"Nie rozmawiać z czerwonymi!"

Pod poprzednim tekstem jeden z internautów na salonie.24 zadał otwarte pytanie: „Niby, że JP2 dogadał się z Kiszczakiem?”. Papież nie rozmawiał z Kiszczakiem – z nim rozmawiali jedynie polscy biskupi. Rozmawiał za to z gen. Jaruzelskim – szefem Kiszczaka (w 1983 r., 1987 r., 1991 i 1992 r.). Przypomnę jedno z nich – ze stycznia 1987 r. Rozmawiał też z szefem gen Jaruzelskiego – Michaiłem Gorbaczowem.
Słowo „dogadać się” insynuuje, że mogło dojść do dialogu dwóch łobuzów, którzy porozumiewali się ze sobą jak zwykli śmiertelnicy w przydrożnej knajpie. Natomiast w czasie tych rozmów rozmawiano o najistotniejszych dla Polski, Europy i świata problemach. Rozmowę Jana Pawła II z Gorbaczowem uznaję za symboliczny moment upadku komunizmu.
Czy bez rozmów Jana Pawła II z gen. Jaruzelskim doszłoby do zmian w Polsce? Czy generał nie mając oparcia w Kościele zdecydowałby się na pertraktacje z opozycją i czy opozycja nie mając oparcia w Kościele mogłaby działać i negocjować? Można winić Jaruzelskiego, że do zmian doszło tak późno, że do końca służby specjalne prowadziły swoje gry, zaś różne ugrupowania „Solidarności”, za to, że gdy już do zmian doszło, to pokazały, że nie potrafią prowadzić między sobą dialogu na takich zasadach na jakich prowadził je Jan Paweł II. Można się różnić, ale czy jednocześnie nie można wspólnie dochodzić do porozumienia w sprawach ważnych dla kraju a nie partii? Wznieść się ponad interes partyjny, tej czy innej grupy, oceniać „sprawę”, problem, a nie to, czy się kogoś lubi bądź nienawidzi – taka działalność jest dziś chyba zakazana w polskich partiach politycznych.

