Blask ciemnej strony Księżyca

W rozbieganiu dnia, w rozbieganiu myśli, w ślepym pędzie przed siebie, mijamy się z jedyną chwilą, która naprawdę istnieje, mijamy się z życiem. Choćby o minutę, ale mijamy się.

Uciekamy przed ciszą, niecierpliwie liczymy komentarze i nasłuchujemy odpowiedzi, których nie ma. Chcemy zatrzymać coś, co powinno odejść, chcemy wigoru i pełni, gdy akurat jest nów, post i ciszy czas.

Nauczyliśmy się kpić z mądrości przodków, nauczyliśmy się bić pokłony przed bałwanami ludzkiej pychy i nauczyliśmy się narzekać na pustkę, którą sami sobie zgotowaliśmy.

Jakże daleko nam dziś do prostej mądrości wsłuchiwania się w rytm przyrody, w rytm naszego prawdziwego życia, tego niepodłączonego do sieci GSM, ani sieci Internet. Życia podłączonego do wszechświata.

Błogosławmy kryzys, który spuszcza całe powietrze z naszej codziennej fikcji, który przywraca naturalne proporcje, który przywraca nam poczucie rzeczywistości, który pozwala nam na nowo odkryć to, co naprawdę ważne.

Tylko cisza pozwala usłyszeć muzykę wszechświata. Jedyną, która jest poza czasem.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, czy wolno tu wpisywać więc komentarze?

I czy to nowa taktyka TXT na brak piszących i komentujących?

A poważniej, to to jest świetne:

“Nauczyliśmy się kpić z mądrości przodków, nauczyliśmy się bić pokłony przed bałwanami ludzkiej pychy i nauczyliśmy się narzekać na pustkę, którą sami sobie zgotowaliśmy.”

Noż, tak też mam, znaczy tak myślę i tak odczuwam.


"cisza pozwala usłyszeć muzykę wszechświata"

to nie muzyka. to pukanie od spodu.

“Jest taki stary rosyjski zwyczaj, żeby wyjść trzeba najpierw trochę posiedzieć”


Stopczyk

Chciałem ci powiedzieć, że cie lubię

(tribute to Yassa)


De fumo in flammam

Etiam latrones suis legibus parent

“Jest taki stary rosyjski zwyczaj, żeby wyjść trzeba najpierw trochę posiedzieć”


Stopczyk

Jesteś świetnym gościem

(tribute to Yassa)


Graecum est, non legitur

Mirabile dictu

“Jest taki stary rosyjski zwyczaj, żeby wyjść trzeba najpierw trochę posiedzieć”


Stopczyk

Uwielbiam twoje texty

(tribute to Yassa)


No i kto zaatakował pierwszy? No kto?

I jak kulturalnie i całkiem niepersonalnie i na dodatek jak ZAWSZE wyjątkowo mądrze.

A tekst jest świetny – może powinien ukazać się ze dwa tygodnie wcześniej????


No i kto zaatakował pierwszy? No kto?

ładnie wygląda to nasze przedświąteczne wyciszenie…przejście choćby na te parę dni w inny wymiar… trudne ale nie niemożliwe.

Chyba, że…no i kto pierwszy zaatakował? No kto?

Dobrej nocy wszystkim


Słuchajcie ludzie,

widzę, że niektórych pogięło ze szczętem. Powinienem ten bajzel wykasować, bo psuje widok, ale wiście sobie, na sromotę własną, prawda.

@RRK – chyba o coś Panią prosiłem? Jak widzę nic Pani nie rozumie z tego tekstu, to znaczy tradycyjnie rozumie wszystko po swojemu, co na jedno wychodzi, ale proszę się tym więcej na moim blogu nie chwalić. Trzeci raz nie będę powtarzał.


Serż

e tam, nie bądź taki delikates.

Zwłaszcza w świetle tego, że moja tu ze Stopciem przepychanka stanowi komentarze najbardziej merytoryczne w świetle “blasku ciemnej strony księżyca” ;-)

Ale skoro Referent dał hasło, do pogrążania sie w klimatycznym klimacie, to ci powiem, że bardzo klimatyczny ten twój text. Bez jaj to pisze. Dla odmiany.

Tylko co z tego, że spytam? Póki co opadamy sobie swobodnie na dno i żeby uzyskac ruch w kierunku przeciwnym najpierw sie trzeba będzie od dna odbić. W sumie im szybciej osiągnięmy to dno, tym szybciej w ciszy posłuchamy muzyki wszechświata.

