie opiniami, racjami, poglądami, które sobie zwyczajnie przyswoili, choćby przez czytanie i oglądanie mediów, w tym tych bardziej “ambitnych” dodatków weekendowych.

Myślę przy tej okazji, że z chwilą gdy sobie człowiek zda sprawę, że uczestniczy w gadule z rozmaitymi szafami grającymi, które zamiast myśleć głównie przyswajają, to jedyną zdrową reakcją jest znudzenie i wycofanie.

Nie od parady mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się po tym, że można z nimi godzinami milczeć na dowolny temat, a mimo to wszyscy będą zadowoleni z głębokiej wymiany myśli.

Pomyślę sobie o tym za chwilę na spacerze, gdy pójdę oglądać pączki na drzewach i rosnącą w oczach zieloną trawę, która jest wieczna i piękna, choć nigdy nie mówi ani słowa.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

-->Sergiusz

O!, dobrze Pan mówi. Przyznaję rację. Ze smutkiem, jeśli chodzi o moje kalkulacje indywidualne, ale generalnie – tak. Nie należy zamieniać banknotów na drobne. Pozdrawiam,

referent


Hm, kilka uwag,

de facto samotnym jest się wszędzie, więc czemu by w internecie i na blogach miało być inaczej?
No i jakość nie przechodzi w ilość, co zresztą po TXT też widać było od początku.

Z tym powielaniem medialnych przemyśleń, i tak, i nie.
W sumie wszystko już było, skąd ma się czerpać wiedzę jak nie z mediów?
Sami niewiele jesteśmy w stanie zweryfikować i zakwetsionować chyba że w oparciu o inne medium, przeciwnie czy inaczej piszące/informujące.

Dlatego trochę i tę twoją i Igły gadaninę o bleblaniu i wpływie mediów, uważam za bezsensowną i jałową.
Nawet jak się z nią zgadzam.

Bo na media jakoś tam jesteśmy skazani.

I na to, że wiedzę czerpiemy i informacje nie bezpośrednio a przez pośredników, co nierzadko manipulują i nierzadko (co choćby Magia udowadnia w swoich wpisach) większość nie za bardzo ma kompetencje/czas/ochotę/możliwość to weryfikować jeżeli na temacie się nie zna czy nie ma z nim do czynienia.

A milczenie wspólne jest fajne, oczyszczające i w ogóle, dobrze mieć takie osoby,z którymi milczymy bez frustracji i poczucia “ale nuda”.
A jak się z nimi fajnie gada:)
Nawet jak codziennie ich spotyka albo nawet jak się ich kilka tygodni nie widzi.
Ot, przyjaźń:)


Panie Referencie,

słuszna uwaga z tymi banknotami.

Pozdrawiam.


Grzesiu,

widzę że się trochę tu mijamy. Tu zupełnie nie chodzi o to, czy jesteśmy zdani na pośredników w przekazywaniu informacji. Zawsze byliśmy zdani i zawsze będziemy zdani. Mam wrażenie że nie kumasz o co mi i Igle tu chodzi. Tu idzie o coś zupełnie innego. Chodzi o to, że ludzie powszechnie mylą kupowanie cudzych opinii z wyrabianiem sobie własnej opinii. Co gorsza, często są przekonani że ich opinie są ich własne, podczas gdy są kupione i to bez popicia od głównych przekaziorów.

To, że jesteśmy zdani na media, kiedyś tylko te mainstreamowe, a dziś i jutro na takie media bardziej zanarchizowane, strukturalnie odporne na stare techniki manipulacji opinią publiczną, nie ma żadnego związku z tym czy robimy wysiłek umysłowy czy ślizgamy się bez wysiłku. To kompletnie różne sprawy są, i nie dotyczą przecież jedynie newsów i opinii. To jest problem w codziennej komunikacji i relacjach bezpośrednich pomiędzy ludźmi, gdzie media nie mają nic do roboty.

No dobra, a w sprawie przyjaźni, zgoda, dokładnie tak to działa :-)

Pozdrawiam.


Kontynuuję

Bardzo mi pierwsza część Twojego tekstu się spodobała. Jako, że ostatnią dobę z okładem spędziłam na wsi , to i spojrzenie na świat mi się zmienia.

Ale ja nie o tym.

Przeżywszy wspomniane zaskoczenie kilka minut temu, dodatkowo mając poczucie, że w świat blogerski weszłam bez należytego przygotowania, a na dokładkę nieodmiennie światu się dziwiąc (jejuuu, ile tych dodatków!)... No to wiesz, wyspa może jest jednak najlepszym rozwiązaniem dla takich jak ja.

Wyspy żyją swoim rytmem, bezludne nie muszą nic. :)

Zatłukłam w sobie już kilka tekstów, i tylko dlatego, że pomyślałam na co i komu one .

I tak się rozglądam, i widzę, że w całej blogosferze jest tylko jeden blog, a za tym blogiem jeden autor, a za tym autorem jeden człowiek, który podobnie do mnie świat przeżywa. Niestety (dla mnie) zdecydowanie lepiej pisze. Ty wiesz, kogo mam na myśli.

Jeden! W całej blogosferze!

No Sergiusz to sam powiedz.

Może jeszcze powinnam ten jeden, jedyny tekst napisać, zanim się oddalę na wyspę. Tylko tu widzisz jest błąd w założeniu. Jeśli mam go napisać, to wyspa się oddali. Bo znowu, i na nowo…

Bogowie!

Mam nadzieję, że coś udało mi się wyeksplikować :)


Gretchen,

samotna wyspa to jest super sprawa, choć jak ze wszystkimi super sprawami, stanowi spore (delikatnie mówiąc) wyzwanie.

Pewnie, że nie dla każdego to jest od razu wyzwanie. Bo jak ktoś jest samotnikiem z natury, a cisza i milczenie sprawiają, że czuje się niemal jak w raju, to jakie to wyzwanie, sama powiedz?

Samotność, milczenie, post – to są wszystko nierozłączne części przygotowania przed podjęciem każdego większego, niecodziennego wyzwania, bo człowiek musi skutecznie oczyścić się z iluzji, w których trwa i które myli z rzeczywistością.

Z tym zatłuczeniem tekstów to należą Ci się jakieś bęcki albo coś w tym stylu.

Ja tam uważam, że tekstów nie pisze się dla ludzi, ani dla siebie, ani ze względu na cokolwiek. Teksty pisze się, bo one chcą być napisane. Trzeba się ich słuchać, bo mogą się na Autora/Autorkę obrazić.

To, że teksty rozmaicie pracują, gdy się je już uwolni, to jest bardzo fajne, a już całkiem super jest, gdy się okazuje, że te teksty pracują w zupełnie inny sposób niż się piszący spodziewał. Choć i wszelkie spodziewanie się jest grzechem samo w sobie.

Wracając do tych samotnych wysp, to ja na początku istnienia TXT gorąco zachęcałem każdego, by dbał o swoją własną wyspę, niezależną od TXT.

To jest bardzo ważne, bo bez tego nie jest możliwy swobodny oddech, nie jest możliwa blogerska wolność, a bez tej wolności dochodzi do tego, co początkowo wydaje się fajne i magiczne, czyli do takiej silnej identyfikacji z jednym miejscem wspólnym, ale to z czasem wydaje coraz bardziej toksyczne owoce.

Zakładaj swoją wyspę i nie czaj się tak! :-)

Pozdrawiam.


Subskrybuj zawartość