Językiem solidarności o… rozpierdoleniu żuli

Księża mają nauczać swoich wiernych nie pomagania żebrakom. Mają być narzędziem w walce o dobry wizerunek miast, o dobre samopoczucie włodarzy miasta. Księży do takiego postępowania ma namówić „katolik świecki” – współczesny konserwatysta.
W Sopocie na specjalnie zwołanej naradzie z udziałem pracowników socjalnych, straży miejskiej, policji i władz miasta ustalono, że powodem problemu żebractwa w mieście jest to, że mieszkańcy biednym pomagają. Nie będą pomagać to problemu nie będzie. Należy więc odzwyczaić ludzi od filantropii i międzyludzkiej solidarności – nawet z alkoholikiem żebrzącym na piwo, wino czy wódkę.
Jacek Karnowski szczyci się tym, że jest konserwatystom, że tym, kim dziś jest zawdzięcza związkom w latach osiemdziesiątych z Ruchem Młodej Polski. Na piętrze sopockiego magistratu, dla podkreślenia swojej katolickości a więc i mądrości, dobroci i sprawiedliwości, kazał ustawić przy wejściu do gabinetu prezydenta, ozdobny fotel, na którym siedział Jan Paweł II podczas mszy w Sopocie w 1999 r. – mówił wówczas: „Nie ma solidarności bez miłości”.
Filozofia władz miasta jest nadzwyczaj prosta. Pewnie wynika wprost z nauczania Jana Pawła II – nie pomagaj bliźniemu swemu, gdyż pomagając szkodzisz mu. Niech się bliźni wyniesie. – Zwrócimy się z prośbą do sopockich księży, aby podczas jednej z najbliższych niedziel uświadomili wiernym, iż przekazując tym ludziom pieniądze wcale im nie pomagają, a wręcz przeciwnie – mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, dodając przy tym, iż kościół jest odpowiednim miejscem, aby zaapelować w tej sprawie do mieszkańców miasta, gdyż to właśnie pod nim co niedzielę zbierają się grupy żebrzących. […] Już w ten weekend na ulice miasta wyjadą dodatkowe wspólne patrole, w których uczestniczyć będą policjanci, strażnicy miejscy i pracownicy socjalni – zapowiada Karnowski.
Prawie 15 lat temu, jako jedyne miasto w Polsce, Sopot poradził sobie z problemem biedactwa mającego problemy z płaceniem za mieszkanie. Wymeldowano ich (także rodziny z dziećmi) i wyrzucono do kupionego za pieniądze z kasy miejskiej hotelu robotniczego w Straszynie pod Gdańskiem, o który nikt nie dbał i szybko zamienił się obraz nędzy i rozpaczy. Urządzono getto dla biedoty. Dziś być może ci wyrzuceni przyjeżdżają do Sopotu na żebry.
Jakże łatwo i prosto można rozwiązać problem biedy w Polsce. Żebraków, bezdomnych, alkoholików i degeneratów należy z miast wymeldować, osadzić w położonych na prowincji (gdzie i tak już jest bieda) upadłych robotniczych hotelach, upadłych pegeerach, posowieckich koszarach wojskowych, zamykanych szkołach itp. Niech nie rażą czułych oczu sytych mieszczuchów i urzędników samorządowych. Przede wszystkim zaś prezydenta miasta, który, jak informuje w tym samym numerze gazeta, zaprasza na seminarium urządzone przez Akademię Solidarności (nie mam zielonego pojęcia, co to jest) na seminarium o „Języku Solidarności”.
Ideą seminarium jest, „by hasło dawnej solidarności przekładać na język współczesnych problemów, od ekonomii, przez politykę i samorządność, aż po doświadczenia życia codziennego”. Solidarność na współczesny, sopocki język solidarności tłumaczyć będą: o. Zięba, prof. M. Kulesza i Bogusław Sonik.
Ha, za udział w seminarium trzeba zapłacić – od każdego po 60 zł. Organizatorzy więc na współczesnym wyjaśnianiu znaczenia solidarności zarobią, a żebractwu jednocześnie dokopią.
Słowo „wykluczeni” ma od lat znaczenie pejoratywne. Wykluczonym społecznie można być z przyczyn psychiatrycznych – ale wówczas jest się pod opieką państwa, ma dach nad głową i opiekę socjalną oraz medyczną. Są jednak wykluczeni ludzie zdrowi, choć często zdegenerowani. Pomimo niewątpliwych osiągnięć cywilizacyjnych, nawet w najbardziej rozwiniętych krajach świata, są całe grupy osób wyrzuconych poza społeczeństwo. Więcej, liczba tzw. wykluczonych wzrasta. Nasilają się zagrożenie i wciąż wzrasta dysproporcja w dostępie do dobrodziejstw cywilizacyjnych, techniki, szkolnictwa, leczenia.
Jam sobie myślę, że lekcją solidarności byłoby nie dać tym „akademikom solidarności” po 60 zł od łebka, ale dać bezdomnemu np. za odśnieżenie chodnika przed domem nawet na te przysłowiowe pół litra (za „frajer” ja nie daję zapomogi, odsyłam do opieki społecznej). Sopot swoją filozofią w podejściu do ludzi biednych daje najlepszą współczesną wykładnię nowoczesnej myśli solidarnościowej. Solidarność bogatych dla bogatych, nieczułość na biedę, ważne elity nie ogół – zresztą to ostatnie to sedno światopoglądu konserwatystów, endeków – tzw. młodopolaków. Z Bogiem na ustach dbać o swoje i jeszcze wyręczać się księżmi by oduczyli wspomagania potrzebujących (choćby tego przysłowiowego pół litra). Lepiej dać pijakowi na pół litra niż konserwatyście by dalej się pysznił, jaki to on nowoczesny katolik wierny papieskiemu nauczaniu. „Nowoczesność” w moich oczach polega na umiejętnym posługiwaniu się frazesami i cytatami z papieskiego nauczania dla osiągania indywidualnych korzyści.