Spotkanie Jana Pawła II z generałem Jaruzelskim
Ojciec Święty przyjął gen. Jaruzelskiego na prywatnej audiencji w Watykanie 13 stycznia 1987 roku. Rozmowa w cztery oczy trwała około 45 minut. Rozmawiano o polityce odnowy społecznej, stosunkach Kościół–Państwo oraz problemach, które w opinii generała miały „destabilizować sytuację”. Poruszono także tematy międzynarodowe: pokoju na świecie i w kraju, stosunków dyplomatycznych między Polską a Watykanem oraz sankcji państw zachodnich wobec Polski.
Ojciec św., jak podaje Peter Reina, tłumaczył, że odnowa polityczna musi oznaczać pluralizm systemowy, w którym społeczeństwo ma możliwość za pośrednictwem przedstawicieli wybranych w wolnych wyborach uczestniczyć w rządzeniu krajem. Tylko system zapewniający równość obywateli i możliwość głoszenia własnych opinii może umożliwić ugodę społeczną. Za pierwszy i najważniejszy krok w tym kierunku Papież uważał legalizację działalności „Solidarności”, gdyż nie przemoc ale demokratyzacja mogła zagwarantować pokój w kraju. Mówił z zadowoleniem o polityce pierestrojki Gorbaczowa, która jego zdaniem z pewnością ułatwi drogę odnowy w Polsce i w innych krajach Europy wschodniej i centralnej. Jaruzelski zgodził się z Papieżem, iż dojście do władzy Gorbaczowa pomaga mu w planowaniu i podejmowaniu kroków reformatorskich, i zapewnił Papieża, że proces odnowy jest już nieodwołalny. Procesowi temu miały jednak przeszkadzać zarówno sankcje ekonomiczne, jak i antypaństwowa działalność aktywistów „Solidarności” za granicą i jej zwolenników w kraju. Ta „działalność destabilizacyjna”, jak ją określił Jaruzelski, opóźnia proces odnowy.
Papież odpowiedział, że trzeba znaleźć źródła zła i je leczyć, że gdyby w kraju istniało odpowiednie forum wymiany poglądów, nie byłoby powodu do prowadzenia „działalności destabilizacyjnej”. Oświadczył, że bardzo mu zależy, aby zniesione zostały sankcje wobec Polski i w tym celu od pewnego czasu prowadzi negocjacje z zachodnimi politykami, przede wszystkim z Ronaldem Reaganem. Podkreślił jednak, że samo zniesienie sankcji nie wystarczy, że efektywna polityka odnowy pozostaje warunkiem nieodzownym. Ojciec Święty wyraził przekonanie, że szereg zagadnień mających wzajemną zależność, da się razem załatwić i zgodne działanie pozwoli osiągnąć wspólny cel dobra narodu. Zaproponował skoncentrowanie się na trzech najistotniejszych zagadnieniach i skupienie wszystkich sił, by doprowadzić do ich rozwiązania.
Uważał, po pierwsze, że trzeba zalegalizować „Solidarność” i stworzyć fundamenty demokratycznego pluralizmu. W tym celu Papież radził, aby doszło do spotkania z Wałęsą i innymi przedstawicielami społeczeństwa przy jednym stole, żeby przez bezpośrednie rozmowy osiągnąć ugodę społeczną (Peter Reina twierdzi, że „właśnie w Watykanie padły pierwsze słowa o Okrągłym Stole” – Droga do Okrągłego Stołu, s. 157–158). Po drugie, przekonywał, że państwo musi konstytucyjnie uznać Kościół jako osobę prawną. Po trzecie, uważał, że należy nawiązać stosunki dyplomatyczne między Polską a Watykanem.
Jan Paweł II postawił niedwuznaczny warunek, iż uznanie statusu Kościoła jako osoby prawnej musi poprzedzić ustanowienie stosunków dyplomatycznych z Watykanem, a także, że wszystkie pertraktacje między państwem i Watykanem mają być podjęte za zgodą i przy uczestnictwie Episkopatu Polski.
Jaruzelski miał się zgodzić z racjami przedstawionymi przez Papieża. Zapewnił Ojca Świętego, że działać będzie w ich duchu. Oświadczył, że Polska chce podejmować Papieża „jako kraj trzeźwy, pracowity, praworządny”.
Gen. Kiszczak podczas spotkania po wizycie Jaruzelskiego w Watykanie, mówił 16 stycznia abp Dąbrowskiemu i ks. Orszulikowi, że Jaruzelski był bardzo zadowolony z wizyty i zapowiedział, że pod jej wpływem zdecydowano się na szukanie w Polsce kompromisu, ale najpierw miało nastąpić odpowiednie przygotowanie szeregów partyjnych.
Późniejsze wydarzenia pokazały, że rzeczywiście gen. Jaruzelski postępował w duchu rozmowy odbytej w Watykanie i nie powrócił do próby sprawowania rządów za pomocą represji i przemocy. Jednakże zmiany postępowały powoli, gdyż demokracja była obca partyjnym aktywistom.
