Projekt. "Starociarze" (10/10)

I nastał koniec.
Jak napisać coś, co nie tylko ma wyglądać, ale i wzruszać?
Ano właśnie.

Ostatni “Starociarze” mają właśnie nie tylko uderzać po oczach, ale wdzierać się w serce.

Mam nadzieję, że się udało.

To koniec “Starociarzy”.

I powiem wam, że już nie mam pomysłu, co dalej z tym robić, w jaki sposób trafić do ludzi, którzy mają wpływ na wiecie coś.

No dobra, nie ma co się użalać nad sobą, wzruszeń życzę.

_________________________________________________________________

STAROCIARZE

serial

X

Żabice. W mieszkaniu Sławek przegląda księgi rachunkowe gospodarstwa, coś oblicza. Obok niego siedzi Aleksandra zatopiona w lekturze broszur o dopłatach z Unii Europejskiej. Zastanawia się, ile dostaną dopłat.

Sławek mówi, że cała sytuacja związana z dopłatami przypomina „Paragraf 22”, a jest nawet lepsza, bo rzeczywiście im więcej czegoś nie uprawiasz, tym więcej na tym zarabiasz. Aleksandra dodaje, że „w tej całej Unii ktoś musi kochać Paragraf 22” i postanowił to uczcić.

Okazuje się, że dziś ma przyjechać w odwiedziny Grzesiek ze swoją matką, zatem trzeba przerwać tę księgową „zabawę” i wziąć się do roboty i godnie przyjąć gości.

Aleksandra pitrasi w kuchni, Sławek bawi się z synem.

Po jakimś czasie Sławek wyjeżdża na dworzec po gości.

Trochę później, dworzec kolejowy. Z oddali widzimy, jak Grzesiek wita się ze Sławkiem, jak z dawno niewidzianym bratem. Obok stoi matka Grześka.

Tymczasem w Żabicach Aleksandra kończy robotę w kuchni. Słyszy zajeżdżający pod dom samochód ze Sławkiem i gośćmi. Aleksandra wita się radośnie z Grześkiem i jego matką.

Grzesiek wyjmuje z torby przetwory, które jego matka zrobiła specjalnie z myślą o Sławku i Oli. Grzesiek wchodzi do domu. Po chwili wraca z małym Grzesiek na rękach. Na ten widok matka Grześka wygląda, jakby w jednej chwili odmłodniała.

Trochę później. Sławek i Ola oprowadzają gości po gospodarstwie.

Wieczorem, podczas kolacji, matka Grześka zdejmuje z szyi piękny wisior i wręcza go Aleksandrze. To podziękowanie z uratowanie Grześka. Ola jednak nie chce przyjąć podarku, jednak staruszka bez słowa sprzeciwu zakłada wisiorek na szyi Oli.

RETROSPEKCJA

Kilkadziesiąt lat wcześniej. Kresy. Od miejscowości do miejscowości wędruje cygański tabor, który raduje ludzi tańcem, pieśnią, muzyką i opowieściami. Wszystko barwne i żywiołowe, chwytające za serce.

To chwile, gdy ludzie- widzowie stają się lepsi obejrzeniu widowiska Cyganów. Prym wiedzie Miklosz, gawędziarz, skrzypek wirtuoz i jego piękna żona Hania oraz córeczka Marusia.

W jednym z miasteczek rusińskich trwa właśnie jarmark- bardziej przypominający zjazd wszelkich możliwych kultur, tradycji, narodowości, niż miejsce handlu. Jarmark tętni życiem, jest mnóstwo ludzi, zwierząt… Jest też miejsce na rozrywkę.

Właśnie trwa barwne przedstawienie, w którym biorą udział nasi Cyganie. Miklosz i kompania przedstawiają właśnie jedną z legend o księżniczkę, gdzie główną gra oczywiście ich córa Marusia. Widok jest wprost urzekający. Zachwyceni widzowie chętnie płacą za widowisko: pieniędzmi, futrami, mięsem, rybami…

Po występie. Tabor szykuje się do wyjazdu z miasteczka. Cyganie nie widzą, że są obserwowani przez kilku oprychów.

Noc. Tabor wjeżdża w las. Z wozów dobiegają smętne odgłosy pieśni.

Towarzyszący taborowi konni Cyganie rozglądają się na boki. Jadą spokojnie.

Nagle tabor zostaje zaatakowany przez oprychów, którzy obserwowali Cyganów w miasteczku. Zaatakowani bronią się, niestety kilku z nich ginie. Tabor zostaje złupiony.

Nazajutrz tabor- ach, jaki nieszczęsny przedstawia widok! dociera na miejsce kolejnego występu. Są brudni, poszarpani, smutni.