Ostatnio w mediach, na forach internetowych i blogach pojawiła się ogromna ilość grubiańskich, chamskich, często podłych komentarzy o ludziach gorzej uposażonych materialnie. Wszystko przy okazji protestu związków zawodowych, nad którego zasadnością można dyskutować, ale w żadnym przypadku nie powinno się pod adresem ludzi biedniejszych wypowiadać obelg. Na pewnym blogu można było przeczytać, jak członek rządu Mazowieckiego i Buzka był „spieniony na związkową żuję grożącą »rozpierdoleniem wszystkiego«”. W jego bardzo obraźliwym poście pod adresem ludzi niezadowolonych z otaczającej ich rzeczywistości widać jak idea solidarności zmieniła się w ideę nienawiści i patrzenia z góry na ludzi z kategorii „siódmej wody po kisielu”. Ludzie syci, sytuują się w kategorii pierwszej – są tym prawdziwym kisielem. Będą walczyć o swoje do upadłego, będą szczuć bliźniego swego na innego bliźniego. W żadnym przypadku nie przypomną sobie nauczania, że „brzemiona należy nieść wspólnie”.
Niech ci ludzi nic nie mówią o „współczesnej solidarności” swoim językiem. Niech mówią o współczesnej znieczulicy, egoizmie i chciwości – na tym znają się najlepiej.

***
Słowa użyte w tytule to cytaty z lektur, które budzą głęboki niesmak i świadczą o poziomie publicznej dyskusji w Polsce.
Informacje sopockie zaczerpnąłem z papierowego wydania „Polska. The Times. Dziennik Bałtycki”, 21.11.2008 r. (nie wiem jak poprawnie pisać tytuł tej gazety, który jest nadwyraz pokraczny).

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

6/niepoprawnie politycznienie napiszę

myślę ,że należy takie osoby z centrów miast, dworców, placów eliminować.
trzeba im pomóc, ale nie by śmierdzący jeżdzili komunikacja miejską, spali na dworcach.
Sam kilka razy miałem okazję ich wspomóc , ale to nie ta droga.
W tamtym roku zlitowałem sie nad takim , który prosił mnie o zadzwonienie na pogotowie ratunkowe, awyglądał fatalnie.
Pogotowie przyjechało i była to kolejna ich interwencja do znanego im gościa , który żeruje na ludzkiej dobroci.