Na Jaruzelskim musiała wywrzeć duże wrażenie audiencja w Watykanie – przede wszystkim osoba Jana Pawła II, który rozmawiał z nim nie jak z wrogiem, ale z rodakiem, któremu życzył jak najlepiej dla dobra całego narodu.
Jaruzelski z wizyty był bardzo zadowolony. Dlatego też szybciej zaczęły toczyć się rozmowy dotyczące pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1987 r. Abp Dąbrowski i ks. Orszulik podczas spotkania z Kiszczakiem 16 stycznia przedstawili stan rozmów dotyczących pielgrzymki oraz podkreślili, że „[...] nie wyobrażamy sobie, aby jeszcze którekolwiek z miast było poddane w wątpliwość lub też zostały pod jakimkolwiek pretekstem wyłączone niektóre punkty programu. Wizyta gen. Jaruzelskiego w Watykanie u obydwu wysokich rozmówców zostawiła jak najlepsze wrażenia. Nie można ich obecnie popsuć przez jakieś stawianie warunków, a poddaje się jeszcze w wątpliwość Gdańsk i odwiedzenie grobu ks. Popiełuszki. Powiedzieliśmy, że poinformowaliśmy Ojca świętego o tych warunkach. Ojciec święty bardzo zdecydowanie powiedział, że nie wyobraża sobie, aby otwarte punkty programu miał omawiać w czasie spotkania z gen. Jaruzelskim. Nie wyobraża sobie także, aby usuwano ks. Jankowskiego lub ks. Boguckiego ze stanowisk proboszczów przed jego wizytą lub też po jego wizycie. Nie może powstać wrażenie, że za wizytę płaci się jakąś cenę” (P. Reina, Droga…, s 159–160).
Kiszczak zgodził się, że usunięcie księży jest niemożliwe. Był za to ciekawy, czy Papież spotka się z ks. Jankowskim. Uspokoiła go odpowiedź, że nie. Prosił jeszcze aby spotkanie Ojca Świętego z Wałęsą nie było „zbyt spektakularne”. Duchowni zapewnili generała, że „Wałęsa, z którym podejmiemy rozmowy, będzie niewątpliwie wpływał na ludzi Gdańska, aby istniał porządek i spokój w czasie wizyty Papieża”.
Opinię Kiszczaka o wizycie Jaruzelskiego w Watykanie potwierdził także min. Łopatka podczas rozmowy z abp Dąbrowskim 19 stycznia 1987 r., który obiecał nawet dostęp do radia i telewizji osób związanych z Episkopatem Polski: „Wyrażamy podziękowanie Papieżowi za to, że doszło do tego historycznego spotkania. Należy się również podziękowanie dla Episkopatu. Wizyta była pożyteczna; jest to duży krok naprzód w stosunkach Kościół – Państwo. Władze to doceniają, będą o tym pamiętać. Mamy duży szacunek dla Papieża i jego postawy, dla pewnych nowych akcentów w rozmowie z Papieżem i kard. Casarolim. [...] Wizyta w Watykanie to duży postęp w zbliżeniu obu stron. W dalszym współdziałaniu nie powinniśmy schodzić w dół. Tak rozumiemy oświadczenie Papieża, że to była wizyta historyczna. Z tego poziomu nie będziemy schodzić. Władze mają nadzieję, że występujące konflikty zostaną ograniczone. Władze ze swej strony zastosują nowe podejście do tego wszystkiego, co uważacie za dolegliwości. Chcemy poszerzać tematykę rozmów o sprawy polityczne, gospodarcze i społeczne – będzie to służyło większemu angażowaniu się ludzi. W rozmowie Generała z Papieżem istotnym elementem był pokój – wątek o wartości międzynarodowej. Generał doszedł do wniosku, że błędem było posądzanie Papieża o amerykańską wizję pokoju. Papież ma samodzielne, kościelne stanowisko odnośnie do pokoju. Taka wizja pokoju może stanowić płaszczyznę współdziałania. Chcielibyśmy, aby i Kościół w Polsce włączył się w działanie na rzecz pokoju. W tym kontekście dobrze jest widziany sam fakt wywiadu Prymasa Polski dla »Litieraturnoj Gaziety«. [...] Wizyta Generała w Watykanie i Ojca świętego w Polsce dają okazję i podstawę do szerszych rozmów na szczeblu Episkopat – diecezje – duchowieństwo. Trzeba podejmować inicjatywy. Prace wspólne nad przygotowaniem drugiej wizyty Papieża w Polsce doprowadziły do zbliżenia przedstawicieli Kościoła i Państwa. Teraz coś podobnego dokona się z okazji trzeciej wizyty papieskiej. Chcemy, żeby to było rozbudowane i trwałe. Żeby nie było tak jak poprzednio – po jednej i drugiej stronie – wstrzemięźliwość i chłody. Generał pragnie w najbliższym czasie spotkać się z ks. Prymasem, aby dać przykład”. (P. Reina, Droga…, s 162–163)

