Matrioszka, czyli bajki i zagadki o ukrytej istocie rzeczy

Zgadywanie co jest w środku to ulubiona zabawa ludowa od czasów niepamiętnych, bo zawsze byli tacy, co wiedzieli więcej i tacy, co musieli zgadywać, bo wiedzieć nie mogli. Niby jest zawsze ryzyko trafienia jakiegoś zonk-a, ale ciekawość jest, jak wiadomo, silniejsza od strachu.

Czy w środku siwego Wałęsy siedzi bezczelny Bolek? A jeśli siedzi, to czy w środku tego Bolka siedzi jakiś paskudny Judasz czy może młody i strachliwy Wałęsa? Kto trzymał za sznurki tej marionetki z Matką Boską w klapie? Czy marionetka urwała się ze smyczy i wywiodła w pole naiwnych mocodawców?

Oto kwestie zaprzątające teraz uwagę tak zwanej opinii publicznej, przyssanej do cyca tak zwanych mediów opiniotwórczych.

Lech Wałęsa stał się kiedyś symbolem antykomunizmu, symbolem Solidarności. Nawet jeśli był wcześniej Bolkiem, a później małym krętaczem, to nie on był tymi milionami Polaków zjednoczonych wspólną sprawą.

Mitu Solidarności, nawet jeśli to tylko mit, nie jest w stanie obalić żaden Bolek, ani nawet 100 Bolków. Każdy Bolek może obalić najwyżej siebie samego, plus może innego Bolka, i nic więcej.

Nie chcem ale muszem i tak wszedł już do kanonu politycznej popkultury Polski. Skakanie sobie do oczu i do gardła przez obrońców Mitu Elektryka i demaskatorów Wielkiego Bolka ma byłego Prezydenta RP za dobry pretekst do rozgrywania zupełnie innych spraw z przeszłości i z dziś.

Agenturalna “kariera” Lecha Wałęsy to w gruncie rzeczy temat zastępczy. Jaki jest Wałęsa to wie każdy od dawna. Tu nie ma pola do żadnych odkrywczych stwierdzeń ani wniosków.

Z pewnością temperatury sprawie dodaje okoliczność, że “historyczne” badania odbywają się już za życia “bohatera”. Ale takie już mamy czasy, że rzeczywistość przyspiesza prawie jak zegary w procesorach komputerów co kilka miesięcy.

Ta Matrioszka jest zdecydowanie przereklamowana. Nie spodziewam się znaleźć w niej niczego, czego bym już nie wiedział lub się domyślał. Dlatego nie żałuję, że książka o Bolku jest wydana na niby, w nakładzie reglamentowanym, jako podręcznikowy owoc zakazany.

Bardziej interesuje mnie, co ukrywają w środku inne Matrioszki z tego teatru, usiłujące pozostać poza zasięgiem reflektorów.

Zonk nie może być wszędzie. To nie agent Smith.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Sergiuszu,

Jaki jest Wałęsa to wie każdy od dawna. Tu nie ma pola do żadnych odkrywczych stwierdzeń ani wniosków.

Czyli jaki jest Pana zdaniem główny elektryfikator kraju?

Pozdrawiam…


Jak dla mnie sedno tkwi tu:

w tych słowach:

,,Mitu Solidarności, nawet jeśli to tylko mit, nie jest w stanie obalić żaden Bolek, ani nawet 100 Bolków. Każdy Bolek może obalić najwyżej siebie samego, plus może innego Bolka, i nic więcej.”

Zgadzam się, a poza tym dobry tekst.

Pozdrówka.


Panie Andrzeju

To Pan jest psychologiem, więc ja powiem tylko w skrócie: Lech Wałęsa jest człowiekem, którego własna legenda przerosła już dawno i to po wielekroć, a on temu nie sprostał. Co gorsza, roztrwonił ją w sposób żałosny i smutny. Szkoda.

Czy powiedziałem coś nowego? No właśnie.


Wesoły nam dzień dziś nastał!!

Sergiusz tekst napisał!!! Alleluja!!

Radość mą zaćmiewa tylko niepewność co do clou sergiuszowego przekazu.

To co z tym Bolkiem mości Sergiuszu?


Szanowny Panie Sergiuszu,

Wałęsa nie był i nie jest obiektem moich westchnień. Mimo wszystko odpowiada mi Pan w sposób bardzo ogólnikowy. Czy załatwia “charakterystykę” stwierdzenie: Wałęsa jaki jest każdy widzi?
Pozdrawiam…


Panie Grzesiu

Właśnie tak. Ludzie zagapiają się w postacie-symbole jak w jakieś święte obrazy.
Podobno Polska przegrała ostatnio z kretesem na EURO w piłę.
Jaka Polska? Przegrał tylko polski futbol, którego zresztą nie ma.
Co mają z tym wspólnego tysiące młodych Polaków zdobywających dobre wykształcenie i robiących karierę w Europie?