Pozdro


Artur,

to nie chodzi o delikatesy, tylko o to, że na moim blogu rozgrywam sprawy po swojemu. Utrudniasz mi więc potraktowanie Docenta tak, jak na to zasługuje, prawda. No nic, jeszcze go dorwę przy innej okazji.

Ale wracając do tekstu. Dzięki, miał być klimatyczny, bo i czas temu sprzyja.

Widzisz, rzecz w tym, że to opadanie czy wznoszenie to są sprawy grubo poza nami, poza naszym zasięgiem. Żywioły do dziś uczą ludzi pokory. Znaczy powinny uczyć.

W dużym skrócie, chciałem w tym tekście powiedzieć, że jak idzie burza, to mądrzej jest żagle zwijać niż wciągać, a jak nie ma burzy, to znowuż mądrzej jest stawiać maszty, wciągać żagle i łapać wiatr niż ręcznie kręcić korbą. Itd, itp. Jakoś tędy.

Pozdro.


Serż

akapitami:

1. to czemu mi nie napiszesz- Nicpoń spadaj. Przeciez się nie obrażę.

2. Fakt, czas klimatyczny bardzo.

3. nie do końca, bo nie sa to żywioły natury a raczje żywioł ludzki. A ten już, w ograniczonym bo ograniczonym zakresie, ale jest już w naszym zasięgu.

4. i pod tym sie podpisuje ale warunkowo. Bywają takie burze, że rozwijanie żagli jest dla nich najlepszym rozwiązaniem. Widomo- ryzyko się zwiększa i woz albo przewóz. Ale sam wiesz pewnie, że no risk no fun!


Artur,

punktami:

1. Nie spadaj, tylko nie wyręczaj mnie na moim blogu ;-)

2. Przynajmniej być powinien, ale ten czas to także Syndrom Wielkiego Postu, czyli dostrzegalna co roku aktywizacja ciemnej strony Księżyca. To jest czas wielkiego przesilenia także w relacjach pomiędzy ludźmi, które nabierają czasem niezrozumiałej dynamiki, i próby racjonalizacji tego paradoksalnie sprzyjają powstawaniu teorii spiskowych i konfliktów, ze wszystkimi tego konsekwencjami. To jest taki czas, że wszystko wyłazi na wierzch, ujawniają się prawdziwe intencje, ludzie porzucają fałszywą uprzejmość i ogólnie sporo się wyjaśnia. Długo by o tym.

3. Tak i nie. Tak, bo mamy władzę nad rzeczami, które mogą odpalić żywioły, ale już nad żywiołami, także tymi ludzkimi, żadnej władzy nie mamy, jak sądzę.

4. Jasne, tu pełna zgoda. Bywają takie burze i sam lubię stawianie spraw na ostrzu noża, bez asekuracji. Tylko że to nie dla każdego sport, trzeba mieć indywidualne predyspozycje. Natomiast to co napisałem wcześniej, to metoda uniwersalna, mądra i sprawdzająca się w większości sytuacji całkiem dobrze. Bywa że trzeba inaczej, ale to nie reguła. To miałem na myśli.

Pozdro.


od referenta

Pozdrowienia ze ‘slonecznego’ dworca na nieuleczalnym zadupiu. Chociaz miasto, prawda, poniekad podobno wojewodzkie. Kocham Warszawe i dom rodzicow. Reszta – syf. Lisboa jeszcze, prawda, kocham…

Fajny tekst. Z przyjemnoscia u mnie. Nicpon!, badz klimatyczny :)


Panie Referencie,

a dziękująco i pozdrawiająco i słonecznie chwilami możliwe.

Pan pisząco podejrzewająco bezogonkowo. Dedukująco z owego zadupia, gdzie nawet ogonków niemająco, albo coś. Fajnie.

Klimatycznie się kreśląco, pozdrawiająco.


Grzesiu,

dzięki za dobre słowo i nie tylko.

Niech tam Ci się dobrze poukłada wszystko z czym się jakoś zmagasz offline. Trzymam kciuki.

Pozdro.


Artur,

no to ja tyż trzymam mocno kciuki za Twoje L4.

Pozdro.


Sergiuszu

Ty tak na poważnie z tymi zmianami w relacjach międzyludzkich w okresie postu???
A poza tym, a tekst zatrzymujący czytelnika na moment, dobry tekst.


Anno,

dzięki. Oczywiście, że na poważnie. Obserwuję to od wielu lat. To jest jakiś czas energetycznego przesilenia, a że nakłada się na to Wielki Post? W czasach przedchrześcijańskich nakładało się co innego. Podobnie jest z przesileniem zimowym, ale wiosenne jest bardziej “spektakularne”.