Pozdrawiam inaczej myślących i piszących niż ja.


phk1

Pewnie, że to nie jest uroczy obrazek, gdy jakiś żul namolnie prosi o datek na pół litra, ale też tworzenie gett dla nich, pomiatanie nimi, to też coś nie tak. Z tym, że ja częściej mam ochotę takiemu typkowi dać te kilka groszy, niż słuchać przemów o solidarności, naukach papieskich w wykonaniu nieczułych na biedę ludzi. To przecież bieda rodzi tych żuli, nie spadają oni z nieba.


Wie pan panie Leszku

bieda nie bieda.
Czasem okoliczności.

I ja nie daję im złocisza, czasem dam torbę z jedzeniem.

Ale dałbym chętnie w mordę tym wszystkim skurwysynom, którzy z Papieżem i Solidarnością na ustach, kamieniem w sercu, lepką od łapówek grabą i portfelem pieprzą teraz kazania.
O wyższości.
Swojej.


Igło

użyczam swojej pęści aby przywalić komu trzeba
Zajęcia na wiele miesięcy aby wszystkim takim manto sprawić...


Hm, szczerze

mówiąc chjyba większą solidarnością by było za te 60 zeta kupic coś żebrakowi do jedzenia niż byc na tym seminaqrium czy czymś o solidarności.

A tak w ogóle czy dawanie jałmużny i wspomaganie biednych nie jest obowiązkiem chrześcijanina?
Przecież mamy “głodnych nakrmić, nagich przyodziać” więc jak księża mogą nauczać czegos przeciwnego?
Święty Franciszek się w grobie przewracać będzie chyba, jak takie kazania zaczną w Kościołach głosić, by nie pomagać.

pzdr

P.S. Choć oczywiście państwo powinno jakąś systemową pomoc dla najbiedniejszych świadczyć, stwarzac im możliwości itd, bo żebranie jednak demoralizuje.

pzdr


grzesiu

jak na ateistę/agnostyka to za dużo wiesz o tym co powinien chrześcijanin,

czytałeś komentarz Gretchen?

pozdrawiam :)

prezes,traktor,redaktor


Max, a czemu mam nie wiedzieć?

12 lat uczęszczania na religię:)
Tak gdzieś do 2003 świadome i dobrowolne cotygodniowe chodzenie do Kościoła. (Od tamtego czasu mniej regularnie lub b. rzadko)
Trochę książek religijnych przeczytanych.

Trochę rozmów.
Zresztą nieraz pisałem, że etyka i moralność chrześcijańska (a także obrzędy) w większości mi się z podobają i się utożsamiam.
Wyłączając fiksację Kościoła na punkcie seksu i polityki, to całkiem uniwersalny i fajny zbiór zasad, pomagających w życiu.

Więc dogryzka ci nie wyszła.

Mnie trudno sprowokować, powinieneś wiedzieć już.

Pozdrówka.


nie miałem na celu

tak jakoś mnie to dziwi w ogólności, nic personalnego

prezes,traktor,redaktor


Grzesiu,

mnie nie dziwi.
Dla mnie to jest esencja. Wspólnota i takie tam.


A mnie dziwi twoje zdziwienie,

zresztą pisałem już kiedyś o tym, acz trochę w innym kontekście.
Wiesz, trudno się nie wypowiadać o czyms co jest istotne w mojej rzeczywistości i w moim kraju, nie ma znaczenia, czy ja wierzę czy nie, tak jak moge nie wiem komentować i się wkurzac np. na zachowanie właścicieli psów, choć sam piesa nie mam.
To tak smao chyba sobie piszę o tym, co mi się podoba bądź nie u bliźnich moich drogich czyli polskich chrześcijan.
Żadnych podtekstów tu bym się nie dopatrywał.

A opowieść zalinkowaną znam, była tez u deMello, czytałem.


Subskrybuj zawartość