Delilah

Jak to co Bolkiem?
Dziś to tylko jego zmartwienie.
Natomiast grube SBeckie ryby nadal swobodnie pływające to już nasze wspólne zmartwienie.


Panie Andrzeju

a co dokladnie Pana boli? Bo nie łapię. Potrzebuje Pan “charakterystyki”? To proszę ją napisać :) Lech Wałęsa nie jest dla mnie obiektem badawczym ani pacjentem. Nie odczuwam potrzeby malowania jego portretu, skoro sam zrobił to perfekcyjnie.


>Sergiuszu

Czyżby? Gdyby to było tylko jego zmartwienie, to media nie odmieniałyby przez wszystkie przypadki jego nazwiska wraz z peseudonimem operacyjnym.

A grube esbeckie ryby do dziś pływają swobodnie również dzięki niemu.


Delilah

Bolek czy nie Bolek to dziś już tylko jego zmartwienie. Nie zmienia tego w żaden sposób okoliczność, że dym wokół Bolka jest dymem sztucznym, odwracającym uwagę. Właśnie o tym napisałem w tekście powyżej.

Grube SBeckie ryby pływają nie dzięki Bolkowi. Taki mocny i zasłużony to on nie jest. One by sobie poradziły tak czy owak. To nie jest sprawka jednego Bolka.


>Sergiuszu

nie zauważyłes w moim tekście małego słówka “również”?
Jasne, że Bolek czy Lolek w pojedynkę nie zdziałałby wiele, nawet będąc Prezydentem Polski. Na szczęście (dla esbeków oczywiście) poza Bolkiem na szczytach władzy niczym gniazdo szerszeni umościło się całkiem liczne grono “umoczonych” w esbeckie koneksje.

I teraz to właśnie najglośniej krzyczą w obronie Wałęsy, jednak bezpośrednio starają się obronić własne tyłki.


Delilah

Zauważyłem to “również”, jednak uważam, że to jest przecenianie jego roli. Z Bolkiem czy bez – i tak by sobie poradzili.

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, niechętnie podejmowany, właśnie z powodu “troski o mit” itd. Mówiąc na skróty: skąd mamy dziś wiedzieć, że lepiej by Polska wyszła na powieszeniu “komuchów” na drzewach niż na dogadaniu się z nimi przy wódeczce okrągłostołowej?

Z jednej strony mamy oderwanych od rzeczywistości wyznawców radykalnego skrzydła ideowego Solidarności, a z drugiej pragmatyków rozumiejących, że polityka to nie jest zajęcie dla dziewic. I do smaku jak zawsze iluś tam sprzedajnych cwaniaków/cyników i zwykłych karierowiczów.

Oto polityka właśnie.


>Sergiuszu

A jeszcze innymi słowy: k…a k…e łba nie urwie. Jasne.

Tylko jeśli o mnie chodzi łatwiej mi o wyrozumiałość wobec łajdaka, ktory nie udaje że jest kimś innym, niz wobec takiego samego łajdaka, ktory kreuje się na porządnego czlowieka, ba…autorytet.


Delilah

To nie takie proste. Już to wcześniej u nas napisał Krzysztof Leski, i ja myślę podobnie: Lech Wałęsa sam na siebie nastawił sidła ze zwykłego strachu. Tak długo szedł w zaparte po słynnej nocy czerwcowej, że zaszedł za daleko, do punktu z którego (w jego pojęciu) nie ma powrotu.

To już nie jest młody człowiek, choć jeszcze życie przed nim.

Dopóki człowiek żyje, może naprawić błędy. Od tego się nie umiera. Natomiast jakoś głupio umrzeć trwając do końca w strachliwym uporze.

To się wszystko łatwo mówi, ale ja nie chciałbym być w jego skórze. Jak dotąd pokazał, że nie stać go na odwagę, by samemu wyjść na spotkanie prawdzie. A może do tego nadal zwyczajnie się boi? Nie tylko o siebie. Ma dzieci i wnuki. Jest pewnie wielu takich, dla których Wałęsa mówiący prawdę to gorsze niż bomba atomowa. On to musi wiedzieć.


Nie wiem, czy trafnie odczytuję Pański przekaz, Panie Sergiuszu,

ale dla mnie to wygląda tak, że każdy zainteresowany wyrobił sobie, mniej lub bardziej złożony pogląd na Lecha Wałęsę jeszcze w latach dziewięćdziesiątych.

Poglądy są trwałe i nic ich nie zmieni.

Reszta to dym.

Ja dymu nie lubię, bo, dla astmy mojej, się duszę.

Pozdrawiam, ujęty analogią do ruskiej laleczki


Panie Yayco Szanowny

Ta matrioszka jakoś mnie się nawinęła i dalej już poszło, tekst sam się napisał.

To co chciałem wyrazić, to najpierw rzecz taka, że nie nabieram się na robienie z Lecha Wałęsy ani worka treningowego ani uosobienia ideałów Solidarności.