Tego nie widać może, gdy człowiek patrzy na świat z okien swojego bloku, przez okna tramwaju czy autobusu, albo przez szklane oko telewizora. O tym właśnie piszę, między innymi.

Pozdrawiam.


Serż

dzięki. W poniedziałek trafiam pod nóż i daj Boże, żeby tym razem wszystko poszło tym konowałom jak należy.

Na wszelki wypadek biorę ze sobą kanister benzyny i zapałki. W ramach siły argumentów.

Miałem juz od dzis nie zaglądać do netu i pozałatwiac zaległe sprawy, jakby sie miało okazać, że skończę jak Eluana. Ale co tam- czym się będzie rodzina zajmować w razie czego? Toz zgnuśnieliby z nieróbstwa do cna.

Jakiejś wódki se tylko musze nakupić, bo za każdym razem jak się budze z tej całej narkozy, to cholernie mam ochote na kielicha a francowate piguły nigdy nie chcą się kopnąć do spozywczaka, mimo, że stosuję własciwe środki perswazji z korupcją na czele.

Żałość!

Choc i tak za każdym razem sie zakochuje bez pamięci w jakiejś pielęgniareczce budząc się pod maszynką, która robi ping! Cos jest, cholera, w tych fartuszkach szpitalnych.


Nicpoń - Nicponiuniunieczku - zdrówka!

Ty się lepiej napij przed, bo tam do kliniki piłę mechaniczną wysłałem z dopiskiem na kim wypróbować, a gdyby ten nie trafił na stół, weźcie pierwszego lepszego nicponia – napisałem.
Teraz mi głupio bo nie pomyślałem o Tobie.
3m się!


-->Nicpoń

Artur, zdrowia! I nie wkurzaj tym gadaniem o E. Bez jaj :) Pozdrawiam,

referent


Nicpon

trzymam za ciebie kciuki, choc sam polskiej sluzbe zdrowia nie ufam.
pozdrawiam, MAW


Nicpoń, no wracaj zdrów, żeby było

się na kogo wkurzać:)

pzdr


All

dzięki serdeczne. Mam nadzieję, że wszystko będzie git.

Ty się zaś, Referencie, nie obruszaj na Eluanę, bo to nie sa żarty. To jest ścięcie zakrętu tylko.
Zawsze się może zdarzyć tak, że mnie wyparaliżuje od pasa w dół i wtedy pozostanie mi tylko sie modlić, żeby to poszło głównie w nogi a nie w wazniejsze organy.
Bo jak pójdzie w te wazniejsze, to co to za życie, nie?

;-)


Artur,

poczucie humoru dobra rzecz, prawda, ale bez przesady :-)

Będzie dobrze.

Trzymaj się.


Serż

jako że Stopciu pozmieniał swoje komenty, żeby wyglądały mniej dziadowsko, na co zwrócił uwagę Yassa (tribute to Yassa) postanowiłem zrobic to samo i od razu cała “dyskusja” zrobiła się sympatyczna.

Fajny chłopak z tego Stopczyka

;-)


Niniejszym pozdrowienia od Artura

dla TXT przekazuję. Ów przepytany na okoliczność zdarzenia zeznał, że samopoczucie całkiem dobre, a lekarze zamiarują go lada chwila do domu odesłać, nad czym ubolewa on bardzo ze względu na jakieś dwie pigułeczki, cokolwiek to znaczy, prawda.

W każdym razie, wszystko w porządku i wszystkich pozdrawia.


Blask ciemnej strony Księżyca

tak mnie zafascynował, że nawet kolor mojego nicka w nim utonął...

Sergiuszu, nigdy nie kpiłam z mądrości przodków. Bywa (ostatnio coraz częściej), że kpię z nowej (nie)wiedzy i (nie) mądrości. Tak się podobno zdarza tym, co zaczynają się budzić. Niektórzy nazywają to chorobą wstecznictwa. :)

Ja to nazywam przebudzeniem.

I ja też błogosławię kryzys, dokładnie z tych samych powodów. Szkoda mi tylko tych, dla których przemożna i wdrukowana chęć pozostania w błogiej śpiączce skończy się snem wiecznym.

Aaaa, dziś prima aprilis?

A to przepraszam, pozostając po niewidocznej stronie Księżyca.

ps. Życz ode mnie Arturowi szybkiego powrotu do zdrowia.


Magio,

dzięki że zajrzałaś. Pozdrowienia Arturowi oczywiście przekażę.