Władza ustępowała stronie kościelnej we wszystkich sprawach. Wycofywała się z polityki restrykcji, nienawiści. Nawet na „froncie ideologicznym” – problem religioznawstwa w szkołach – obiecano dyskusję i modyfikację programu. Jak na rzeczywistość PRL były to prawie rewolucyjne zmiany. Dotyczyły one jednak tylko stosunku władzy do Kościoła. Stosunek do opozycji zmienił się jedynie w rozmiarach represji.
Władza próbowała doprowadzić do „pełnej normalizacji” w kraju przy pomocy rozmów z Kościołem, który chciała odwieść od pomagania opozycji. Duchowni jednak nie przyjęli takiej roli. Byli mediatorami między władzą a przeważającą częścią społeczeństwa. Do dialogu z opozycją musiało dojść bo tak chciał papież. Władza mogła jednak dialogu nie podjąć. O to, aby się z drogi dialogu komuniści nie wycofali zabiegał Jan Paweł II. Dlatego i później, po przełomie, potrafił spotkać się z już byłymi przywódcami.

Spotkanie z Gorbaczowem
Pierwszego grudnia 1989 r. o godz. 10.47 na pusty i szczelnie pilnowany plac św. Piotra wjechała opancerzona limuzyna, w której przyjechał na audiencję do Jana Pawła II radziecki przywódca Michaił Gorbaczow. Papież powitał gościa w wielkiej Sali Tronowej, a następnie zaprosił na półtoragodzinną rozmowę do swojej prywatnej biblioteki. Kardynał Dziwisz w książce Świadectwo zdradza, że po wejściu do biblioteki usiedli przy biurku i Jan Paweł II Powiedział: „»Panie Prezydencie, przygotowałem to spotkanie poprzez modlitwę...«. Odpowiedź Gorbaczowa przytoczył sam Jan Paweł II kilka tygodni później, rozmawiając w samolocie z dziennikarzami: »Mój rozmówca wydawał się bardzo zadowolony z papieskiej modlitwy. Mówił, że modlitwa jest niewątpliwie znakiem ładu, wartości duchowych, i że my tych wartości bardzo potrzebujemy…«. Dlatego było to spotkanie historyczne, jeden z wielkich znaków zmian w historii. [...] przyznał z głębokim przekonaniem, że kontynuacja dawnej polityki nie jest już możliwa. [...] Za rzecz znamienną trzeba uznać nie tylko samą wizytę radzieckiego prezydenta w Watykanie, ale także wypowiedziane przez niego słowa: »Wszystko to, co w ostatnich latach miało miejsce w Europie Wschodniej, nie byłoby możliwe, gdyby nie obecność tego Papieża, gdyby nie jego wielka rola, także polityczna, którą potrafił odegrać na arenie międzynarodowej«”.
Po zakończeniu rozmowy Ojciec Święty powiedział o „znaku czasów, które powoli dojrzewały i przynoszą wielkie nadzieje na przyszłość”. W odpowiedzi Gorbaczow przyznał, że „dzisiejsze wydarzenie ma znaczenie niezwykłe”. Cała prasa światowa nadała spotkaniu ogromne, historyczne znaczenie. Można je uznać za koniec długich i bolesnych zmagań z komunistycznym totalitaryzmem. Radio Watykańskie ustami Paula Pouparda, przewodniczącego Rady do spraw Dialogu z Niewierzącymi, komentowało, że „od tej pory możemy prowadzić dialog jak bracia w przekonaniu, że Bóg nie jest wrogiem człowieka, a wszyscy ludzie mogą wspólnie pracować przy budowie wspólnego domu”.

Wiele wniosków można wyciągnąć z tego, że papież rozmawiał z komunistycznymi przywódcami. Najprostszy to taki, że ludzie mogą zawieść, ale idea jest słuszna i pozostaje wciąż do zrealizowania. Także i taki, że jeśli nie jest się w stanie doprowadzić do pożądanego efektu, to jednak coś się popycha ku pozytywnemu rozwiązaniu, co jest tym bardziej cenne, że nie giną ludzie, że się ich nie poniża, że wskazuje się drogę i każdemu zostawia szansę. Na tej drodze muszą obowiązywać rygory moralne, ona nie oznacza wolności bez zobowiązań.
Papież wskazywał drogę. Politycy mieli nią podążać... Wizja, że wiek XX był wiekiem zagłady, a ludzkość musi budować cywilizację miłości może być utopią, ale dlaczego do niej nie zmierzać... My takiej cywilizacji nie dożyjemy, ale może ci po nas – za 100, 200, 400, 800 lat? I będziemy prowadzić dialog między sobą „jak bracia” w przekonaniu, że „wszyscy ludzie mogą wspólnie pracować przy budowie wspólnego domu”.
To oczywiście marzenia, każdy polityk powie, że śnić je może osoba niedorozwinięta.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Znaczy...

Uważasz, że politycy to ludzie niedorozwinięci?
Przy skundleniu naszej polityki i polityków jest to teza coraz mniej dyskusyjna.
Bo polityka polega na zdobyciu władzy.
Dla samej władzy.
Wedle samych polityków.
Polskich.


Igła

W polityce jest zbyt wiele osób robiących tylko to, co wódz partii ma na myśli. Sami nic nie tworzą oprócz przyjaznego klimatu ich relacji z wodzem. Ludzie mający coś do powiedzienia, z faktycznymi umiejętnościami, zostali gdzieś zepchnięci na bok alby wywaleni na śmietnik. To, co np. otacza prezesa Kaczyńskiego, to jakieś automaty, od których nic poza kalamburem, demagogii czy żartu się nie usłyszy. Nie lepiej jest wokół Tuska czy Napieralskiego.


Wiesz,

Kiedyś, kiedy kręciłem się przy polityce i coś tam usiłowałem robić, to zaobserwowałem dziwne zjawisko.
Ok 1/3 z nich to byli zwykli wariaci.
Kiedyś, w tzw towarzystwie wypowiedziałem tę tezę głośno.
I to mnie uznano za wariata.

A teraz, kiedy Korwin, Michalkiewicz, Ikonowicz, Jankowski uznani już zostali półoficjalnie za ludzi co najmniej podejrzanych, to choroba dotknęła krąg polityków bliższy centrum i nadal postępuje.

A ich otoczenie zniża się coraz bardziej.
Gorzej, że nie widać nowych twarzy tylko wyprane już wielokrotnie.


Subskrybuj zawartość