Następnie takie moje spostrzeżenie, że ludzie mają skłonność do dramatyzowania w temacie polityki, która z założenia nie jest ani piękna ani etyczna. Za to zawsze stara się być dobrze ubrana i wypachniona. Taka uroda polityki. To się przekłada na skrajne oceny Wałęsy. Brakuje tu zupełnie zwyczajnego realizmu. Brakuje też spojrzenia na Wałęsę jako na człowieka. Nie po to, żeby go usprawiedliwiać, ale żeby coś zrozumieć.

Ale kogo w tych czasach obchodzi zrozumienie dla człowieka uprawiającego politykę? Publika zadowala się pobieżnym oglądem i szybką ścieżką wyrabiania sobie zdania/opinii. Najlepiej bezkrytycznie. Później łatwiej się kłapie dziobem po tej czy po tamtej stronie barykady.

Moją intencją jest więc też utrudnianie kłapania dziobem, takiego typowo medialnego.

Wałęsa zapracował sobie na te poglądy o nim, niestety. Jest jaki jest i do swojego wizerunku nic pozytywnego z biegiem lat nie wniósł. Dlatego chyba to nie sprawa samoistnej skłonności poglądów do niezmieniania się, ale raczej brak przesłanek do ich rewizji.

Natomiast granie Wałęsą z jakim mamy teraz do czynienia to moim zdaniem robienie sobie z niego takiego chochoła, za którym można się schować ze swoimi sprawkami i rozgrywać osobiste porachunki, biegając wokół niego jak wokół bezbronnej ofiary złapanej w stare sidła. A on się tylko beznadziejnie szamocze i zapętla.

Tak czy inaczej, sytuacja wymaga otwarcia okien i wypuszczenia nagromadzonego zaduchu precz, w stratosferę.


Panie Sergiuszu,

ja się z Panem chętni zgodzę, tym bardziej, że pogląd na pomienionego mam dziwnie zbieżny.

Ale niech Pan spojrzy, jakli się radosny tłumek zebrał i jak pokrzykuje. A raczej, jak Pan to ujął: kłapie dziobami.

Są w tym różne dla mnie brzydkie rzeczy. I sam Wałęsa jest brzydki i brzydcy są Ci, którzy cieszą się, że wreszcie dostanie na co zasłużył, a sami nic nie zrobili sensownego. Ale będą mieli się na kim odegrać za wszystkie swoje prawdziwe i zmyślone nieszczęścia. I bedą wciąż powtarzać, że robić nic nie jest warto, bo i tak agenci rzadzą.

I on mnie brzydzi i oni. On już chyba mniej, bo brzydzi mnie od tak dawna, że już mi to jakoś zobojętniało.

Ale za to śmieszą mnie Ci, którzy nagle się dowiedzieli i teraz dopiero postanowili wyrazić swoje święte oburzenie. Są tak samo śmieszni jak Ci, co w bagno laureata kijem wpychali, a teraz go bronią, pod hasłem, żeby śwętościów nie szargać, bo trza aby święte były.

A mnie nie trza.

Ani wtedy, ani teraz.

Jedną w tym widzę rzecz dobrą,że kilka osob co dotychczas książki widziało z daleka, albo przez szwagra, teraz sobie jedną kupi.

Tylko się trochę obawiam, że oni tak samą ją będą czytać, jak Lech Wałęsa swoje pisał.

Te matrioszki mają janusowe oblicza, Panie Sergiuszu

Pozdrawiam


Panie Yayco

To mi już z daleka wygląda na przewrotną grę, w której Lech Wałęsa jest traktowany jako wygodny medialnie obiekt operacyjny.

Najpierw wielka histeria fałszywych przyjaciół, wcześniej, jak Pan przypomina, kijem go wpędzających w bagno, i to zanim książka ujrzała światło dzienne.

Ta histeria stała się naturalnym paliwem dla Wałęso-żerców, co wespół w zespół napompowało sytuację do rozmiarów jakiejś katastrofy globalnej niemal.

Jeśli teraz się okaże, że książka o Bolku nie zawiera żadnych mega-rewelacji poza wcześniej krążącymi, to zostanie z tego tylko chmura gryzącego dymu i będzie można paluchem wskazać na zbrodniczy IPN, którego objawienia tylko ludzi i narodowe symbole niszczą.

Może o to idzie wojna? Żeby w końcu ukręcić łeb wszelkim lustracyjnym zapędom, skompromitować lustrację i zawyrokować z ulgą “zalewamy betonem na 100 lat”?

O coś idzie na pewno. Nie o Lecha wcale.

Pozdrawiam węsząc spiski.


Panie Sergiuszu,

może tak być. To nawet prawdopodobne.

Ale połowę bym jednak postawił na tradycyjną lemingiadę narodową.

Myślę, że może być też tak, że u genezy są lemingi, a skończy się kasatą.

Nie sztuka knuć, sztuka wykorzystać knucie cudze.

Pozdrawiam nasennie


Subskrybuj zawartość