Trwa przedstawienie. Takie jak poprzednio. Niby to samo, ale nie takie samo- te same ruchy, te same opowieści, ale jakże smutne. I choć Cyganie próbują ukryć swój smutek i żal spowodowane napadem, jednak nie potrafią. Bo przecież Cyganie przynoszą radość i taniec, śpiew i śmiech…

Występ obserwuje z oddali pewien jegomość. Starszawy, o dobrym, lecz zmartwionym obliczu, dostatnio ubrany, z wąsami jak wiechy, z czapką w ręku.

Po zakończonym występie, o którym Cyganie chcą jak najszybciej zapomnieć- to taboru podchodzi ów jegomość. Zaprasza ich do siebie. Prosi ich, widać, że mu zależy. Cyganie sądzą, że będą musieli zabawiać gości, co niezbyt im się uśmiecha, jednak zważywszy ich sytuację. Zgadzają się.

Tabor oraz jegomość- w bryczce- wjeżdżają do posiadłości. Okazuje się, że to całkiem, całkiem dworek szlachecki. Jest ciepło, słonecznie. Niedaleko przejeżdżają wozy załadowane niewyobrażalnie wielkimi kopami siana.

W jednej z izb domu jegomość przedstawia się i mówi Cyganom, dlaczego tak mu zależy na ich przyjeździe. Jego żona jest ciężko chora. Przed śmiercią chciała obejrzeć cygańskie przedstawienie.

W międzyczasie służba znosi skądś tradycyjne szaty cygańskie. Miklosz i jego towarzysze są zaskoczeni.

Przed dworkiem służba naprawia uszkodzone wozy taborowe.

Gospodarz prowadzi gości do pokoju, w którym leży jego chora małżonka. Cyganie stają jak wryci! Owa kobieta to…Cyganka. Szlachcic uśmiecha się smutno.

Trochę później. Szlachcic wynosi na dziedziniec swą żonę i sadza na honorowe miejsce. Rozpoczyna się przedstawienie, najlepsze, jakie Miklosz i jego Cyganie mogli dać. Szlachcianka patrząc na nich, jakby przypominała sobie swoją młodość. Z rozrzewnieniem patrzy na Marusię.

Koniec występu stanowi piękna rzewna pieśń, którą śpiewa Marusia. Szlachcianka prosi ją do siebie słabym gestem. W podzięce wręcza jej piękny wisiorek. Mąż chorej jest szczęśliwy, że spełnił być może ostatnie życzenie żony.

Parę dni później. Ulewa. Tabor jedzie do kolejnego miasta, wsi… Miklosz siedzi na wozie zadumany. Wozy są już naprawione, wypchane jedzeniem, nowe szaty…

Tymczasem w dworku trwa pogrzeb szlachcianki. Szlachcic, służba, znajomi nie zwracają uwagi na lejący deszcz.

Nagle, jakby z oddali odzywają się odgłosy skrzypiec.

Głosy te miarowo zbliżają się. Żałobnicy zdumieni patrzą w stronę dobiegającej muzyki.

Nie do wiary! Ze stojących pod lasem wozów taborowych, w ten ciężki ulewny deszcz idą Cyganie z przepiękną pieśnią na ustach.

Swą muzyką składają hołd zmarłej.

Szczególnie przejęta jest Marusia mimowolnie trzymająca dłoń na wiszącym na jej szyi wisiorku.

WSPÓŁCZEŚNIE

Żabice. Sławek, Aleksandra, Grzesiek i jego matka siedzą zadumani. Wreszcie Ola patrzy znacząco na matkę Grześka. Sławek wychodzi do innego pokoju. Przynosi księgi, w które zaczytywał się Grzesiek. Wręcza mu je.

Niespodziewanie Ola proponuje Grześkowi i jego matce, by zamieszkali tutaj. Sławek uśmiecha się zachęcająco.

W pewnym momencie wszyscy, mimowolnie, lecz jakby na dany sygnał patrzą na małego Grzesia.

Malec patrzy na nich roześmiany. Klaszcze.

KONIEC

slonce.jpg

Pierwszy odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56412.html

Drugi odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56434.html

Trzeci odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56460.html

Czwarty odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56467.html

Piąty odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56497.html

Szósty odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56552.html

Siódmy odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56657.html

Ósmy odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56693.html

Dziewiąty odcinek:
http://tekstowisko.com/maddog/56762.html

A przy okazji wyszedł mi dwusetny wpis…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Wow, no to mistrzu, gratuluję 200-setki

była setka z tej okazji albo dwie?
:)
No i z takiej okazji podwójnej, znaczy zamkniecia cyklu i 200-setnego wpisu, czepiać mi się niue wypada niczego, zresztą powiem ci, że przeczytałem z przyjemnością ten odcinek i uwag jakoś nie mam.

Może tylko, że jak Cyganie, Marusia, piękne śpiewanie i kobiety, to muzycznie pasuje to:)


:-)

O!

I tak miało być:-)

A widziałeś to?

Zwłaszcza ten kawałek, gdy szli w deszczu?

www.pomocdlarenaty.pl


Subskrybuj zawartość