Jestem jak najbardziej za tym, żeby kpić i szydzić ze wszystkiego co stanowi współczesny kult ciemnoty, choćby opakowanej w Bardzo Ważne Okładki.

Myślę jednak, że do tego trzeba się urodzić*. Z tego też powodu nie ma co się dziwić, że jedni śpią, inni się budzą, a jeszcze innym wydaje się, że śpią lub wydaje się, że się budzą. Tu jest sporo możliwości, które wprost wynikają z pewnego osobistego planu na życie, takiego niematerialnego kodu DNA, który każdy ma własny, choć da się wyodrębnić wyraźne prawidłowości wspólne dla, nazwijmy to, typów takiego kodu.

Dla przykładu, człowiek obdarzony(?) kodem kooperacyjnym i konformistycznym, nigdy nie wesprze żadnych akcji burzących zastany porządek, a człowiek obdarzony(?) kodem pioniera i wędrowca nigdy nie będzie uprawiał fasoli na działce, ani nie będzie grzecznym dzieckiem. Itd.

Mnie to wciąż dziwi, że ludzie są tak mocno skażeni erą przemysłowo-fabryczną, która uformowała wszystko, włącznie z modelem edukacji szkolnej, że starają się mierzyć wszystko i wszystkich jednakową miarą i stosować ten sam układ odniesień. To jakaś niesłychana skaza totalitarna wręcz, do tego idealnie transparenta, dzięki czemu ludzie czytają świat i siebie nawzajem nie zdając sobie sprawy z tego co robią.

Czy po ciemnej stronie Księżyca coś o tym wiadomo?

(*) mam tu na myśli, że widocznie jesteś do tego urodzona, czyli że to co nazywamy przebudzeniem, może być po prostu włączeniem się kolejnej części Twojego życiowego kodu. Od razu dodam, że to tylko pozornie wygląda na jakiś determinizm. W istocie jest dokładnie odwrotnie :-)


Sergiuszu

No szydzę sobie od czasu do czasu, sama wystawiając się na szyderstwa tych, jak to kapitalnie ująłeś, “skażonych erą przemysłowo-fabryczną”. :)

Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego co pisałeś tak prostymi słowami.
“Niematerialny kod DNA” – to fundament, istota, sedno.

Z jednym się nie zgodzę. Pionierzy i niepokorni wędrowcy, zawsze musieli być zdani na siebie. Do tego zaliczam również “uprawę fasoli”.
Grzeczni niewolnicy nawet tego nie potrafią i… żebrzą – nawet wtedy kiedy wydaje im się, że żądają – dostając “namiastkę fasoli”.

Nie wiem do czego się budzę, ale tak silna i … wolna, nie czułam się jeszcze nigdy.

Pozdrawiam “w blasku Księżyca”. :)


ha ha :-)

Czułem że się do tej fasoli przyczepisz :D

Jasne, że urodzeni pionierzy są zdani na siebie w większości tego co myślą i co robią. Wyprzedzają swoich współczesnych czasem o spory kawał czasu i zmagają się z wielkim oporem materii. Ale przecież tylko to ich naprawdę interesuje, bez względu na wszelkiego rodzaju koszty. Taki kod, tak ma być.

Coś w tym jest, że czujesz siłę i wolność. To jest dowód, że dotarłaś do swojego kodu i że się z nim synchronizujesz coraz bardziej. Myślę że tak to właśnie działa.

Chyba Mel Gibson kiedyś palnął takie celne zdanie, że nie ma większej frajdy niż mówić to co się myśli i robić to do czego jest się przekonanym. Święta prawda, prawda :-)

Pozdrawiam serdecznie.


'OK, robiąc z "tata wariata"... :)

Wyprzedzają swoich współczesnych czasem o spory kawał czasu i zmagają się z wielkim oporem materii.

Sergiuszu

To moje wyprzedzanie współczesnych nie jest niczym innym, jak tylko powrotem do tego, co kiedyś wiedziałam; do tego, co we mnie było. Ukryte, stłamszone, zdeptane – bo tego właśnie wymagała ode mnie nowoczesna współczesność. Tak to czuję.

Kurde, życie jest piękne! :)

ps. Wyjaśnienie dla “skażonych erą przemysłowo-fabryczną”: powyższe nie ma nic wspólnego z polityką. Howgh! :)


Kurde, życie jest piękne!

pełna zgoda :-)

Howgh!

P.S. widział kto 1 kwietnia 30 stopni w półcieniu? Ja widziałem i nawet fotkę mam na dowód, a co! (to w ramach akcji-fasola ;)


Subskrybuj zawartość